Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bulimiczkaautorka

BULIMIA GRUPA WSPARCIA

Polecane posty

Gość bulimiczkaautorka

Cześć dziewczyny. Postanowiłam założyć ten temat, bo zdaję sobie z tego sprawę, że wiele z nas ma ten sam problem. Chciałabym, zebysmy wszystkie opisaly nasza 'chorobe', skutki wewnetrzne,zewnetrzne i moze nawet psychiczne. Moze wlasnie to przemowi nam do rozsadku i pozbedziemy sie tego, z czym nie umiemy,a nawet czasem nie chcemy walczyc. Ja zaczelam ze 3 lata temu,jak uznalam ze jestem grubsza od kolezanek. Teraz mam 19 lat. Najpierw zwykle zdrowe odzywianie, potem glodowki, az skonczylo sie na zyganiu. To jest tak, ze rano jem lekkie sniadanko, na uczelni moze jakis batonik, czy kanapke, a podczas powrotu do domu modle sie o to,zeby moja mama przypadkiem nie wrocila wczesniej z pracy. Po co? zeby zeżreć - nie zjeść- zeżreć wszystko co wpadnie mi w ręce. Opycham się do tego stopnia, że ciężko mi jest wstać i iść do kibla zeby cale to jedzonko wylądowało w ściekach. No i tak kilka razy dziennie,jak tylko nadaży się okazja. Nie powstrzymuje sie nawet na wyjazdach ze znajomymi-wchodze do lazienki,odkrecam prysznic zeby zagłuszyć i do dziela.... My dziewczyny zachowujemy się tak, jakbysmy nigdy nie widzialy jedzenia. Potrafimy zjesc tyle ile trzech facetow NA RAZ, przez rozciagniety zoladek. Mam tak,ze kiedy duzo zjem i nie mam jak i gdzie zwrocic, to nie moge sie skupic na niczym innym. To nie jest choroba,to nałóg, przyzwyczajenie. Wczesniej wiedzialam,ze cos jest ze mna nie tak,ze to nie jest normalne,ale wykluczalam bulimie, myslalam ze potrafie to opanowac. Ale dzisiaj zajrzalam na kilka stron internetowych zwiazanych z 'B' i teraz doszlo do mnie,ze naprawde jestem bulimiczka. Ze siedze w tym gownie, ze męczy mnie ten cichy zabójca. Co zauważyłam? -bóle głowy -bóle brzucha -zgagi -kr***e paznokcie -gdy dotykam zębów przednich językiem,to są w strukturze takie,jakbym wysmarowala je przed chwila sokiem z cytryny -jak jem cos twardego (skórka od świerzego chleba np) to czuje,jakie poranione mam gardlo i przelyk -jestem coraz bardziej nerwowa -siniaki, sine kolana, albo blizny . Ta obsesja na odchudzanie doszla do tego stopnia,ze dzisiaj sobie tak myslalam, ze kupie sobie 3 gramy amfetaminy, co wystarczy mi na tydzien nie jedzenia i schudne duzo. Dopiero w tym momencie doszlo do mnie jak ogromny mam problem. Najgorsze jest to,ze nawet teraz,gdy to pisze, nie potrafie obiecac sobie,albo nawet pomyslec o tym,by raz na zawsze wyrzucic ze swojego zycia zyganie. Nie potrafie,to jest jak sikanie,czy spanie. Stalo sie nieodlaczna czescia zycia,z ktorej nie umiem zrezynowac. Nasza ochydna 'b' niszczy powolutku. Moze byc wszystko w pozadku przez rok, 5 lat,czy nawet 10. Az nagle pojdziemy spac i sie nie obudzimy, albo zemdlejemy na srodku ulicy i juz nie bedzie mozna nas odratowac. tak z nienacka. Wlasciwie przez to sie nie chudnie. Przynajmniej na nie chudne. Tylko utrzymuje moja wage do ktorej doprowadzilam sie na samym poczatku 57kg/163cm. Wiec po co to? Chyba teraz boje sie,ze jak zrezygnuje to przytyje... Dziewczyny, piszcie, wygadajcie sie i pomozcie mi i innym, bo wiem, ze jest nas duzo, tylko ciezko nam jest sie do tego przyznac przed innymi, a nawet przed sama soba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bulimiczkaautorka
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bulimiczkaautorka
upupup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiaaaaaaaaa
11lat z bulimią dwa podejscia do terapii,od pół roku farmakoterapia.samemu sie z tego nie wyjdzie.dzis mam (dopiero) 25lat 160cm wzrostu i 64kg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiaaaaaaaaa
Z własnego doświadczenia radzę wybrać się do psychologa,terapia naprawdę pomaga zrozumieć chorobę.zycze powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
od prawie miesiąca czytam droga autorko tematu:) Twój wpis i zbieram siędo odpowiedzi... mam blisko 25 lat-życie ,mnie nie oszcędzało,ale na dobrą sprawę nikogo nie oszczędza moja historia....jak kazda inna zaczela sie we wczesnym dziecinstwie..mam brata który zawsze byl szczuply ,siłąrzeczy byłam do niego często porównywana ze względu na tusze/ktora utrzymywala sie do momentu w ktorym urodziłam drugą córkę/mama powinna sie poczuc najbrdziej winna...ale wsumie to chocbym jej to wykrzyczala to nie zalapie...kiedys bylam dla niej za gruba terz bylam za chuda nigdy nie dorownam jej idealowi piekna corki ale o tym moze innym razem...chaftowanko zaczelo sie okolo 13-14 roku zycia,ale wtedy to byly ot epizody....dopiero gdy zaczelam zyc na wlasny rachunek popelnialam mnostwo bledow wsumie nicZego prócz bezsensownej ucieczki wsedes nie zaluje ...wszystko mnie czegoś nauczylo...najlepsze jest to ze tak na prawde to do minionych wakacji nie zdawalam sobie sprawy ze ŻYGANKO to mój problem...traktowalam to jak walke ze stresem a gdy zaczynalam z tym walczyc zaczynalam szalec....doslownie!!mdlalam,bole glowy,zaburzenia błednika,szum w uszach,uczucie rozpierania glowy i ta okropna padaka-trzeslam sie jak galaretka...dramat...kiedy juz sobie uswiadomilam ze mam problem...poszlam do psychiatry ale nasciemnialam ze wszystkie te problemy mojego organizmu wynikaja ze stresu...wypisala lek po którym po prostu mi odwalilo...dzieci musialy pojechac na weekend do babci ...bo gdyby zostaly ja nie wiem co wogole mialabym z nimi zrobic.nie mialam wtedy sily na nic myslam tylko o jedzeniu a pozniej o tym zeby to wyzygac...ale tez probowalam z tym walczyc za kazdym razem gdy myslami bylam w lozku zamykajac oczy...po prostu obrazy nie do opisana nie poszlam wiecej do psychiatry...mimo tego ze ona wprost zapytala o moje przyzwyczajenia co do jedzenia...nie potrafilam jej powiedziec...chcialabym wszystkim opowiedziec jak stracilam prawie 25 kg w ciagu paru miesiecy...ale wiem ze ludzie odbieraja nas jako frustraki marnujace jedzenie...problem w moim przypadku jest taki ze gdy sie nakrece potrafie tez nie jesc kilka dni...pije wtedy duzo wody pije kawe,pale fajki...tylko to dla mnie zadna trudnosc bo tak ja zyganie kocham glod...to moi przyjaciele a zarazem wrogowie.od miesiaca walcze bez niczego,wspomagam sie czasem czyms ziolowym na stres.czasem wieczorem coś wypije...ale nie wymiotuje.tylko totakie ciezkie bo tak cholernie mi sie chce...jem co 3 godziny w malych porcjach nie chodze do lazienki zaraz po...tyje w ciagu 2 miesiecy przybralam 7,5 kg dramat.patrze w lustro i placze oddaje za male rzeczy ludziom ktorzy ich potrzebuja i placze...pamietam jaka szcesliwa bylam gdy je kupowalam gdy byly jeszcze za duze w rozmiarze xs...a teraz...jestem paskuda zmuszam sie do codziennych usmiechow moje zycie moj glowe zapelnia ciagla nie do powstrzymania mysl o tym zeby zwymiotowac o tym zeby znowu przestac jesc....ale sie boje bo doprowadzilam sie juz do ropnia okolomigdalowego bylo bardzo zle....a jednak jestem i mam nadal przy sobie dzieci...moj ukochany wyjezdza czesto chyba nie widzi tego jaka jestem chyba mnie nie zna....a ja chcialabym mu powiedziec bo wiem ze znowu mnie uratuje...ale nie moge bo nie c hce go martwic...powiedzialam wczoraj przyjaciolce ona tez wymituje ale nie tak jak ja nawet jeszcze nie wie ze to problem...nie zrozumiala...ja sie lecze ale sama i wiem ze przy silniejszym stresie pekne i przestane sie pilnowac.. A Ty walczysz?poddalas sie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cześć. Jestem kolejną bulimiczką w waszym gronie. W końcu odważyłam się cokolwiek napisać na temat swojej choroby ale i tak czuje się zażenowana pisząc o sobie. Choruje już ok. 9 lat. W dzieciństwie byłam pulchnym dzieckiem, może to wina genów (moi rodzice do szczupłych nie należą), może wina złych nawyków narzuconych przez moich rodziców, może brak ich stanowczości, nie wiem. Żyło mi się dobrze, dobrze wspominam dzieciństwo, podstawówkę. Podchodziłam do swojego wyglądu na luzie, miałam bardzo dużo znajomych, byłam duszą towarzystwa, nigdy nie przejmowałam się tym co mówią o mnie inni. Aż poszłam do gimnazjum. Tam zaczął się dla mnie koszmar. Trafiłam do nowej szkoły, do nowej klasy, większości nie znałam, zaczęła się istna rewia mody, ja byłam w takim rozmiarze, że ciężko było na mnie coś znaleźć żeby było modne. Zaczęłam coraz bardziej zwracać na siebie uwagę i coraz bardziej brałam do serca co mówią na mój temat ludzie. Już przestało mnie to bawić. Zaczęło do mnie docierać, że jestem za gruba. Zaczęłam się odchudzać. Początkowo stosowałam różnego rodzaju diety, ale nie skutkowały dostatecznie szybko. Przestałam więc jeść. Piłam jedynie dużo wody i żułam gumy, aby zabić głód. Wytrzymałam kilka dni i zaczęłam omdlewać. Zaczęłam czytać dużo na temat odchudzania. Czytałam dużo o bulimii. Wtedy wydawała mi się niegroźna. Pomyślałam, że i ja sprobuje. Wtedy chciałam zachorować na tą chorobę. Zaczęłam po każdym posiłku prowokować wymioty. Początkowo nic nie chudłam, a jeśli to drobne pół kilo, do kilograma na tydzień. Byłam coraz bardziej zdesperowana, nie wiedziałam już jak mam to robić aby schudnąć. Czytałam coraz więcej na temat bulimii, stosowałam środki przeczyszczające, zaczęłam palić aby nie czuć głodu, piłam kawe żeby mieć siłę, ćwiczyłam bardzo dużo. Zaczęłam chudnąć, byłam już nawet zadowolona, bo zaczynając gimnazjum ważyłam ok. 80 kg, gdy kończyłam pierwszą klasę dobijałam do 65 kg. I wtedy rodzice zaczęli zauważać że coś jest nie tak. Odkryli, że wymiotuje, zmusili mnie na leczenie. Wcale nie chciałam, ale w końcu pojechałam do szpitala. Byłam 3 miesiące. I te 3 miesiące zniszczyły mnie totalnie. Mam wielki żal do rodzicow, że mnie umieścili w tym szpitalu. Tam nauczyłam się wszystkiego na temat bulimii, anoreksji i samookaleczeń. Po wyjściu wpadłam w złe towarzystwo, zaczęłam pić, opuszczać się w nauce, nieźle rozrabiać i przysparzać rodzicom kłopotów. Okradałam rodziców, żeby móc pojść na impreze, wynosiłam alkohol, kłamałam. Chwilowo zapomniałam o odchudzaniu. Podobał mi się stań w jakim byłam po wypiciu. Byłam w tedy w piuerwszej technikum. Miałam straszną klasę. Śmiali się ze mnie, wytykali palcami, robili głupie kawały, wytrzymałam 3 miesiące i rzuciłam szkołę. W końcu stało się tak, że zaszłam w ciąże z kolegą. I ta ciąża mnie uratowała od stoczenia się na samo dno. Ojciec dziecka mnie zostawił, ale się początkowo nie załamałam. Troszczyłam się o dziecko, które nosiłam w sobie. Nie odchudzałam się, przestałam pić, palić, zadawać się ze złym towarzystwem. Tako z dnia na dzień. Przez 9 miesięcy przytyłam 45 kg. Tak, że w dniu porodu ważyłam 120 kg. Po porodzie ważyłam ok. 100 kg. Początkowo nie zwracałam na to uwagi. Po pół roku załamałam się. Postanowiłam sobie, że moje dziecko nie będzie miało matki-paszteta. Zapisałam się do liceum zaocznego. Nie miałam żadnych znajomych. Po technikum zamknęłam się w sobie na amen. Ale uczyłam się, byłam najlepsza z klasy. I chudłam. Bardzo szybko. Zaczęłam powoli rozmawiać z kolegami z klasy, podziwiali mnie, że tak szybko chudnę. Nikomu nie mówiłam jak to robię. Do 3 klasy liceum ważyłam już 70 kg. I wtedy przestałam panować nad sobą. I nie panuje do dnia dzisiejszego. Dzisiaj mam 23 lata, ważę 60 kg przy wzroście 176 cm, mam dwójkę dzieci, kochającego narzeczonego i jestem na skraju życia i śmierci. Wiem, że jest ze mną tragicznie, ale nie potrafię przestać się odchudzać. Potrafię mieć dziennie z 5 napadów. Wymiotuję po każdym posiłku, tak że dziennie praktycznie nic nie jem. Mam tak zniszczony żołądek, że nie mogę zjeść praktycznie niczego, ponieważ wiąże się to z potwornym bólem. Jedyne co jem bez wyrzutow sumienia to zupa mleczna, która jem codziennie na śniadanie aby mieć siłę na zajmowanie się domem i dziećmi. Piję dużo kawy. Niczego poza tym mój żołądek nie przyswaja. Inne objawy? - Codziennie boli mnie głowa, - mam zawroty głowy, - wypadają mi włosy, są cienkie, zniszczone, - skóra jest sucha, -często pękają mi naczynka na gałkach ocznych i na twarzy, - zgaga, - bóle brzucha i skurcze brzucha, - zaburzenia rytmu serca - krwawe wymioty - krwawe stolce - mam torbiela na jajniku, który jest wynikiem zaburzenia miesiączkowania - często boli mnie gardło - często mam zapalenie ślinianek - drganie mięśni - spadek libido - totalna depresja, myśli samobójcze, - puchną mi ręce i nogi - okropnie marzne - a o stanie swoich zębów nawet nie wspomne. Choroba mnie zabija, pochłania większość mojego czasu, nie potrafię myśleć o niczym innym poza jedzeniem i wymiotowaniem. Nie potrafię się skupić na rodzinie, na domie. Nic nie sprawia mi przyjemności. Rodzinne obiady, święta, wsdzystkie okazje kiedy trzeba jeść przyprawiają mnie o straszne bóle głowy. Boje się, że nie będę mogła zwymiotować. Codziennie sprawdzam czy czuję i widzę swoje żebra, kości miednicy, kręgi, obojczyki. Jeśli wyda mi się, że za mało wystają to panikuję. Boję się też, że w końcu mój narzeczony ode mnie odejdzie albo że po prostu umrę. Ale nie potrafię zdecydować się na leczenie. Przeraża mnie myśl, że mogłabym przytyć. Tak długo pracowałam na to wszystko, na to jak wyglądam. Chciałabym umieć normalnie jeść, nie myśleć o tym wszystkim. Często miewam koszmary, że jem i nie mam jak zwymiotować. Przeraża mnie to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość LA
uuuu... pisałam przed Tobą... dlaczego masz żal do rodziców-oni chcieli Ci pomóc,zauważyli,że jest żle,bo bylo nie ukrywajmy..uczyłaś sie bulimii,czytałaś o niej...a póżniej,gdy trafiłaś do miejsca w którym mialas poznac chorobe i nauczyc sie z nia walczyc ty czerpalas wiedze wyłacznie na temat jak sie w niej pograzyc.wiesz,ze ci sie udalo... autodestrukcja to norma wdzisiejszym swiecie wynik jego ewolucji..w moim przypadku chyba bylo to bardziej naturalne,wrecz bym powiedziala podswiadome,bo zaczelam wymiotowac nim dowiedzialam sie co to jest bulimia... sama wskazujesz na to ze boisz sie tego ze twoj wspanialy facet cie zostawi albo ze umrzesz boisz sie smierci czy tego ze bedziesz sama.. z wlasnego doswiadczenia teraz juz kiedy jestem swiadoma swojej choroby wiem ze okres w ktorym przestaje nad soba panowac-nad myslami,wymiotami,zarciem no i slowami...to okres kiedy sie boje samotnosci...a nie jestem mimo tego ze moj facet wyjezdza czesto widzimy sie tylko poltora tyg. w msc mam wspaniale dzieci,moze i jestem zamknieta wsobie,ale dopuszczam do siebie ludzi nawet obcych bo kocham sie uczyc od innych zycia... mialam mnostwo takich okresow w swoich ostatnich 5 latach zycia gdy marzylam o tym zeby wkoncu umrzec,bo przeciez i tak ciagle nic sie nie zmienia ciagle wracam do haftowania-niejedzenia...ale od 2 miesiecy mam w sobie sile moze nie caly czas,ale staram sie caly czas trwac wyciagac za kazdym razem wniosek dlaczego to zrobilam nno i dochodzi do tego ze z akazdym razem powodem byl stres a to sie z kims poklocilam,a to przytylam,a to z kolei znowu nie zdaze na 14 z obiadem dla dzieci... wychodzi na to ze to moje emocje biora nade mna gore... w twoim przypadku...to jest chyba napewno wrecz gorzej nie chcesz sie leczyc bo boisz sie zamkniecia z takimi samymi ludzmi jak ty...masz wybor...ale moze chociaz bys opowiedziala o tym wszystkim swojemu przyszlemu mezowi,zrozumie-kocha cie.moj partner zrozumial wie...chyba nawet chce mi pomoc ale nie wie w jaki sposob...albo idz po prostu do swojego lekarza internisty i powiedz mniej wiecej o swoich objawach klinicznych-wrzody sa na pewno w jelitkach pewnie jakis ostry stan zapalny...napewno anemia...do dentysty ci nie radze bo ostatnio bylam i stomatolog oczywiscie po otwarciu buzi stwierdzil ze dzien wczesniej na bank wymiotowalam i to napewno nie z przyczyn naturalnych,no wtedy przesadzilam z palcami... musisz cos zaczac dzialac nie da sie zyc na sile a przy tym caly czas probowac sie zabic... nie wiem jak psychiatrzy co poniektorzy moga twierdzic ze bulimia to nie choroba psychiczna,twoj przypadek,moj i pewnie kazdej z nas tlumaczy ze mamy nierowno pod sufitem,chcemy zyc-nie chcemy,jemy,pozniej zalujemy,wymiotujemy,tego tez zalujemy,lykamy prochy to na przeczyszczenie,to na bole po tych prochach i tez zalujemy ze gdybysmy zyly normalnie nie byloby tej wojny w naszej gowie... napisz co zamierzasz...tez troche jestem samotna w tej swojej bablimii...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może ja coś od siebie. Było to z 12 lu 13 lat temu dokładnie nie pamiętam bo za wszelką ceną chciałam wykasować ten okres ze swojego życiorysu. Zaczęło się niewinnie, mając 15-16 lat wieczorem po kolacji gimnastyka za zamkniętymi drzwiami pokoju, potem zamiast kolacji jabłko, następnie jadłam i wymiotowałam( standardowo w łazience przy odkręconej wodzie). schudłam nawet nie wiem kiedy. Potem coś we mnie się zablokowało, zrezygnowałam z jedzenia, tzn. jeżeli jedzeniem można nazwać jeden grejfrut dziennie i soczek kubuś wypity z ogromnymi wyrzutami sumienia. PAMIĘTAM jak ciotka w dobrej wierze kazała mi zjeść zupę, taką wodnistą dietetyczną- poszła do kuchni a ja na balkon wylalłam ją. I te nerwy, że każdy mówi o jedzeniu.. Więc tak z bulimi w anoreksję. Waga przed chorobami z 65k 160cm. W czasie chorób 37kg. Było źle ale jakoś po wakacjach zebrałam siły, obiecałam mamie, że wyjdę z tego g***a. Poszłyśmy do ginekologa, przepisala jakieś homeopatyczne tableteczki na przywołanie miesiączki. zaczęłam jeść, problem w tym, że apetyt miałam coraz większy, napuchłam nawet ale czułam się psychicznie dobrze. W pół roku przytyłam z 20 kg. Potem waga się zatrzymała. Jako 19latka ważyłam już 63 kg, miałam powodzenie. Teraz mam 29 lat ważę 55 i czuję się za chudo. Spadłam tak z wagi po ciąży a dokładniej mówić karmienie piersią tak mnie wyciągło. Mój mąż mówi że mam przytyć, że nie lubi chudzielców i tak myślę że ok 60 kg mieć a nwet kilka więcej to dla mnie dobra waga. Dziewczyny warto wyjść z tego g***a, nie bać się, szkoda życia na chorobę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość LA
kochana warto :) nie przecze, chociazby dla wlasnego komfortu psychicznego.Miałaś szczęście,silna wolę,wsparcie,zaczelaś chciec żyć. i żyjesz.... niestety nie wszystkie tak potrafimy z dnia na dzien zacząc jesc i nie wymiotowac..to wymaga siły,uświadomienia sobie tak na prawde ze jest sie wartościowym czlowiekiem zarowno w wadze 60 kg,jak i 90kg.. niestety to tkwi głebiej...pewnie gdzieś tam ktoś kiedyś musial nam powiedziec ze gdybys schudla byloby lepiej,a te holerne słowa gdzięś tam jeszcze dżwięczą nam w uszach.niestety swiat dookola tez nas nie wspiera wszyscy gonia za tym zeby wygladac lepiej,a co to dziś znaczy-dla wielu to idealna waga,figura,itp...kazda znas musi znalezc wlasny,zloty środek-motywacje...mnie na przyklad slowa takie jak twojego meza chyba by nie zmotywaly...kocham to gdy ktoś mi mowi,ze jestem za chuda...lubie tego sluchac,bo moja matka,koledzy z podstawówki stwierdzali ,ze jestem tłusta. jest ze mna juz lepiej ale nadal slysze te glosy...szykany..i ciezko mi o tym zapomniec... fajnie jest teraz??czujesz sie wielka???też tak chce... kiedyś ćpałam,duzo i czesto i do tego tez musialam...ale sama tzn,dzieki mojemu obecnemu partnerowi i przyjaciolce juz nie musze...ale czasem to wraca ze czegos ci brak...z bulimia tez tak jest??sa momenty,ze masz ochote sobie zwymiotowac???tzw. nawroty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość LA
kochana warto :) nie przecze, chociazby dla wlasnego komfortu psychicznego.Miałaś szczęście,silna wolę,wsparcie,zaczelaś chciec żyć. i żyjesz.... niestety nie wszystkie tak potrafimy z dnia na dzien zacząc jesc i nie wymiotowac..to wymaga siły,uświadomienia sobie tak na prawde ze jest sie wartościowym czlowiekiem zarowno w wadze 60 kg,jak i 90kg.. niestety to tkwi głebiej...pewnie gdzieś tam ktoś kiedyś musial nam powiedziec ze gdybys schudla byloby lepiej,a te holerne słowa gdzięś tam jeszcze dżwięczą nam w uszach.niestety swiat dookola tez nas nie wspiera wszyscy gonia za tym zeby wygladac lepiej,a co to dziś znaczy-dla wielu to idealna waga,figura,itp...kazda znas musi znalezc wlasny,zloty środek-motywacje...mnie na przyklad slowa takie jak twojego meza chyba by nie zmotywaly...kocham to gdy ktoś mi mowi,ze jestem za chuda...lubie tego sluchac,bo moja matka,koledzy z podstawówki stwierdzali ,ze jestem tłusta. jest ze mna juz lepiej ale nadal slysze te glosy...szykany..i ciezko mi o tym zapomniec... fajnie jest teraz??czujesz sie wielka???też tak chce... kiedyś ćpałam,duzo i czesto i do tego tez musialam...ale sama tzn,dzieki mojemu obecnemu partnerowi i przyjaciolce juz nie musze...ale czasem to wraca ze czegos ci brak...z bulimia tez tak jest??sa momenty,ze masz ochote sobie zwymiotowac???tzw. nawroty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chciałam was bardzo serdecznie prosić o pomoc w moim badaniu, które prowadzę do pracy magisterskiej. Jestem studentką 5roku psychologii i piszę pracę o anoreksji i bulimii. Badanie polega na wypełnieniu ankiety, zajmuje ona kilka minut i jest skierowana dla dziewczyn, a także dorosłych kobiet cierpiących na anoreksję lub bulimię, które już podjęły się leczenia bądź też zaczęły/są w trakcje terapii. Bardzo serdecznie was proszę o pomoc gdyż jest to dla mnie bardzo ważne i wszystkie odpowiedzi są dla mnie niezwykle cenne, ma dla mnie ogromne znaczenie każda jedna osoba która zechce wypełnić ankietę za co bardzo ogromnie każdemu z góry dziękuję za Wasz poświęcony czas i chęć pomocy mi. Oto link do ankiety: http://www.ankietka.pl/ankieta/148200/samoskutecznosc-w-anoreksji-i-bulimii.html Pozdrawiam i dziękuję za wypełnienie ankiety! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Chce Byc Znow Sobą
Dziewczyny wiemy, już ze ejtesmy chore - kazdej z nas "chwile" zajelo dojscie do tego ze cierpimy na te chorobe, ze w ogole to jest choroba. Moze n ie piszmy juz o swoich dziecinstwach i problemach tylko skoncentrujmy sie na tym co tu i teraz - i jak mozemy sobie pomoc - adresy lekarzy, metody, wszystko. WIadomo - zaczynamy małymi kroczkami. Krok pierwszy - jedzenie tylko na talerzu, pry stole - nie na kolanach na podłodze, stojac przy lodowce, przy szafce...same wiecie jak jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja przezywam ten dramat w domu. Moja siostra jest bulimiczka i dlugo walczylismy z nia, aby zglosila sie na leczenie do http://www.horizon.info.pl/ Ale w koncu sie udalo. Od nowego roku ma postanowienie ze wyjdzie z choroby!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzień dobry. Jestem studentką psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Aktualnie jestem w trakcie tworzenia pracy magisterskiej związanej z tematyką zaburzeń odżywiania, która od dawna bardzo mnie interesuje. Podjęłam się trudnego zadania, jakim jest przeprowadzenie badań na grupie klinicznej, do której niełatwo jest dotrzeć, dlatego proszę o pomoc. Jeśli cierpicie Państwo z powodu anoreksji, bulimii lub kompulsywnego objadania się i zechcielibyście wziąć udział w CAŁKOWICIE ANONIMOWYM badaniu online, bardzo proszę o wypełnienie kilku kwestionariuszy (zamknięty format odpowiedzi) znajdujących się tutaj: http://forum.badania1617.ayz.pl/ Nie ma odpowiedzi dobrych lub złych. Chciałabym po prostu lepiej poznać sposób, w jaki patrzą Państwo na świat. Będzie to dla mnie nieoceniona pomoc! Z góry dziękuję KAŻDEJ JEDNEJ osobie, która zechce poświęcić swój czas na wypełnienie kwestionariuszy i z góry przepraszam, jeśli moja prośba kogokolwiek uraziła. W razie jakichkolwiek pytań, czy problemów, służę pomocą. Bardzo proszę o udział tylko tych osób, które rzeczywiście cierpią z powodu stwierdzonych zaburzeń odżywiania. Ogromnie zależy mi na autentyczności wyników, a tylko wtedy ich uzyskanie będzie możliwe. Raz jeszcze dziękuję. Barbara Kostecka mail: 95barkos@gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DziewczynaSzukajacaPomocy

Hej, cieszę się że znalazłam ten post. Sama też mam problem. Od 1,5 roku mniej więcej, może to nie długo, ale nie radzę sobie z tym. Zaczęło się od ucinania kalorii, a jak nie trzymałam się tego, załóżmy, że zjadłam o 200kcal za dużo to jadłam jeszcze więcej i wymiotowalam. Zdarzało się że nawet 5razy dziennie. Przytyłam przez to 7kg. Pół roku temu myślałam, że sobie z tym poradziłam, ale wróciło jak bumerang. Teraz doszło do tego że pije senes i mieszam leki z kofeiną, żeby nie być głodna. Nie chcę iść do psychologa bo rodzice by się dowiedzieli a nie chcę ich zawieść. Szukam jakiegoś sposobu żeby samej sobie poradzić, bo jedyne o czym myślę to jedzenie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×