Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

nie lubie rodziny mojego chlopaka

Polecane posty

Gość gość

Nie przepadam za rodziną mojego chłopaka.Jesteśmy ze sobą rok,poznałam ich już po 2 tygodniach bycia razem i od razu nie przypadli mi do gustu .. Pochodzę z miasta i są tutaj trochę inne zwyczaje,on pochodzi ze wsi i są taką typową rodziną rolników.Rodzice od rana zajmują się zwierzakami,tj.krowami,świniami,kurami,jeżdżą na pole,wracają ok.16 do domu i jedzą kolację już o tej porze.U nich praktycznie siedzi się w kuchni,pokój z tv jedynie od święta,gdy jest jakaś okazja,a gdy goście się zjawią,to wszyscy siedzą w kuchni.Nie mam nic do ludzi ze wsi,nie jestem jakaś księżniczką,bo sama do 6 roku życia mieszkałam na wsi,praktycznie codziennie siedziałam u sąsiadów,którzy mieli kury,itd.,to była dla mnie frajda,ale moja rodzina różni się pod kilkoma względami z jego rodziną.My kochamy zwierzęta,a przede wszystkim koty,których mamy 3 w domu,dla mojego chłopaka to niepojęte,on ich nie lubi :/ Ma takie typowo 'wiejskie'zachowanie wobec zwierząt,mówi,że je lubi,ale jak potrącił pieska,to się nawet nie zatrzymał :( Jego tata jest myśliwym,tak więc mają jakieś inne podejście do zwierząt,ja sobie nie wyobrażam upolować sarenkę i ją zjeść :( Ich psy są na łańcuchach w małych kojcach,które wyglądają jak klatki,dla mnie i mojej rodziny to również niepojęte .. My z rodziną udzielamy się charytytwnie dla zwierząt,tj.kupujemy jedzenie do schroniska,itd.,on mnie za to wyśmiał,że nie mam co z kasą robić.Ogólnie jest to dobry chłopak,ale jeśli chodzi o podejście do zwierząt,to pod tym względem się kłócimy :( Ja traktuję zwierzęta jak członków rodziny,a on .. wiadomo.Poza tym jego mama ... Jest bardzo bezpośrednia,co mnie po prostu zraziło już od pierwszego spotkania z nią.Czuję ten dystans.Nie patrzy na mnie jak mówi,rzuca jakieś podteksty,typu 'co tak mało jesz?zjedz więcej bo sie połamiesz',albo jak pojechałam do domu,to mojego chłopaka pytała dlaczego ja się ciagle ubieram na czarno,czy mam żałobe jakąś,dlaczego taka szczupła,że wręcz chuda,że mało jem,że dlaczego noszę okulary a nie soczewki :( po tym po prostu zraziłam się do niej...Ja wiem,że to z nim mam wiązać przyszlość,ale oni poniekąd będą w niej uczestniczyć :( Jak mam do niego jechać to jestem chora,wolę gdy on przyjezdza do mnie.I na to sklada sie jeszcze jeden powod.Gdy do niego jade,to zamiast isc do jego pokouj (owszem,moge sie przywitac z jego rodzina,troszke pogadac) to my idziemy do kuchni,nagle przychodzi cala 6os.rodzina,siadaja z nami i gadamy ... Zero prywatnosci.Ja juz nie mowie,ze mamy cos robic w pokoju .. Ale po to ma pokoj,zebysmy sami posiedzieli,obejrzeli jakis film ,ew.wzieli jego brata dziecko do siebie,ale nie z cala rodzina w kuchni :( Krepuje mnie ta sytuacja ... Poza tym nie lubie sluchac opowiesci o polowaniach,a juz nie wspomne o tym jak smutno mi sie robi,gdy widze te 3 psy w klatkach ,ktore tak piszcza :( Czy to mi kiedys minie ,czy w koncu ich polubie :( ?A jak to jest /bylo u Was ? Gdzie sie spotykaliscie z chlopakiem/narzeczonym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ojej wspolczuje ci :( Rozumiem calkowicie twoja niechce do tej rodziny. Ja ogolnie mam dystans do ludzi, ktorzy nie lubia zwierzat i co gorsza sa kompletnie nieczuli na ich krzywde...nie umialabym nigdy sie z cy z nikim takim. Jesli zostaniesz z tym cglopakiem to musisz sie liczyc ze bedzie miedzy toba ajego rodzina napiecie do konca zycia, to nie jest optymistyczna wizja, ale z drugiej sytony wiesz, nie ma idealow. w kazdej rodzinie jest ''cos''. Rodzina mojego meza tez taka super nie ejst. Moglabym duzo na ich temat mowic, ale jakos sie zyje... ale ja bym osobiscie nie potrafila zakochac sie w facecie ktory trzyma psy na uwiezi i wysmiewa okazywanie dobrego serca zwierzetom, to jest dla mnie czynnik odrzucajacy numer jeden...chocby nie wiem jaki wspanialy by byl poza ta kwestia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Własnie coraz bardziej zaczyna mnie to dreczyc :( Nie chce do niego jezdzic,jest mi zal tych pieskow,w ogole przeraza mnie mysl,ze oni trzymaja te pieski tak na uwiezi :( Maja jak dla mnie zacofany tok myslenia pod wzgledem zwierzat,a to mnie bardzo drazni.Gdy chlopak do mnie przyjezdza,to denerwuje sie,ze koty leza u mnie w pokoju,one leza sobie na lozku,a jego to drazni.U nich w domu pojawilo sie male dziecko,bo jego bratowa urodzila,to kot od razu poszedl na dwor :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem Ci jedno... Mam taką teściową, ona się wychowała na wsi i podejście do zwierząt ma takie samo. "Zwierzęta mają tylko służyć człowiekowi". Ale... jeździmy do niej raz na ruski rok, mój po kilku latach zmienił podejście do zwierząt, mamy swojego kota i go kocha bardzo. Rozpieszcza bardziej niż ja. Mówi do niego, woła do łóżka, głaszcze, wiele wybacza (np notoryczne budzenie w nocy), kupuje mu smakołyki. Jest wspaniałym "dużym" dla naszego kota. A teściowa? Czasem pieprznie coś o moich rodzicach (mamy 2 przygarnięte psy, 2 przygarnięte koty ale to wszystko na 300 metrach kwadratowych) to jej mówię, że to nie jej cyrk i nie jej małpy. Mój mąż staje po mojej stronie. Poza tym my siedzimy głównie w starym pokoju męża ale ona nie wie co to znaczy zapukać, ciągle coś gada przez drzwi albo od razu wchodzi. Masakra. Trzeba się zdystansować ale to potrzeba czasu, Twojej cierpliwości i lekkiego przekabacenia chłopaka (przy dłuższym i poważniejszym związku bardzo często się udaje).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jeśli nie jest spełniony, któryś z tych warunków dotyczących tych psów: Art. 9. 2. „Zabrania się trzymania zwierząt domowych na uwięzi w sposób stały dłużej niż 12 godzin w ciągu doby lub powodujący u nich uszkodzenie ciała lub cierpienie oraz niezapewniający możliwości niezbędnego ruchu. Długość uwięzi nie może być krótsza niż 3 m.” Art. 9. 1. „Kto utrzymuje zwierzę domowe, ma obowiązek zapewnić mu pomieszczenie chroniące je przed zimnem, upałami i opadami atmosferycznymi, z dostępem do światła dziennego, umożliwiające swobodną zmianę pozycji ciała, odpowiednią karmę i stały dostęp do wody.” To możesz to zgłosić anonimowo do TOZu i zabiorą im psa, wlepią grzywnę i może czegoś się nauczą. Jeśli pies też nie jest przystosowany do spędzania tyle czasu na świeżym powietrzu (chodzi o futro, odpowiednią wielkość) to nie może być trzymany w budzie. I to też podlega znęcaniu się nad zwierzętami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A i mój też się denerwował początkowo na moje rozpieszczone zwierzęta :P Ale po 2 latach zaczął się przekonywać i teraz nie wyobraża sobie domu bez zwierząt, tak jak ja ;) A rozpieszcza gorzej niż ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kopnij w d**ę takiego chłopaka. Ktoś bez empatii dla zwierząt jest złym człowiekiem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak mam do niego jechac,to naprawde jestem chora :( Widze jego podejscie do zwierzat,on mowi,ze niby je lubi,ale gdy przyjezdza do mnie i widzi koty ,to zaraz wierci nosem,ze co kot robi na lozku,ze jego miejsce na podlodze .. w nocy jak drapia,to jemu to przeszkadza,kaze je wygonic ... Powiedzial,ze jak bede w ciazy,to zebym zapomniala o kocie w domu,a co to przeszkadza?Moja mama,moja ciocia,moja kuzynka - od zawsze koty i co?Dzieci urodzily sie zdrowe.A takie przebywanie wsrod zwierzat z pewnoscia uczy wrazliwosci i odpowiedzialnosci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najgorsze w tym wszystkim jest to,ze ja dodatkowo nie czuje wsparcia ze strony swojego chlopaka.Jak jestem u niego,siedzimy przy stole i jemy,to jego mama zaraz rzuca teksty typu ''jedz,co tak malo jesz'' i chlopak zamiast jakos stanac po mojej stronie,to sam sie krzywi i mowi glosno ''no jeeeeedz,co tak malo,no wiesz co''i kiwa glowa ... Czuje sie osaczona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 13 17 13 21 i 13 23
Wiesz mój mąż do niedawna nie wpuszczał kotów do mojego pokoju jak tam razem spaliśmy u rodziców. Nie chciał się witać przesadnie z psami. A potem zaadoptowaliśmy kota (na życzenie męża). Kot przez pierwsze trzy dni miał "swoje miejsce" i miał nie przychodzić do łóżka itp. Oczywiście spał ze mną na poduszce, przychodził jak mąż zasnął. Po kilku dniach mąż odpuścił i sam woła kota do łóżka. Teraz kot jest jego oczkiem w głowie. Choć jeszcze niedawno każda rozmowa kończyła się: lubię zwierzęta, ale nie rozumiem jak można je kochać i na tak wiele im pozwalać. Ale teściowa się nie zmieniła, jeżdżenie do niej to katorga. Do nas za to nie przyjeżdża bo ją kot wkurza :D Także luzik chociaż w tym względzie. Jeśli chodzi o ciążę i koty... trzeba się przebadać i kota też, bo bywa to niebezpieczne :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość nr 137
Ja nie mogłabym mieć takiego faceta - a raczej on nie wyrobiłby ze mną. :D Mam swoje dwa koty i do tego jestem domem tymczasowym, zazwyczaj jest u mnie cztery-pięć sierściuchów, zawału by dostał. Ja nie umiałabym z nim być, nie umiem szanować kogoś, kto nie szanuje istot słabszych i uzależnionych od innych - boli mnie złe traktowanie dzieci, staruszków, zwierząt. Ktoś taki jak Twój chłopak nie jest partnerem dla mnie. Dyskretnie obserwuj, czy jest przesiąknięty tym, czy może jeszcze jest do przekabacenia ;) Mój facet na początku był neutralny - mówił, że nie mam brać tych kotów na tymczas i w ogóle marudził, a jak przyszło co do czego, to sam przemyca swojego ulubieńca do sypialni (mamy umowę, że sypialnia dla kotów jest zamknięta) i udaje głupiego, że niby kot sam się zakradł :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość nr 137
A posiadanie kota w ciąży nie jest obarczone niebezpieczeństwem, tak naprawdę niewiele kotów jest nosicielami toksoplazmozy, a zarazić się mogłabyś sprzątając kuwetę, a potem nie myjąc rąk i np. jedząc nimi. Mój lekarz powiedział, że większość toksoplazmoz w ciąży bierze się od niemytych warzyw i owoców, albo od grzebania w ogródku bez rękawiczek, niż stricte od domowego kota.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość z 13 17 13 21 i 13 23
ja tylko mówię, że trzeba się przebadać i kota ;) I lepiej nie dotykać wtedy kotów wolnożyjących ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja kocham koty, ale swoje dziecko w brzuszku kochałam bardziej i nie zarezykowałabym kontaktu z kotami dla toksmoplazmozy!!! Mona się zarazić, albo nie, ale nie ryzykowałam. Raz byłam tylko u teściów w ciązy, mają dwa koty, potem drżałam pół ciązy, czy jestem zdrowa i maleństwo!!! Bo oni mieli psa, koty w domu co chodziły sdamopas. U nas w domu tego nie było. I choć dobrzy ludzie przygarniają zwierząta, nie chcę ich sierści w domu i by mi niszczyły kanapę, na którą tak ciężko zarobić. A teciom nie przeszkadza zrujnowany dom.... Też się bardzo różnimy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moj chlopak otwarcie mowi,ze wg niego koty sa falszywe i .. glupie :( A mi brakuje piatej klepki,ze tak za nimi szaleje.Juz samo zachowanie,gdy potracil pieska po prostu mi sie nie spodobalo,az mnie zatkalo,ze nic z tym nie zrobil,po prostu odjechal jakby nigdy nic :( A czy da sie zmienic pod tym wzgledem .. wydaje mi sie,ze raczej nie :( widze jak na nie patrzy,tak jakby mu przeszkadzaly :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość nr 137
Powiem Ci szczerze - nielubienie jakichś zwierząt nie jest dla mnie jeszcze czymś, co sprawiłoby, że odseparowałabym się od kogoś. Jedni nie lubią świnek morskich, inni kotów, inni psów, a jeszcze inni gadów. Ale posiadanie zwierząt i traktowanie ich tak, jak opisujesz (te psy) byłyby dla mnie ogromnym minusem, a przypadek z potrąceniem jest powodem do zerwania znajomości - to pokazuje charakter człowieka. Czy to tak dużo, wziąć odpowiedzialność za to potrącenie i zabrać do weterynarza, żeby chociaż uśpił, żeby psiak się nie męczył? A jeśli nadaje się do ratowania, to już jest sprawa gminy - weterynarz zadzwoniłby po straż miejską. Ale po co, jak pies może konać w męczarniach... Ten Twój chłopak albo nie myśli albo nie ma serca - nie wiem, co gorsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość nr 137
do: gość z 13 17 13 21 i 13 23 I z tym badaniem masz 100% racji, nie zaprzeczam, profilaktyka jest potrzebna :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joola009
Ja również jak zalożycielka tematu mam bardzo podobny problem. Z narzeczonym poznalismy sie ponad 2 lata temu. Gdy go poznalam bylam oczarowana wydawal sie byc ułozonym dojrzale myslacym bardzo eleganckim mezczyzna z klasa jednak musze przyznac ze pozory myla ;/ spotykalismy sie wszystko bylo super byl tym jedynym wymarzonym nie widzielismy po za soba swiata. Pozniej zaczal sie etap wspolnego pomieszkiwania przyjezdzalam do niego na 3-4 dni pozniej wracalam do siebie i tak caly czas, w tym czasie poznalam jego 2 siostry u jednej z nich spedzalismy czas bardzo czesto nocowalismy tam co jakis czas na poczatku nic mi nie przeszkadzalo siostra mieszka w domu z mezem i dzieciakami a na dole mieszkaja jej nowobogaccy tesciowie. Po jakims czasie przestalam lubic spedzac z nimi czas maz siostry mojego narzeczonego caly czas tylko chcial pic wodke , co zaczynalo byc dla mnie uciazliwe normalny mezczyzna na poziomie a wodka i picie do poznych godzin nocnych tydzien w tydzien podczas kazdej naszej wizyty , siostra mojego narzeczonego z czasem zaczela gadac tylko o swoich dzieciach i pracy ile mozna sluchac w kolko tego samego;/ jeszcze do tego ci nowobogaccy tesciowie ktorzy wiedza wszystko najlepiej ;/ pozniej poznalam jego rodzicow (mieszkaja oni 500 km od nas) moj narzeczony zabral mnie w miejsce z ktorego pochodzi - wies na wschodzie naszego kraju maly ciasny domek obora pole krowy traktor (dodam tylko ze ja jestem dziewczyna od urodzenia mieszkajaca w miescie rodzice zawsze starali zapewnic mi wszystko co najlepsze kursy jezykowe zajecia pozalekcyje wyjazdy zagraniczne nigdy niczego mi nie brakowalo ). kiedy pojechalam tam pierwszy raz nie przerazilo mnie to moze jedynie zszkowalo ze ludzie mieszkaja jeszcze w takich warunkach ta krowa i kury ktorych sie balam wydawaly byc sie nawet smieszne problemem jednak byla lazienka w ktorej nie mozna normalnie sie zalatwic toaleta jest jednak niedziala :D pomyslalam ze 2 dni jakos przezyje i wszystko bylo ok wrocilismy do domu do cywilizacji :) za pol roku wybralismy sie tam znowu wiedzialam juz co mnie tam czeka i nie jechalam tam tak ochoczo a w tym momencie wogole nie mam ochoty jezdzic na ta wies zabita dechami gdzie nie moge normalnie sie zalatwic a myje sie z obrzydzeniem tak ze czasem zbiera mnie na wymioty boje sie pic tam ze szklanki bo nie wiem jak brudna scierka byla ona wytarta a widok krowich kup juz mnie nie bawi, pozatym matka mojego narzeczonego niby mila kobieta ale kompletnie zacofana kobieta niewiele starsza od mojej mamy okolo 55 lat jednak wyglada na 65 taka siwa baba ze wsi w starym brudnym sweterku i ta jej wiejska gwara wstawanie o swicie i wizyty w oborze, dla kontrastu przytocze tylko ze moja mama to kobieta ktora ma wykzsze wyksztalcenie zajmuje stanowisko kierownicze w jednej z firm w naszym miescie zawsze stara sie malowac i ladnie sie ubierac. Moj narzeczony jest na mnie piekielnie zly o to ze ja nie chce jezdzic do jego rodziny czesto klocimy sie o to a w klotniach prawie rozstajemy, on wyzywa mnie od p...ksiezniczki, a ja poprostu nie czuje sie dobrze w tamtym miejscu to dla mnie horror kiedy mam tam jechac i spac tam myc sie w tym brudzie i spedzac czas z jego matka, jeszcze w dodatku czuje sie tam kompletnie niepotrzebna on skupia sie tam tylko i wylacznie na swojej mamusi, mamusiu to mamusiu tamto, mamusiu sramto ;/ a ja siedze jak niepotrzebny nikomu ktos;/ z drugiej jednak strony narzeczony ma do mnie ogromne pretensje ze nie potrafie jechac tam i zaakceptowac tej sytuacji jest tym urazony, przez to potrafil by mnie nawet zostawic. Prosze Was o opinie na ten temat i rady z gory bardzo dziekuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
myślę, że powinnas bezpośrednio powiedzieć swojemu chlopakowi co o tym sadzisz. powiedz mu to samo co tu napisalas. widocznie jest przyzwyczajony do bezpośrednosci, bo jego matka taka jest co wynika z opisu. powiedz mu ze nie masz frajdy jezdzic do niego i ze jesli chce sie spotykać i jesli zależy mu na Tobie to niech porozmawia z rodzicami, a jeśli nie to spotykajcie sie na innym gruncie. i tak jak mówisz, wchodząc w związek z nim wchodzisz tez do rodziny wiec nigdy nie będzie tak, ze odseparujesz sie od nich, więc musisz działać rozmowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Napisze Ci szczerze,ze moja rodzina (dziadkowie) maja podobny sposovb zachowania do rodziny Twojego chlopaka...Jak do nich jezdze,to mnei krew zalewa.Na cale szczescie moi rodzice wyprowadzili sie do miasta i juz maja miejski sposob myslenia,choc jest pare rzeczy,ktore bym w nich wytepila jeszcze :P Msisz go po prostu przekabacic na swoja strone. U mojego chlopaka zawsze bylo tak,ze wszyscy siedzieli na dole i wspolnie jedli ,tak jak to opisujesz.Bylo tak tez z jego byla wielolletnia dziewczyna i ona chetnie przyjela taki sposob zachowania. Mi to jednak nie odpowiada,ja wole szczuple grono osob(ja i on), lozko i tv;p od czasu do czasu mozna,ale ebz przesady. Rezultat jest taki, ze ja i moj chlopak siedzimy sobie w pokoju,a cala reszta rodziny(jego brat i jego dziewczyna) z rodzicami na dole przy wspolnym stole,ewentualnie ogladajacy wspolnie programy w tv;p nie mowie,ze jest tak caly czas,raz na ruski rok siedzimy z nimi wszystkimi,ale przewaznie sami. Moze jestem outsiderem,ale nigdy nie spedzlaam godzin przy stole z moimi wlasnymi rodzicami,to co dopeiro z rodzicami mojego chlopaka ;p przyzwyczaili sie i juz to nei stanowi dla nich problemu,a moj przejal moje zachowania i sam teraz nie chce lazic na dol i tam przesiadywac:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×