Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość shyy

Boję się miłości

Polecane posty

Gość shyy

Brak mi wiary w siebie. Nie potrafię uwierzyć w to, że ktoś może mnie pokochać. Wydaje mi się, że to nie wzięło się z nikąd. Miałam trudny czas, nieciekawe dzieciństwo. Wszystko źle na mnie wpłynęło. Stałam sie bardzo zamknięta w sobie. Mimo że dążę do swego w życiu i mam ambicje, to i tak nie czuje sie szczęśliwa bo mam wrażenie że jestem nijaka, tak bardzo przeciętna i szara że nikt nigdy mnie nie pokocha. Teraz jest ktoś na kim bardzo, bardzo, bardzo mi zależy ale boje sie do tego stopnia że jestem w stanie z niego zrezygnować... Coś chyba się tworzy między nami, ale czuje sie w tym tak zagubiona. Uciekłabym najchętniej, chociaż bardzo chce się z nim spotykać, ale nie wierzę że on może mnie pokochać. Boję się też że jeśli opowiem mu o tym co działo sie w moim życiu, to on zrezygnuje z tej znajomości. Nigdy nikomu jeszcze o tym nie mówiłam, ale wiem że będę musiała jeśli coś więcej miałoby między nami być.. Nie potrafię zmienić tego myślenia ;/ Nie chcę go stracić a sama do tego prowadzę! Co mam robić? Poradźcie coś, proszę, bo stracę go. Stracę swoją pierwszą miłość z własnej głupoty!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rozumiem to, bo mam podobnie. Zależy mi na kimś od jakiegoś czasu ale nie potrafię rozwinąć tego dalej, bo po prostu boję się, sama nie wiem czego.. Nie wiem czy to miłość, chyba jeszcze nie, ale nawet nie umiem spróbować, przekonać się. I też się obawiam, że jak się naprawdę otworzę, to to wszystko przerazi tę osobę i ucieknie, gdzie pieprz rośnie, bo tylko wydaję się silna i opanowana, w rzeczywistości nie potrafię się w nic zaangażować. Boję się, że zranię tę osobę, bo sama nie będę potrafiła ze sobą dojść do ładu i jeszcze w to go wciągnę. Postanowiłam przemóc się i pozwolić sprawom samym się rozwijać, ale nie wiem gdzie mnie to zaprowadzi, a ta niepewność jest najgorsza. Nie wiem co Ci poradzić, sama dołączam się do wątku i mam nadzieję, że ktoś coś mądrego poradzi. Na pewno jeśli to duży problem to trzeba się wybrać do psychologa, ale ja tam zawsze uważałam, że człowiek sam powinien sobie poradzić z tym co ma w głowie i pójście do psychologa kojarzy mi się z tchórzostwem, poddaniem się i szukaniem sobie wytłumaczenia. A jednak chyba muszę się do tego przekonać bo mija czas, a ja nadal nie potrafię samej sobie logicznie wytłumaczyć, że nie ma się czego bać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shyy
tak więc podbijam temat, może ktoś się odezwie. Może ktoś kto również miał taką sytuację i znalazł sensowne rozwiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam identycznie. Powodem takich obaw jest brak "miłości własnej". Chodzi o to, że obawiamy się wejścia w związek z powodu lęku, że ta druga strona nas nie zaakceptuje takimi jakimi jesteśmy. W pewnym sensie czujemy się "niegodne' miłości osoby, której byśmy chciały. Jeżeli nie docenimy się za swoje zalety (każde jakieś ma) i nie zaakceptujemy się same, będziemy sabotowały ewentualnie powstające relacje żyjąc w ciągłym lęku przed bliskością. Za bardzo boimy się odrzucenia. Prawda jest taka, że jeśli ono nastąpi, to tylko znak, że ta osoba nie była dla nas odpowiednia i prawdopodobnie wyświadczyła nam przysługę abyśmy mogły się czegoś o sobie nauczyć i znaleźć kogoś lepszego. Pracujmy dziewczyny nad samoakceptacją. Bez tego nie ma nie tylko sensownego związku, ale generalnie zdrowych relacji i szczęśliwego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shyy
Zdaje się, że masz rację. Nie akceptuję siebie i boję sie, że nikt mnie nie zaakceptuje, skoro ja sama mam z tym problem. Mogę zaliczyć się do tzw. DDA, co bardzo na mnie wpłynęło i to główny powód moich lęków, strachu i braku wiary w siebie. Najtrudniej mi wejść w głębsze relacje z mężczyznami. Na przykład teraz mam takie mieszane odczucia, chciałabym zrezygnować ze spotkania z kolegą, bo uważam że nie zasługuję na niego. Obawiam się, że jeśli odkryje przed nim swoje prawdziwe "ja" to stracę osobę na której pierwszy raz w życiu tak bardzo mi zależy. To chore! Czuje sie jak w pułapce. Chciałabym być taką przebojową, odważną dziewczyną. Ale tak bywa, że pewne sytuacje odciskają na człowieku piętno. I nie da sie tego pozbyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakanijaka
A ile macie lat dziewczyny? Ja mam to samo, niby spotkalam kogos kto twierdzil że wyslucha. Potem jednak w klotni wypomnial mi to ze "jestem jak moja matka", a to najgorsza obelga, wiedzial ze zaboli. Eh teraz juz nikomu nie ufam, nie zwierzam sie, udaje kogos kim nie jestem. Pracy w zawodzie nie mam, nie udałam sie po prostu. Jest tyle przebojowych ludzi na swiecie, ja zawsze na szarym koncu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam 30. Co do udawania, przeczytajcie sobie książkę "Lęk przed bliskością" J. Woititz. Mówi o DDA, ale to co jest tam napisane można odnieść do osób, które wyrosły też w innych odmianach patologii rodzinnej. Znalazłam tam jedno fajne stwierdzenie. Mianowicie autorka twierdzi, że nie maskujemy się tak umiejętnie, jak nam się wydaje i osoba, która się do nas zbliża prawdopodobnie widzi nas w pełnym spektrum. Rozumiem zatem, że jeśli nie ucieknie na tym etapie, to znajomość ma potencjał. (Z tym ,że trzeba wiele wysiłku włożyć w budowanie zaufania.)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shyy
Ja dopiero co wkroczyłam w dorosłe życie, mam 18 lat. Chociaż tak naprawdę dorosnąć musiałam już dawno, na nikogo nie można było liczyć. Nigdy nikomu nie mówiłam o swoich problemach, zawsze udawałam że jest dobrze a potem gdzieś w kącie płakałam. Nie umiem się otworzyć. Mam pytanie, czy ktoś z Was jest tzw. DDA? Z tego co czytam, to głównie osoby z rodzin dysfunkcyjnych mają takie problemy w dalszym życiu. Cholerny ciężar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jawiska bicia i przemocy nie można tłumaczyć jedną zmienną, bowiem w świetle współczesnych badań jest to złożona konstelacja czynników. Natomiast dogłębna analiza przyczyn tych zjawisk wpływa na poziom i szybkość interwencji społecznej. Badacze zajmujący się genezą agresywnych zachowań, zwłaszcza mężczyzn, skłonni są upatrywać ją w braku zdolności do wyrażania głębokich problemów emocjonalnych w pokojowy (nonviolent) sposób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shyy
gość 22:58 - To ciekawe, może coś w tym być. Jeśli mamy do czynienia z osobą empatyczną i spostrzegawczą, to pewnie widzi że jest coś nie tak, że mamy w sobie jakiś lęk, coś nas trapi. Ale mimo wszystko, trudno sie otworzyć i mówić o problemach. Choćby ktoś zarzekał się że można mu zaufać, to w nas i tak nadal jest strach. Bo co, jeśli znowu zawiedziemy się na osobie, która jest dla nas ważna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlatego trzeba o tym powiedzieć otwarcie. Trzeba się przemóc i powiedzieć, że potrzebuje się zapewnień o tym, że mu zależy i nie ma ochoty odejść. Tylko do tego potrzebny jest ktoś cierpliwy, dojrzały emocjonalnie, zdolny do troski o innych, więc zwróćcie na to uwagę i wybierzcie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no widzicie, to ja pisałam pierwszą odpowiedź i też jestem DDA.. no na pewno ma to związek z moim lękiem przed bliskością ale myślałam że to się da samemu rozpracować. Chyba nie tak prosto. Mam 22 lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak spotkasz człowieka któremu będzie zależało na Tobie, a nie tylko na twojej d***e to się lęku przed miłością pozbędziesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shyy
Jemu nie zależy na jednym, tego jestem pewna. Ale nie o to chodzi, widocznie nie przeczytałaś/łeś tego co napisane jest powyżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Znam kilka dziewczyn, które mają za sobą tyle nieudanych związków, że zaczynają mnie pytać "co ze mną nie tak?". A zazwyczaj powodem rozstań był facet, który okazywał się emocjonalnie niedojrzały, chamski, agresywny czy po prostu szukał przygody... Więc im mówię, że wszystko z nimi w porządku, ale ich wiara w siebie maleje. Boją się, że nigdy nie spotkają kogoś, kto może ich pokochać, kto nie ucieknie. To smutne, że mówię o liczbie mnogiej- te dziewczyny naprawdę są wartościowe, inteligentne i dowcipne. Ale doświadczenia zmieniły je w osoby niedowartościowane i przekonane, ze każdy ich związek okaże się pomyłką.. Zgadzam się z tym, co powiedział gość z 21:47:22- trzeba polubić siebie, żeby ktoś nas mógł pokochać. I nie skupiać się na własnych lękach, tylko na sprawianiu, że druga osoba będzie szczęśliwa z nami. Kompleksy, nieuzasadnione lęki- to wszystko odpycha obiekty naszych uczuć. Jeśli chcesz być kochana, kochaj. Zawsze istnieje możliwość, że związek się rozpadnie. Ale to nie powód, by rezygnować z obiecującej znajomosci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wszystko racja co piszecie, ale przykład dziewczyn po nieudanych związkach jest jeszcze w miarę zrozumiały - ktoś się mocno sparzył, to ognia uważniej unika. U mnie jest inaczej, ja do tego ognia od zawsze w ogóle bałam się podejść, wszelkie obiecujące znajomości z facetami kończyłam, kiedy zaczynały zmierzać w stronę związku. Faktem jest, że w kilku przypadkach byłam pewna, że tego nie chcę, a nie że się boję, jednak zdarzyło się też, że nie miałam takiego przekonania a mimo to bałam się pociągnąć sprawy dalej. Może to prawda, że jak poznamy kogoś odpowiedniego to i lęk zniknie, ale ja np nie mam pewności, czy jestem taka wybredna, czy raczej zwyczajnie boję się uczuć, jakie może ta osoba we mnie wzbudzić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shyy
Kolejna kłótnia, kolejna porcja stresu. Mam dość życia nawet, wiecie? Zniszczyli mi całe życie i jak teraz mam rozpocząć swoje, no jak? Nie wiem jak zareaguje na to mój przyjaciel. Wolałabym żeby wiedział, ale to trudne. Chciałabym sie wyprowadzić, ale dokąd? Muszę sie uczyć, bo chcę skończyć szkołę a tutaj nie mam możliwości. Ciągły strach. To wykańcza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×