Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość pola_er

Problem z lokatorką

Polecane posty

Gość pola_er

Będzie troszeczkę przydługie. Na studiach poznałam przesympatyczną, uroczą dziewczynę. Uprzejma, wrażliwa, ale bardzo nieporadna i bardzo nieżyciowa. Często ludzie, którzy ją dopiero co poznają czują od razu potrzebę zaopiekowania się nią. Może przez to że jest naprawdę prześliczna. Wygląda trochę jak dziecko trochę jak anielica, taka typowa słowiańska uroda. Byłam nią zafascynowana i zauroczona. Mój chłopak też ją bardzo polubił. Spędzaliśmy w trójkę bardzo duzo czasu i staraliśmy się pomagać jej na każdym kroku. Była w obcym mieście, w obcym kraju. Mój chłopak robił jej praktycznie wszystko na studia, Nigdy o to go dla siebie prosiłam, bo wolałam czegoś nie oddać (co zdarzało się bardzo często, jestem niewyobrażalnie niesolidną studentką,ale brzydze sie pewnymi rzeczami) niz oddac cudze, ale zawsze nawet jak nie miał czasu i ochoty męczyłam go żeby pomógł naszej koleżance " bo inaczej sobie nie poradzi, wyrzucą ją i będzie musiała wrócić do swojego kraju". Minęło kilka lat i byliśmy w trójkę coraz bardziej zżyci.Dostałam mieszkanie, zaręczyliśmy się z chłopakiem, ustaliliśmy termin ślubu zamieszkaliśmy razem . Mieszkało nam się bardzo dobrze. Mamy dwa małe pokoje, ale właściwie korzystaliśmy tylko z jednego. Koleżanka była u nas częstym gościem.Mieszkała w akademiku, ale wpadała kilka razy w tygodniu. Zawsze starałam się żeby miała smaczny obiad i żeby z nami fajnie spędzała czas. Twierdziła, ze traktuje nas jak rodzinę.Skarżyła się że ma bardzo niesympatyczne współlokatorki (nie dało mi to do myślenia wtedy, że rok w rok ma niesympatyczne lokatorki) w akademiku, że jej dokuczają i chciałaby z nami zamieszkać.Nie chciałam się na to zgodzić, bo uważałam, że para powinna mieszkać sama,ale narzeczony mnie w końcu przekonał (bo będzie weselej i ona właściwie już tu mieszka). Zamieszkała z nami przed wakacjami , i byliśmy na początku bardzo szczęśliwi, robiliśmy masę rzeczy razem organizowaliśmy sobie wspólne wyjścia. Rodzina i bliżsi znajomi zaczęli się śmiać, że "mamy dziecko", my śmialiśmy się razem z nimi. Koleżanka żartobliwie zaczęła do nas mówić "tato" "mamo". Po prostu absurdalna sytuacja. Wtedy to wydawało się urocze, teraz myślę, że to było trochę niesmaczne podlizywanie się. Na początku traktowałam ją jak gościa i nie wiem czy tutaj nie zawiniłam. Wyjechała na miesiąc odwiedzić rodziców. Umówiliśmy się, że jak wróci, będzie pomagać w domu i dokładać się do życia. Wróciła we wrześniu.Napisałam jej lipną umowę najmu pokoju żeby dostawała stypendium mieszkaniowe.Obiecałam zameldować (czasowo), żeby dostała wizę.Bajka o szczęśliwym wspólnym życiu się skończyła.Okazało się ,że koleżanka ma dwie lewe ręce.Musiałam ją uczyć używać odkurzacza i pralki, bo twierdziła że nie umie (i dalej tego nie robi, choć praktyka czyni mistrza )Nie zrobi obiadu, bo twierdzi że nie potrafi. Na początku gotowałyśmy wspólnie, przez co obiad, który robię w 40 minut zajmował kilka razy dłużej i nie było widać, żeby coś się nauczyła.Odpuściłam, nie chce cały wieczór stać przy garach. Nawet ziemniaków czy makaronu nie potrafi ugotować, choć to żadna filozofia i pokazywałam jej jak to się robi. Nie sprząta prawie nic, nawet nie pomaga robić zakupów. Naczyń nie chce myć, bo się boi o ręce i lakier. Straciłam wiele godzin żeby nauczyć ją robić cokolwiek w domu (dlaczego jej mama nie nauczyła?) i poniosłam klęskę. Nie wierzyłam, że istnieją tak nieporadne dorosłe baby. Poproszona o pomoc nigdy nie ma czasu, albo robi coś ważnego albo jest notorycznie zmęczona (siedzeniem przed komputerem, lataniem po galeriach handlowych?).O wszystko proszę ją po kilka dni, po czym robię to sama. Każda poważniejsza rozmowa kończy się na "płaczu" i postanowieniu poprawy i nic z tego nie wynika. Narzeczony robi w domu całkiem sporo i sytuacja z koleżanką mocno go irytuje. Koleżanka właściwie cały czas jest w domu, ale ten czas spędza na spaniu do nieprzyzwoitych godzin, zabawach w internecie, oglądaniu seriali, siedzeniu na portalach społecznościowych (nie potrafi zjeść obiadu, bez sprawdzania ichniego Facebooka), Codziennie maluje się (pełen makijaż) maluje paznokcie (czasem kilka razy w ciągu dnia) prostuje włosy, nakłada odzywki maseczki itp nawet jak nie wychodzi z domu. To ładna dziewczyna, nie potrzebuje tego wszystkiego robić. Na dbanie o urodę traci po kilka godzin dziennie, a nie ma czasu umyć talerza po śniadaniu czy kubka. Nie bardzo chce się dokładać, do życia, bo twierdzi, że nie ma. Przez to ciągle kłócę się z narzeczonym, który stwierdził, Że jej nie będzie utrzymywać i mam jej wystawić walizki w trybie natychmiastowym (oczywiście jej tego nie powiedziałam). Mamy teraz dużo wydatków, ślub, wesele, za które płacimy sami i nie chcemy się zapożyczać.Ustaliłam z nią, że będzie dokładać się chociaż symbolicznie, skoro nie może więcej (za tą kwotę by się nawet nie wyżywiła mieszkając sama i potrafiąc gotować). Narzeczony niechętnie, ale się zgodził. Tu pojawił się kolejny problem :okazało się to, że koleżanka, nie spieszy się z wysłaniem czegokolwiek, za to ciągle przynosi do domu nowe ciuchy i kosmetyki. Denerwuje mnie niesamowicie jej zachowanie, szczerze mówiąc nieraz mam ochotę ją wyrzucić.Jestem straszną jędzą, zwykle ustawiam wszystkich po kątach (ale na koleżankę to i tak nie skutkuje tylko reaguje "płaczem"), wiem ze czasem ciężko ze mną wytrzymać, zdarza mi się robić awantury (więc ona też nie ma takiej zupełnej idylli u nas),ale przeważnie wole trzasnąć drzwiami i wyjść na spacer do parku żeby ochłonąć. A może powinnam kilka razu zrobić w domu piekło (jakoś póki co nie miałam serca). Spokojne tłumaczenia i prośby o robienie czegokolwiek nie działają. Nie chce żeby ucierpiała na tym wszystkim nasza relacja (która była prawie przyjacielska). Z drugiej strony od kiedy z nami mieszka mam wrażenie, ze to w zasadzie nieuniknione i możemy nagle przestać się lubić. Nie wiem czy jej zachowanie wynika z niewiedzy i nieporadności czy jest celowe (w co raczej wątpię). Koleżanka potrafi podejść do mnie znienacka przytulić i powiedzieć "kocham Cie" czy coś w tym stylu, to wygląda na zupełnie szczery gest sympatii, a do tego jest bardzo rozczulające. Denerwuje się na nią praktycznie codziennie. Jestem świadoma tego sobie, że biorąc ją do siebie i traktując jak rodzinę, wzięliśmy za nią odpowiedzialność te wszystkie wkurwiające rzeczy wydają się wobec tego małe. Niestety zdaje sobie sprawę z tego, że ta koleżanka jest zupełnie nieprzystosowana do życia, nie ma się gdzie podziać ani nie będzie miała z czego żyć, gdyby teraz miała wynająć sobie pokój albo wrócić do akademika (nie złożyła w terminie papierów na stypendium). Znajduje się w bardzo nieciekawym położeniu i tego nie widzi i zostawienie jej bez pomocy w takiej sytuacji byłoby draństwem. Czuje się jak matka zbuntowanej leniwej nastolatki nie mam pojęcia co robić, cierpi na tym mój związek i jestem już wszystkim zmęczona.Nie wiem jak z nią rozmawiać. Nie da się z nią rozmawiać jak z dorosłą kobietą tylko jak z rozhisteryzowanym dzieckiem. Narzeczony wszystkie swoje pretensje do niej przekazuje mi, bo twierdzi, że nie będzie jej nic tłumaczyć, bo jest tępa (on sobie tak nagle wymyślił, co z tego że przez kilka lat się świetnie dogadywali) .Najpierw mnie namówił na to całe mieszkanie w trójkę, a teraz mówi,żeby ją wywalić i się czepia. Niecały miesiąc do ślubu, a my się ciągle o nią kłócimy . Przyjaciółka radzi mi żebym załatwiła jej akademik, pomogła znaleźć pracę i żeby się już dalej troszczyła o siebie sama. Załatwienie akademika w trakcie semestru graniczy z cudem, żeby pójść do pracy najpierw trzeba chcieć, a ona jednak ma studia i musi się uczyć, więc pomysł nie wydaje się zbytnio wykonalny w naszej sytuacji. Macie może jakieś inne pomysły co mam zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ogiera wam najwyraźniej brakuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chce Cie obrazic,wiec powiem tylko tyle..Wez mlotek i puknij sie w glowe.A lokatorce powinszuj,umie sie dziewczyna ustawic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
spakuj ja pod jej nieobecność i wystaw za drzwi i tyle, niech się sama martwi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zostawienie z dnia na dzień w obcym kraju, bez środków do życia i dachu nad głową osoby, którą się kilka lat opiekowaliśmy jest bardzo nieeleganckie (nawet jak ta osoba sobie na to zasłużyła). Zdaje sobie sprawę, ze koleżanka nas wykorzystuje, nie wiem tylko na ile jest to świadome, a na ile wyuczone od małego machinalne zachowanie. Ma ktoś może pomysł na bardziej honorowe rozwiązanie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
poszukajcie taniego pokoju dla niej (w mieszkaniu, gdzie mieszka wiecej osob). Dajcie jej okreslony czas na wyprowadzke np miesiac (ktorego nie przekroczycie). i powiedzcie, ze to ze wzgledu na Wasza przyjazn, ze po prostu czujecie, ze zaraz sie pozabijacie no i ze wzgledu na Wasz zwiazek, mlode malzenstwo musi sie samo soba nacieszyc. a szukanie pracy zostaw jej. skoro stac ja na ciuechy i kosmetyki to jak zglodnieje kupi jedzenie a nie ubranie. to jej pojdzie na dobre - nauczy sie troche zycia, bo teraz jej pomagacie ale ona niczego sie nie nauczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z mieszkaniem, może być problem. Koleżankę stać na rajd po sklepach, ale nie było by stać póki co na samodzielne utrzymanie się nawet na najniższym poziomie. Na akademik już nie ma szans, gdyby z nami nie mieszkała, zależało by jej na dopełnieniu formalności, żeby mieć za co żyć, a tak wyszło jak wyszło. Nie chodzi nam właściwie o pieniądze, bo to była tylko taka symboliczna kwota. Ustalona w zasadzie po to, żebyśmy wszyscy mieli poczucie, że się dokłada chociaż odrobinę na miarę swoich możliwości. Problemem jest bardziej nieprzestrzeganie pewnych ustaleń (co wygląda mi na jawne lekceważenie) i nie dawanie od siebie zupełnie nic (w sensie niematerialnym). W najgorszym wypadku myśleliśmy o tym, żeby wynająć jej pokój, ale to u nas koszt około 600żl miesięcznie i przed ślubem nie stać nas na taki dodatkowy wydatek, ale z drugiej strony gdybyśmy to zrobili, to byłby już skrajne frajerstwo. Jak patrze na całą sytuacje i jej zachowanie względem nas to jestem ciągle podminowana, tak jak mój narzeczony, a święty spokój jest w sumie bezcenny. Jak pisałam wyżej opcja wystawienia jej walizek nie wchodzi w grę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przeciez ona was ewidentnie wykorzystuje, znalazla sobie dwojke idiotow, z ktorych ciagnie ile sie da. Mysle, ze swoje juz od was dostala, moze wystarczy? Ja bym powiedziala, ze ma sie do konca miesiaca wyprowadzic i nie interesowaloby mnie gdzie pojdzie. Od razu by sie okazalo, ze jednak taka nieporadna nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie chcesz jej wywalić z domu, ona o tym wie i wykorzystuje to na maksa, nie pomogą tu rozmowy i tłumaczenie postaw jej ultimatum albo bierze się za robotę albo wypad, tak czy tak wasz "przyjaźń" ( z waszej strony może i jest ona prawdziwa , ale z jej strony wątpię szczerze, nie traktuje się tak przyjaciół i nie wykorzystuje ich dobroci) się skończy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ona nie jest nieporadna tylko jest dobrą kombinatorką i manipulantką , wie jak ustawić się w życiu kosztem innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakie fantazy:) , no ale kafeteryjne pelikany łykają wszystko jak leci:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andrzej44
Dziewczyno, posłuchaj rad z poprzednich wpisów. To trzeba było zakończyć już dawno! Rozumiem, że nie chcesz jej "wystawiać walizki" (zgadzam się, "z dnia na dzień" to byłoby nieludzkie), ale daj jej wyraźnie do zrozumienia, że Wasza (czyli: jej) idylla już się kończy. W żadnym razie nie jesteś zobowiązana do szukania jej mieszkania etc. Jeżeli studiuje, to powinna umieć dać sobie radę w życiu. I bądź konsekwentna, bo przez to może ucierpieć Wasze małżeństwo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moja mama mi poradziła, żeby potrzymać koleżankę do końca tego semestru, ale powiedzieć jej odpowiednio wcześnie, żeby złożyła podanie o akademik i o stypendium na semestr letni. Że jesteśmy dorosłymi ludźmi, wiec powinnam załatwić tą sprawę ładnie zacisnąć zęby póki co, trochę na nią pokrzyczeć gdy jest taka potrzeba, olać to zupełnie i co skupić się na istotniejszych sprawach. To tak naprawdę perspektywa tylko 4 miesięcy, ale łatwo mówić trudniej zrobić, obawiam się, że nie mam w sobie tyle opanowania co moja mama. Jeżeli chodzi o narzeczonego, to on robi dobrą minę do złej gry i jest dla niej miły (ja jestem ta zła), ale gdyby mnie nie było, to by się tak nie cackał. Nie wiem, czy takie rozwiązanie jest dobre, ale wydaje się najbardziej eleganckie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Typowy pasożyt, który Was maksymalnie wykorzystuje! Gra na uczuciach, leń i manipulantka. Nie dajcie się zwieść jej maślanym oczom i nieporadności, to w rzeczywistości cwana osoba. Nic nie robi, a wszystko ma. Wy nie jesteście za nią odpowiedzialni!! Macie własne sprawy, własne życie!! Pozdrawiam i mam nadzieję, że przejrzycie na oczy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po drugie ona Was wykorzystuje i to jest eleganckie? Dlaczego macie ją jeszcze znosić 4 m-ce? Ona nie ma litości i sumienia, a Wy macie mieć? Nie nabieraj się na jej płacz i histerie, bo nigdy się od Was nie odczepi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wcale ci nie wspolczuje! Hahahaha, dzieki takim idi.otkom MY mozemy pasozytowac na takich kretynkach :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzizas.... To Wy ją utrzymujecie na dodatek? Wow... Weźcie do siebie mnie i męża, bo własnego kąta nie mamy. Oboje pracujemy; ja umiem gotować, mąż bardzo pomaga przy sprzątaniu, praniu, zakupach. Jesteśmy niekonfliktowi; nie pamiętam, kiedy ostatni raz się o cokolwiek pokłóciliśmy. Jest różnica między pomocą a pozwalaniem na absolutne wykorzystywanie się. Pomyśl! Przecież gdyby Was nigdy nie poznała, musiałaby sobie dać radę w życiu. Jak jej nie stać na studia, jakieś lokum i życie, to niech wraca do swego kraju albo zakasuje rękawy do roboty. Proste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
musiałam się zaczernić, bo nie lubię podszywów gościu zastanów się co piszesz i co sobą reprezentujesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BRAUZA
Mam pytanie. Czy ty razem ze swoim narzeczonym badaliście się kiedyś na idiotyzm? Albo ktoś sobie robi kompletną zwałę, albo współczesne bananowsce są jeszcze większymi debilami, niż ich sądziłem!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pola_er jestem ciekawa co ona o Was mówi i pisze… nie próbowałaś zaglądnąć jej do komputera? Zrób małe śledztwo, może to Cię uświadomi kim ona jest naprawdę ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Koleżanka ma inny alfabet, więc nie przejdzie, a poza tym nie grzebalibyśmy jej w komputerze ani w komórce. Tutaj w kraju to w sumie ma nas i naszych znajomych i naszą rodzinę, więc nic ciekawego byśmy się nie dowiedzieli.Chyba nie ma tak naprawdę bezbolesnego wyjścia z tej sytuacji. Dziękuje Wam wszystkim za pomoc i rady, wezmę sobie do serca Wasze komentarze i za jakiś czas tutaj zaglądnę, jak będę w domu wieczorem. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W takim razie to cwana ruska jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może Twój mąż ma romans z anielicą i jest miły dla niej, a Ty czujesz ze coś nie tak i podświadomie chcesz się jej pozbyć. Podczas rozmów mąż przytakuje Tobie, tak że musi ona się wyprowadzić, a podczas Twojej nieobecności ma fajny sex.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta "tepa" waszym zdaniem dziewczyna jest mistrzem manipulacji i grania na waszych emocjach. Pomoz znalezc jej akademik, nawet w trakcie semestru zwalniaja sie miejsca, musisz poprostu pojsc****ogadac z kierowniczka i "doplaci" extra za to nagle zameldowanie. Ona nie moze z wami mieszkac, nie jest waszym dzieckiem i rujnuje twoj zwiazek. To jest dorosla kobieta, jak lubi zeby sie nia opiekowano to niech znajdzie sobie sponsora. Przyjazn polega na wzajemnej pomocy a nie na ciaglym braniu. Twoje dobre serce dokonuje zlych wyborow, twoj narzeczony powinien byc dla ciebie priorytetem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz w domu diabla o twarzy aniola dlatego jestes taka otumaniona:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dopiero zacząłem czytać twoją opowieść i nie dotrwałem jeszcze do końca, ale już muszę coś skomentować i postaram się być miły, choć przychodzi mi to z trudem. A to dlatego, że naprawdę trzeba mieć coś nie tak z głową, by mieszkając ze swoim facetem brać pod dach koleżankę. Prosisz się o kłopoty i mam wrażenie, że co by się nie stało, to tylko na twoje własne życzenie. Nie muszę czytać dalej by wiedzieć, że będzie dobierała się do twojego faceta i żyła na wasz koszt niczego w zamian nie dając. Ale spoko, przeczytam co tam jeszcze wypociłaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość m ądralIa
o..mam pomysł :) Mogę zamieszkać z wami,bo też potrzebuję pracy i miałabym metę w obcym kraju. To jak, mogę? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Manipulantka, przerwij to, bo wyssie z was krew . Nie żałuj , tylko się jej pozbądż. Gra na Waszych uczuciach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×