rozmowa o prace

Mialam dzis roZmowe o prace w sklepie meblowym. Stanowisko sprzedawca. Po minucie rozmowy pani stwierdzila ze sie nie nadaje. Zaczelam ja przekonywac ze mam kilkuletnie doswidcznie w obsludze klienta m.in. w banku. Zaczela sie nabijac. Bo w banku to nie trzeba klientow zachecac. Przykro mi jest. Nie nastawialam si.e ze na pewno dostane te prace ale po tym co uslyszalam czuje ze sie do niczego nie nadaje i juz nic nie znajde.

serio zaczęła się z Ciebie śmiać?

Tak. Powiedziala ze w banku to ja siedzialsm sobie w okienku i paznokcie ogladalam

1 słysze o takim chamstwie na rozmowie kwalifikacyjnej...babka była nieprofesjonalna, nie przejmuj się. szukaj do skutku, w końcu coś znajdziesz.

kto przeprowadzał z tobą rozmowę? Właściciel? Kierownik?

Wiem tylko dzieki temu faktycznie pojawila sie taka mysl ze skoro zrpbilam tak zle pierwsze wrazenie to moze ona ma racje. Ale nic to trzeba zapomniec. Pierwszy raz mnie cos takiego spotkalo. Jezeli ktos mi dawal odczuc ze mam male szanse to mowili "szukamy kogos z wiekszym doswiadczeniem" albo cos w tym stylu. Ale nie w taki sposob. I to po chwilce rozmowy.

Wlasciciel. Ale przynajmniej wiem ze to miejsc nie dla mnie. Tylko najgorsze jest to ze ja terax siedze i mysle czy miala racje

trzeba było powiedzieć coś w stylu "przykro mi, że ma pani tak kiepskie pojęcie o pracy w banku. Widać, że nie ma pani o tym pojęcia"