Katastrofa demograficzna to propaganda

Moim zdaniem straszenie "katastrofą" demograficzną to kościelna i rządowa propaganda. Dzisiejsi księża nie wiedzieć czemu interesują się tylko seksem i prokreacją, jakby tylko to było ważne w chrześcijaństwie. Za bardzo skupiają się na biologii. Wcale nie mamy najmniejszego przyrostu naturalnego na świecie, ani największej liczby bezdzietnych kobiet. Jesteśmy pod koniec ale nie na szarym końcu jak wmawiają nam księżą i rządzący. Dzieci wcale nie są Polsce tak bardzo potrzebne, nie każdy musi je mieć, co roku wciąż rodzi się kilkaset tysięcy dzieci w Polsce. Dziecko nie jest w Polsce wbrew propagandzie gatunkiem wymarłym lub nawet wymierającym. Prawda jest taka że biedota nadal ma dzieci, a klasa średnia i wyższa ma ich mało albo wcale. Stąd te dysproborcje, sporo osób nie ma dzieci lub tylko jedno, a są i tacy co mają po 3, 4 albo i więcej. Dzieci nadal się rodzą, i rodzić będą, bo nawet w krajach z jeszcze gorszą polityką prorodzinną i soclalną są dzieci. 100 lat temu pod względem warunków życia i życiowej stabilizacji było nieporównywalnie gorzej niż dziś, a dzieci i tak się rodziły. Jak zwraca się uwagę tylko na najlepiej wykształcone kobiety, po najlepszych uczelniach z największymi ambicjami i pracujące na wysokich stanowiskach, to nic dziwnego że dzieci tam nie ma. Dzieci są tam gdzie bieda, gdzie żyją kiepsko wykształcone kobiety, ze słabą pracą lub bezrobotne, bez wielkich ambicji, aspiracji i perspektyw. Czyli poza zasięgiem wzroku polityków, demografów, socjologów i księży.