Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bezrobotne Jojo

Czy ktoś też ma doła, bo nie może znaleźć pracy?

Polecane posty

Gość bezrobotne Jojo

Zaraz złapię jakąś depresję. Otóż nie mam pracy :) Od pięciu miesięcy. I mam dość. Czuję się ogólnie winna, że śmiem ubiegać się o prace, wynagrodzenie z tej pracy itd. Chodzę na spotkania i szlak mnie trafia. Przykłady: -Urząd Pracy- "Czy będzie pani chciała aktywnie szukać pracy?" WTF? Jestem bezrobotna, mam 700 zł zasiłku to chyba jasne, że chcę szukać pracy. Pan urzędnik(konspiracyjnym tonem): Na Urząd Pracy to pani nie liczy." - idę na rozmowę o pracę w banku, etap ostatni. Pani rekrutująca ma minę jakby chciała dmuchnąć- chuchnąć niczym zły wilk i delikatnie mówiąc, wywalić mnie za drzwi. chyba nie ten dzień. Ale to jej praca- ma mnie "przesłuchać". Robiąc to mamrocze pod nosem, nie patrzy na mnie tylko w monitor komputera. Czuję się jak intruz, ale szczerze zęby- żeby dobrze wypaść. " Proszę pani, prosimy jeszcze o przesłanie nam skanów wszystkich świadectw pracy, zaświadczeń o kursach itd. W ciągu dwóch tygodni powiadomimy panią co dalej." OK, duża nadzieja choć nieco przepłoszona wizją w****ionej baby rekrutującej, która wolałaby najwyraźniej leżeć na plaży na Karaibach niż kisić się ze mną w swojej klitce- choć jej za to płacą! Do dziś, a minęły 3 miesiące nawet maila z wiadomością: "Przykro nam, nie dostanie pani tej pracy." Wkurzyłam się i zadzwoniłam. Odpowiedź słabym głosem: "Wie pani, jestem zarobiona." Fajnie. Miałam być do dyspozycji ich cholernej firmy podczas rekrutacji- bo w każdej chwili mogą zadzwonić- więc nosiłam telefon przy tyłku cały miesiąc- bo może jednak.Dużo by kosztowało choć napisać: Nie? Ty bardziej, że to był ostatni etap tej rekrutacji. - Zaproszenie na ostatni etap rekrutacji- za każdym razem mam jeździć do miasta wojewódzkiego oddalonego od mojego 200 km. Straciłam już 500 zł, a wiadomo- bezrobotny bogaty. Aż boje się próbować w innych bankach. Póki co próbowałam w dwóch. - pytania typu: "A dlaczego pani chce pracować w naszym banku?" Mam ochotę odpowiedzieć: "Bo nie mam pracy i chcę się gdzieś załapać." Przecież oni o tym wiedza i ja o tym wiem- po co ta zabawa w kotka i myszkę? "ile chce pani zarabiać?"- Co mam odpowiedzieć? Ja: "Dużo" Oni- grobowa mina, ja: "To był żart. Myślę, że jakieś 2500 brutto", oni- nadal grobowa mina, piszą coś. Pytanie:"Co pani zrobi jak nie zrobi pani planu sprzedaży? Ja: Bla, bla, bla (wymieniam), oni: "a jak to nie pomoże?", ja(lekko zdesperowana wytężam umysł):bla, bla, bla (wymieniam), oni: "A jak to nie pomoże?". W tym momencie mam ochotę wypalić:"Strzelę sobie w łeb". - ok, może zmiana branży. Idę na rozmowę w sprawie pracy na stanowisko recepcjonistka.Dyrektor w moim wieku, syn właściciela :) Głupi uśmiech: "Jak pani wyobraża sobie prezencje recepcjonistki?" Serio? Pod służbowym mundurkiem gorset i pończochy. Dyrektor(sprawdzając mój angielski): "Proszę przetłumaczyć mi to". Rzuca niedbale w moim kierunku instrukcje obsługi kserokopiarki. Serio? Ja: "Myślałam, że porozmawiamy", on(władczym tonem):"Tłumacz", ja (na lekkim w****ie i po angielsku): Mogę to panu przetłumaczyć, ale w dalszym ciągu nie wiem po co mam robić z siebie klowna. Nie możemy po prostu porozmawiać?" Dyrektor poczerwieniał i już widzę- no tak, z angielskiego zna tylko coś jak: "How do you do?" Trzeba było urodzić się córką właściciela hotelu to byłabym dyrektorem ;) Z pracy nic nie wyszło- i dobrze. Powalająca kwota 1680 brutto, umowa zlecenie, a wymagania kosmiczne- angielski, niemiecki, szwedzki jako dodatkowy atut. Hmm.... - ostatnia próba. Praca na sekretariacie w pewnym urzędzie. Super. Spełniam wszystkie kryteria. Wiem, że konkurencja tez będzie, ale mam nadzieję. Składam CV. W między czasie dowiaduję się co to jest nepotyzm i kumoterstwo. Znajomy wujka znajomej kuzyna, który tam pracuje mówi:" Nie, to już obsadzone." Nie możliwe, przecież jeszcze rozmów nie było. Pierwszy etap- jestem wytypowana, jest lista na BIPie i ...koniec. Potem informacja- została przyjęta ta i ta, oczywiście dziewczyna, o której wiedziano, że będzie pracować nim odbył się sam proces rekrutacji. Ten znajomy wujka znajomej kuzyn to jasnowidz czy co? :) W dodatku znam to dziewczę i wiem, że spełniam takie same kryteria jak ona. O przepraszam, prócz jednego: jej mama pracuje w innym, choć pokrewnym urzędzie. - kolejny podpis w Urzędzie Pracy. Pan urzędnik z uśmiechem numer jeden: "I jak tam? Nic sobie pani nie znalazła?" Mam ochotę wypalić: "Nie baranie, a ty przez pięć miesięcy nie dałeś mi ani jednej propozycji, a niby pracujesz w miejscu, który nazywa się Urząd Pracy". Co dalej? Nie wiem...Może napiszę "Poradnik bezrobotnego" i zarobię miliony? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość livvv
Jestes boska, uwielbiam cie. Poprawilas mi humor! Sama szukam pracy juz ponad rok (kurfffa) i mam podobne doswiadczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam podobne doświadczenia, choć pracy szukam dopiero drugi miesiąc - z urzędu pracy można dostać skierowanie, ale tylko wtedy, kiedy sama po nie pójdziesz, ja codziennie sprawdzam ich stronę i jedno skierowanie dostałam, zaniosłam papiery, byłam na rozmowie, obiecano mi zadzwonić bez względu na wynik, ale do tej pory telefon milczy, minęły ponad dwa tygodnie, już się nie łudzę... w innej firmie przeszłam cztery etapy rekrutacji, zostały tylko dwie osoby - to dopiero jest w*********e... na plus jest to, że pani rekruterka powiadomiła mnie o wyniku. Cóż, mam doła na przemian z entuzjazmem, taka sinusoida... zastanawiam się, jak przetrwać trudny okres bez pracy, bo oszczędności się kurczą... akurat dziś jestem mega zdołowana, temat jak dla mnie - nawet od dwóch dni nie zajrzałam do ofert :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ech mam tak samo. Wszedzie gdzie bym chciała pracować to trzeba mieć znajomości, chyba będę musiała brać to co dają:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezrobotne Jojo
:) Livvv, sama sobie próbuję tez poprawić humor, ale czarno to widzę. Jak tak dalej pójdzie to na samo słowo:" rozmowa kwalifikacyjna" będę musiała zapalać zapałkę jak Louis de Funes w "Żandarmie w Nowym Jorku" i powtarzać: Jestem normalna, jestem cudowna, wierzę w siebie, ta rozmowa będzie tą jedyną, bo dostaniesz tą pracę."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a często was zapraszają na rozmowy? bo do mnie od jakichś 2 tygodni nie zadzwonił ani jeden telefon :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość livvv
Tez mam dzisiaj dola. Dlatego wlasnie zrobilam sobie drinka, relaksuje sie i mam w d... wszystko. Im dluzej sie szuka tym trudniej pokonac zniechecenie i znow sie do tego zabrac. Polecam Wam chwile relaksu. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wysyłam dużo CV zwiazanych z moim zawodem ale telefon milczy a takie byle co to i owszem dzwonią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezrobotne Jojo
Akurat w tym momencie nie zaprasza mnie nikt, bo od jakiś dwóch tygodni wpadłam w depresję i nie odpalam stron z pracą. Wiem, wiem, mój błąd, bo może coś się pokazać, ale temat: "szukanie pracy" psuje mi cały humor i wpadam w rozpacz pomieszaną z euforią: tak miało być, czeka nie ciebie coś lepszego. Chyba się oszukuję żeby całkowicie nie sfiksować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość livvv
Ja sie skupiam tylko na zawodzie, ktory jest dosyc nietypowy. Nie chce tylko pracowac dla pieniedzy, wole dluzej szukac, ale znalezc to co mi odpowiada. Niestety jestem na emigracji, wiec jest troche trudniej, wiadomo... pierwszenstwo dla obywateli. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie... mam to samo... dziś np. dzwoniła do mnie pani od ubezpieczeń, choć nie składałam w ogóle CV na agentkę. Podobno kupiła moje dane od agencji pośrednictwa pracy. Odmówiłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyna jestem w tej samej sytucji. Zaraz sie zaplaaaaaaaacze chyba tez zrobie sobie drinka :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość livvv
Rob drinka, moj juz zaczyna dzialac. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sluchajcie nie nawidze pisac podan o prace. Za kazdym razem ten sam cyrk, te wszystkie swiadectwa, referencje itp. A i tak i tak na koncu zdecyduja sie na kogos innego. I jak tu zachowac jeszcze wiare we wlasne sily

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezrobotne Jojo
Najgorsze jest to, ze miasto, w którym mieszkam nie jest duże- kilka banków, urzędów. Naprawdę trzeba mieć "plecy" żeby się zahaczyć albo niewiarygodne szczęście. A ja jestem i pechowa i bez znajomości. Mam doświadczenie w bankowości, ale w moim mieście w placówkach siedzą te same twarze od lat i kurczowo pilnują stołków. Nie ma ofert.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość livvv
Fly away, juz jest wieczor. ;) Przy szukaniu pracy nie ma czegos takiego jak wiara we wlasne sily. Czlowiek bezrobotny to ostatnie ogniwo lancucha pokarmowego, tak to widza rekruterzy. Ja juz dawno stracilam zludzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezrobotne Jojo
Chyba tez się napiję. Na zdrowie. Wybieram kieliszek wina, ale nawet to mnie nie luzuje- zaraz mam przed oczami Ferdka Kiepskiego, pierwszego bezrobotnego Polski z tym jego piwnym mięśniem i procentami na stoliku ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A najgorsze jest to, ze takiego bezrobotnego traktują jak pasożyta. ja się normalnie wstydze z kimś pogadac bo zaraz pytają czy pracuję a jak powiem ze nie to tak dziwnie patrzą. wstyd mi strasznie ale co ja mogę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość livvv
Jojo, kochana, nie biczuj sie tak psychicznie. Raz na jakis czas baterie trzeba naladowac, mowie z doswiadczenia. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla mnie będzie wieczór, jak położę moją poczwarkę spać, a wtedy chyba jak Ferdek napiję się piwa :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja to teraz tak na serio. Nie ma pracy dla ludzi z moim wyksztalceniem. No nie ma:( No co mam powiedziec, jeszcze jako cudzoziemka to wogole, skonczylam anglistyke i germanistyke, mieszkam w Niemczech, a mam dosyc bycia sekretarka :( Ile mozna, chcialabym pracowac chocby w doradztwie albo jako pedagog, ale ciagle slysze, ze nie pasuje do profilu. Zaraz tez sie napije, bo przede mna marna perspektywa. Bezrobotna jestem od 2 tygodni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość livvv
Gosciu, dwa tygodnie to nie tak duzo, chociaz wiem ze jest ciezko i czlowiek sie czuje jak ostatnia poczwarka... A co bys chciala robic? Czy jest cos niezwiazanego z jezykami co Cie interesuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezrobotne Jojo
Właśnie o to chodzi. Czuję się w pewien sposób dyskryminowana, bo jestem bezrobotna. Na rozmowach kwalifikacyjnych to działa na zasadzie: "Matko Święta, jeszcze jedna desperatka". Oni trzymają patyk, a ja jak pies strzygę uszami, merdam ogonem i szczekam, a potem przynoszę im ten patyk w pysku i nie wiem- dostanę smakołyk czy nie. Czuję się po prostu jak na wrogiej ziemi. I chce mi się wyć jak pomyślę, że kolejny telefon, kolejne nadzieje, kolejne obietnice bez pokrycia i ... kolejna porażka. A każda kolejna porażka utrwala mnie w przeświadczeniu, że może to jednak coś ze mną nie hallo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość livvv
Z Toba wszystko hallo, tylko takie czasy. Za duzo zwierzat, za maly wodopoj. Ale w leb sobie nie strzelimy przeciez. Pobiadolimy, poplaczemy i kurde kiedys cos sie znajdzie? Albo sie bierzemy za szukanie milionera. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezrobotne Jojo
Czy ktoś z was myślał żeby obniżyć pułap swoich wymagań? Typu ja mam studia itd, mam doświadczenie w bankowości, miałam roczny staz w pewnym urzędzie, ale teraz jest krucho. I już się łapię na tym, że myślę: Biedronka. Lidl, pokojówka. Żadna praca nie hańbi, ale w sumie nie chciałabym zrezygnować z marzeń, że może w końcu się uda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jojo rozumiem ciebie bardzo dobrze. Dlatego ja juz przestalam sobie robic nadzieje. Jestem bardzo emocjonalna i zawsze sie nastawialam, a teraz juz tego nie robie, bo to moj mechanizm obronny. Z drugiej strony nie wolno tracic nadzieji bo czlowiek traci motywacje - a to pierwszy stopien do piekla. Livv, zgadza sie 2 tygodnie, ale szukam juz od dosc dawnego czegos lepszego. Szczerze mowiac to chyba ja sie do nieczego nie nadaje. Tak powoli zaczynam myslec, no chyba poza byciem sekretarka, na co juz nie mam ochoty. Chcialabym pracowac w dziale osobowym, albo w doradztwie, ale nie mam kwalifikacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezrobotne Jojo
Livvv, to ja chyba napisze jednak ten poradnik dla bezrobotnych żeby zarobić te miliony ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I jutro musze isc do urzedu zameldowac sie jako bezrobotna. Caly czas zwlekalam, ´bo to niezla sciema. Musze czekac w tej poczekalni pelnej ludzi na swoja kolejke i kazdemu urzednikowi opowiadac jaki ze mnie nieudacznik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×