Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Głupie zwyczaje w waszych rodzinach

Polecane posty

Gość gość

Przeczytałam wypowiedź dziewczyny, której nie miesci się w głowie, że ktoś może spać w dzień, bo tak ją wychowano :o Macie podobne zwyczaje u siebie, albo widziałyście u kogoś? Ja pamiętam, ze u mnie wolno było włączać mikrofalówkę tylko w niedzielę, bo "prąd marnuje". Nie wiem, po co właściwie była, bo w niedzielę jedliśmy świeży obiad, więc nikt niczego nie odgrzewał. Kolezanka z kolei az do wyprowadzki z domu obowiązkowo musiała być w domu o 19.00, bo jedli kolację. Nieważne co robiła - nawet zajęcia pozalekcyjne planowano tak, by wszyscy byli w domu w porze kolacji. Jak kogos nie było lub się spóznił - awantura.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w sobotę zawsze się sprzątało a w niedzielę szło do kościoła - od zawsze mnie to wkurzało aż założyłam swoją rodzinę i w sobotę zawsze sprzątam a w niedzielę staram się iść do kościoła :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sobota zajęta do godziny 14 bo trzeba było sprzątać mieszkanie do tej pory. To chyba najgłupsze. Teraz sprzątam kiedy mam na to ochotę, czy to piątek wieczór czy czwartek itp....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sprzątanie w sobote kościol w niedziele

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja wprowadziłam nową zasadę sprzątamy 2 razy w tygodniu tj. kurze, podłogi itd trwa to o wiele krócej. Jeśli ktoś nie pracuje to może codziennie mieć na tip-top, przy pracy 8h trochę gorzej to wychodzi, bo jest 1500 innych rzeczy do zrobienia np. pobawić się z dzieckiem, pójść na basen itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wspolne jadanie chociaz 1 posiłku dziennie to akurat super zwyczaj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie bylo tak, ze jak ktos cos robil to drugi musial mu pomagac. Niby fajnie, bo mozna zrobic szybiej i pobyc razem, ale z perspektywy czasu wiem, ze czasami to bylo mega wkurzajace

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz co, super, jeśli nie ma przymusu. U niej było tak, że np. nie mogłyśmy zaplanowac całodziennego wypadu za miasto, bo ona o 19.00 musiała być w domu. Głupie kino w tygodniu (kiedy bilety tańsze) stanowiło problem, bo np. seans o 16.30 oznaczał, że spóźni się na kolację, a o 21.00 z kolei było dla nas za późno. W tej rodzinie nawet ojciec musiał obowiązkowo być w domu o tej porze, wyjśc mógł po kolacji. Usprawiedliwieniem były wyłącznie wycieczki szkolne i delegacje ojca. Nic poza tym. jak kogoś nie było - awantura. Serio uważasz, że to "super zwyczaj"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jedyne co mi dziwnego przychodzi do glowy to, ze moja teściowa, kiedy robi herbatę albo kawę bierze wodę z czajnika elektrycznego i zaraz dolewa do połowy i zagotowuję, żeby mieć zagotowaną wodę :) my też mamy wodę ale w dzbanku na szafie, zagotowaną rano, a nie za każdym razem marnować prąd...no ale to takie pierdoło :p . Aaaa i jeszcze mój mąż kiedyś zanim go przeszkoliłam :p kiedy przychodzili jego kumple nasypywał kawę do filiżanek, przynosił do pokoju i dopiero na ławie zalewał kawę wrzątkiem, żeby nie porozlewać :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie w mojej ale w rodzinie mojej kolezanki zawsze byl w niedziele rosol, tak samo robia moi przyjaciele, od lat. Mnie wkurzalo, bo mimo ze lubie rosol, to nie musze jesc go zawsze w niedziele, albo tylko w niedziele. A rosol gotuje bez makaronu, bo nie lubie, wole z ziemniakami z wody. Glupi zwyczaj wlasnie to gotowanie rosolu z makaronem, wyjatkiem jest makaron wlasnej produkcji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u rodziców u mojego męża jest zwyczaj jedzenia obiadu codziennie o 12. kolacja o 17.30. teściu siedzi w domu i z nudów gotuje i wszyscy mają być. jak do nich jedziemy i chcemy gdzieś pójść to nie ma szans, bo posiłki sa obowiązkowe. jak się spóźnisz to jest wściekły i się nie odzywa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aaaa wlasnie, taki tez zwyczaj byl u mojego bylego. Bylismy u jego rodzicow na urlopie, sniadanie o 7:30 najpozniej, obiad o 12:30 i kolacja najpozniej o 18:00. Jezu, jak ja schudlam wtedy ;) Bo sniadanie przesypialam (urlop w koncu, zreszta nigdy nie jadalam sniadan, dopiero w ciazy zaczelam i po skonczeniu karmienia zaprzestalam znowu). Jadlam wiec obiad, a na kolacje byly kanapki zawsze i czarna herbata. U kolejnego bylego spedzalismy swieta wielkanocne i mialam problem nie z tej ziemi, bo chcialam zamowic pizze, albo isc na pizze, bo nie lubie swiatecznego zarcia (nie lubilam nigdy schabowych i mielonych a to bylo u nich jedzeniem swiatecznym) a u nich byla taka zasada, ze dopoki swiateczne zapasy sa to nie mozna jesc niczego innego. O matko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z ta pizza to akurat ty przegięłaś. Nie wyobrazam sobie, że w święta ktoś zamawia pizzę... :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
p********y zwyczaj ze córki musza pomagać mamusi a synuś ma wszystko podstawione pod nos, brrr mam uraz psychiczny do dziś, bo synuś ma 30 lat i dalej go mamusia obsługuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O tak, to jest dramat. Moja przyjaciółka z siostrą wszystko musiały robic w domu, a brat nic. One pomagały w sprzątaniu, robieniu jedzenia, musiały obowiązkowo po każdym posiłku zmywać, a brat tylko wykorzystywał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Macie racje z tymi synami! Znam to doskonale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moja macocha np. pierze wszystko recznie, oprocz poscieli i recznikow. ale to akurat jest ok, bo rzeczy jej sie wogole nie niszcza, tylko wiecznie wanna zajeta :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odnosnie pizzy.... To bylo po swietach, to raz. Po dwa Tobie pewnie ciezko cokolwiek wyobrazic, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u mnie też zawsze w niedzielę był rosól.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc w domu
w mojej rodzinie tez był zwyczaj sprzątania w sobote, w niedziele do koscioła . na obiad w niedziele rosół z makaronem,kapuśniak i kurczak pieczony... u moich tesciow zwyczaj jest taki że nawet gdy wyjdziemy gdzies na miasto i wrócimy pozno w nocy to o 7 jest pobudka i śniadanie. jak mnie to czasem wkurza, że mnie budzą :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc w domu
nie wiem czy głupi ale my mamy taki zwyczaj, ze gdy sa swieta to siedzimy godzinami przy stole i nikt nie sprzata po obiedzie... tylko tak siedzimy , pijemy i jemy z rodzinka cały dzien az goscie pojadą ... a u mojego m w rodzinie, nawet jak przyjedziemy na swiąteczny obiad to jest podane , zjedzone i posprzatane przy nas i potem siedzimy przy herbacie :-) tak mi sie rzuciła taka różnica...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mojej babci też śniadanie zawsze było o 7.00, nieważne czy to wakacje, weekend, czy co. Obowiązkowo pobudka o 6.30, toaleta poranna i sniadanie...:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeśli chdzi o świeta to mi sie zawsze to kojarzy w ten sposob ze matka nagotowała od cholery jedzenia a potem przez tydzien to jedlismy i nic innego nie dokupywała . blee u mojego męża np. tez jest taki zwyczaj ze tesciowa podawła zawsze tesciowi wszystko. on siedział jak król a ta latała czy obiad przyniesc , wyniesc. strasznie mnie to raziło i powedziałąm ze ja nei bede służką dla mojego męża i ma ruszyc d**e.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najgorsze zwyczaje to te zarcie swiateczne. 2 dni gotowania i 4 dni jedzenia resztek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja pamiętam, jak kiedyś spóźniłam się na obiad, to za karę nic nie dostałam do jedzenia. Z kolei jak mój brat się spóźnił, to mi kazali iśc do kuchni, podgrzac mu i nałożyć, a potem jeszcze pozmywać :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u moich tesców jest tak że w tygodniu kupuje sie pół chleba a w sobotę cały. Jak teściowa chce kupic w tygodniu na dwa dni, albo w niedzielę świeży - bo mieszkaja w miescie i to nie jest kłopot - To niemal do rękoczynów w domu dochodzi. U tescia w domu sie tak kupowało i tak ma być. To samo z posiłkami. W niedzielę zawsze rosół i pieczony kurczak, w poniedziałek z tego rosołu pomidorowa a na drugie naleśniki. W piątki ryba naturalnie. i jeszcze odwiedziny w weekendy. Moja rodzina jak mieszka blisko siebie to wpada się na kawę czy obiad i kawe - 2-3 godz góra. Do nich jak sie pojedzie w weekend czy swięto to trzeba siedziec od południa do wieczora.. nic ze mieszkamy 15 km od nich i mozemy nawet codziennie wpadac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem czy to można nazwać zwyczajem, ale u mojego szwagra w rodzinie wszyscy się spóźniają. I nie jest to kilkanaście minut, ale 1-2 godziny. Siostra przejęła ten zwyczaj po nich i mama zawsze się denerwuje, jak sa umówieni na obiad. Tak mnie to wkurza, ze kiedyś pojechałam bez siostry, bo uznałam, że 15 minut czekania to wystarczająco. Potem się tłumaczyła, że musiała pozawieszać firanki w całym domu. Rozumiem, kiedy się ktoś spóźni, bo musi coś dokończyć np. trudno zostawiać zmywanie w połowie czy mycie okien, ale wieszanie firanek można odłożyć na później. Ja też mogłam coś robić w tym czasie, zamiast czekać w samochodzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u moich teściów jest zwyczaj, że jak gdzieś wyjeżdżają to przed samym wyjściem siadają. Po co, nie wiem :D zawsze mnie to bawiło, bo wyglądało to tak, że zapakowali rzeczy do auta, wrócili do domu, siedli, po czym od razu wstali i wsiadali do auta. U moich rodziców jest znowu wkurzający mnie zwyczaj, że w zmywarce trzymają czyste naczynia (chyba nie chce im się ich wyciągnąć), a wszystkie brudne piętrzą się w zlewie i czekają tak do wieczora, aż się je załaduje do zmywarki. Póki mieszkałam z nimi w domu, nie przeszkadzało mi to, ale teraz mnie wkurza. I też śmieszy mnie takie kurczowe trzymanie się harmonogramów (głównie u teściów). Jak sobota - to sprzątanie. Mycie okien - obowiązkowo przed Świętami. Ja u siebie sprzątam wtedy, jak widzę że jest taka potrzeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość super gościówa
u mnie jeden jedyny zwyczaj, ale chyba nie głupi-przed wyjściem obowiązkowo zalicza się wc, czy to wyjście do sklepu, czy gdzieś dalej :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To siadanie przed wyjsciem to odganianie zlych mocy. Przesadni uwazaja, ze jesli raz wyjda z dkmu to nie moga do niego wrocic bo stanie sie nieszczescie. Chyba, ze usiadzie sie na chwile :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×