Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gośćiówa

Czy można nierówno kochać swoje dzieci

Polecane posty

Gość gośćiówa

Pytanie jak w temacie? Macie może tak, że któreś dziecko kochacie bardziej? Ja mam dwoje dzieci i oczywiście kocham je bardzo mocno i nie wyobrażam sobie, żeby coś się któremuś stało. Ale od jakiegoś czasu coraz bardziej dociera do mnie, że chyba jedno dziecko jest mi bliższe od drugiego. Mam straszne wyrzuty sumienia z tego powodu. Oczywiście to "gorsze" ma wszystko zapewnione, jest przytulane, kochane, ale jednocześnie strasznie denerwuje mnie swoim zachowaniem. Drugie jest bardzo grzeczne. I chyba stąd wynika moje podejście. Źle się z tym czuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość co ma dość
Ja mam też dwójkę dzieci ale do żadnego z nich nie żywię większej sympatii. Oboje kocham równie mocno. Nie zauważyłam u siebie chęci traktowania któregoś lepiej, do żadnego nie czuję szczególnej słabości. Albo inaczej- do obojga odczuwam tą samą słabość. Nie wiem- może żadne po prostu szczególnie nie dało mi w kość ;) Kocham moje dzieci tak mocno, że nie chciałabym aby którekolwiek kiedykolwiek poczuło się tym gorszym czy bardziej odepchniętym. Uważaj autorko (choć wiem, ze uczuć nie zmienisz) bo nawet jak się bardzo starasz, to to drugie dziecko w końcu wyczuje to, że jego brat/siostra jest dla Ciebie tym bliższym. A to chyba najgorsze co rodzic może dziecku zafundować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćiówa
Wiem właśnie, że to jest najgorsze co rodzić może dziecku zrobić. Moje "gorsze" dziecko nie jest gorzej traktowane, na zewnątrz wszystko wygląda oki i tak jak ma być. Tak jak pisałam, jest przytulany, ma wszystko co potrzeba. To bardziej ja tak od środka czuję, że wolę to drugie dziecko. Ono jest grzeczne, nie denerwuje mnie, nie irytuje. A to "gorsze" nieraz powoduje, że wątpię w macierzyństwo. Oczywiście jakby się któremuś coś stało, to nie przeżyłabym tego. Nie jestem złą matka, nie radzę sobie chyba jedynie z charakterem tego "gorszego" dziecka i stąd ten mój wewnętrzny podział. Do tej pory nikomu nie mówiłam o swoich uczuciach. Udaję, że wszystko jest w porządku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to juz ci mowie, ze w przyszlosci twoje dzieci sie wzajemnie znienawidza... To jest standard, jezeli dzieci kiedykolwiek zauwaza twoje "kochanie" jednego bardziej innego mniej, to sie znienawidza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to jest naturalne, bowiem człowiek decyduje się na dzieci i myśli że będzie wszystko cudownie. a tu nagle okazuje się że to nic miłego tylko same obowiązki i nic dla siebie i trzeba sobie wkręcać że uśmiech wynagradza zniszczenia- wolności, ciała i zadowolenia z życia. ci, co mówią że mają świetne zycie to tacy, których dzieci są grzeczne. jesli któreś jest wredne to wtedy widać jak się udupili i stąd złość- kto by wytrzymał ciągle na usługach męża i dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćiówa
Tylko widzicie, na zewnątrz naprawdę tego kompletnie nie widać, że to moje jedno dziecko tak strasznie mnie irytuje. Nikomu o tym nie mówiłam, zaciskam zęby i udaję, że jest super.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość co ma dość
Autorko- w żadnym wypadku nie chcę Cię oceniać ani Ci "dokładać" bo w gruncie rzeczy Ci współczuję- Ty wiesz, zę to co czujesz jest trochę nie w porządku i cieszę się, ze przynajmniej to dostrzegasz i starasz się tego nie okazywać. Piszesz jednak, ze starasz się równo traktować dzieci- ale one i tak często wyczuwają co w człowieku naprawdę siedzi. Co więcej- dzieci w pewnym wieku widzę nawet coś, czego w rzeczywistosci nie ma- mają okresy, ze wiecznie czują się poszkodowane mimo, że rodzice nic złego wobec nich nie czynią. Nie wiem nawet co Tobie napisać, co doradzić. Długo u Ciebie trwa takie poczucie? Może to chwilowa słabość, może to "odepchnięte"dziecko ostatnio dało Ci w kość i po prostu masz dla niego mniej cierpliwości? Życzę Tobie, żebyś jakoś sensownie to sobie poukładała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wczesniej czy ppzniej to sie wyda, twoje dzieci to zauwaza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mam jedno dzieko więc nie wiem, ale koleżanka, matka dwójki: córka 7, syn 5 lat, mówi otwarcie, że bardziej kocha syna, i jej zdaniem nie da się dzieci kochać po równo. Jak widać, nie ma racji. Ale ja i tak już nie chcę mieć więcej dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
głupio radzicie autorce- dzieci to ludzie, mają różne charaktery i można któreś nie lubieć za zachowanie i to JEST normalne. tak samo jak kocha się swoich rodziców ale lubi bardziej np mamę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, kocham wszystkie dzieci jednakowo, ale czasami większą uwagę poświęcam dziecku, który właśnie tej wzmożonej uwagi potrzebuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja myślę że to są predyspozycje indywidualne. są ludzie z natury bardziej sprawiedliwi i mniej i to się tyczy wszystkich sfer życia. ja wiem że coś takiego jak pisze autorka jest wyjątkowo przykre, no ale myślę że tak sie dzieje dość często w rodzinach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość co ma dość
Właśnie wydaje mi się, ze podejście rodzica do dzieci a podejście człowieka do innych ludzi to dwie różne sprawy. Może się mylę. Jak pisałam mam dwójkę dzieci 2 i 5 latka. Nie odczuwam większej chęci przytulenia jednego z nich, nie irytuje mnie żadne (chyba, ze z wyraźnego pwoodu ale nie za sam sposób bycia). Staram się dzieci traktować równo w dość specyficznym tego słowa znaczeniu. Są to różne osoby, mają różne charaktery, potrzebują różnego podejścia. Zaspokajać potrzeby dzieci i dążyć do ich dobra to wsłuchiwanie się w niei dostosowywanie odpowiednich metod. I tutaj teoria o różnych osobach i różnych charakterach ma sens. Ale jeśli chodzi o podstawowe odruchy wobec dzieci to mam je takie samie- oboje sa mi tak samo bliscy, każde mam ochotę przytulać, nie zmuszam się, zeby traktować dobrze zarówno młodszego jak i starszego. Wydaje mi się, że to naturalne podejście do ludzi, których się kocha. Podobnie mam z rodzicami czy z najblizszymi przyjaciólmi. Nie potrafię określić, który rodzic jest bliższy memu sercu choć łączą nas zupełnie różne relacje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u mnie było tak: tata bardziej kochał mnie od mojej mamy i bardziej od mojej siostry siostra to czuła i się na mnie wyżywała i źle się w ogole z tym czuła mama to widziala, nie umiała wpłynąć na tatę, więc rekompensowała to mojej siostrze poprzez traktowanie jej lepiej, to ja jej musiałam ustępować, rozumieć, ona znią więcej przebywała i rozmawiala, bo ja wiem, może dlatego, że ona starsza jest ode mnie, miały lepszy kontakt, czasem nie byłam uwzględniana w ich rozmowach mama chwilami miała podświadomy żal do mnie, że tata kocha bardziej mniej niż ją (moją mamę), bardzo to było widać siostra wyżywała się na mnie za to, że tata mnie woli od niej (i od mamy) mama z kolei w rezultacie tak jakby wolała siostrę w dzieciństwie nienawidziłyśmy się z siostrą teraz mamy ok kontakt mój tata jednak się nie zmienił dziś znacie mnie z kafe pod nickiem heloiza999 nienawidzę bardziej kochania, to zjawisko mnie przeraża nie ważne w jakiej konfiguracji wystepuje nie chcę kochać dzieci bardziej jedno od drugiego, nie chcę, by mąż kochał bardzije jedno niż drugie nie chcę kochać dzieci bardziej od męża, ani męża bardziej od dzieci nie chcę by mąż bardziej kochał dzieci ode mnie lub mnie od dzieci boję się w ogole mieć rodzinę, myślę, by z tego zrezygnowac moja siostra tez się boi założyć rodzinę, a jest mężatką od ponad 5 lat maja ze szwagrem kota, ale moja siostra nawet drugiego kota nie chce, bo boi sie, że nie będzie umiała ich równo kochać, tych kotów, tak dokładnie powiedziała przykro mi autorko, ze tak masz. takich rzeczy nie trzeba mówić, to czuć. mama nigdy nie mowiła mi, że podświadomie ją żal ściska za to, że tata tak bardzo woli mnie, kochała mnie, ale CZUŁAM, że czasem ma żal, jakoś ten żal się lokuje w tym dziecku wtedy, mimo, że oczywiście, to nie moja wina, ale jednak tak jest, bo to jednak to ja w pewnym sensie zabrałam jej miłość ojca, czego nigdy nie chciałam oczywiście, ale tak było czułam, że siostra się na mnie wyzywa i czułam tą rekompensatę, jaką próbowala dać jej nasza mama mimo, że nigdy to nie było powiedziane tata też otwarcie nigdy nie powiedzial, że kocha mnie bardziej od mojej siostry, a mimo to, każda z nas, ja, mama i siostra wiedziałyśmy to, bo to widac i CZUĆ. nigdy nie chciałabym takiej rodziny , dlatego najchętniej miałabym dużo zwierząt i męża, o którego dbałabym, a on o mnie, o nasze wspólne szczęście, bez dzieci, bo w moim przypadku boję się, że za dużo by pokomplikowały

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
słuchajcie a czy w ten sam sposób macie czasem wyrzuty sumienia, ze kochacie dzieci bardziej od męża? w końcu na początku był on i wasz związek, na ślubie jemu przysięgałyście, a nie dzieciom czy to też jest przedmiotem waszych wyrzutów sumienia? bo nierównosć w tych rodzajach milości tez jakoś widać, nie da się walczyć non stop, by to ukryć, tak samo wasze dzieci też w końcu zobaczą, że nie darzycie ich równą miłością...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja byłam takim "gorszym" dzieckiem, ba byłam obwiniana o śmierć mojej rodzicielki. Ojciec mnie kochał, ale jednocześnie nie miał żadnych skrupułów, aby przytaczać ostatnie chwile życia mojej mamy i mój w tym udział [miałam wówczas 4 lata] Z tym piętnem musiałam się borykać przez długi czas. Bałam się wejść na cmentarz, bo mama zła na mnie jest, bałam się choinki, wszelkiego igliwia bo kojarzyło mi się ze śmiercią mojej mamy - ja nie pamiętałam niczego, ale ojciec nieświadomie przypominał mi mój udział. Na szczęście mam solidną psychiczną konstrukcję, ale nie każdemu ten dar jest dany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak w wielu rodzinach to jest i dlatego w wielu rodzinach jest nienawisc miedzy rodzenstwem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
raz widzialam takie zdarzenie. matka, 2 synow. jeden mlodszy(kropka w kropke w mamusie wrodzony) zrobil krzywde starszemu. mama pyta co sie stalo, tamten mowi co i jak, a mlody w ryk. i co? to starszy zostal olany a mlody wytulany, na raczkach itp. itd. sama matka tego moze nie byla swiadoma. ale nawet mi sie przykro zrobilo. wiesz wyjedz moze na weekend do rodziny lub gdziekolwiek. po powrocie spojrzyz na to swierzym okiem. zapewne to dlatego ze jestes przemeczona. i naprawde dziecko podswiadomie moze to wyczuwac. ewentulnie moze to taki wiek i nie warto zwracac uwagi na zle zachowanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość co ma dość
Gościu 23:09- bardzo współczuję. Pewnie strasznie trudno było Tobie wzrastać w takim przeświadczeniu i jeszcze w poczuciu potępienia :( xxxx Gościu jeszcze wyżej- ja nie rozpatruję miłości do męża i dzieci w kategoriach "które bardziej". Jest to zupełnie inny rodzaj relacji. Czasami oczywiście mąz idzie w odstawkę jeśli wchodzi w konkury z dziećmi ( w ważnych momentach ;)) Ale mnie spotyka to samo. Jednak tylko dlatego, ze dzieciaki są bardziej bezbronnej i w większym stopniu potrzebują naszej uwagi. Trudno jest mówić o miłości w kategoriach "jak bardzo" czy "kogo bardziej. Zawsze wydawało mi sie, ze kochać kogoś to chcieć być blisko i pragnąć dla tej osoby jak najlepiej. I nie widzę tu miejsca na "kochać mniej" lub "kochać bardziej". Kochać to po prostu kochać- obdarzać kogoś najsilniejszym i najżyczliwszym z kanonu naszych uczuć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a mi się wydaje że to nie jest silniejsza miłośc. Kochasz je zapewne tak samo.. ale to "gorsze" dziecko czesciej cie denerwuje, nie umiesz sie z nim porozumieć - jest ci trudno, bo kazda z nas chce byc jak najlepszą matka i w takim zachowaniu doszukujemy sie swoich błedów, to moze prowadzic do frustracji, zlości, zniechęcenia, bezsilnosci. Te uczucia współistnieją z miłością i trochę ją przyćmiewają, dlatego wydaje ci sie ze miłosc jest mniejsza... ale sądze że tak nie jest. Nie ma co udawać że macierzyństwo wzbudza tylko pozytywne uczucia wobec dziecka - jest tez cała gama tych negatywnych a w przypadku jednego z twoich dzieci ta gama jest poprostu bogatsza :) Ale kiedys ten niepokorny moze ci przyniesc wielką dumę - bo w takich dizeciach jest potencjał - tylko to, czy bedzie z tego cos dobrego zalezy od całej masy czynnikow - w tym od ciebie oczywiscie - wiec masz pole do okazania mu miłosci, nie slepej i bezwarunkowej - ale mądrej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale jak ja się czułam przez te wszystkie lata mając w głowie wyrytą wiadomość, że przyczyniłam się do śmierci mamy. Ale do czasu, kiedyś zrozumiałam, że ojciec nieświadomie chce z siebie zrzucić ciężar. Faktem jest, że ani on, ani ja nie jesteśmy temu winni. Mama zmarła na zapalenie opon mózgowych -powikłania pogrypowe. Ja miałam wówczas 4 lata, siostra 4 miesiące, ojciec kochał mamę i nigdy z jej śmiercią nie pogodził się. A moja wina? Była, całkiem widoczna - był listopad, zbliżał się adwent, ojciec przywiózł gałązki świerkowe na adwentowy wieniec, ja podobno kilka gałązek przytargałam do łoża chorej mamy i pięknie jej łoże ozdobiłam. Nie pamiętam tego, ale kilkanaście lat żyłam ze świadomością, że ...ojciec już wtedy czuł, że sprawa jest przesądzona. Było, minęło, mój ojciec również już nie żyje, był dobrym ojcem i gdyby nie te coroczne wspominki ..... Pozbierałam się, ale gdzieś tam w podświadomości jeszcze do dzisiejszego dnia nie umiem się odciąć od tego, na co nie miałam żadnego wpływu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie rozumiem...jak się przyczyniłaś do tej śmierci/?? udusiłaś ją tymi gałęziami?? posłuchaj...byłas dzieckiem, OCZYWIŚCIE, że tego nie chciałas, a Twój tato na sto porcent na poziomie racjonalnym wie, że to nie Twoja wina nie powinien Cię osądzac, ale pewnie to u Niego było silniejsze w momentach, gdy brakowało mu Twojej mamy...nie chciał Cię skrzywdzić... postaraj sie potraktować to tak, ze on kochał mamę, ze pochodzisz ze związku z miłości, że miałas kiedyś cudowną rodzinę... na pewno Cię kochał, prosze, postaraj się mu to wybaczyć i nie osądzaj się, pamiętaj o rodzicach i o ich wzajemnje miłości, ktora Cię zrodziła prosze wybacz ojcu, on na pewno cierpiał, na pewno było mu ciężko przedwcześnie stracić żonę i samemu borykać sie z rodzicielstwem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam jedno dziecko i kocham je nad zycie.Zastanawiałam się jakby to było z następnym dzieckiem?Czasem boje się,ze nie pokocham go jak pierwszego.Jednak po moich koleżankach widze,ze raczej kochają równo swoje pociechy.No a jak urodzi się np. blizniaki?Sa w tym samym czasie ,wiec jak tj?.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Natura rządzi się takimi prawami, że gdzie jest choć by dwoje, to już jest różnica, a nie równość. Tak na prawdę w ogień by się poszło za każdym z dzieci (!), ale sądzę, że jedno może być bliższe sercu, co nie znaczy, że drugie się nie kocha. Zdarza się również, że z czasem sytuacja może się odwrócić i to drugie dziecko będzie nam bliższe. Także wydaje mi się, że to nie w kochaniu problem, bo tak naprawdę kochamy swoje dzieci bezwarunkowo. Bywa tak, że winy można się dopatrywać w rodzicach, którzy z jakiegoś powodu przyczynili się do powstałego "dystansu" z dzieckiem, np, przez jego zaniedbanie, odtrącanie, poświęcanie więcej czasu dziecku drugiemu, faworyzowanie tamtego itd.. Takie traktowanie jest karygodne i najbardziej szkodliwe w daleko idących skutkach dla dziecka, które czuje się przez to odrzucone, pominięte.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a może to nie tak, że jakieś dziecko kochacie bardziej, tylko po prostu inaczej? jeśli jakieś jest wrazliwsze, to poświęcacie mu więcej uwagi kiedy jakies jets do was z charakteru bardziej podobne, to nić porozumienia jest zupełnie inna może chodzi o wspólnotę zaointeresowań, albo jak jest syn i córka, to córka utożsamia sie z matka, ojciec z synem i powstaje taki dysonans, że synek jest więcej z ojcem, na Niego patrzy i podgląda, w Wy z córką i stąd takie wrażenie? miłość to pojęcie abstrakcyjne, nigdy nie chciało mi się wierzyć, że to się tak mierzy w rodzinie, wśród najbliższych, gdzie z miłości i wspólnoty rodzi sie wspólne dziecko....i potem kolejne. myślę, że może jednak to kwestia tego kto więcej potrzebuje uwagi, poświęcenia, kto jest bardziej bezbronny i tu zazwyczaj dziecko najmłodsze lub chore... wtedy zabiera wiecej troski i uwagi i o to chodzi, a ludzie myślą i martwią się i stąd wrażenie, że kochają bardziej niż kogoś tam. może wy mylicie pewne pojęcia, co???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ex_debill_znowu_po
bo kochać dzieci to się chyba jednakowo da, czasem gorzej z lubieniem, z rodzeństwem chyba jest podobnie, kocham wszystkich, ale nie wszystkich lubię i nie chcę spędzać czasu z tymi, których nie darzę sympatią, łatwiej jest się porozumieć z kimś podobnym do nas i to może być odebrane jako faworyzowanie, a jest po prostu naturalny dopasowaniem lub niedopasowaniem charakterów; aha - moja młodsza siostra miała lżej, dało się odczuć, że jest lepiej traktowana, mniej obrywała, była traktowana jak delikatne stworzenie, bo urodziła się jako wcześniak, nie nienawidzę jej i nie mam żalu o to:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ex ebill nie wymądrzaj się, bo męża kochasz już mniej i dzieci to widzą i rosną na pepki świata, bo widza, że nie muszą szanować ojca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ex_debill_znowu_po
męża? nie mam, cudzych też nie kocham:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×