Gość aludra Napisano Sierpień 1, 2013 Witam wszystkich bardzo serdecznie! Jestem studentką pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej. Nigdy nie byłam osobą specjalnie śmiałą, nie miałam też zbytniego kontaktu z dziećmi (jestem najmłodsza w rodzinie). Jednak kilka lat temu się przemogłam i zaczęłam pracować jako animatorka, dawałam również korepetycje. Stres był, ale szło mi bardzo dobrze, polubiłam pracę z dzieciakami i pomyślałam, że pedagogika to kierunek, na który chcę iść. Praktyki w szkole podstawowej przeszły bardzo dobrze, opiekunka miła, wyrozumiała, mówiła bardzo dokładnie, czego ode mnie oczekuje, ja jej polecenia wykonywałam i w ten sposób obie byłyśmy zadowolone ze współpracy. Problemy zaczęły się w przedszkolu. Już na samym wstępie odniosłam wrażenie, że opiekunka nie jest zadowolona z tego, że ma praktykantki (nawiasem mówiąc, nie biorę udziału w tych "zwykłych" praktykach, tylko w dodatkowym programie, gdzie dany nauczyciel sam zgłasza chęć przyuczenia praktykantek oraz ich ilość; z każdą praktykantkę dostaje oczywiście pieniążki). Powiedziałam opiekunce, że tak właściwie, to jestem po raz pierwszy w przedszkolu, nigdy nie miałam styczności z tak małymi dziećmi (animacje i korepetycje prowadziłam dla dzieci powyżej 6 lat), dlatego najbardziej by mi pomogła, jakby mi wprost mówiła, czego ode mnie oczekuje. Pani jednak najwyraźniej oczekiwała, że będziemy czytać w jej myślach. Nie znałyśmy kompletnie zwyczajów panujących w przedszkolu. Zdziwiło nas np., że pani wypuszcza same dzieci z sali, nie zaprowadza ich do szatni czy toalety. Stwierdziłyśmy jednak, że będziemy ją naśladować - na tym w końcu polegają praktyki obserwacyjne. Okrzyczała nas za to bardzo, w dodatku przy dzieciach, które patrzyły się na to z szeroko otwartymi oczami. W podstawówce było tak, że siedziałyśmy sobie z tyłu klasy, obserwując, jak pani prowadzi lekcje (jak już wspomniałam - praktyka obserwacyjna), a jak od nas czegoś oczekiwała, to mówiła wprost - np."idźcie z dziećmi tam i tam, przypilnujcie ich, powiedzcie im to i to". W przedszkolu zostałyśmy skrzyczane za to, że np. pierwszego dnia nie weszłyśmy do ogrodu tym wejściem, o którym pani myślała (nie poinformowała nas o tym), że nie bawimy się z dziećmi, tylko siedzimy i obserwujemy (myślałyśmy, że na tym polega praktyka obserwacyjna), że jak dzieci mają czas wolny, to siedzimy, zamiast stać (naśladowałyśmy panią, ona również siedziała)... Od października już tam będę prowadzić normalnie zajęcia i stres zżera mnie totalnie. Jestem osobą spokojną, w dodatku bardzo pilną studentką, rzadko jestem posądzana o to, że robię coś źle. Nie mam pojęcia, jak wyglądają zajęcia dydaktyczne w przedszkolu od strony praktycznej. Widziałam, jak pani prowadziła zajęcia tylko raz, trwało to 10 minut. Nie wiem, jak mam sobie z tym poradzić. Czy macie może jakieś rady, jak postępować, jak poradzić sobie z tym stresem? Może jak przekonać do siebie panią opiekunkę? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach