Gość Kropeczk Napisano Listopad 18, 2013 Hejo Wam, już w sumie sama nie wiem co mam robić, bo ile głów tyle zdań. Też jestem za tym, żeby słuchać głosu serca, ale czasami lepiej znaleźć wsparcie w większej liczbie osób, a nie w samym sobie. A więc może do rzeczy... Byłam z chłopakiem, nazwijmy go X, przez 4 lata. Były wzloty, upadki, kłótnie, chwile wspaniałe i gorsze, ale po prostu go kocham, ciągle żyje tym co było. Z głupoty wymyślałam problemy, nie ważne jakie, po prostu robiłam problemy, bo tym coś osiągnęłam, nie wiem, np głupie przepraszam, albo cokolwiek innego. Z czasem uświadomiłam sobie, że on zrobi dla mnie wszystko i jestem pewna, że zawsze ze mną będzie... i tutaj na manowce wyprowadziła mnie moja pewność... Był za granicą, pisał smsy, owszem, ale o treści "jak tam?", "co tam?"... To mnie bolało, niby był tam tylko 3 tygodnie, ale kiedyś potrafił dzownić, smsować, a teraz tylko takie puste coś... Nie rozumiałam, że on tam pracuje, że nie ma czasu, że jest zmęczony. Gdy przyjechał do Polski, odwiedził mnie tego samego dnia popołudniu i dla mnie już było problemem, że nie rano, jak przyjechał (głupia ja, wiem, wielka ksiezniczka, jakbym sama nie mogła go odwiedzić). Byłam na niego zła, nawet się z nim nie przywitałam. Nic. Tylko się na niego wydarłam, że nic do mnie nie pisał, nie ubóstwiał mnie przez smsy... takie gówniarskie zachowanie. Powiedziałam mu, że to nie ma sensu, a on potwiwrdził. Po 4 dniach spotkaliśmy się, starałam się to naprawić, a on mi mówił, że tego się chyba nie da naprawić, że on już tak nie może, że go to bardzo bolało, co ja wyprawiałam przez ostatnie pół roku, a ja płakałam prosiłam... powiedział, że nadzija zawsze jest. Ale to już 5 miesięcy. I nic. Ja go naprawdę kocham, bardzo. Ale nie wiem jak sobie z tym poradzić. Ostatnio chciałam z nim zerwać wszelki kontakt, mimo tego, że był marny, ale zawsze jakiś, mówić, że jeśli to nie ma przyszłości, to nie ma sensu, on mi odpisał, że tak życie się potoczyło, mimo to zapytał drugi raz o ten mój "wymarzony" spokój od niego, znowu napisał. Kiedyś mówił, że się pogubił, ze nie nadaje się do związków, że ja mu nie pomogałam... Ale cholernie chce to naprawić, a cholernie nie wiem jak.. myśle o spektakularnych przeprosinach, ale boję się, że wyjdzie i tyle z nas... Pomożecie? Wiem, słowa krytyki też mi się przydadzą, bom przesadzała i przesadziła, ale chce to naprawić. Jeśli czegos nie sprecyzowałam, proszę dopytać, bo ja już sama nie wiem co mam robić... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach