Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy wasze dzieci tez maja tak duzo zadawane

Polecane posty

Gość vbnmvgbhnj
No z licealistką to trochę jednak przesada. Ilu licealistów dojezdza kilkadziesiąt km albo idą piszo kilka i żyją. Ale z dzieckiem w podstawówce to się zgadzam- nie ma co ryzykowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie boje sie o corke,swietnie sobie radzi. Gdyby sie bala to by powiedziala. Pozatym ona nie konczy lekcji o 15-16! Tylko wczesniej. Ja nie widze problemu. I moja corka nie wraca przez zadno pustkowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u nas dzieci też są dowożone przez gminę podstawówka i gimnazjum i na wiosce autobus zatrzymuje się w trzech miejscach tak,że wszystkie dzieci mają blisko do domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mieszkam na wsi dziecko moze wracac samo ale droga jest przez las i obok bagna, autobus jezdzi praktycznie o tej godzinie o ktorej sama moge odebrac dziecko. Mamy duzy dom alarm monitoring wole aby corka nie otwierala wszystkiego sama, dlatego ja odbieram. Mam nadzieje ze przyzwyczai sie do nOwych obowiazkow. Jak juz pisalam corka nie jest leniem i lubi sie uczyc. Ja zwyczajnie martwie sie o moje dziecko bo widze jakie jest przemeczone wieczna nauka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zbulwersowany Ojciec
Moja córka poszła w tym roku do IV klasy i razem z żoną przezywamy prawdziwy horror!Moja praca sprawia,że w domu jestem praktycznie tylko w weekendy,ale w miarę możliwości,z pomocą Skype'a i telefonu,biorę udział w odrabianiu lekcji.Jednak i tak odrabianie trwa dobrych kilka godzin i kończy się z reguły ok. 22-ej! Żona i tak wraca z pracy szybciej niż w poprzednim roku szkolnym,ale i tak nie dajemy rady! Każdy z nauczycieli zachowuje się,jakby jego przedmiot był jedyny!Nauczycielka matematyki wykręca się tym,że dzieci niby wolno piszą na lekcji... w związku z czym na tejże lekcji piszą kilka przykładów,a ona im po circa 9 zadań (nie przykładów,a zadań,często wieloprzykładowych) zadaje do domu,niech się rodzice męczą! Dziecko z większością zajęć jakimś cudem dobrze sobie radzi,zabrakło tylko "pary" na polski,ale tam nauczycielka (o dość kontrowersyjnych metodach) ogólnie urządziła w klasie "rzeźnię". Żona ma sporo pracy i do swoich projektów nie może się zabrać,bo ledwo jesteśmy w stanie zrobić lekcje z małą; ja już też ledwo wyrabiam,bo mam sporą dokumentację do zrobienia. Niektórzy mówią,że nauczycielki po ostrym początku trochę zluzują... A jeśli nie zluzują?! My już długo tak nie wytrzymamy! Ja jeszcze teraz złapałem jakąś paskudną infekcję i boję się nie tylko o to,że zarażę dziecko (i całe nasze wysiłki pójdą w plecy,bo z tym choróbskiem nie idzie pisać żadnych testów),ale sam już ledwo zipię!To jak uczenie się do klasówki,tylko dzień w dzień,a nie co jakiś czas!Myślę poważne o stanowczym poruszeniu tematu na wywiadówce,ale mam obawy,gdyż sam mam niemiłe doświadczenie z liceum: rodzice w naszej klasie walczyli o przyznanie nam - w sumie należnej,jako klasie z rozszerzonym profilem jęz. angielskiego - nauczycielki o wyższych kwalifikacjach niż przekwalifikowana rusycystka,straszliwie kalecząca język. Operacja powiodła się połowicznie: od następnego roku rusycystkę zastąpiono tłumaczką przysięgłą języka angielskiego,która (w ramach solidarności z "ciemiężoną" koleżanką po fachu) dołożyła starań,by uwalić dzieci prowodyrów buntu (nie dość,że babsko zepsuło mi świadectwo maturalne,to jeszcze sprawiła że zamknąłem się na mówienie; jak "rzetelna" była jej ocena,świadczy m.in. fakt,że na studiach byłem w najwyższej grupie angielskiego,zajęcia z native speakerami i u obojga maksymalna ocena).Ale dość o moich przeżyciach ze szkoły: nie chcę wystawić córki na odstrzał,ale z drugiej strony nie zamierzam dać się zarżnąć.Ktoś miał podobne perypetie zakończone pomyślnie? Poradźcie co robić,jeśli ktoś jest w stanie. Z góry dzięki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba sobie jaja robicie, albo macie niekumate dzieci. Kończyłam podstawówkę w 2002 roku i z tego co pamiętam to wszystko zapamiętywałam na lekcjach, zadania domowe robiłam w maks.godz., nie uczyłam się na sprawdziany-nie było takiej potrzeby. Miałam dobre oceny, a prawdziwą naukę poznałam dopiero w gimnazjum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zbulwersowany Ojciec
Nie,nie robię sobie jaj. Jak porównałem programy ze swoją IV klasą (ponad ćwierć wieku temu),to wyszło mi,że moja córa ma teraz to,co ja miałem w V klasie! Zresztą matka jej koleżanki z przedszkola,gdy usłyszała co teraz dzieci przerabiają w tej szkole,złapała się za głowę (w tamtej szkole,uchodzącej za najlepszą podstawówkę w mieście,mają teraz dzielenie; moja córa już ma kwadraty i sześciany!). W tej szkole naprawdę kogoś pogięło i nie jest to wymóg ministerstwa,tylko chyba dyrektorka i nauczycielki leczą swoje chore ambicje kosztem dzieci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
eee tam teraz obowiązuje "nowa podstawa programowa" (musi być zrealizowana zgodnie z ustalonym harmonogramem), taka sama we wszystkich szkołach, która nie pozostawia szerszego marginesu na samowolkę dla nauczycieli (no możne poza kwestią prac domowych oraz stopnia częstotliwości i trudności sprawdzianów ale raczej nik nie chce dzieciom rzycac klod pod nogi a wylacznie zadbac o to aby przyswoily zasob wiedzy nieodzowny do radzenia sobie na dalszych szczeblach edukacji). IV klasa to przelomowy moment w ktorym konczy sie zabawa w szkole a zaczyna "powazna" nauka. To rzeczywiście moze byc szokiem dla dziecka nawykłego do piątek " za dobre checi i byle ruszenie palcem"ale tylko na początku. Szybko sie wdrozy....i w zasadzie lepiej teraz niż później,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ojejejej, biedne dzieciaczki...Jeżeli same nie potrafią odrobić zadania domowego to radzę zastanowić się nad ich zdolnościami, talentami. Nie każde dziecko jest zdolne i to niestety widać po waszych wypowiedziach, drodzy rodzice. Macie w domu to co macie. To wy raczej leczycie swoje chore ambicje aby dzieciak miał zawsze 5. A jezeli 5 ma tylko z waszą pomocą to coś tu jest nie halo i o czymś dobitnie świadczy. No, ale teraz jest moda na to aby za porażki swojego dziecka winą obarczać szkołę, że dziecko nieusłuchane też wina szkoły, nie umie odrobić zadania-wina szkoły, jest zwyczajnie tępe-wina szkoły...A do zbulwersowanego ojca-puknij się w czółko człowieku!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w klasie I moja córka ma codziennie bardzo dużo zadawane. Pani zadała już pierwszą pracę na dniu adaptacyjnym i powiedziała, że bedzie zadawała. Małe dzieci - 6 letnit miały się bawic, a tymczasem od pierwszego dnia ślęczą nad lekcjami. Gdzie jest nadzór? To w Olsztynie w sp15

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×