Gość gość Napisano Sierpień 31, 2013 mieszkam ja sobie w UK, wynajmuje wraz z facetem małe mieszkanko w bloku, który bardziej nadawał by się na dom. Oczywiście oprócz nas mieszka tutaj sporo innych ludzi, jest kilka mieszkań i kilka pokoi. Godzina 16:00, budzi mnie dźwięk alarmu pożarowego u nas w domu. Chwilę czeka, bo wiem, że na dole jest kuchnia wspólna dla osób mieszkających w pokojach, i nie raz i nie dwa zdarzało im się przypalić coś, przez co włączał się alarm, ale szybko go wyłączali (wystarczy nacisnąć guziczek w skrzynce i szybko wywietrzyć pomieszczenie, wtedy nie włączy się ponownie) I po chwili alarm ustał. Leżę sobie w łóżku i staram się zajarzyć, gdy nagle znów włącza się alarm. Po chwili ustaje, i tak jeszcze kila razy, aż w końcu dzwoni non stop. Leniwie wygrzebuję sie z łózka, co by iść i to cholerstwo wyłączyć, gdy słyszę, że do wszystkich drzwi po kolei ktoś się dobija. Dobijał się też do mnie, więc już wiedziałam, że cos się dzieje. Chwyciłam klucze i komórkę i idę na dół. Na korytarzu czuć, że ktoś ewidentnie przypalił obiad ;) Na zewnątrz pełno ludzi, okoliczni mieszkańcy też się ewakuowali (domy blisko siebie, połączone ze sobą) na rękach mają swoje zwierzaki, a facet z mojego domu ma ze sobą jakąś przerośniętą jaszczurkę wielkości jamnika na ramieniu (wybaczcie, nie znam się) Generalnie chaos i sytuacja dosyć zabawna, ale żadnego dymu nie ma. Po chwili na sygnale podjeżdża straż, ładują się do domu, pytają i wychodzi, że cos się kopci z mieszkania numer 3. Nie bardzo skojarzyłam kto tam pomieszkuje, w każdym bądź razie, nikogo tam nie było, drzwi zamknięte. Strażacy biorą swój sprzęt, drzwi rozwalają, dostają się do srodka. Po chwili przez tłum przeciska się Pani Polka, z siateczkami zakupów, w szpileczkach, przeciska się między wozem strażackim, a innymi samochodami, mija panów strażaków, jakby nic się nie działo, jakby nie widziała ludzi, i całej sytuacji, i najzwyczajniej w świecie udaje się do domu. Zatrzymuje ją strażak: Pani mieszka pod 3? Na co ona oburzona "TAK!" Co się okazało? Pani zostawiła gotujący się obiad na gazie (łącznie z jakimś miesem na patelni!) i poszła sobie na zakupy. Mam nadzieję, że dosrają jej taką karę, że już nigdy nic nie ugotuje. Nie rozumiem, normalnie nie rozumiem... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach