Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy ktoś ma adoptowane dziecko i dziecko biologiczne

Polecane posty

Gość gość

Jak się traktują? Czy były problemy między nimi? Tzn między adoptowanym dzieckiem a biologicznym dzieckiem/dziećmi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość virus samobojstwa
zalezy w jakim wieku adoptujesz dziecko dzieci starsze maja czasami sa soba bardzo traumatyczne doswiadczenia i latwo moze nie byc, mimo twoich najszczerszych checi wiec sie 3 razy zastanow bo dziecko z trauma to NIE JEST ZABAWKA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
najpierw karzecie niechciane dzieci dziewczynom rodzić i oddawać do adopcji, a jak ktoś chce dziecko adoptować to odradzacie ze wszystkich sił - polaczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie myślę o 3-5 letnim. Wiem, że to nie jest zabawka, dlatego myślimy o tym już kilka lat. Chcemy żeby zamiast drugiego swojego dziecka - adoptować malucha, takiego już właśnie odrobinę starszego, z mniejszą już szansą na adopcję, ale dalej małe dziecko. Oczywiście że się zastanawiam i to bardzo intensywnie czy to dobry pomysł, ale może skoro wydaje mi się że dalibyśmy radę dać takiemu dziecku fajną, kochającą rodzinę i zdajemy sobie sprawę że tylko różowo nie będzie, to powinniśmy. Gdyby każdy się tak długo zastanawiał to nikt by tych dzieciaków z domu dziecka nigdy nie zabrał, bo może być pod górkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mozesz mi racjonalnie wyjasnic, po co wam obce dziecko w domu? nigdy nie potrafilem tego zrozumiec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po prostu takimi jesteśmy dziwnymi ludźmi ;). Potrafimy szczerze pokochać ludzi, którymi się opiekujemy i z którymi przebywamy na co dzień, więc może więcej dobrego z tego wyjdzie jak jedno z 3 planowanych przez nas dzieci będzie "obce".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pare klusek sie znajdzie
bo dzieci to przyszlosc, a milosci - jesli jest - starczy dla wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja jako mezczyzna po prostu nie potrafilbym zaakceptowac obcego dziecka. dzieci maja byc czescia mnie - od wygladu po cechy charakteru. maja byc tym, co po mnie zostanie. takze sensu adopcji nie rozumiem. oczywiscie w moim przypadu - ludzie sa rozni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
też się odrobinę szczerze mówiąc obawiam o męża, bo mówi się że mężczyznom przychodzi trudniej pokochanie nieswojego dziecka, ale znając go jestem raczej przekonana że będzie ok i że będzie dla niej/niego równie dobrym ojcem, jak dla swojej prawdziwej córki. Najbardziej tylko boję się jak to by było między dzieciakami. Wiadomo, jak to dzieciaki, potrafią palnąć coś głupiego i przykrego, a najgorszy wiek jeszcze daleko przed nami :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mężczyzno :) - a masz dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie, za mlody jestem :) nie mniej, raczej nie chce ich miec, bo moj ojciec mnie porzucil jak mialem z 5 lat, wiec po prostu boje sie, ze nie podolam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja siostra jest z adopcji. Rodzice zaadoptowali ją, gdy miała 3 lata, ja wtedy miałam 6 (dziś 36 :P ). W zasadzie nigdy nie pytałam rodziców o powód adopcji, ale widocznie chcieli, z resztą chyba nie ma to znaczenia, a przynajmniej nie po tylu latach. Siostra do nas trafiła z chorobą sierocą, było strasznie ciężko na początku, pamiętam nawet, że był taki czas, że czułam niechęć do niej i nie dlatego, że nagle mam siostrę, ale dlatego, ponieważ siostra chorowała na chorobę sierocą, bywała nieznośna, często krzyczała "bez powodu" (oczywiście powodem był lęk), bywała agresywna i miała epizody, że całymi dniami siedziała w kącie i buczała lub bujała się. Nie mogłam się nawet z nią pobawić, a nawet bałam się jej czasami. Trudno mi dzisiaj określić jak długo to trwało, ale pamiętam, że jak poszła już do pierwszej klasy, było już dobrze. Wtedy bywałyśmy razem na przerwach, stałyśmy się nierozłączne, mnóstwo się bawiłyśmy w domu, poza domem, na przerwach. To na 100% zasługa naszych rodziców. Nie wiem jak oni to zrobili, że nie czułam się odsunięta przez nich z powodu siostry, a siostra zaczęła być radosnym dzieckiem. Trzymamy się z siostrą do dziś... siostra nigdy nie wyraziła chęści poznania swoich biologicznych rodziców, choć rodzice powiedzieli jej, że nie będą jej robić z tym problemów. Nadal jesteśmy bardzo zżyte i gdyby nie ten temat, nie przypomniałabym sobie, że w ogóle adoptowana była. Jakkolwiek, ale na początku bywa bardzo ciężko, jednak jeśli ludzie mają szczere chęci, ogromną cierpliwość i wielkie serce... można cuda zdziałać. Ja życzę autorce topiku szczęścia w adopcji i w życiu w ogóle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziękuję bardzo za odpowiedź-opowieść. Brakowało mi takiej perspektywy, z punktu widzenia siostry własnie :)).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
(Mój post z 10:19) Nie wiem co czują mężczyźni tak naprawdę, gdy decydują się z żoną na adopcję, nie wiem czy mają problem z pokochaniem nieswojego dziecka, na które również sami się decydują, ale nie zauważyłam, aby mój tata jakkolwiek mniej kochał siostrę w porównaniu do mnie. Pamiętam jednak, że na początku bywało tak, że jak siostra miała swoje epizody krzyku, płaczu czy agresji, wtedy mama bardziej skupiała uwagę na niej, a tato na mnie... z perspektywy czasu myślę, że robili tak dlatego, abym ja też nie czuła się odrzucona, kiedy mama musiała powśięcać więcej czasu siostrze, ale... właśnie jak siostra miała te epizody, nigdy nią nie zajmował się tato, a wtedy zawsze poświęcał więcej czasu dla mnie. Nie wiem czy była to taka umowa między rodzicami, czy tato po prostu nie potrafił sobie radzić z rozwrzeszczanym dzieckiem. Pojęcia nie mam, bo nigdy nie poruszaliśmy tego tematu. Co do relacji między mną a siostrą... no cóż, na początku nie przepadałam za nią, z czasem, gdy zachowywała się już normalnie kłóciłyśmy się nie raz jak zwykłe rodzeństwo. Nigdy, nawet w najgorszej złości nie powiedziałam jej, nic przykrego na temat jej "pochodzenia", a to dlatego, że w naszym domu temat adopcji nie był poruszany... przynajmniej nie przy dzieciach, więc o tym się nie mówiło, nie myślało, więc i naturalnie mi przyszło to, że traktowałam ją jak rodzoną siostrę. Po prostu chyba nie należy z adopcji robić wielkiego bum przy dzieciach, jeśli temat jest "niewarty świeczki", dziecko o nim nie myśli i nie myśli aby w złości wykorzystać "ten fakt" przeciwko adoptowanemu rodzeństwu. A kłótnie i sprzeczki zdarzają się w każdym rodzeństwie i u nas tak bywało, śe darłyśmy tzw. koty, zwłaszcza jako nastolatki :D Z wiekiem przeszło... dziś nie wyobrażam sobie życia bez siostry, jest, i dla mnie od zawsze była :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z moją rodzoną siostrą żarłyśmy się strasznie. Były kłótnie, bójki.. Raz wylądowałam na ostrym dyżurze, bo siostra popchnęła mnie i złamałam nogę. Mój kolega w dzieciństwie uderzył siostrę książką z twardą okładką, przez co przez pół godziny leciała jej krew... Dlatego, gdy słyszę o ludziach, którzy ODDALI adoptowane dziecko, bo nie mogło się dogadać z ich rodzonym krew mnie zalewa nad bezmyślnością tych ludzi. Na studiach sporo się nasłuchałam o rodzinach, którzy wychowywali dziecko jak swoje przez 5 lat, a potem oddawali, bo na świecie pojawiało się ich własne.. A sąd musi brać pod uwagę przede wszystkim dobro dziecka. Czasem powrót do domu dziecka wydaje się być mniejszym złem niż nakazanie, by maluch został w rodzinie, która go nie chce.. Adopcja dziecka to moje wielkie marzenie. Myślę o tym, odkąd byłam młodą dziewczyną. Na pewno kiedyś nastąpi ta chwila. Kochane mamusie trzymajcie się ciepło!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziękuję za ten temat mój brat z bratową planują adopcję, sa już po wszytskich kursach, teraz już tylko czekamy temat dotyka cała rodzinę, ja się bardzo stresuję, wiem ze będe najlepszą ciocią na swiecie hehe moi rodzice będą super dziadkami i drudzy też, ale boje się ogólnie tak mój brat jest fajnym facetem odpowiedzialnym i madrym, tworzą z bratowa super zwiazek od 15 lat i boję się, zeby czasem coś sie miedzy nimi nie popsuło jak okaże się że z dzieckiem przyjdzie dużo za dużo problemów. oni o tym nie myślą, a ja z racji zawodu i częstych spotkań z dziećmi z domów dz. wiem ile problemów może być i jak ciezko moze byc chwilami, bo dzieci mają najróżniejsze obciążenia... boje się, ze mój brat nie będzie cierpliwy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ooo, super, widzę że jest więcej ludzi którzy o tym myślą (tzn wiem że są, ale w takich miejscach jak to forum ciężko na nich trafić ;)). Ja też myślę o tym od wielu, wielu lat. "Siostro" - super masz rodzinę :). Naprawdę fanie tego słuchać. A taka sytuacja, gdzie o adopcji się potem zapomina jest idealna, mam nadzieję, że dla obcych ludzi z otoczenia też stałoby się to na tyle naturalne, że nie roztrząsali by tego bez sensu przy każdej okazji :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi rodzice adoptowali moją siostrę 30 lat temu... Praktycznie całe życie przeżyłam z moją siostrą i wiem, że początki są ciężkie i trzeba mieć ogromnie dużo cierpliwości, serca, miłości nie tylko do adoptowanych dzieci, ale do swoich również. Nie można jednych faworyzować, bo adoptowane i poszkodowane przez życie, czy dlatego bo są dziećmi biologicznymi... coś takiego absolutnie nie wchodzi w grę. Biologiczne i adoptowane musi czuć się chciane i kochane przez obojga rodziców. Ja również chciałabym adoptować dziecko, bo sama przecież wychowywałam się z adoptowaną siostrą, wiele na pewno wiedzy i mądrości życiowej przekazaliby mi rodzice gdyby zaszła potrzeba, i chociaż z mężem mamy odpowiedni wiek, warunki, itd... mój mąż absolutnie nie zgadza się na adoptowane dziecko... mamy syna i chciałabym adoptować dziecko, ale niestety... gdybym zaczęła naciskać na męża i czułby się zmuszony w jakikolwiek sposób, najpewniej nie podołałby wyzwaniu i być może skrzywdzone przez los dziecko, zostałoby skrzywdzone ponownie. Oczywiście ja nigdy nie podjęłabym decyzji o oddaniu adoptowanego dziecka, ale chora sytuacja rodzinna, rozwody... nie służyłyby nikomu. Po prostu muszę sobie darować, bo... żadne dziecko nie jest zabawką, a tym bardziej adoptowane, z którego życie już raz zadrwiło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, puszczenie tematu adopcji w niepamięć, nie poruszanie go już po adopcji, nie poruszanie go przy dzieciach, rodzinie, znajomych, sąsiadach powoduje, że ludzie zapominają po latach i człowiek nie myśli kategoriami "o ten to adoptowany". Zwłaszcza jeśli w domu ten temat nie istnieje, dziecko biologiczne nie będzie dokuczało swojemu adoptowanemu rodzeństwu, bo nie wapdnie na coś takiego, że to... mogłoby być jakieś "inne". Różnie żeśmy się z siostrą wyzywały, gdy byłyśmy dzieciakami, nastolatkami i nie raz jak byłam na nią najokrutniej w świecie wściekła, nawet nie wpadłam na to, żeby kiedykolwiek "dowalić" jej na złość choćby tym że została adoptowana. Po prostu... od początku była w naszej rodzinie traktowana jak dziecko biologiczne, temat adopcji nie był rozdmuchiwany i nikt o tym nie myślał :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A dodam jeszcze, że siostra od początku wiedziała, że była adoptowana... jak rodzice jej to powiedzieli i kiedy... też nie mam pojęcia... po prostu... tematu nie było. Jeśli dziecko wie od początku, łatwiej mu to przetrawić i obejść się z tym. Pamiętam tylko, że kilka lat temu rodzice zapytali... zapytali... moją siostrę czy chciałaby wiedzieć kim są jej biologiczni rodzice... ale byłyśmy dorosłe jak rodzice zapytali, siostra jak gdyby nigdy nic odpowiedziała, że nie ma potrzeby, bo przecież rodziców ma i tyle... koniec tematu. Rodzice zapytali, bo siostra chyba by na to nie wpadła. Od początku byliśmy rodziną i koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×