Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Amidaaa

Rozstanie z chłopakiem

Polecane posty

Gość Amidaaa

Byłam z chłopakiem rok i dwa miesiące, aż do wczoraj. Cały czas układało nam się idealnie.Z każdym dniem moje uczucie do niego stawało się silniejsze, pomimo tego , że jak na samym początku zaczynaliśmy się spotykać , nie czułam koniecznie, że to ten jedyny. Zawsze jak były jakieś kłótnie, to potrafiliśmy się szybko pogodzić. Największy kryzys miałam kilka miesięcy temu kiedy moja dobra koleżanka rozpowiedziała wszystkim , że całowała się z moim chłopakiem na imprezie, nie wiedziałam komu wierzyć. Nie uwierzyłam jej i wyśmiałam ją. Zaufałam swojemu chłopakowi. W tym roku musiał przepisać się z technikum , w którym byli sami faceci, do liceum .W tej klasie jest tylko parę chłopaków, reszta dziewczyn. On nigdy nie miał żadnych koleżanek , a teraz nagle ma ich mnóstwo. Trochę byłam zazdrosna, że zaczął poświęcać im czas. Zaczęła się szkoła , więc wiedziałam, że nie możemy się już codziennie spotykać, tak jak to było w wakacje, tęskniłam za tym. Rzadziej się spotykaliśmy nawet w weekendy, zrozumiałe, bo się zaczęła szkoła. Nie miał dla mnie czasu, a pytał się czy może wychodzić z kumplami , więc dla niego są ważniejsi kumple? Codziennie mówił mi , że mnie kocha, przytulał, całował. Wczoraj zadzwonił do mnie i powiedział , ze chce być już sam. Chciałam koniecznie, żeby się ze mną spotkał. Powiedział , że to prawda i kilka miesięcy temu był na imprezie o której nie wiedziałam i całował się z moją dobrą koleżanką. Na początku nie mogłam w to uwierzyć i myślałam, że żartuje.Wcześniej przecież tak się wypierał tej plotki. Chciał być sam , bo stwierdził , że nie może patrzeć sobie w twarz, że to zrobił. Spytałam go czy mnie kocha. Odrzekł, że chyba nie, a potem, że nie kocha. Powtarzał mi to prosto w twarz cały czas. Podobno od pewnego czasu stwierdził , że mnie nie kocha , bo to już nie to samo. Ale jak można przez cały czas nic po sobie nie pokazywać i udawać , że jest wspaniale, a następnego dnia dowiaduję się nagle , że to koniec? Mówił, że rozmawiał z paroma swoimi "przyjaciółmi" (o których ja nie miałam pojęcia niby) i , że mu też doradzili rozstanie. Twierdził , że to nie we mnie tkwi problem , ale w tym , że mnie po prostu już nie kocha. Jest teraz nagle dla mnie strasznie oschły . On mówi, że to nie ma sensu i nie wróci do mnie. Mam parę jego rzeczy przy sobie i poprosiłam go , żeby jutro po nie przyszedł. Chciałabym go przy sobie zatrzymać, bo bardzo go kocham , jestem w stanie nawet te kłamstwa mu wybaczyć. Nie wiem co mam robić ... Nie wiem kto zawinił i czy da się to jeszcze naprawić ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja pierwszego chłopaka i jak na razie ostatniego miałam w wieku 18 lat jakoś nie dawno mielibyśmy pierwszą rocznicę. Na początku było super wszystko ładnie pięknie dodam jeszcze że był o 11 lat starszy ale nam to nie przeszkadzało a i moi rodzice brat i siostra go polubili poznaliśmy się jak byłam na stażach w mieście w którym mieszka i w sumie od razu zostaliśmy parą gdybyśmy byli nadal razem to ciężko by było ustalić dokładną datę rocznicy wiem tylko że to było pod koniec lipca. Jak miałam te staże to po mojej i jego pracy jak tylko była możliwość to się spotykaliśmy i spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę przez co poklucilam się trochę z dwiema najlepszymi przyjaciółkami bo je no zaniedbywałam no ale nadszedł koniec staży powrót mój do domu (nawet się nie pożegnaliśmy w dzień wyjazdu się spotkaliśmy ale musiałam załatwić jeszcze kilka spraw myślałam że się jeszcze zdążymy pożegnać ale mi się przedłużyło i on musiał wracać a i ja wróciłam dopiero przed samym naszym wyjazdem a moja jedna przyjaciółka zaczęła się spotykać z jego kolegą) wróciłam do domu pisaliśmy ze sobą gadaliśmy przez telefon i jak ja wróciłam do domu w piątek to on w poniedziałek przyjechał do mnie na kilka dni i potem przyjeżdżał przez jakiś czas co weekend potem już coraz rzadziej pierwsza wątpliwość mnie naszła w nasz związek jak powiedział mi że dostał propozycje pracy w Niemczech i chyba ją przyjmie to po kilku dniach chyba dopiero do mnie to dotarło i że ja chyba tego nie przeżyje bo i tak już rzadko się widywaliśmy a co dopiero jakby wyjechał napisałam mu to a on że przemyślał już to i że nie jest w stanie wyjechać że za bardzo mnie kocha i mnie to uspokoiło. Pierwszą kłótnie mieliśmy po tym jak koleżanka mi pokazała to co on do niej napisał już nie pamiętam co dokładnie to było ale strasznie się na niego wkurzyłam i dość mocno się na niego wydarłam to więcej do niej nic nie pisał takiego (by mi o tym powiedziała) potem miałam jazdę w tym właśnie mieście obiecał że weźmie se wolne i po mojej jeździe resztę dnia spędzimy razem to dzień przed najpierw nie odbierał cały dzień telefonu (musiałam wiedzieć czy na pewno się spotkamy bo nie wiedziałam jak planować dzień musiałabym inaczej gdybyśmy cały dzień byli razem a inaczej gdybyśmy się spotkali na chwilę lub wcale miałam świadomość że mógłby nie dostać wolnego czy coś) ani nie odpisywał a jak się już łaskawie odezwał chyba o 23 jeśli dobrze pamiętam to oznajmił że nie wie czy się spotkamy bo nie wie jak z robotą się wyrobi a ja się nastawiłam już że chociaż na chwilę się spotkamy no i się spotkaliśmy dostał pół godziny przerwy gdzie połowę czasu zajęło nam się znalezienie. Mieliśmy jeszcze potem kilka kłótni ale większość była mniejsza z większych mieliśmy jeszcze 3 raz był u mnie a na drugi dzień miałam poprawkę z matmy to akurat jak najbardziej potrzebowałam jego wsparcia to on nie dość że najpierw pół dnia pił z moim bratem i jego kolegami a do mnie prawie wcale się nie odzywał a drugie pół przespał to jeszcze wystarczył jeden telefon od kolegi (jeszcze wtedy chłopaka mojej przyjaciółki) o północy że we czwórkę bo był jeszcze z jakimś kolegą pojechaliśmy do niej potem mnie wysadzili u mnie pod domem a on z nimi pojechał do siebie gdzie miał dopiero rano jechać fakt że po poprawce pierwszy do mnie zadzwonił i spytał jak mi poszło. Ostatni raz się widzieliśmy 1 września po rozpoczęciu moim roku szkolnego i oczywiście on miał do mnie przyjechać ale w ostatniej chwili odwołał to się wnerwilam i stwierdziłam że ja się do niego przejadę przy okazji przyjaciółka się spotkała ze swoim drugo poszła na zakupy i to spędziłam może z nim godzinę (pracę skończył jakiś czas wcześniej) bo a to to musi załatwić a to tamto a potem musiałyśmy wracać. Potem się pokłocilismy się bo praktycznie wcale nie miał dla mnie już czasu wszystko było ważniejsze tylko nie ja do planowanych spotkań oczywiście nie dochodziło (nawet w weekendy a miał je wolne) najdłuższa nasza rozmowa przez telefon trwała 20 minut niby był zmeczony a potem okazywało się że robił całkiem co innego (czasami dobrze mieć z przyjaciółką chłopaków którzy są kolegami) doszło do tego stopnia że przez tydzień praktycznie nic nie jadłam tylko tyle żeby sobie krzywdy nie zrobić i to na siłę jadłam bo nie miałam apetytu już sama nie wiedziałam czy z tęsknoty czy przez ciągłe kłótnie z nim może i trwało by to dłużej gdyby nie ten jego kolega często gadaliśmy przez telefon i pisaliśmy (on twierdził że przyjaciółka wie o tym a potem się okazało że o niczym nie wiedziała nawet o tym że pisaliśmy ze sobą i przez to znowu prawie się na mnie obraziła ale przekonałam ją że myślałam że o tym wie dodam że on mnie tylko wspierał nic więcej) i to jemu powiedziałam że o tygodnia prawie nic nie jem jak mi palną kazanie potem powiedział to dla swojej chociaż prosiłam go żeby tego nie robił to jeszcze ona prawiła mi kazanie ona powiedziała dla drugiej przyjaciółki i koleżanki z pokoju (mieszkam w internacie) to jeszcze one on jeszcze powiedział to dla mojego jeszcze wtedy chłopaka to od razu do mnie zadzwonił z przeprosinami i że się zmieni że więcej czasu będzie mi poświęcał i wogule (guzik prawda nic się nie zmieniło się pomyliłam wtedy to chyba ze dwie godziny gadaliśmy) chociaż wtedy dawał oznaki że chociaż trochę się o mnie martwi bo kazał mi udawadniać że zaczęłam jeść normalnie to najpierw wysłałam mu zdjęcie jedzenia a jak to nie pomogło to nagrałam filmik jak jem to trochę się uspokoił ale obiecanki cacanki miarka się przebrała jak się znowu z nim pokłóciłam w niedzielę w nocy o to samo (mieszkał wtedy z kolegą tym) jak się z nim rozłączyłam zapłakana to chwilę później zadzwonił do mnie ten kolega z zapytaniem co się stało że po rozmowie ze mną Bartek bo tak miał na imię mój były mało czegoś tam nie rozwalił taki był zdenerwowany i czemu płaczę to gadałam z nim do 3 w nocy (on o 5 musiał wstać do pracy a ja o 6 na autobus) więc on spał 2 godziny a ja 3 chciał czekać dłużej żeby mieć pewność że pójdę spać ale go jakoś przekonałam że się uspokoiłam i zaraz pójdę (znowu mało jadłam) i w sumie to on mi uświadomił do końca że to nie ma sensu i że to już nawet nie jest związek. Musiałam się z tym przespać i rano na lekcji napisałam do niego że mam tego dość (nie było innej opcji żeby to zrobić ja chciałam się spotkać ale on oczywiście nie miał czasu) że to nie ma sensu że mniej będę cierpiała po rozstaniu niż przez to że on nie ma wcale dla mnie czasu i jeszcze inne rzeczy jak to napisałam od razu poszłam do łazienki i przesiedziałam tam pół lekcji płacząc widziałam że coś odpisał ale się bałam sprawdzić co i tylko napisalam do przyjaciółki czy idziemy na przerwie zapalić i napisałam jej co zrobiłam i że chce żeby to ona zobaczyła co odpisał bo ja się bałam. Nie pamiętam co odpisał ale no się rozstaliśmy. Po lekcjach (jedna tylko wiedziała o tym dwie pozostałe się dowiedziały dopiero w internacie) zauważyły ze coś jest ze mną nie tak i spytały się tylko czy chodzi o Bartka ja przytaknęłam a reszty już się domyśliły że zerwaliśmy to wszystkie powiedziały  że "nie będę ryczeć przez jakiegoś ...a" (dosłownie tak powiedziały) i że idziemy pić jak postanowiły tak zrobiłyśmy już do końca dnia nawet nie pomyślałam o nim a jak zatęskniłam za nim to zawsze mogłam na nie liczyć. Byłam z nim dwa miesiące niby krótko ale ja go kochałam. Miałam kilka razy ochotę do niego napisać czy nie spróbowalibyśmy jeszcze raz ale doskonale wiedziałam że będzie to samo. A co do mojego nie jedzenia po zerwaniu dziewczyny to zauważyły w...iły się na mnie i stwierdziły że nic same nie zdziałają to powiedziały o tym dla wychowawczyni ona wezwała mnie na rozmowę wiedziałam o co chodzi bo dziewczyny mi powiedziały że to zrobiły (kilka lat temu straciłam brata i wychowawczyni o tym wie) spytała czy wiem czemu mnie wezwała ja że się domyślam to ona spytała czy to przez brata ja zaprzeczyłam to spytała czemu na początku nie chciałam powiedzieć ale w końcu powiedziałam ona że nie ma sensu się głodzić (nie chciało mi się tłumaczyć jej że po prostu nie mam apetytu bo i tak by nie uwierzyła) że szkoda zdrowia i że najwidoczniej nie był mnie wart długa rozmowa z nią uświadomiła mi że ma rację i zaczęłam na siłę jeść a po jakimś czasie apetyt mi wrócił 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×