potrzebuję rady

odechciewa mi sie wszytskiego... z natury jestem nerwusem i jestem tego swiadoma. On jest naprawde bardzo kochany,zaj*biscie mnie kocha i wiele sytuacji dzięki niemu uległo przedawnieniu. Wspaniały człowiek.. bardzo go kocham i nie wyobrazam sobie zycia bez niego ale czuje ze jest warty lepszej dziewczyny... nie chcialam go zostawiac,ale nie chcialam go dłuzej ranic moimi ciagłymi napadami agresji.. on jednak nie pozwolil mi odejsc. Jego rodzina uprzedzila sie do mnie przez to ze robie problemy z niczego.. przestali mnie akceptowac.. narobiłam sobie gnoju - wiem. dlatego zwracam sie do was o rady. Prosze nie oceniajcie mnie z góry, chce tylko zeby było dobrze. chce naprawic wiele rzeczy..

zastanawia mnie dlaczego nikt dzis nie szuka pracy a kazdy pieniedzy?

On kiedyś i tak odejdzie, kiedyś będzie miał dosyć Twoich humorów.

mongol z tv - to chociaz powiedz co zrobic by chociaz teraz bylo dobrze?

ale co mam ci poradzić? zostaw go albo bądź z nim

no dobra powiedz co takiego robiłaś że byłaś taka nie dobra

głownie szybko sie denerwuje. byle błahostka potrafi mnie wyprowadzic z równowagi. zaczynam sie wtedy denerwowac, wkurzac, strzelam fochy.. nie potrafie tego opanowac.

Tutaj nie trzeba dużo myśleć, musisz powstrzymać agresje i wyluzować. Może zajmij się sobą. Znajdź sobie jakieś hobby, nie skupiaj się tylko na nim, może powinnaś tą agresję wyładowywać w inny sposób ?

no dobrze,ale co z rodzina? jak ja teraz mam sie wkupic w ich łaski,skoro teraz to jestem ta zła i niedobra?

up