Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość biedna studentka z warszawy

Jestem studentką i jak wracam do domu na weekend to rzucam się na jedzenie

Polecane posty

Gość biedna studentka z warszawy

I to dosłownie :O Nie mam zbyt dużo kasy, nie mogę więc robić sobie codziennie obiadki, zwyczajnie mnie nie stać :O moje menu opiera się na kanapkach z serem i pomidorem, zupkach chińskich i warzywach z patelni z ryżem :O na słodycze szkoda mi kasy, to samo owoce. Jak przyjeżdzam do domu to po prostu rzucam się na jedzenie, w koncu mam pełna lodówke i obiady, jakieś ciasta i ciasteczka, przekąski. Potrafie cały weekend nic nie robić, tylko jeść. Mój organizm jest chyba wygłodniały po tygodniach tak skąpej diety studenckiej, że chce jeść i jeść i jeść. Czy ktoś ma podobnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nie, tez niewiele jem w tygodniu przez co zmniejszyl mi sie zoladek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość qawsed
Ja też tak mam. Przez co głoduje w tygodniu a w weekendy dosłownie rzucam się na jedzenie i czuje, że mógłbym zjeść wszystko na raz. Wieczorami w weekend, jak jestem u rodziców mam straszną zgagę, która nawet nieraz utrudnia mi zasypianie, jest szczególnie uciążliwa jak się położę, mimo zgagi jem nadal. Zawsze miałem problemy z otyłością, myślałem że jadąc na studia zrzucę kilka kilo, ale nic z tego. Puki będę jeździł do domu na weekendy to nic nie schudnę. A nieobżeranie się gdy jestem u rodziców w domu jest dla mnie niewykonalne, po prostu jest silniejsze niż pragnienie schudnięcia czy ból zgagi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedna studentka z warszawy
dzisiaj właśnie jestem w domu i zjadłam już: twaróg ze śmietaną i pomiodrem z bułką herbata z mlekiem zagęszczonym sok kubuś 4 pierogi ze szpinakiem i serem warzywa zapiekane pod beszamelem batonik czekoladowy dużo ciasteczek z ciasta francuskiego z cukrem w planach mam jeszcze: drożdzówka, kolejna herbata z mlekiem, ciasteczka, może wino różowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedna studentka z warszawy
ja jestem szczupła, ale czuje, ze takie odżywianie nie prowadzi do niczego dobrego, w koncu rozwale sobie żołądek :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
żryj żryj a garb ci sam wyrośnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tak miałam przez 3 pierwsze lata studiów, ale ja się bałam gotować, panicznie reagowałam na kontakty z kuchenką, więc żarłam sam chleb, zupki błyskawiczne i słodycze, żeby się zapchać, a w domu u rodziców rzucałam się nawet na takie żarcie, którego w życiu bym nie zjadła :o ostatecznie skończyłam z jelitem drażliwym i grzybicą układu pokarmowego, więc musiałam się ogarnąć. od dwóch lat gotuję, codziennie jem jakiś ciepły syty posiłek + obowiązkowo śniadanie z kolacją i spasowałam trochę z tym obżarstwem jak wracam do rodziców (teraz nawet nie jestem w stanie zjeść połowy z tego co mi kładą na talerzu.) rozejrzyj się za jakąś pracą albo poczytaj na temat tanich, sytych obiadów, nie musisz jeść ciągle bułek i innych śmieci, nawet kilo ziemniaków to nie aż taki wydatek, a można się nimi najeść przez parę dni :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i zapomniałam o najważniejszym, z domu niczego nie zabierasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedna studentka z warszawy
Studiuję na SGH. Z domu zabierałam jedzenie ale tylko przez pierwszy rok studiów. Jadłam wtedy w kółko pierogi, gołąbki, naleśniki i inne mrożonki tego typu i tak mi się przejadły, że nie mogę już na nie patrzeć :( dlatego nie zabieram już z domu jedzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i jak ci sie podoba warszwa i ta uczelnia...? tez tam studiowalem, pamietam ze zawsze do zielonej gesi chodzilismy w przerwach... :D:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedna studentka z warszawy
Uczelnia mi się podoba, naprawdę mogę powiedzieć że ja lubie i ciesze się, że ją wybrałam :) do samej Warszawy mam już mniej ciepłe uczucia i sie zastanawiam, czy nie zwiać stąd po studiach :) do gęsi chodzimy, ale rzadko, tam piwo kosztuje 10 zl :D teraz studenci SGH preferują pić piwo na polach mokotowskich :D albo wódke pokoju w kółeczku, wieczorem na polach co 100 metrów można się natknąć na grupke ludzi podajacych sobie w kółku butelke wódki :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a mi ostatnio pijaczki na polach tlumaczyli ze pija denaturat bo za to policja nie moze ich ukarac bo to nie jest napoj alkoholowy... :D hahaha :D:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja zawsze miałam robione jedzenie w domu i zabierałam do akademika, więc nigdy nie była głodna, poza tym jeździłam na studia samochodem to brałam ile chciałam. Ale mój brat jest teraz na studiach i jak przyjeżdża do domu to żre jak opętany. Dziś zjadł pół gara kartofli i kilkanaście (!!!) gołąbków. Dostaje kasę od rodziców i to niemałą, a głupek nie odżywia się jak człowiek, tylko wpierdala te zupki chińskie i narzeka, że już go żołądek boli, a jest po przebytym refluksie. Ludzie, opamiętajcie się i odżywiajcie normalnie, bo można się wrzodów nabawić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedna studentka z warszawy
bella, właśnie napisałam w pierwszym poście, że nie bardzo mnie stać na gotowanie obiadów... Jakbym miała codziennie jeść normalny obiad to zbankrutowałabym na potrzebnych składnikach. Mam bardzo ograniczony budżet. dlatego obiady jem co kilka dni, czasem raz w tygodniu, a na codzień zyję na hmm "suchym żarciu" czyli na kanapkach i zupkach chinskich. Bo tak jest najtaniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja oszczedzalam, a potem poleciały mi zęby przez brak wapnia-miałam16kanałowych od razu po obronie:( koszt?8000! nie warto oszczedzac. lepiej isc do pracy i dorobic te 200zl w miesiacu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1cebula,2marchewki,3ziemniaki, 2lyzeczki keczupu-gotujemy. pycha! koszt2zl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
poza tym miałam bardzo daleko do każdego taniego sklepu-kupowalo sie kawe i fajki. nic wiecej:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedna studentka z warszawy
no ja nie wiem, czy koszt 2 zł. Biorąc pod uwage, ze nie mam w lodówce niczego co wymienilaś, to koszt wzrasta do kilkunstu zł :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biedna studentka z warszawy
przed chwila zjadłam całą czekolade :( bo nie jadłam jej już chyba z 2 miesiące :( najgorsze jest to, ze przez to mam straszne wahania wagi. Jak jestem w Warszawie to chudne, a jak przyjeżdzam do domu na dłużej, np na świeta czy ferie to potrafie przytyć w ciągu tygodnia z 2 kg :O na szczeście jestem z natury szczupla więc te 2 kg nie robia żadnej roznicy, ale denerwuje mnie to :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dobre sobie , mnie nie stać na cotygodniowe powroty do domu... wracam co 3 tygodnie , co miesiąc... też rzucam się na jedzenie... na studiach jest różnie, czasem jem tylko kanapki z pasztetem .., a czasem zrobie obiad... teraz jestem w domu.. musze jeszcze przezyc tydzien na studiach i mam kase tylko na bilet powrotny :( nie mam na jedzenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dużo wydajecie na alkohol?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×