Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Doszedłem do wniosku, że rodzina nie jest dla mnie najważniejsza

Polecane posty

Gość gość

Na początku proszę o spokój. Jestem 8 lat po ślubie, mamy dwoje dzieci w wieku 6 i 4 lat. Kocham dzieci jak normalny ojciec, tego jestem pewien. Żonę też kocham, ale doszedłem do wniosku, że w gruncie rzeczy najbardziej czuję się związany z braćmi. Mam dwóch braci. Wychowywaliśmy się razem z uwagi na małą różnicę wieku i zawsze trzymaliśmy się razem, w szkole, potem jak mieliśmy dziewczyny, w pełni sobie ufaliśmy, rozmawialiśmy o wszystkim i w sumie nigdy to się nie zmieniło, tyle, że doszły nowe obowiązki w życiu i mieszkamy od siebie dalej. jednak jak tylko cokolwiek u mnie jest nie tak, dzwonię do nich. Z nimi rozmawia mi się najlepiej, im powiem wszystko i nie będę osądzony. Jesteśmy bezwzględnie za sobą murem, zawsze tak było. Są moimi najlepszymi przyjaciółmi. Wiem, że jak dzieci dorosną to też tak może być, ale to jednak coś innego, bo dzieci będą żyć swoim życiem, są innym pokoleniem i ja dla nich będę przyjacielem, będę im służył rada i one mi pewnie też, ale na innych zasadach, bo mnie nie znają od mojego dzieciństwa, jako człowieka, lecz jako swojego ojca. Nie przeanalizują ze mną moich błędów tak jak moi bracia. Kocham ich, mam dobry kontakt z dziećmi, ale to jest taka miłość, która nawet na wzajemność nie liczy, aja poczucie wsparcia i tego, że nie jestem sam czerpię przede wszystkim z tego, że mam rodzeństwo. Żona natomiast to już zupełnie inna historia, kompletnie to pominę. Na każdym kroku trzeba zasłużyć na jej dumę, ona nie lubi gdy jesteśmy zbyt blisko w takim psychologicznym sensie, bo ją to przytłacza, nie mogę jej mówić kiedy źle się czuję, bo mam wrażenie, że ona chce mnie męskiego i nieugiętego. Kiedyś po seksie jak się do Niej przytuliłem i powiedziałem, że nie chcę być bez niej, bo boję się, że nie dam rady bez niej, to odebrała to na opak. Wstała, ubrała się i powiedziała, że nie chce tego słuchać, bo dla dzieci muszę dać radę. Tłumaczyłem, że nie miałem na myśli niczego złego, ale jednak jakoś zamilkła. Mam wrażenie, że małżeństwo to spełnianie wzajemnych oczekiwań i poczucie, że jednak jest coś oficjalnego w tej relacji, a nie tak prostego, ludzkiego jak w moich relacjach z braćmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i dlatego doszedłem do wniosku, że to ironia losu, że życie trzeba dzielić z kimś, kto w sumie nie jest dla nas najważniejszy. Bardziej ufam braciom i przy nich jest mi najswobodniej. Nigdy nie będę dla Niej tym, czym dla braci, lub choćby dla dzieci, ale głownie dla braci, bo to jednak oni są mi najbliżsi. Nie zaniedbuję rodziny, nie zdradzam żony, ale z drugiej strony nie uważam tego za jakiś wielki wyczyn, że jej nie zdradzam, bo co z tego? I tak nie jesteśmy nawzajem swoją własnością. I ta wierność i tak niewiele gwarantuje, bo seks to jednak jeszcze nie wszystko. A prawda jest taka, że niewiadomo czy za 5 lat znów nie będę singlem jak kiedyś. Po latach to i tak jest głównie wykonywanie swoich obowiązków w domu i w pracy. Ludziom potem ta rutyna przeszkadza i to ich zabija, natomiast nie ma takiego pojęcia jak rutyna w przypadku innych relacji, z dziećmi, z braćmi. Nie wiem z czego to wynika...może nie umiem kochać w pełni, ale dla mnie to jest pseudo-miłość jak tak sobie pomyślę o tym co mam względem braci, rodziców lub dzieci. To z nimi najbardziej się identyfikuję, głównie z rodzeństwem, bo zawsze mogliśmy na siebie liczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z twojego opisu wynika, ze wlasnie ty kochasz w pełni i głęboko. Nie każdy ma takie wspaniale relacje z rodzeństwem. A żona? Wygląda na to, ze kocha malowany ideał, ktory sobie wymyśliła, a nie konkretna osobę, jak to sie mowi warts and all czyli ciebie. Jak dla mnie to za dużo jej dajesz a nie dostajesz tyle samo w zamian. Życzę ci, żebyś spotkał kobietę, z która będziesz czuć więź taka jak z braćmi. Bo jest to możliwe. A jeśli nie spotkales, o lepiej być samemu. Bo związki maja cos dodać do życia, cos, czego by nie było, gdybyśmy byli sami. W przeciwnym razie nie ma sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a moze ty jestes dla niej za dobry, ona nie wierzy w to ze moze cie stracic i jest jak jest, masz byc twardy, trzymajacy to wszystko w swoich rekach.....powinienes z nia pogadac i zaznaczyc twardo ze tez masz prawo do slabosci, potrzbujesz jej przytuleia, wsparcia, poglaskania, ostatnio bylo u nas podobnie, pogadalismy, zmienilam sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedyna normalna
dziwne że ludzie wierzą jeszcze w związki i rodzinę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przecież Ty właśnie kochasz swoją rodzinę, bo bracia nią są! to z nimi jesteś od początku, a żona- mimo wszystko to obcy człowiek. wierzę że dzieci kochasz i żonę też, ale dla mnie to oczywiste że bardziej kocha się własną mamę, tatę i rodzeństwo niż tą późniejszą rodzinę, więc nie wiem czemu czujesz że będziesz źle osądzony?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wierzę w związki i rodzinę, bo widziałem to w domu. Rodzice się kochali, nie było mowy o rozwodzie, a ja zawsze miałem wrażenie, że żona to jest jak brat tyle, że kobieta i tyle, że do tego seks. Tak to rozumiałem jako dziecko. Oraz, że z seksu mogą być dzieci, co nadaje wyjątkowego charakteru relacji małżeńskiej. Rodzice po prostu razem byli, tak jak niektórzy po prostu są rodzeństwem. Czasem milczeli, ale tata mamie kupował sadzonki, bo wiedział, że troszczy się o kwiatki na balkonie i nawet jak byli skłóceni, to byli zaangazowani w siebie nawzajem. Mama tacie przyszywała guziki nawet jeśli akurat się pokłócili, jednym słowem- robili dla siebie rzeczy, a kłótnie są normalną częścią życia, z braćmi się biliśmy jak byliśmy mali. I co? I nic. Zdarza się, ale gdzieś w ostatecznym rozrachunku to nic nie znaczy. Nie wiem czemu nie mogę usłyszeć od zony, że jest mi oddana. Nie wiem gdzie w tym jest upokorzenie. Dlaczego nie można zasygnalizować tego komuś? Czemu nie ciesze się jej pełnym zaufaniem tylko dlatego, że potrzebuję takiej wszelkiej bliskości, nie tylko płciowej? Nie rozumiem co to znaczy, że przecież ona i tak może mnie znienawidzieć. Nic ku temu nie robię i nie zrobię, bo dla mnie jesteśmy razem rodziną i tyle. Na tym nalezy się skupić po prostu, anie na wymyślaniu potencjalnych powodów, co by się mogło stać, byśmy w skutek tego mieli się rozejść. A ona taki dystans trzyma. I mi sugeruje, że jestem niemęski, skoro mi ten dystans nie odpowiada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja byłabym dumna z faceta który kochałby tak bardzo swoją rodzinę ze strony rodziców, brawo! jakbyś był moim mężem to jeszcze bym cię dopingowała to tego, skoro i mnie być kochał:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja też nie wiem czemu, ale daję sobie rękę odciąć, że ona nie miała okazywanych uczuć na codzień w domu- czyli że np jak moja mama mnie do tej pory przytula czasem, a jak wychodzę to mówi: kocham cię. ona pewnie tego nie miała i dla niej okazywanie uczuć jest słabością, stąd myśli że Ty taki jesteś. w gruncie rzeczy ona jest widocznie skrzywdzona a Ty cierpisz, bo wybrałeś sobie na osobę towarzyszącą do końca życia niewłaściwą osobę. No ale cóż- są dzieci, więc nie zmienisz nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A bo widzisz, tak własnie być nie powinno. Żona i dzieci to odpowiedzialność- za udzielanie komuś wsparcia i pomocy w życiu (żonie), za dbałość o ten związek dla nas samych, by mieć kogoś bliskiego po prostu i dla dzieci, jako, że związek to instytucja założycielska rodziny i dzieci potrzebują trwałego i zdrowego fundamentu. Odpowiedzialność stricte za dzieci, ich wychowanie, rozmawianie z nimi i zapewnienie im startu życiowego i fundamentalnego poczucia bezpieczeństwa. Powinna być najważniejsza ta rodzina. Ale z żoną nie czuję tego co z braćmi. Ich jestem pewien. Może byłoby inaczej, gdyby ona nie budowała takiej ściany między nami. Ale jest jak jest i dla mnie małżeństwo jest, bo jest, dzieci to misja wychowawcza, ale moje własne poczucie przynależności i bezpieczeństwa wiąże się z braćmi.Trochę jakby zatrzymał się w rozwoju na etapie, gdy razem dreptaliśmy do szkoły. To smutne, ale tak jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
widocznie dla niej mąż to funkcja- czyli zarabianie kasy, utrzymywanie dzieci i zrobienie jej tych dzieci, widać ona nie pojmuje `męża` jako przyjaciela tak wspaniałego, że połączyć się musiała z nim przed Bogiem, żeby tylko zawsze z nim być, i wszystkim się dzielić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Facet jakich malo.SZACUNEK.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja byłabym dumna z faceta który kochałby tak bardzo swoją rodzinę ze strony rodziców, brawo! jakbyś był moim mężem to jeszcze bym cię dopingowała to tego, skoro i mnie być kochał xxx Dzięki, ale nie w tym rzecz. Ja nie chciałbym tak tego oddzielać. Żona nie jest gorsza od braci. Zawsze myslałem, ze będzie cudownie mieć żonę- jak brat, tyle, że kobieta+seks i dzieci z Nią. Niestety jest inaczej. Nie czuję z nią takiej więzi, jest osoba pierwszego kontaktu, zaraz obok mnie rano i wieczorem, a w gruncie rzeczy czasem patrze jak gotuję i w milczeniu myślę- mimo wszystko obca. I najpierw dzwoniłbym do braci. Rozczarowuje mnie to i daje poczucie niespełnienia. Bo rodzina to wielka rzecz, założyc rodzinę to wielka rzecz. Lubię seks, ale nawet doszedłem do wniosku, że co z tego, że jest atrakcyjna- od biedy wiele jest atrakcyjnych kobiet, można by to robić z kimkolwiek, w desperacji nawet to kupić. Czym jest seks? Formą oddania? Jaką? Co mi z tego, że idziemy do łózka, skoro na innym, ważniejszym poziomie, nie jesteśmy w pełni razem. Nie wiem czy tak powinno być. Nie wiem czy w takiej nijakiej sytuacji nie byłoby lepiej być samemu i wtedy przynajmniej sytuacja byłaby klarowna, a tak musze sie zastanawiać- kim jestem w tym związku, po co jestem potrzebny? Czym ten związek jest i czemu go potrzebuję? Czy w ogóle to jest związek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a próbowaliście terapii? albo: powiedzieć jej wprost to, co nam tutaj?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Facet jakich malo.SZACUNEK. xx Nie spodziewałem się tego. Nie widzisz, co napisałem? Nie sa dla mniej najwazniejsi Ci, za których biorę prymalną odpowiedzialnosć. Bardziej identyfikuję sie z braćmi niż z żoną, z która mam dzieci i z tymi dziećmi. Bo dla siebie ich nie mam, mam jedynie o nie dbać, a one pójdą gdzie chcą i staną się kim chcą. Nie po to zakłada się rodzinę, by wciąż czuć się głównie powiązanym ze środowiskiem wyjściowym. Nie mówię, by wcale nie utrzymywać tych kontaktów, ale jednak założona rodzina powinna byc na pierwszym miejscu. Co do żony- nie powiedziałbym, by pochodziła z zimnego domu. Tez mi mówi, że mnie kocha, ale jakoś tak inaczej. Bardzo czuję krzywdząca warunkowość jej miłości. Nie wiem po co hipotetyczne rozmyślanie o tym co by było gdybym ją bił, skoro jej nie biję. I bić nie będę. Nienawidzieć mogą kobiety, które mąż g***** i bije dzieci. Ale ja jestem inteligentny i zdrowy, więc czemu ona trzyma rezerwę i ciągle mnie pilnuje? Nie chce, bym był zbyt blisko? Nie miała żadnej traumy, nic nie wiem takiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
posłuchaj, matki które rodzą często nawet nie lubią swoich dzieci, ale je kochają i wolą np swoje siostry- to jest normalne, bo na jednej szali są osoby które znasz od lat i czujesz się mega komfortowo, a z drugiej `nowa` rodzina, więc bzdura że rodzina POWINNA być na 1 miejscu- tak wszyscy wkręcają, ale myślą inaczej, że mama, siostra, brat są bliżsi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylko glupi zapomina o matce ojcu i rodzenstwie.To jest inna wiez niz z zona ,ale bardzo wazna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Więzy krwi są najsilniejsze. Nikt i nic tego nie zmieni. Zawsze najbliżsi będą nam ludzie, z którymi się wychowywaliśmy i z którymi łączy nas bliskie pokrewieństwo, a gdy są takie relacje w rodzinie wyjściowej, jak tutaj -pełne zaufania i wsparcia- zawsze będą na 1 miejscu, bo ich znamy najlepiej i oni nas znają najlepiej. Trzeba to zaakceptować i cieszyć się tym, co jest, co się ma mimo stylu bycia małżonki. Inna rzecz, że nasz partner docelowy powinien być przede wszystkim naszym najlepszym przyjacielem, dlatego w pełni rozumiem Pana niedosyt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zona to obcy człowiek który wymaga, a nie kocha bezinteresownie, więc wiadomo że wolisz braci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jedyna normalna
nie wierzę w szczęśliwe związki być może masz fałszywy obraz małżeństwa swoich rodziców? w jakim wieku wyprowadziłeś się z domu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyprowadziłem się mając 19 lat, bo poszedłem na studia, ale zawsze ich odwiedzałem, zresztą młodszy brat tam jeszcze wtedy mieszkał. Nie wiem, może rodziców nie postrzega się obiektywnie, może coś w tym jest. Ale im jestem starszy, tym jednak widzę, że są udanym małżeństwem, są jak rodzeństwo, tyle, że z seksem. Taki obraz wyniosłem z domu i nie rozumiem czemu tak nie może być u mnie. To, że nie jesteśmy z kims spokrewnieni nie oznacza, że to jest jakiś inny człowiek przecież. Przebywając razem pod jednym dachem i wspólnie przeżywając codzienność człowiek bardzo się przywiązuje. Nie chciałbym nigdy zapominac o rodzicach i braciach, ale mimo wszystko liczyłem na pewną równowagę tych relacji. Nie ma jej. I przez to czuję się jakbym tej swojej rodziny założonej wcale nie miał. Bo co to za rodzina?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fajny z Ciebie facet,po prostu. W tych czasach powiem Ci,jesteś umierającym gatunkiem. Źle się dobraliście z żoną,tak bywa. Wiem po sobie. Żona z dwójką dzieci;P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie rozumiem...Dlaczego tyle w Was życzliwości. Spodziewałem się gorzkich słów. Ciąży mi ten temat, to napisałem, ale zaskoczyły mnie odpowiedzi. Jak to? W czym jestem wymierającym gatunkiem, w czym jestem wspaniały skoro napisałem, że własna rodzina jednak nie jest dla mnie najważniejsza? Jestem po prostu sobą, człowiekiem, facetem, chodze sobie do pracy i się ciesze, że robię, co lubię i mi płacą, dzwonię do braci, organizujemy grilla albo idziemy z rodzinami na piwo. Oto jestem ja, a moja rodzina to taki dodatek do mnie. Piszecie, że chciałybyście takiego męża, a ja, z uwagi na to jak się czuje i jaki jestem, najchętniej byłbym czasem sam. I to coraz częściej. Bo tego typu małżeństwo jest bez sensu, niby się kochamy, ale co to za miłość;-/ Umówilismy się chyba na tą miłość;-/ Sądziłem, że ją kocham, ale przenikam jej podejściem i już sam nie wiem co jest prawdziwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja mam wrażenie, że szukasz bardziej poparcia i tego aby ktoś ci powiedział idź i wal się z innymi babami, zdradzaj zonę bo ona jest taka zła. Kobiety maja trochę inny tok myślenia niż faceci. Ja w domu rodzinnym nie zaznałam miłości i sama jakoś nie gadam ciągle i nie wzdycham o tym do męża. A pomimo tego i tak wiem, że jestem dla niego najważniejsza. Nikt ci nie powie, ze masz złą babę w domu bo nie znamy twojej żony ale sam się też postaraj ja zrozumieć. A nie nadajesz tylko na żonę i dzieci a swoją rodzinę wychwalasz pod niebiosa bo nie każdy taka ma....nad tym tez sie zastanów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ostatni post nie wnosi nic nowego. stary, rozumiem Cie doskonale. Sam dawalem zawsze zbyt duzo siebie, liczac rowniez na odrobine cieplej wzajemnosci. Niestyty trafialem na takie kobiety, ktore nie potrafily mi tego okazac i nie raz slyszalem, ze co ze mnei za facet, ze jestem bardziej babski niz kobieta czasem. A jestem silnym i zdecydowanym odwaznym mezczyzna dbajacym o rodzine w pierwszej kolejnosci. Niestety w przypadku mojej ex to pietno jej rodzinnego domu sprawilo ze nie potrafila dac mi tej bliskosci ktorej potrzebowalem. Usunela sie w cien, odeszla, kiedy wiedziala, ze jest dla mnie przykroscia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak nic nie wnosi oczywiście, że wnosi i to dużo facet wychwala pod niebiosa swoja rodzinkę jakiego miał cudownego tatusia i mamusie a bracia to skarb a prawda taka, ze powinien się trochę wysilić i zrozumieć a nie próbujesz prowadzić jakąś propagandę i żony, dzieci to samo zło. Rozumie, że można mieć dobry kontakt z rodzeństwem bo sama mam udane relacje z moimi braćmi i siostra ale nie przekładałabym tego na moje dzieci, męża bo to zupełnie co innego. Jak dla mnie to facetowi sie znudziło tatusiowanie i obowiązki i szuka teraz rozwiązania jak uciec od tego i być usprawiedliwionym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie odwrotnie. Z bratem kontakt całkowicie się urwał, z rodzicami w zasadzie też.Ale w moim rodzinnym domu nie było ciepła i miłości.Tego uczę się odkąd poznałam męża.To on, nasze dziecko i jego rodzina są moim całym światem. Tyle że mój mężczyzna jest moim najlepszym przyjacielem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję za odpowiedzi. Żona nie miała patologii w domu. Nie ma rodzeństwa, więc w tym mnie nie zrozumie, ale z drugiej strony nie słyszałem, by miała na tym tle kompleksy. Nie szukam żadnego usprawiedliwienia, bo nie zamierzam jej zdradzać, po co? Co to zmieni? Kompletnie nic. Zresztą w łóżku nie jest oziębła. Nie o to chodzi. Tylko to nasze życie, to tylko seks i wychowywanie dzieci. Rozmowy tez, ale nie na takim poziomie poufności i bliskości jak z braćmi. To jest coś zupełnie innego. I jestem tym rozczarowany, nie sądziłem, że tak wygląda życie rodzinne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×