Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nobodys_perfect

kochamy siea nie mozemy byc razem

Polecane posty

Gość nobodys_perfect

Mam w głowie taki chaos,że nie wiem kompletnie, co zrobić. Za parę tygodni rodzę dziecko,wyczekane przez nas oboje,o które staraliśmy się wiele miesięcy. Parę dni temu usłyszałam:"kocham Cię,ale nie mam już wiary,że jesteśmy w stanie jakoś to wszystko poukładać. Nie chcę wychowywać dziecka w przekonaniu,że rodzice się nienawidzą i nie potrafią się dogadać." Byliśmy razem przez wiele lat,przeszliśmy przez różne etapy:seksu bez zobowiązań, przyjaźni, poważnego związku. Wielokrotnie się rozstawaliśmy i zawsze do siebie wracaliśmy. Nasz związek był zawsze,jak huśtawka. Wielka miłość i wielka nienawiść. Oprócz krótkich okresów sielanki,większość czasu spędzaliśmy na kłótniach i udowodnianiu sobie,kto ma rację. Ja do niedawna wierzyłam,że mam ją ja. Wszyscy mnie w tym utwierdzali: rodzina, znajomi. Każdy mówił mi:zostaw go,nie jest Ciebie wart. Więc hodowałam w sobie nienawiśc do niego i poczucie,że jestem świetna a tylko On tego nie docenia. Jakiś czas temu wylądowaliśmy na terapii par a tam ,ku mojemu zdziwieniu, psycholog powiedziała,że winy muszę szukać w sobie i,że nikt nie wytrzyma z taką awanturnicą i despotką,jak ja. Próbowałam słuchać jej rad,ale przerwałam terapię i górę znów wzięlo poczucie krzywdy. Było dla mnie jasne,że to On doprowadza mnie do takiego stanu, w którym stałam się sfrustrowaną,zaryczaną kobietą,której nie chce się żyć. A On się ode mnie oddalał, od czasu do czasu pojawiały się przyjaciółki-pocieszycielki, z którymi można się napić i miło spędzić czas. Ja wtedy nakręcałam się jeszcze bardziej i tak w kólko Kiedy dowiedzieliśmy się o ciąży stwierdziliśmy ,że to znak,że teraz już wszystko będzie dobrze,ale po pewnym czasie wszystko wróciło do normy,czyli ciągłych pretensji i udowadnianiu sobie,kto ma rację. No i stało się, powiedział,że nie wierzy już,że coś może się w nas zmienić. Ze zawsze będzie przy mnie i dziecku,ale nie będziemy już razem,bo to nie ma sensu. Ze kocha i nie jest w stanie wyobrazić sobie życia beze mnie,ale ze mną już też nie. Błagałam Go o jeszcze jedną szansę dla Nas,ale On jest nieugięty. Mówi,że przerabialiśmy to już tysiące razy i nigdy się nie udało. A tym razem dziecko będzie musiało żyć w tym koszmarze. Nie potrafię zaakceptować Jego decyzji. I tak trwamy w zawieszeniu od tygodnia. Wyprowadził się ale ciągle się widujemy. On nie dąży,jak ja, do kontaktu za wszelką cenę,ale jest cały czas obecny. Troszczy się o mnie,interesuje,ale nie wiem,czy robi to z litości,czy może ma wyrzuty sumienia. Chciałam zerwać kontakt,ale nie mam na to siły, zresztą On mi na to nie pozwala. Chce być też przy porodzie Nie wiem co robić,czuję mętlik. Raz jestem wściekła i nie chcę Go znać,potem próbuję to zrozumieć. Nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to się nazywa toksyczny związek. wy się ze sobą nigdy nie dogadacie----nie mówiąc już o spokojnym i ZGODNYM I WSPÓLNYM ZYCIU przez kolejne 30-50 lat. odpowiedz sobie na pytanie czy JESTES/CIE W STANIE ZYC ZE SOBĄ POD WSPÓŁNYM DACHEM WE WZAJEMNYM SZACUNKU I MIŁOŚCI ZA 20-30 LAT. wtedy będziesz miała odpowiedź. i nie szamocz się tak,emocje sa złym doradcą zawsze. spójrz na siebie z boku,przeanalizuj swoje zachowanie. oj dłuuuga droga by była ,żeby was naprostować i pokazać na czym polega miłość do partera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to się nazywa toksyczny związek. wy się ze sobą nigdy nie dogadacie----nie mówiąc już o spokojnym i ZGODNYM I WSPÓLNYM ZYCIU przez kolejne 30-50 lat. odpowiedz sobie na pytanie czy JESTES/CIE W STANIE ZYC ZE SOBĄ POD WSPÓŁNYM DACHEM WE WZAJEMNYM SZACUNKU I MIŁOŚCI ZA 20-30 LAT. wtedy będziesz miała odpowiedź. i nie szamocz się tak,emocje sa złym doradcą zawsze. spójrz na siebie z boku,przeanalizuj swoje zachowanie. oj dłuuuga droga by była ,żeby was naprostować i pokazać na czym polega miłość do partera.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
daj mu czas, może naprawdę skorzystaj z tych rozmów z psychologiem, może to wina (po części) hormonów, pracuj nad sobą, może jak dzidzi przyjdzie wasze relacje się poprawią i wróci do Was.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nobodys_perfect
najgorsze jest takie poczucie zawieszenia,nie wiadomo,w którą stronę pójść. Najłatwiej byłoby Go znienawidzić,za to że mnie zostawia. Potem przychodzi refleksja,że może ma rację i jest mądrzejszy ode mnie podejmując taką decyzję za Nas. Muszę myśleć o dziecku i próbować poukładać sobie relacje z Nim na tyle poprawnie,żeby dzidzia nie ucierpiała. Wiem,że czas leczy rany,ale jak zapomnieć o kimś,jeśli będziemy się ciągle widywać?On chce być przy porodzie,a potem przychodzić tak często,jak to możliwe żeby mi pomagać przy dziecku. Do psychologa na razie się nie wybiorę,cienko z pieniędzmi u Nas,a potem i tak pewnie nie będę miała do tego głowy przy dziecku. A może jednak On po prostu chce się mnie pozbyć? I mówi te wszystkie rzeczy z litości i poczucia winy tylko. Bo boi się o dziecko,więc stara się mnie za bardzo nie podłamać? Skoro mnie tak kocha,to czemu nie może spróbować jeszcze raz? Powinnam czuć wściekłość i uznać,że nie jest mnie wart?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×