Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

dla ilu z was tak naprawdę mąż jest najważniejszą osobą w życiu

Polecane posty

Gość Michałłł
Ale ustalmy jaki mąż. Taki co daje kasę czy nie daje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja uważam, że miłości nie da się stopniować. Nie ma, że się kogoś bardziej kocha, albo mniej. Albo się kocha, albo nie. System zero jedynkowy. Można co najwyżej kochać inaczej. Ale nie mocniej albo słabiej. Lubić można kogoś bardziej. Ja np. bardziej lubię moją mamę od siostry, ale obie kocham. Tylko inaczej. Siostra mnie wkurza i gdyby była obcą osobą, to pewnie byśmy się nie lubiły, ale kocham ją siostrzaną miłością. Bez stopniowania. Bez mniej, bardziej. Inaczej. Po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i wybacz, ale nie porownuj milosci biologicznej matki i dziecka do milosci meza bo to totalna glupota, kochac mozna rownie mocno, ale jednak inaczej xxx wiem to, a ty skoro wiesz, to czemu porównujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ŻONO , a Ty na czym? Na gotowych na wszystko?;-p czy na filmach o przemocy wobec kobiet? w twoim układzie mam tylko nadzieję, że mąż nie kocha cie najbardziej, bo to byłoby niesprawiedliwe, ale takie związki jak te, co opisujecie, to dla mnie układy, same wskazujecie, że mogłybyście mieć wielu, czyli ich tak naprawdę nie kochacie, bo wystarczy, że inny byłby przystojny, dobry w łózku, elokwentny, a dziecko by go polubiło- i juz by się nadał to forma castingu, kierując się takim myśleniem faktycznie mozna mieć wielu, ale to nigdy nie jest prawdziwe niestety umialybyście kochać dziecko, ale w razie czego pwoiedzieć- ech, zrobie sobie nowe??? nie, bo to miłośc by nie była. ale o meżu umiecie tak mówic...jak się kocha, to głupot sie nie wymysla

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no takie odniosłam wrażenie no ale nie wazne ide spac jedno jest pewne- różne sa spojrzenia na miłośc i rodzinę, każdy jest indywidualnościa i każdy definiuje sobie sam pewne rzeczy no ja np. pragnę rodziny, w której małżeństwo stanowi wzór i przykła di fundament mam andzijee, że tak będzie, bo ja tak czuję, że tak jest własciwie i inaczej nawet nie chce ale niech każdy na swój sposób będzie szczęsliwy i tak chyba byłoby najlepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wezyrka
a ja myślę , że najprościej stwierdzic na kim Ci najbARdziej zależy w ten sposób- , gdy wyobrazicie sobie pożar domu, a w nim całą najblizszą rodzine...dzieci, mąż , rodzice...i kogo ratujecie jako pierwszego?...hhhmmmm?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mrówka et
a ja myślę , że najprościej stwierdzic na kim Ci najbARdziej zależy w ten sposób- , gdy wyobrazicie sobie pożar domu, a w nim całą najblizszą rodzine...dzieci, mąż , rodzice...i kogo ratujecie jako pierwszego?...hhhmmmm? ___ Bardzo proste! Podnoszę alarm i wszyscy (pomijając małe dzieci) ratują się sami. Bo jakoś nie widzę opcji - rodzice zniedołężniali, mąż kaleka, niemowlęta w domu bo i tak bym wylądowała w psychiatryku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mysle ze kazdy rodzic ratowalby najpierw dziecko, nie wyobrazam sobie inaczej, ale rozumiem ze zdania moga i pewnie beda podzielone

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wezyrka
Lady...i o tym mówie..a co do Mrowki....w przypadku pozaru nawet najsprawniejszy dorosły człowiek moze nie byc w stanie ratowac sie sam.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"a ja myślę , że najprościej stwierdzic na kim Ci najbARdziej zależy w ten sposób- , gdy wyobrazicie sobie pożar domu, a w nim całą najblizszą rodzine...dzieci, mąż , rodzice...i kogo ratujecie jako pierwszego?...hhhmmmm?" Oczywiście, że dzieci ale tylko dlatego, że mają najmniejsze szanse uratować się same. Mąż i rodzice (o ile nie są zniedołężniali) mogą się uratować sami, a pewnie sami też rzuciliby się na pomoc dzieciom (co jest zakorzenione w naszej psychice, ot podtrzymanie gatunku, ewolucja, ma niewiele wspólnego z miłością), a razem z dziećmi wyniosłabym psa. I mówcie co chcecie, ale ja dalej twierdze, że miłości się nie stopniuje. Albo się kocha albo nie, nie ma nic pomiędzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wezyrka
dobrze, miłosci sie nie stopniuje..dzieci, meza, rodzicow kocha sie w innych kategoriach-myslę....ale podobne pytanie brzmi-na kim Ci najbardziej zależy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na wszystkich, to jest jedno i to samo. Nie zależy mi ani bardziej na rodzicach, ani bardziej na dzieciach, ani na mężu, bo wszystkich ich kocham. Jakbym miała dorosłe dzieci i zniedołężniałych rodziców, to rzuciłabym się na ratunek rodzicom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To wszystko jest jakieś chore, bo dochodzimy do jakiś paradoksów, w których po stracie jednej bliskiej osoby jest nam bardziej przykro niż po stracie drugiej? No proszę Cię, ja sobie nie wyobrażam życia bez żadnego z nich, strata kogokolwiek byłaby dla mnie potwornym ciosem. Nie zazdroszczę Ci, jeżeli Ty potrafisz sobie wybrać: aha, okej, to po mężu będę mniej cierpieć niż po dzieciach, ale bardziej niż po rodzicach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sorry, ale niech tylko życie was kiedyś w takich sytuacjach nie postawi, leżycie sobie z d****i na minutę przed pójściem spać i uważacie, że pobawicie się życiem swoich bliskich, gratuluję wam na ilu ludziach można polegać w zyciu? na ulicy leżą przyjaciele, z drzewa ich sie zrywa? zależy ci na wszystkich, ale kwestia pozostaje kto ma jakie szanse i na ile komu jestesmy w stanie pomóc poza tym- słuszna uwaga- nigdy nie wiemy jak nasz organizm zareaguje na skrajne sytuacje, psychologia opisuje zjawisko paniki w ten sposób, że matki potrafią dzieci zostawić, co z was, którzy kreują się tu na bohaterów jeszcze jako pierwsi albo by s*******ali albo zesrali się pod siebie i nie ruszyli, tak jak czasem zwierzęta w lesie, gdy jedzie się wprost na nie- jeśli kierowca nie wyhamuje i nie da szany- rozstawiają łapy, patrza w szoku oślepione reflektorami- i giną. mimo, że dałyby dyla w tą jedną sekundę gdyby nie były w takim szoku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×