Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

14 lat przesiedziałam w domu z depresją i fobia, jestem już prawie zdrowa

Polecane posty

Gość gość

Piszę, bo pojawiają sie tu watki o fobiach i chorobach psychicznych. Może moja historia trochę Wam pomoże. Fobii pozbyłam się całkowicie, wrecz wyluzowałam aż za bardzo ;) Czasami tylko mam problem, bo jednak czuje sie jakbyym 14 lat przesiedziała w piwnicy, nie umiem pływać, nie jeżdziłam na rolkach, mam słaba kondycje i nie znam swiata zewnetrznego. Przyjaciele zapraszaja mnie na jakies wypady a tam zawsze ograniczenia i boje sie ze bedzie pływanie, ze ktos spyta co ze studiami albo gdzie byłam za granica. To takie małe kompleksy, na które nie mam odpowiedzi, bo nie chce mówić obcym, że chorowałam. Poza tym jest ok. Niedługo wyjezdzam za granice do pracy i bardzo sie ciesze, jasne ze mam obawy, ale mysle ze dam rade. Jesli macie jakies pytania chetnie odpowiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak sie tego pozbylas? u mnie coraz gorzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
fajnie ze wyszlas z tego ale nie piszesz zadnych konkretow pomocnych dla nas fobikow. jakie mialas objawy tej fobii co ci pomoglo ile masz lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no wlasnie w morde jeza hahaha pytam jak z tego wyjsc to zamilklas :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja po roku z tego wyszłam ale miałam dobrze dobrane leki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a jak sie czuje po odstawieniu lekow ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chciałam Was zanudzać pamiętnikiem z 14 lat już na wstępie. W wielkim skrócie objawy to np. to, że nie wychodziłam z domu miesiacami, nie jadłam po kilka dni, za to byłam w stanie przespać po 3-4 doby, opuszczałam szkołę, w koncu musieli zastosować nauczanie indywidualne, bo nie byłam w stanie stawić się na zajęcia, uratowało mnie to, że mimo nieobecności nigdy nie miałam problemów z nauką, teraz się to zmieniło, bo mózg jest wyniszczony i trudno mi zapamietac nawet jaki mam nr telefonu :/ Sa lepsze i gorsze okresy pod wzgledem koncertracji i pamieci. Mam 26 lat. A jak wyszłam? To była dłuuuga i żmudna droga, zaczęła się w poradni psychologicznej dla młodzieży, przeszłam przez 7 psychiatrów, 4 neurologów, 3 psychoterapie długoterminowe i dwie kilkumiesięczne, do tego dwa pobyty w szpitalu po kilka miesiecy. Co mi pomogło najbardziej? Psychoterapie, ale dopiero ta ostatnia, gdy juz miałam bardziej poukładane w głowie i duza samoswiadomosc, otworzyła mi oczy ze nie jestem taka całkiem mądra na swój temat i nadal mozna mnie zagiac. Leki nie pomogły wcale, chociaz brałam chyba wszystkie rodzaje. Psychoterapia + odcięcie największych źródeł stresu i frustracji + praca nad soba, uświadamianie sobie swoich błednych schematów, godziny autoanalizy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z takich objawów typowo lękowych to wystepowały one pare lat temu, jeszze w szkole: napady dusznosci, drzenie rak, problemy z utrrzymaniem równowagi (takie półomdlenia), przewlekłe, silne migreny, lęk przed wyjsciem z domu, uczucie sledzenia (ciagle miałam poczucie ze ktos na mnie patrzy, chce mnie złapac od tyłu za ramie). Wiele lat wychodziłam z domu tylko ze słuchawkami na uszach i to było jedyne co mi troche pomagało przetrwac, bez tego miałam poczucie ze gdzies zaraz za koncem mojego zasiegu wzroku cos sie dzieje i czułam niepokój. Pozatym okaleczanie, próbyy samobójcze w wieku do 20r.z

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zazdroszcze mnie nie stac na psychiatrow mam 27 lat coraz ciezej mi rozmawiac z ludzmi czuje sie jak w pulapce, wiem ze w niej jestem ale nie potrafie sie wydostac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co bedziesz robic zagranica i do jakiego kraju jedziesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kochana trzymaj się, mam wielki szacunek dla takich jak ty, dasz sobie radę. jesteś dzielna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietaaaAAAAAAA.a,
to nielze.....27 lat i 14 na leczeniu.??? :O gratuluje odwagi,uporu,samozoapracia ze wogole dodstrzeglas problem...ze poddalas sie leczeniu (inni nie zauwazaja albo sie wstydza prosic o pomoc lekarza)...Pewnie mialas spore wsparcie rodziny. I jak to sie stalo ze MASZ PRZYJACIOL??? SKAD ICH WziIELAS?:) ja mam 27 lat i choc mam depresje i fobie chyba cale zycie (w dzieicnstwie bylam postrzgeana jako neismiala,a to nie bylo too)...to dopiero lecze sie od 2 lat.Przed 2 laty diopiero upadlam na dno.Nie mialam sily wtsac z lozka,trzymalam sie za usta zeby nie krzyczec.Bol psychiczny byl tak wielki.Bezradnosc i bezesilnosc....Stracilam kilka lat w nibycie,zawieszeniu,prozni,teraz wszystkiego ucze sie od nowa a malutkie blahostki sa dla mnei sukcesem. Chodze do psychologa od 2 lat,a niedawno zaproponiwal mi leczenie w szpitalu...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietaaaAAAAAAA.a,
nie wiem czy sie zdecyduje na szpital...wstydze sie,o tym sie nei mowi...boje sie ze bym uciekla...Boje sie bycia w grupie,odciecia od domu.....nei wiem jak zareagowlaa by rodzina na moj pobyt w takiej placowce... i ludzie...Powiedz jak wyglada to leczenie w spzitalu,co robiliscie,,jak to wyglada,jacy sa ludzie,jakie warunki...?mile pogaduchy czy jakies brutalne pranie mozgu???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
też wiele lat męcze się z depresją i fobią, sama juz nie daje rady, nie mam niestety nikogo kto by mi pomogł, już powoli nie widzę dla siebie żadnej nadzieji, ty chociaż piszesz że masz przyjaciół i Cię gdzieś zapraszaja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kurcze, mam nadzieję że nie zmyślasz, że nie zainspirowałaś się moją historią, którą opisywałam, 3/4 jakbyś o mnie pisała, jeśli to nie ściema to gratuluję (ta co nie wychodzi od 16 lat z domu)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mi terapie znow wcale nie pomagaly, ale leki bardzo, po miesiacu brania antydepresantow czuje sie jak zupelnie inna osoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja polecam szpital- może być oddział dzienny, nie piorą mózgu, terapia grupowa naprawdę jest dobrym pomysłem dla takich jak my (ja 16 lat nie daję rady) Nie ma prania mózgu, jest motywowanie, wsparcie, pomoc psychologa, psychiatry, aktywizacja ( ja nie mogłam wstać rano z łóżku, a na terapii nauczyłam się tego, codziennie popier. na godz 8 na terapię, jadąc komunikacją miejską- a ja się boję wejść do autobusu, no mega to był kop, ale nic na stałe się nie zmieniło, powinnam mieć cały czas leczenie, niczego nie przerywać, jestem w punkcie wyjścia, ciężko zebrać się, ma się wrażenie że jest dużo gorzej i chyba jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję za miłe słowa :) Co do leczenia to oczywiście można chodzić na NFZ, niestety szansa trafienia na dobrego lekarza jest mniejsza niż w przypadku tych prywatnych. Na tych wszystkich psychiatrów spotkałam dwóch, którzy bardzo mi pomogli jedna pani to psychiatra dla młodziezy, na NFZ przyjmowała, niestety gdy skonczyłam 18lat musiała przekazać mnie innemu lekarzowi, który już na pierwszym spotkaniu powiedział mi, że mam nie wydziwiać ;) Jak można się domyślić więcej się nie spotkaliśmy. No i ostatnia pani doktor bardzo mi pomogła, przerywałam leczenie u niej dwukrotnie, ale zawsze przyjmowała mnie z otwartymi ramionami gdy wracałam jako córka marnotrawna ;) I tu się pojawia temat szpitala. Byłam w dwóch, pierwszy to była męczarnia, wypisałam się na własne życzenie, drugi natomiast świetny szpital, naprawdę bardzo mi pomógł. Czułam się otoczona opieka, pod kloszem, gdzie nie docierały zasne problemy mogłam pomału odbudowywać swoją siłe bo na zewnątrz zawsze grad problemów - nigdy pojedynczo ;) Co do wsparcia rodziny - nie miałam go, moja mama była w dziecinstwie wykorzystywana seksualnie przez ojca przez co jes bardzo zimna, zamknieta, ucieka od problemów, udaje ze ich nie ma a ojciec był alkoholikiem, zginał w wypadku 3 lata temu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sprawdzcie jak wygląda szpital, pierwszy w którym byłam to był jakis staromodny, poniemiecki szpital, ogromna placówka, przerazajaca nawet z wygladu gdzie gdy mówiłam (z ciezka depresja), ze nie mam siły wstac na cwiczenia pani prowadzaca mówiła " paniusiu tu nie ma nie chcę!". Jedzenie okrutne i ciężkie przypadki, taka zbieranina czubków :/ Natomiast ten drugi szpital nowoczesna placówka, swietni lekarze, miłe pielegniarki, podział oddziałów taki, że nie trzeba było obawiać się sąsiadki z sali ;) Ćwiczenia zalezne od nastroju, do wyboru, nie chcesz nie idziesz, ale motywuja Cie przejsciem na lzejszy oddział, gdzie ma sie wiecej swobody. Jak potrzebujesz pogadac to spod ziemi ci wyciagna pomoc. Naprawdę dobry szpital potrafi zdziałać cuda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A które to były szpitale? Dobrze znac dobre placowki, z polecenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co do przyjaciół to oni się zmieniaja, bo ludzie niestety ciezko znosili moje lepsze i gorsze nastroje. Nie mam osób ktore znam od wiecej niz 3 lat, bo jak sie nie odzywałam pół roku to znikali bezpowrotnie. Teraz mam przyjaciółkę, która jest z dobrego, bogatego domu, wszystko ma na tacy i czesto sa niporozmienia miedzy nami z powodu tych roznic, ale uczy mnie cieszyc sie zyciem. Polecam Wam, żebyscie szukali pozytywnych osób, nawet jesli nie do konca Wam pasuja, kazdy kto sprawia ze czujecie sie lepiej zasługuje na Wasze zaangazowaie w ta relacje, bo takimi małymi kostkami brukujemy sobie droge do zdrowia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ten dobry szpital to Szpital Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, ulica Szpitalna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co pracy wyjeżdżam do UK, mam na poczatek mieszkanie, na pierwsze 2 miesiace, prace tez na 80%, musze sie tego trzymac bo niestety moja matka mieszka teraz z nowym mezem, który nie zgadza sie na to, żebym z nimi mieszkała, więc nie bardzo mam sie gdzie podziać. Mieszkałam sama przez 3 lata, utrzymywałam sie nawet sama kiedy czułam sie lepiej, czasami brałam nawet po 2-3 prace, zeby nie myslec, ale po kilku miesiacach depresja przytłacza i konczy sie praca i laduje w łóżku. Nie skonczyłam studiów, próbowałam dwa razy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Taka rada ode mnie, z ktorej niestety nie umiałam skorzystac przez te 14 lat. Nauczcie się stawiać siebie na pierwszym miejscu, jesli jest ktoś kto powoduje pogorszenie Waszego stanu, wpedza Was w poczucie winy lub kompleksy, powtarzajcie sobie jak mantrę kilka zasad, których nauczyłam się i na terapii, i też normalnie w życiu (wypunktuje, będzie łatwiej zapamietac :)) : - Wiecie i czujecie pewnie jak niewiele macie przez chorobę siły, więc nie bierzcie na siebie zbyt wiele. Główny cel to zdrowie, nic nie może być ponad to, więc nie bierzcie na siebie problemów innych, nie bojcie sie mówic "chetnie bym ci pomogła, ale jestem chora i musze sie w tym momencie skupic na sobie. - Bardzo dobra terapeutka w szpitalu nauczyła mnie, że każdy odpowiada za swoje szczescie, jesli ktos wpedza Cie w poczucie winy ( w moim przypadku matka) i masz wrazenie, ze jestes powodem kogos zmartwien musisz sobie wbic do głowy, ze nie jestes w stanie nikogo uszczesliwic ani nawet zasmucic, jesli nie robisz tego specjalnie, to po prostu reakcja tej osoby na to co sie dzieje a za reakcje nie mozesz odpowiadac, - jesli ktos/cos Cie niszczy nie bój sie tego pozbyc, - nie wymagaj zbyt wiele od ludzi i licz sie z tym, ze znajomosci zazwyczaj trwaja "chwile" wyciagaj z tego jak najwiecej dla siebie i staraj sie o kazdej mimionej myslec pozyytywnie, wszystko traktuj jako doswiadczenie, - z drugiej strony nauczyłam sie, ze nie warto sie otwierac, czesto udaje kogos innego, nie w zachowaniu ale np. obcym ludziom mowie, ze nadal studiuje, takie drobne kłamstwa pozwalaja zahamowac lawine niewygodnych pytan i nie boje sie rozmawiac z ludzmi. Terapeutka by tego nie pochwalała, ale na mnie to działa ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietaaaAAAAAAA.a,
gosc:23:25 ja chodilam sobie do psychologa przez 2 lata-dwie dlugoterminiwe...i to zawsz ebyka taka gadka szmatka,milo,fajnie....on tylko sluchal,przytakiwal....bo ja wiem co mi jest ...(depresja,fobia,DDA itp)... i zawsze sie dziwi ze mam dobry humor i sie smieje....anwet jak mowie o depresji o tym ze ma z*****e zycie i z*****y dzien,ze nie mam po co z lozka wstawac i mam lęki...To on tak sie dziwi ze sie smieje (a moj usmiech jest chyba rekacją na stres,zakolopotanie,nie wiem moze to objaw glupoty).Jets mi strasznie zle i ciezko...z.adnych perspektyw,czuje sie taka neiobecna ,jest frustracja,agresja,lęki...i wieleletnie wycofnie. I raz mi psycholog gada "po co przyszlam"....Raz pyta czy chce jezdzic na oddzial dzienny -na 8 godz.Mialabym staly rytm dnia i jakies zajecie. (ale NIESTETY NIC MI NIE POWIEDZIAL JAK TAM JEST ,JACY LUDZIE I CO SIE ROBI.!!!! ).Więc odmowilam.....POzniej sama chcialam to on powiedzial ze mi to nie jest POTRZBNE!!! :o (W ZYCIU Bym pewnie nie wsiadla sama do autobusu jak wyboegam z kazdego sklepu po 5 minutch)... I tak wrocilam do tego psychologa po pol roku...i mu mowie o moich dalszych niepowodzeniach...A ten mi mowi ze nie widzi sensu terapii i POWINNAM JECHAC DO KLINIKI DO KRAKOWA ;( ; ( ;( jest mi tak zle....chće sie zmienic ,chce wyzdorwiec...ale nei dam sama rady, nie mam pojecia jak tam jest....nie powiem ani slowa w grupie...Nie otworze sie,nie zaufam obcym...Nie wiem czy tam nie bedzie klamek??? :O nie wiem jak by mnie wyszydziła rodzina...i tak praktycznie nie mamy relacji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobietaaaAAAAAAA.a,
przycyzną moich depresji,fobi i lekow...jest po czesci alkoholizm rodzicow... to ze bylam jedynczką....to ze nigdy oni mnie nie pochwalili....to ze czulam chliod cale zycie ,gnojenie i szydzenie....presja bycia najlpesza i przypodobania sie im...Jako dziecko niemal bylam zaszczuta,wieczn aagresja w domu,jak spali musialm chodzic na palcach...Bili sie przy mnie.Byla policj anie ra zi dzielnicowy.(przez to nigdy w zyciu nie zwracalam uwagi na chlopakow,wolalam ich olewac i udawac arogancką zeby nei czuc odrzucenia czy szyderstwa). Wstydze sie tego .boje sie ludzi,boje si epatrzec im w oczy. W zyciu nei odezwe sie pierwsza do obcego.Moge tylko kiwnąc glową na tak. Napewno tez moj charakter jest winien...jestem masakrycznie krtyczna i wymgajaca,wiecznie neizadowolona....male niepowdzneie,czyjes spojrzenie,czy mina i juz sobie cos wmawiam. Niepowodzenia na studiach,falszywe przjaznie... Porazki...Wyrzuty rodzicow. Teeraz tak panicznie boje sie wchdozenia w realcje....unikam jak tylko mogę. Odsuwam sie od kazdego kto wyciga dlon. Niszcze kazde relacje.Uciekam jak tylko mogę, uciekam od zycia i wiszę w niebycie. Tak mi ciezko.Chcę,ale nie moge.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem doskonale Was, naprawdę. Wcale nie mówię, że jest łatwo.Sama spotykałam okropnych terapeutów, kiedys jedna babka leczyła mnie przez wyciaganie wszelkich brudów z dziecinstwa, skonczyło sie okaleczaniem, bo nie poradziłam sobie z rozdrapywaniem starych ran. Nie jestem specjalistką, ale nie ufałabym tym, którzy chcą leczyc nerwice czy depresje analizujac stare relacje i wspomnienia, czasu sie nie cofnie, wiadomo warto wiedziec skad to sie wzieło, ale szukajcie terapeutów, ktorzy pomagaja przezyc kolejny tydzien a nie rozgrzebia co najgorsze i po 45 minutach wystawiaja Was za drzwi a Wy musicie sobie z tym radzic same i wrócic do domu z wszystkimi flakami emocjonalnymi na wierzchy. Nie warto. Trzeba się skupiać tylko na tym co teraz, nie myślcie co za 5 lat, nie starajcie sie nikomu podobac, tylko sobie, nic na siłe. I tak nie przyciagniecie z depresja nikogo wartosciowego tylko raczej jakies osoby próbujace wykorzystac chwile słabosci, wiem bo sama miałam okres kiedy wiązałam sie ze strasznymi facetami, kiedys byłam nawet z zonatym, z czego nie jestem dumna. Od dłuższego czasu jestem sama i chce sobie kogos znalezc dopiero jak stane na nogi, gdy bede soba a nie chora na depresje czy nerwice, jasne jak sie choruje 14 lat to to w czlowieka wrasta i nie wierze, ze mozna byc zdrowym w 100% po tylu latach, ale mozna dojsc do etapu kiedy Twój głos jest głosniejszy niz głos choroby i to jest naprawdę dobry etap. Nie ma co stawiać poprzeczki zbyt wysoko, to długa droga, do przejścia jak widac, ale długa i wiecej w niej upadków niz wzlotów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hm, do UK jedziesz mowisz??? To przyszukuj sie na to, ze jest ciezko, ba, bardzo ciezko. Z praca problem i to duzy, zycie bardzo drogie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, wiem. Niestety nie mam nigdzie indziej punktu zaczepienia a tam nawet jak wyladuje na ulicy, mam gdzie spać u znajomych. Nie mam tez pieniedzy na start, więc nie stać mnie żeby płacić gdzieś kaucje za mieszkanie i czynsz już w dzien dobry :/ Jakoś będzie ;) Nie ma co myśleć na zapas ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×