Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kafeterija84

mamy spędzające wakacje poza granicami kraju. proszę wejdźcie ;)

Polecane posty

Gość kafeterija84
wiesz co, nie mam pojęcia ile Włochy, ale pewnie minimum 2500zł/os + dziecko (cena zależna od wieku). musiałabyś powchodzić sobie na strony biur podróży i wpisać kryteria wyszukiwania (datę,wylot skąd,ile osób,jaki wiek dziecka,jakie wyżywienie,jaki kierunek) i Ci wtedy wyliczy wszystko. Tańsze biura podróży, to Alfa Star, Wezyr Holidays, Sun&Fun, Itaka pośrednia, a droższe TUI, Rainbow Tours i Neckermann - to takie moje spostrzeżenia z ostatnich dni jak wyszukiwałam sobie wczasy. Aa, zanim wybierzesz wycieczkę to na holidaycheck.pl i tripadvisor.pl sprawdź opinie o hotelu, jak będzie dużo negatywów, to nie wybieraj go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafeterija84
no trochę dużo 9tys, z jednym dzieckiem? My z dwójką (4,5latek i niespełna 2latek) zapłacimy 5200 już z wizami, pełne wyżywienie, 7dni. Może nie jest to hotel Hilton, ale ma super plażę, dobrą gastronomię i jest czysty, obsługa uprzejma - tak czytałam w opiniach gości z calego świata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mam dwoje dzieci - 10 lat i 4 latka; dziękuję za rady, rozejrzę się trochę sama a w wolnej chwili przejdę się po biurach podróży

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tylko sprawdzone duże biura. Kraje typu egipt, tunezja bym sobie darowała. Tajlandia też - utrzymasz tyle godzin dzieci w samolocie? Sprawdź ile trwa transfer z lotniska do hotelu, bo często to autobusy bez klimy w środku upalnego dnia. Kolejna sprawa to Bułgaria. Mam jakiś sentyment do tego kraju więc z pierwszym dzieckiem (miało 16 mies) wybraliśmy ten kraj, hotel 5 gwiazdek. Miało być cudownie. Dziecko 5 dnia miało mega biegunkę, mega wymioty i mega odwodnienie. Wykupiłam dodatkowe ubezpieczenie w pl więc opiekę mieliśmy mieć super - 2 razy dziennie karetka woziła nas do kliniki na badanie, lekarstwa i kroplówkę. Po 2 dobach tylko pogarszającego się stanu dziecka miałam załatwiony samolot do domu - baliśmy się tylko podróży bo to jednak było 1,5h do lotniska, odprawa, lot, i dojazd do szpitala w Katowicach. Stwierdziłam - za długo. Poruszyłam wszystko co się dało, łącznie z biurem podróży, ubezpieczycielem z Pl, tłumaczem w Bułgarii (bo mój angielski jest bardzo dobry ale ich żaden, niestety) i konsultacją wyników badań w pl. Zapłaciłam ogromny rachunek telefoniczny, prawie 2 tysiące za lekarstwa jeszcze w Bułgarii - nie wiem czy to były ceny dla przyjezdnych czy co.... Załatwiłam prywatny szpital, nie państwowy za który wg naszego ubezpieczenia (Neckermann opcja ful + dodatkowe dla dziecka) miałam płacić za każdą dobę pobytu na miejscu - brak umowy z tą placówką, na szczęście udało się to obejść i przyśpieszyć procedury ubezpieczalnia - szpital. Wielki szacunek dla Pani po drugiej str. telefonu gdyby nie ona to by nic z tego nie wyszło. I dopiero w tym szpitalu podali dobre leki, nawadniali dziecko 3 razy na dobę, założyli dobre wkłucie, które nie wypadało po chwili podawania kroplówki, a co najważniejsze mogliśmy oboje zostać z dzieckiem przez cały czas. Lekarz znał angielski, pielęgniarki także. Trzymali nas tam 3 doby i już po pierwszym dniu synek był lepszy. Przestało mu się pogarszać. Do końca pobytu musiałam go karmić specjalnym mlekiem - tylko! do zamówienia w aptece w Burgas więc dymaliśmy z mężem na zmianę taryfą po mleko, które wystarczało na 2 dni max. Pobyt mieliśmy 14 dni. Na lotnisko prawie 60 km zawiozła nas taksówka - bo stary, śmierdzący bus bez klimy, który przyjechał po nasz turnus był chyba dla całej naszej 3 nie do przetrwania - byliśmy wykończeni psychicznie (nigdy tyle nie płakałam) fizycznie (nie pamiętam kiedy jadłam tak mało i stres który dobijał) i finansowo (wydałam obie pensje które przyszły w czasie wakacji na konto, uruchomiłam kartę kredytową i jeszcze pożyczyłam pieniądze od rodziców bo nie miałam hasła do konta oszczędnościowego a przez tel bank nie chciał mi tej kasy przelać na normalne konto) Po powrocie do domu jeszcze przez tydzień z dzieckiem odwiedzałam lekarza, długo trzymaliśmy specjalną dietę, dziecko straciło na wadze 6 kg. To najgorsze wakacje jakie miałam a jeździłam zawsze sporo. Dobry hotel (5gwiazdek) i dobre opinie nie wystarczą. Nie polecam tego typu krajów z dzieckiem i może znów ktoś podsumuje, ze jestem jedną z tych przewrażliwionych mamusiek co to z małym dzieckiem nigdzie nie jeżdżą ale nie ma co ukrywać - jak wyjazd jest udany to super ale jak coś się dzieje to mało kogo stać na leczenie i wszystkie koszty które się z tym wiążą... po powrocie byłam lżejsza o prawie 8 tys zł. Gdzie to poszło? nie pytajcie bo sama nie wiem, dużo na taksówki, coś na jedzenie (bo mieliśmy all ale nie było kiedy korzystać) dużo na leki, dietę na początku choroby (słoiczki, kaszka) i potem (specjalna Humana), telefony do Polski, konsultacje prywatnie u lekarza w polsce coś dostałam ze zwrotu z ubezpieczalni ale np 4 paczek Humany za którą płaciłam krocie zwrotu nie dostałam bo to nie lek. Tłumacz też swoje wziął, tym bardziej że brałam pierwszego lepszego bo nie było kiedy szukać - cyrylicy nie znam więc innego wyjścia nie było a że ani przeczytać ani się dogadać to nie wiedziałam co dziecku stwierdzili.... długo by pisać. By lecieć gdzieś gdzie w razie czego nie da się spakować i wrócić do domu bo wszystko trwa, samolot nie każdego dnia ma miejsca, a dziecku jest coraz gorzej trzeba mieć nerwy ze stali. Nadal jeździmy za granicę ale bliżej np włochy, chorwacja, francja... gdzie wiem, że bez tłumacza jakoś się dogadam, gdzie służba zdrowia i szpitale są na "lepszym poziomie" i gdzie w każdej chwili zamawiam samolot i wracam bądź siadam do auta i jestem mobilna na miejscu czy kiedy widzę, że dzieje się źle pakuję się i jadę do domu kiedy jeszcze jest taka możliwość. Radzę dobrze się zastanowić nad wsyzstkimi możliwymi scenariuszami bo może być świetnie ale może też być tragicznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no właśnie dlatego ja nie jeżdżę z dziećmi... sama latam a o dzieci się boję... myślałam o Francji, tym bardziej że córka marzy o Paryżu, ale to bardziej wycieczka niż rodzinne wakacje... ja jeżeli się wybiorę to gdzieś bliżej, właśnie Włochy mogłyby być albo Hiszpania. Rozejrzę się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do gościa z godz.23.12 Czy tam na miejscu nie było rezydenta, który by sie Wami zajął? Tzn. Wszystko to załatwiał m.in. Inny szpital czy tłumacza? (tak na marginesie rezydenta powinien znać język kraju, gdzie przebywa). Tak z ciekawości, jakie to było biuro?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kafeterija84
Współczuję bardzo takiego przebiegu wydarzeń. Tak się czasami niestety zdarza, ale naprawdę rzadko, całe szczęście. Mieliście cholernego pecha. Ja akurat nigdy nie spotkałam się wśród rodziny, znajomych, znajomych znajomych itd z takim przypadkiem, a są tacy, którzy latają z maluchami po Egiptach i Turcjach. Pamiętasz co podawali dziecku? Był to wirus czy bakteria? Robili badania? Tak naprawdę, to uwierz, że może zdarzyć się to wszędzie, nawet nad polskim morzem, gdzie stan i zasady bhp w knajpach, nawet dobrych pozostawia wiele do życzenia, biorą pracowników z ulicy bez badań sanepidowskich, a ludziom podadzą wszystko jak świniom. Znam też przypadek, że mojego kolegi córka złapała salmonellę. Bóg jeden wie skąd! Położyli ją na zakaźny, a tam takie zatrute przeróżnymi paskudztwami dzieci razem wymieszane w salach, że to się w głowie nie mieści. Mój syn dość niedawno również przeszedł zatrucie, w okresie świątecznym, miał wtedy 17 miesięcy. Podejrzewano najgorsze scenariusze. Biegunka z krwią. Pupa ognista z ropnymi wysiękami. Na początek dieta płynna, orsalit nawadniający i enterol. Zbliżał się weekend, dostałam dodatkowo receptę na nifuroksazyd, jeśli okazałoby się, że to nie wirus tylko zakażenie bakteryjne, a jeśli po nifuro. by nie przeszło, to od razu w komplecie dostałam skierowanie na oddział. Na szczęście okazało się, że to wirus i przeszło. Chwile grozy były, o mały włos nie trafiliśmy do szpitala na same Święta. Nifuroksazyd mam wykupiony i biorę go w podróż. W orsalit i enterol też się zaopatrzę. Nie tylko dzieci dotykają zatrucia. Moi znajomi byli w tamtym roku w Tunezji. Koleżanka płukała zęby wodą butelkowaną, a jej mąż raz przez zapomnienie wypłukał kranówą. Skończyło się 4dniową rewolucją, wczasy nieudane, byli 7dni. Ja mam tylko nadzieję, że nas to nie spotka. Zanim wybrałam hotel, to poczytałam opinie. Nie znalazłam nic na temat zatruć. Wierzę, że się uda :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bulgrska historia
To ja opisalam historie z bulgarii. Agatorix biuro to Neckermann, rezydent byl ale nie w naszym hotelu tylko innym, fakt niedaleko rezydentka byla bulgarka ktora mowila po polsku, jak dla mnie za slabo, jak prosilam by pojechala z nami do kliniki i tlumaczyla to z wielkim bólem sie zgodzila. Niestety brakowalo jej slów po polsku i tak dogadywalismy sie na migi. Kiedy prosilam by zalatwiala lot do polski zalatwiala ale na za 2 dni bo wcześniej nic nie bylo - nie sadzilam ze dziecku sie pogorszy aż tak a po drugie mogla nam od razu zalatwiac lot odplatny, próbując zalatwic jakikolwiek zwrot na ten wcześniej oplacony przez,biuro. Neckermann byl bardzo pomocny ale co z tego jak kwestie gdzie mogę leczyc dziecko musialam zalatwiac z ubezpieczalnią przez Tel. A ci szli w zaparte ze maja umowę z śwetna placowka choć swietna to ona tylko z nazwy byla. Takich przypadków jest stosunkowo mało ale chcialabym zwrócić uwagę rodzicom na to ze jak jadą za granicę to gdyby cos sie stało musza mieć pieniądze na koncie a znam wiele par które wyjeżdżają za granice z kieszonkowym na drobne wydatki i tysiakiem na koncie. Nad polskim morzem tez moglo nas to spotkac ale byliby prościej -lekarz mówi po po, w aptece place normalne ceny, wiem gdzie wynająć auto jeśli trzeba, mogę isc prywatnie na konsultacje od ręki a nie zalatwiam to przez tlumacza, Internet i telefon zamiast z dzieckiem byc. Dużo jest tego typu roznic. Kolejna sprawa są kraje i kraje - w Egipcie zaliczylam wypadek autobusem, jak dotarliśmy do szpitala i widzialam strzykawki z igłami czekające na nas na brudnym parapecie to w momencie doszlam do wniosku ze nic mi sie nie stało. Innym razem tez w egipcie mialam problem jelitowy, na szczęście trwal tylko 2 dni i byla to mega delikatna postać - liczylam sie z tym ale dziecka w okresie wakacyjnym bym tam nie wziela, zresztą w ogóle dziecka bym do tego kraju nie brala. Jak ktoś podróżuje to widzial pewnie różnicę pomiędzy sluzba zdrowia w Egipcie a we Włoszech tak? Cena wakacji tez jest calkiem inna i o czymś to świadczy. Choroba moze dopaść każdego z nas wszędzie ale jadąc z malym dzieckiem które szybciej sie odwadnia, latwiej lapie różnego rodzaju świństwa wybierałabym taki kraj i takie ubezpieczenie gdzie będzie t najlepsza opcja z mozliwych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×