Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ewarzywo

Skazany na samotność

Polecane posty

Kiedyś na jakimś forum opisałem moją życiową sytuację, dano mi wtedy do zrozumienia, że żadna mnie nie zechce. Wiecie jak to brzmi w umyśle faceta, faceta hetero oczywiście? Kobiety potrafią być naprawdę okrutne. Podobno nie ma nic gorszego od złej kobiety, jak i nic lepszego od kobiety dobrej... Tylko gdzie taką dobrą znaleźć, co jest w stanie zrozumieć nietypowy żywot człowieka? Opiszę na czym ta nietypowość polega. Z wyglądem zewnętrznym jest pi razy drzwi okey, całe życie słyszę od jakichś babć: o jaki ładny chłopiec, więc chyba nie jest tak źle ze mną ;) na zewnątrz, gorzej wewnątrz. Tu zaczyna się całość moich kłopotów. Dzieciństwo wspominam jako cudowny czas, beztroskie brykanie po stepie, było jak w raju. Koledzy koleżanki, zabawa, to był mój czas, liczyłem się na podwórku, wszyscy walili do mnie drzwiami i oknami. Wiele się działo, aż do końca szkoły podstawowej. Kiedy inni wiedzieli dokładnie do jakich dalej iść szkół, ja byłem totalnie skołowany. Czułem się jakby ktoś próbował mnie wepchać do innego świata, mrocznego, zupełnie mi nieznanego, gdzie problemy piętrzyły się z prędkością światła. Po prostu wyskoczyłem z tego pociągu, pędzącego do tak zwanego życia dorosłego, psychicznie nie dałem rady. W ogóle nie czułem zgodności biegu wydarzeń z moimi cechami charakteru. Byłem zbyt cichy, zbyt nieśmiały, zamknięty we własnym świecie, tęskniący za tym co przeminęło. W ciągu następnych lat skończyłem jeszcze jakimś cudem zawodówkę budowlaną. Być może moje życie jako tako by się rozkręciło, gdyby nie pewien wyjazd nad jezioro... Jakieś dziwaczne choróbsko spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. To był moment który zmienił wszystko, i odmienił mój punkt widzenia na zawsze. Trudno powiedzieć jak poważna to choroba. Sporo czasu spędziłem łażąc po różnych lekarzach, ale żaden nie zdołał zlokalizować jakiejś konkretnej nieprawidłowości, wymagającej intensywnego leczenia. A ja czułem jakbym rozkaraczył się między światem żyjących a zmarłych. Ciężko opisać to uczucie, było upiorne i co gorsza nie mijało, nikomu nie życzę doświadczenia czegoś podobnego. W sumie do dzisiaj nie minęło, jedynie nieco złagodniało, albo się przyzwyczaiłem i stało się z czasem znośne. Zdarzyło się to gdy miałem 17 lat, można powiedzieć, że najlepsze lata młodości spędziłem w chorobie, i posypało się moje życie towarzyskie. Pracy nie podjąłem ze względu na złe samopoczucie, a z dalszego leczenia zrezygnowałem bo było i tak nieskuteczne. Pomyślałem, co będzie to będzie i tak żyłem nadal. Zewnętrznie wyglądało to jakbym bimbał sobie beztrosko, nie myśląc o przyszłości, a we mnie kocioł myśli, wręcz gotowość na śmierć. c.d.n.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Teraz mając prawie 40 lat zastanawiam się, czy czeka mnie jeszcze przeżycie czegoś fajnego, jakichkolwiek miłosnych uniesień, tyle lat czekałem. Być może taki mój los, może w innym świecie będzie lepiej, wszystko będzie na swoim właściwym miejscu, a w tym musi być pokaszanione. Zresztą to akurat można powiedzieć o ogóle. Ten świat daleki jest od doskonałości, ale może narazie musi tak być, żebyśmy mieli punkt odniesienia... Fakt niepracowania generuje chyba całą resztę mojej nietypowości, z grubsza: Brak własnego mieszkania. Brak konta w banku. Brak bryki. Brak komury. Brak imprez -> a tym samym poznawania ludzi -> brak seksu. Co do braku imprez, jest jeszcze inna przyczyna. Otóż nie piję alkoholu pod żadną postacią, nie palę, niczym się nie narkotyzuję, więc i tak z imprezy nici. Z drugiej strony pamiętam, że moje dziwactwo kiedyś było akceptowane. Moje kontakty trzeciego stopnia :) z dziewczynami, ograniczają się jedynie do paru zdarzeń w dzieciństwie, a utkwiły w pamięci, jakbym nieba wtedy dotykał. Na początku była Beata, którą jako kilkulatek podobno pocałowałem, ledwie to pamiętam. Była też jedna napalona Agata co na mnie siadała, ale nieświadomy możliwości jakie to daje, sparaliżowany bliskością tak powabnej inności, zupełnie nie zadziałałem. Raz wziąłem ją na ręce, poczułem nieziemską miękkość i gładkość, ciepło, jak bym ściskał fragment nieba, które w tajemniczy sposób znalazło się blisko mnie. Raz nawet w moim łóżku znalazły się jednocześnie dwie dziewczyny. Siostra cioteczna przyjechała z koleżanką i spały ze mną, nic poważniejszego się nie działo, ale było to i tak kosmiczne przeżycie. Ciekawe zdarzenie, raz się całkowicie rozebrałem przed dwiema koleżankami, nie pamiętam tylko czyj to był pomysł :) było super, chyba mam coś z naturysty albo ekshibi-cośtam. Była i Kaśka, co całe życie me myśli zaprząta, ale zmarła... too długaśna i smutna historia. Dostałem jeszcze kilka gorących listów od Baśki i Aśki, jeszcze jeden pocałunek, i to w zasadzie zakończyło moje kontakty z płcią piękną. Później nastąpiła 20-paro letnia izolacja i narastający dystans do obiektów pragnień największych. Teraz jak myślę o potencjalnym kontakcie, wydaje mi się to totalną abstrakcją, coś jak podróż na Plutona, co najmniej. Nie wiem czy dam radę odżyć, wybudzić się, zainteresować swoją osobą dziewczynę. Można by się zastanowić, po co kobiecie taki ktoś jak ja... Jest to całkowicie zrozumiałe, kasa ma zwykle kluczowe znaczenie, bez niej ciężko pokolorować szarą rzeczywistość, jakieś minimum jest konieczne. W gruncie rzeczy mógłbym pracować w domu, lekarz mi jedynie odradził ciężką pracę fizyczną, po za tym mogę wszystko ;) Sporadycznie pracuję w domu na zlecenie, ale niestety kasa z tego starcza jedynie na drobiazgi. Nie udało mi się rozkręcić żadnego poważniejszego interesu, może to trochę wina Chińczyków, zdolnych produkować za grosze... ;) Czy jestem skazany na samotność?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skazany na wdziecznosc
nie krzan :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
odpowiedz sobie sam na pytanie czy gdybyś był drugą stroną chciałbyś takiego partnera jakim sam jesteś. I masz odpowiedź na swoje pytanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość outofcontext
Ale jesteś unikalny :) Puki serce bije, wszystko jest możliwe. Bardzo fajnie piszesz i masz pewnie barwną osobowość :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Koleżanka powyżej ma rację:) jesteś bardzo unikalnym człowiekiem:) tylko że teraz są takie czasy gdzie się takich ludzi już mało ceni..wogóle obecne czasy są głupie..ale na szczęście jak najbardziej masz szansę! Swoją drogą powinieneś być szczęśliwy już teraz bo w przeciwieństwie do innych ludzi jesteś wolny od wszelakich nałogów ,w dodatku nie skażony grzechem nieczystości..mam na myśli seks i tego typu przygody.. Jesteś poprostu mega czysty..masz czystą kartę i wykorzystaj to bo nie jest za późno:)! Możesz tak wielu rzeczy teraz doświadczyć których nie próbowałeś możesz się tym fascynować.. rany jak ja bym tak chciała.. Mieć szansę wszystko przeżyć po raz pierwszy.. Ok powiedz mi lepiej co się wtedy nad tym jeziorem wydarzyło jakieś konkrety tej twojej choroby?? Bo niewiem czemu ale czuje że może jesteś chory na nerwice..bo u mnie się w jednym momencie świat zawalił też jeden jedyny dzień samopoczucie w miarę ok i nagle niewiedzialam co się ze mną stało, zaczelo mi bić serce bardzo szybko, czułam lęk potworny,strach że zemdleje,że zwariuje itp itd nie bylam w stanie się uspokoić gdy poszlam wkoncu jakimś cudem spać następnego dnia nic już nie było takie samo czułam się nierealnie..jakbym była w jakimś śnie czy coś i od tamtej pory miałam ten stan bardzo długo..do póki nie zaczęłam leczyć się na nerwice..wcześniej totalnie nie wiedziałam co mi jest, czemu się tak czuje i strasznie się tego bałam..a ten stan nazywał się derealizacja..nigdy nie zapomnę tego co ja wtedy czułam bo to najgorsze co może wogóle człowiekowi się przydarzyć..derealizacja włączyła się u mnie dlatego że dzień wcześniej przelękłam się swojego stanu..i to taki mechanizm obronny mózgu na lęk, ale naszczescie ten stan minął dzięki leku który brałam i teraz żyje wkoncu jak dawniej,wychodzę z domu, nie boję się już tak,mam lepsze samopoczucie, cieszę się życiem a tamto wydarzenie traktuje jako doświadczenie ogromne doświadczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za długie, skróć to do 3 zdań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciekawe to o nerwicy, opis prawie pasuje. Chyba mój błąd, bo nie poszedłem do jednego lekarza, tego od głowy :) bałem się. Być może inaczej to wszystko by się potoczyło, trudno, stało się, zmierzyłem się z chorobą sam na sam. Co się wydarzyło... Burza była i strasznie mocno się przeziębiłem. W drodze powrotnej miałem taką jazdę, że historia, myślałem że już nigdy do domu nie trafię, masakra normalnie. Próbowałem kiedyś to opisać dla lekarza, ale nic z tego, to nieopisywalne. Przeziębienie później minęło a odczucie zostało. Szczęściem może być, że z czasem trochę odpuściło, bo inaczej to chyba tylko jedno wyjście... W leki nie bardzo wierzę, nie chcę niczego łykać. Skoro nie stosuję w życiu tak zwanych sztucznych polepszaczy samopoczucia, niech tak zostanie w całej rozciągłości. Zauważyłem że takie nastawienie dodaje mocy, ale można je łatwo z masochizmem pomylić ;) Wierzę w sens cierpienia i to mnie chyba utrzymuje przy życiu. Obawiam się że mogę pozostać "mega czysty" ;) aż do końca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość outofcontext
A jakie cierpienie ma sens?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wyraziłem tylko wiarę, a jaki ma sens... Nie chcę zabrzmieć jak wyrocznia, miewałem różne myśli. Cierpienie pełni funkcję drabiny ludzkości, zmienia człowieka w doskonalszą istotę, budzi go, jest przyczyną postępu, nakłania do działania, do zmian na lepsze. Stanowi niezbędny etap rozwoju, nauki, a zaniknie kiedy pojmiemy jego sens. Będzie czasem źle, będzie zmęczenie, ale nie będziemy już cierpieć z tego powodu. Oczywiście umierającego starca albo z głodu dziecka niczego nie nauczy, bo i nie o to chodzi. To innych, widzących cierpienie ma dotknąć, to dla nich zadanie, ażeby dążyli do zmian zastanego stanu rzeczy. Narkomania alkoholizm lekomania, to przykłady niezrozumienia cierpienia, nie tędy droga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pierońska wariatka
To nie chodzi o to, że nie masz pieniędzy i nie rób z kobiet materialistek. To chodzi o Twoją psychikę, problemy, z którymi się nie uporałeś. Chodzi o zwykłą zaradność życiową, którą Ty (z Tobie znanych przyczyn) nie możesz się poszczycić. Ok - obiektywnie może i miałeś ciężkie życie ale wiele osób ma i jakoś sobie radzą. Albo się otrząśniesz i coś SAM zrobisz ze swoim życiem, zadbasz najpierw o siebie a potem zaczniesz marzyć o kobiecie albo będziesz dalej prosił o zdanie na babskim forum...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakbym mógł coś zrobić to bym dawno zrobił. Niestety, coś co dla jednych jest do przeskoczenia dla innych nie jest, i na odwrót, takie życie. Nie robię z kobiet materialistek, tylko nie mieszkamy w buszu, tutaj kesz jest elementem normalności. Rozumiem to i wybaczam kobietom :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość outofcontext
Mi chodziło o sens Twojego cierpienia, bo czasami można znaleźć odpowiednią pomoc. Powiedziałeś, że unikałeś tylko jednego specjalisty , a może od niego powinieneś zacząć. Wiem, że to może być nieco przerażające, wszak utożsamiamy się z naszym mózgiem. Jednak jesteśmy czymś więcej. Jeżeli nie rozwiążesz swojego problemu, który może być tylko natury biologicznej, to będziesz uwięziony w swoich ograniczeniach. Myślę, że warto spróbować, czasy się zmieniły, nauka poszła do przodu, może warto spróbować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystko inne można leczyć, ale głowa to wciąż zagadka. Różnie bywa, błędne diagnozy, błędne leczenie, mogą uznać mnie za jakiegoś szaleńca, zamkną, i będzie jeszcze gorzej niż jest ;) Z drugiej strony może zasłużyłbym na rentę, na którą podobno nie zasługuj****ardziej wolałbym pracę, znam rencistów, to nic fajnego. Pewnie spróbuję jak mnie kiedy przyciśnie, albo pójdę do roboty i się zapracuję na śmierć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdyby zabrakło Ci przysłowiowego chleba powszedniego, to szybko zabrałbyś się do pracy. Trzeba winić Twoich bliskich, bo zamiast Ci pomóc, wyręczają, dają michę pod nos itd. Nadopiekuńczość rodziców jest chyba gorsza niż brak opieki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
40 letni byk żyjący na koszt rodziców. Ty się nie wstydzisz spoglądać w lustro? Masz tak zdegenerowaną, pasożytniczą i próżniaczą osobowość, że nawet nie widzisz, gdzie rzeczywiści jest sedno problemów, zamiast myśleć o seksie i kobietach powinienes myślec jak przestać żerować na starszych ludziach, co za dno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiedziałem że w końcu pojawi się taki koment... Bardziej ja bym siebie do dziecka porównał niż do byka... No ale jak tam chcesz, zazwyczaj zdrowy nie jest w stanie pojąć chorego, póki sam nie zachoruje. Dobra, a co myślisz o rencistach żyjących na koszt państwa, czyli za pieniądze ludzi pracujących?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość outofcontext
Masz rację odmęty ludzkiego umysłu nie są jeszcze w pełni poznane, ale naukowcy wiedzą bardzo dużo i można wielu osobom pomóc. Czy mógłbyś powiedzieć, co powstrzymuje Cię przed pełną realizacją siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niegłupi z Ciebie facet Autorze.Nie jesteś skazany na samotne życie.Trochę odwagi i optymizmu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to powymądrzam się trochę. Najpierw musisz się zastanowić, co chcesz zmienić z rzeczy, na które masz realny wpływ. Rozpisanie szczegółowego planu w drobnych punktach jest dobrym pomysłem. W każdym punkcie wpisz zadanie do realizacji i orientacyjny czas potrzebny na wprowadzenie w życie. Łatwiej wykonać ileś prostych zadań, niż jedno wielkie i do tego źle określone. To działa. Testowane na ludziach :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki za dobre słowo. Tak psotko kotko, nawet stosuję taką metodę. Problem w tym, że rzeczy którymi władam są małe, za małe by zmienić moją sytuację, a na większe nie starcza energii. Coś mi ją wyssało i nie chce zwrócić. Nawet jeden mały krok w większych rzeczach, uwalnia lawinę zdarzeń. A na lawinę już niełatwo wpłynąć, jedyne wyjście to ucieczka ;) Coś mnie powstrzymuje... Tym czymś może być brak energii, często czuję się skrajnie umęczony, półprzytomny, jakieś takie zobojętnienie mnie ogarnia, ni to senność ni to nudność. I ten ścisk zgniatanie, to nie ból ale potęguje zmęczenie. Mówią mi często, że mam zdolności, jestem samoukiem, tu raczej nie ma przeszkody. Może za dużo przeciwstawnych teorii, różnych koncepcji nawrzucałem do podświadomości, a mózg to miele zbyt często mocno. Podobno praca umysłowa może bardziej męczyć od fizycznej. Mam natłok myśli, nie wiem jak to powstrzymać i zdecydować się na jakąś stabilną wersję rzeczywistości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×