Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Ponioslo mnie ale rezultat jest

Polecane posty

Gość gość
wielkie przeciwniczki klapsow!a gdzienajwiecej dzieci jest maltretowanych??wlasnie w Polsce!bo wy nie dacie klapsa tylko z grubej rury wpier..dol az dziecko w szpitalu laduje. Gdzie w niemczech sie slyszy o pobitych,maltretowanych dzieciach! a wielkie przeciwkiczki klapsow zatykaja uszy jak sasiad dziecko pierze gdziepopadnie,bo nie chca sie wtracac. hipokrytki i paranoiczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"dzieci od zawsze się spinały po meblach" :D Spinac to mozesz swoje grube poslady kretynko :D Po meblach twoj****chory moga sie wspinac jedynie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
śmieszne jesteście, klapsy są be ale maltretowanie psychiczne jakim jest wpędzanie w poczucie winy, permanentne odbieranie przyjemności i kary, upokorzenie poprzez durne jeżyki to już nie jest przemoc, to dopiero robi z psychiki dziecka sieczkę, aż żal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ludzie ogarnijcie się, wychowywanie dzieci teraz to jakas paranoja. dzieciom sie wydaje od samego poczatku ze rodzice sa ich kumplami i partnerami i c***a sobie robia z tego co oni mowia bo wiedza ze nie bedzie konksekwencji i wlasnie dlatego dzieciaki przez miesiac skacza po meblach itp. dzieciory od poczatku wyznaczaja sobie granice i staraja sie je przekraczac w robieniu roznych rzeczy i pyskowaniu rodzicowm od malego, a prawda jest taka ze jak matka od poczatku nie postawi granicy ze nie wolno k***a i juz to dziecior bedzie robil co bedzie chcial a matka bedzie dla niego tylko kobieta ktora mu daje zryc a jak bedzie wiekszy to po prostu jej przyj***e. mi moja mama nie raz dala w pysk i nigdy nie mialam do niej o to pretensji a wiedzialam ze grranice sa wyznaczone, nie mowie zeby dziecko n*******lac pasem codziennie ale w przyplywie zlosci zdarzy sie jebnac w tylek. wtedy dziecko juz wie ze nie ejstes jego partnerem tylko matka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sama widze po moim 9 letnim bracie ktory jest wychowywany beztresowo, i nigdy nikt go nie uderzyl ale zauwazalne ejst to ze stara sie co chwila przekraczac jakies granice czy to slowem czy czynem, widzi ze mama nie reaguje to mocniej i mocniej i jeszcze wiecej a jak sie w koncu matka w****i zlapie za kudly to od razu spokoj jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ech, dyskusja na ten temat przypomina mi dyskusję na temat niejadków. Przeważnie w odpowiedziach można przeczytać że: - to matki wina, bo JA daję urozmaicone, atrakcyjnie podane jedzenie i je - to matki wina, bo JA daję dziecku to co lubi i je - to matki wina, bo JA pilnuje pór posiłków, jedzenia razem z rodziną i celebracji tego, i dziecko je - to matki wina, bo JA nie cuduję z jedzeniem i nie robię z tego wydarzenia, i dziecko je - to matki wina, bo JA wprowadzałam pokarmy od początku różne i nie zaczynałam od słodkiego, i dziecko je... Tymczasem dziecko autorki tego wyimaginowanego tematu nie je mimo stosowania różnych metod, i w tym problem. Dziwnym trafem wypowiadają się matki które problemu nie mają bo ich metody się nie sprawdzają. To teraz pytanie: ok, rozmawiacie z dzieckiem/trzymacie dyscyplinę/traktujecie po partnersku/uczycie od małego i dziecko zna granice, respektuje je. Ale nagle z tym grzecznym niby dzieckiem z którym idzie się normalnie dogadać pojawia się problem, bo np. maniakalnie wspina się na regał, natrętnie pcha do kuchenki, zaczyna bić innych, rzucać zabawkami- cokolwiek, co nie świadczy o głębszych problemach tylko dziecko spróbowało raz, spodobało mu się i nie chce przestać. Nie pomaga rozmowa, typowa kara (stanie w kącie, karny jeżyk), stanowczy ton, łagodne przemawianie, kucanie patrzenie dziecku w oczy, tłumaczenie czemu nie, inne zajęcia... Co robicie? Zdejmujecie dziecko non stop z tego regału, z nadzieją że zdążycie kolejnym razem? Pięćdziesiąty raz tłumaczycie z nadzieją że w końcu trafi? Trzymacie godzinę w kącie bo może dotkliwiej odczuje karę? A, wiem, nic nie robicie bo wasze dziecko nie sprawia problemów... Dla mnie klaps to ostateczność i bezsilność w pewien sposób, owszem- bo nic innego nie działa. Ale skoro nic innego nie działa, to się sięga po te ostateczne środki, dla wychowania i zdyscyplinowania dziecka, o jego bezpieczeństwie nie mówiąc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×