oglądała się za innymi

Jesteśmy w stałym związku już 4 lata. Zawsze słyszałem od Niej, że jestem tym jedynym, najprzystojniejszym, najmądrzejszym, tym, który wreszcie pozwolił Jej doznawać pełnej przyjemności w łóżku (mokre, wielokrotne orgazmy). Traktowałem to jak zwyczajną kobiecą retorykę, stosowaną względem stałego partnera, która w odpowiednim czasie, kiedy Ona zacznie z wolna wychodzić ze związku, zostanie brutalnie zanegowana i okaże się narzędziem przygotowanym na wypadek, gdyby należało drugiej osobie sprawić kiedyś prawdziwą przykrość. Ale nie... odnoszę wrażenie, że zainteresowanie innymi mężczyznami z Jej strony jest niemal równe zeru. I jeśli nie czuję się do końca szczęśliwy w tym związku, to dlatego, że mam kobietę, o którą w zasadzie nie muszę zabiegać, walczyć - byłoby to wszystko nawet i zrozumiałe gdyby przede mną nie miała już kilku partnerów. Czy to w ogóle możliwe żeby kobieta była do tego stopnia znieczulona na wdzięki innych facetów? Wraca z pracy o czasie, o kolegach opowiada mi wyłącznie durne anegdotki, podkreślając jakimi są idiotami, kiedy wychodzimy do miasta robi wszystko żeby ośmieszyć moich znajomych, stawiając mnie za wzór. Na uwagi, że mogłaby spróbować raz jeden z kimś innym odpowiada: ,,proszę cię, przestań''. Czuję się jak idealny wibrator i nic więcej.