Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Zdarzyło wam się iść do nauczyciela w obronie swojego dziecka

Polecane posty

Gość gość
A co szkoła to jakiś front? Dziecko wychowuj w domu, a nauczycielom daj nauczac - chociaż teraz na ogół takie same głupie c i p y uczą w szkołach jak te mamuski z kafeterii..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak najeżdżacie na pedagogów, ze lenie śmierdzące obiboki a jak przychodzi co do czego to wielkie 'autorytety" buahahah

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21.37 Nigdy jeszcze nie bylam w sytuacji konfliktowej z nauczycielem z pozycji rodzica, wiec nie wiem. Ale rownie dobrze sytuacje mozna odwrocic i zapytac, czy mozesz z reka na sercu powiedziec, ze Twoje dziecko przyznaloby sie, ze cos zrobilo zle i nauczyciel mial racje reagujac tak, a nie inaczej. Ja zawsze wychodze z zalozenia, ze nic nie jest czarno - biale. Sama pamietam sytuacje, ze bylam bardzo niesprawiedliwie traktowana przez nauczycielke z klasy 1-3. Ja jestem pokolenie lat 70, to byly inne czasy, wtedy z nauczycielem sie nie dyskutowalo. Zostalam wytypowana to tzw "wzorowego ucznia" i mialam byc wyczytana na apelu, ale tak sie nie stalo. Wywolane zostaly inne dzieci z mojej klasy, dziwnym trafem wylacznie te, ktorych mamy udzielaly sie w komitecie klasowym, a ja nie. Po apelu nauczycielka mi powiedziala, ze zabraklo plakietek i dlatego mnie nie wyczytano, a ja z placzem wrocilam do domu. Mama zrobila zadyme na cala szkole i ta cholera juz sie mnie nigdy nie czepiala. Ale pamietam tez sytuacje z moim bratem, ktory w technikum non stop mial problemy z jednym nauczycielem i zawsze zarliwie tlumaczyl, ze on sie na niego uwzial. Kiedy dostal 1 na polrocze mama wybrala sie do szkoly w bojowym nastroju, ale wrocila wsciekla na brata. Powtorzyla nam rozmowe z nauczycielem, ktory slowo w slowo potrafil przytoczyc jak moj brat sie do niego zwracal, jak siadal na stolku, zakladal rece i mowil, ze czegos tam nie zrobi, bo nie umie i juz. Jakbym tam byla i widziala mojego brata, bo przeciez go znam, a moja mama zna swoje dziecko. Trudno sie bylo upierac, ze to nauczyciel byl winien, bo ewidentnie zawalil moj brat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W tym co przytoczyłaś o twoim bracie, też nie wiadomo czy całą winę ponosi on, chcoiaż pewnie też am za uszami, tylko w takim razie po co wysyłał tam matkę? Nauczyciel czasem wymaga za dużo na głupią 2 i to też może zdenerwować, czasem sie poprawia, poprawia i nic. To pwoeim ci, nie ma takich sytuacji zeby anuczyciel się do błędu przyznał, nie ma bo to by podważyło jego rzekomy autorytet no bo jak to, wyżył się na dziecku? dziecko najczęściej po prostu nie idzie do rodzica kiedy jest winne i wie, ze zawaliło, próbuje samo sobie z tym poradzić, dlatego nie można z góry zakladać, ze to ono jest winne a nauczyciel święty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"a jak później dziecko ma się nauczyć szacunku do nauczycieli, skoro podważacie ich kompetencje?" Błąd. To o dziecko mamy się bardziej troszczyć i jego poczucie wartości a nie o d**e jakiegoś tam nauczyciela, którego przez resztę życia nawet nie zobaczy, potem jest skutek taki że dziś dziecko boi się nauczyciela jakby był jakimś bogiem a jutro będzie się bać swojego szefa i wszystkich ludzi którzy są ponad nim. Ja mam do dzisiaj lęk przed autorytetem tak silny że nawet kawy szefowi nie byłam w stanie zanieść bo mi się ręce trzęsły. Ganiam po psychologach bezskutecznie. Jak się dziecku nie zaszczepi poczucia wartości to potem ono ma przesrane życie, a nauczyciel się tym nie będzie przejmował

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak truszczycie się o tcyh nauczycieli a większosć to frustraci, którzy maja w d***e nauczanie chca tylko kasy, uczniów też maja w d****e

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój jeszcze nie chodzi do szkoły, ale mogę powiedzieć jak to wyglądało w naszym przypadku. Rodziców mieliśmy rozsądnych i praktycznych, robili co mogli żeby nas wychować dobrze ale nigdy nie powiedzieli że "moje dziecko na pewno tego nie zrobiło". Wiedzieli że dzieci, nawet nie najgorsze, mają różne pomysły. Bezwzględnie wymagali szacunku wobec nauczyciela, pamiętam jak kiedyś dowiedzieli się że się niewłaściwie do jednego odezwałam (on do mnie również, ale sprowokowałam go, fakt), kazali mi od razu pójść go przeprosić i sprawdzali to później. Kiedy słyszeli narzekanie na kogoś z nauczycieli, dowiadywali się jak konkretnie sytuacja wygląda i oceniali czy nauczyciel właściwie wywiązuje się ze swoich obowiązków, tylko to ich interesowało, nie było w ich ocenie nauczycieli zbyt wymagających- jeśli dany materiał był omawiany, mieliśmy informacje w podręczniku i zeszycie, mieliśmy go znać i koniec. Natomiast rozumieli nasze skargi kiedy lekcje były niewłaściwie prowadzone i tą sprawę podnosili na zebraniach. Nie tolerowali wtrącania się nauczycieli w prywatne sprawy, osobistych komentarzy nie związanych z nauczaniem. Raz reagowali ostro, bezpośrednio w konflikcie mojej siostry z nauczycielem, wszczętym zresztą bez jej woli. Młoda nie była już małym dzieckiem ale przeżywała niesamowicie, mimo to rodzice upewnili się najpierw kto ma rację, bo sprawa była poważna, dopiero z dowodami w ręce poszli bronić dziecka, mają gdzieś pozycję nauczyciela który zachował się skrajnie niewłaściwie. Burza przeszła bokiem bo moja siostra chciała to wyciszyć, ale rodzice do tej pory żałują że taki człowiek dalej naucza. Co za podważanie autorytetu, kompetencji? Dla mnie nauczyciel nie jest i nie był żadnym autorytetem, zachowywałam się grzecznie jak w stosunku do każdego innego dorosłego, sąsiadki czy pani w sklepie, ale na palcach mogę policzyć takich którzy swój zawód wykonywali dobrze, skutecznie, z sercem- i uwierzcie mi że takich nauczycieli nie "gnoił" nikt z uczniów czy rodziców. Młodzież ma wyczucie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może powiem tak: Kilka lat temu moja nastoletnia wtedy siostra była dość problematycznym dzieckiem, okres buntu i nawywijała trochę, w rezultacie tego trafiła do takiego jakby "Domu opiekuńczego" . Nie trafiła tam z powodu, że była patologia w domu, bo rodzinę mamy normalną (rodzice spokojni,uczciwi, niepijący, niepalący, ja spokojna, siostra też już spokojna, tylko okres buntu miała ciężki:) ) tylko dlatego, że to miała być "kara" sądu za to co nawywijała (nikogo nie pobiła ani nic) No i w szkole nauczycielka do niej powiedziała przy klasie tak (zbliżała się wigilia) : "M. jeśli chcesz to mogę Cię wziąć do siebie na swieta skoro nie masz gdzie" Siostra powiedziała, że ona ma rodzinę i że nie powinna tak mówić. Upokorzyła ją przy całej klasie, mama nasza poszła do szkoly , zglosila skarge, skarga poszla do kuratorium oswiaty, nauczycielka musiala przeprosic przy calej klasie i o malo nie stracila etatu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tjaaa Dom opiekunczy ,a rodzina bez skazy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rodzic ma być adwokatem dziecka🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pamiętam taką sytuację z liecum. Mieliśmy super babkę od francuskiego. I kilka leserek a w zasadzie jedną. Powiedziała, że "Sra na sprawdzian końcowy bo OJCIEC PRZYJDZIE I SPRAWĘ Z DYREKTORKĄ ZAŁATWI" Laska generalnie olewała naukę ZERO zaangażowania. Tatuś przyszedł i zaczął się wykłócac, ze to przecież wina nauczycielki, ze uwzięła się i inne pierdoły. Skończyło się to tak, że córka miała komisa którego i tak nie zdała i musiała powtarzać klasę. \Posumowując dziecko ni zawsze ma rajcę tak jak nauczyciel. Ale stanie murem za dzieckiem, w cheilie kiedy wiesz, ze nabroiło to raczej nie jest dobry model wychowania? Jak w robocię abroi to pójdziesz do prezesa się kłócić, bo zachwieje to poczuciem bezpieczeństwa dziecka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja dziś byłam u nauczyciela po raz pierwszy, bo z ocen wychodziło mojemu dziecku 5, a on wystawił jej 4. Trochę inaczej wyobrażałam sobie tą rozmowę - liczyłam na rzeczową dyskusję, ale niestety zbył mnie takim głupim uporem "nie bo nie". Na nic moje tłumaczenia, że ma najwięcej 5 za aktywność na lekcji z całej klasy, że sprawdzian, z którego miała gorszą ocenę został poprawiony, że pracowała cały rok na tą ocenę. Nauczyciel nawet nie wyjął dziennika i zapytał "czy ja wchodzę w pani kompetencje", więc grzecznie mu powiedziałam, że jest niegrzeczny, a ja mam obowiązek reagować w momencie, kiedy moje dziecko zostało niesprawiedliwie ocenione. Nauczyciel nigdy nie przyzna się do błędu. Ciekawa jestem czy komuś udało się kiedyś nakłonić nauczyciela do zmiany oceny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie rozumiem dlaczego rodzice chodzą załatwiać kwestie ocen z nauczycielami zamiast uczniowie. Moja matka nigdy nie chodzila po nauczycielach zalatwiac takich spraw za mnie. I to ja nie chcialam a nie ona sie nie interesowala. Nauczyciele to tez ludzie i mozna z nimi na spokojnie wszystko omowic i wyjasnic. Ale to powinno robic dziecko. Nauczyciel naprawde nie ma zadnej przyjemności ze stawiania zlych ocen i nie ma z tego tytułu zadnych korzysci. A wrecz oblanie ucznia i nie puszczenie go do kolejnej klasy wiaze sie z dodatkowa praca papierkowa. Moje dziecko nie jeszcze w wieku szkolnym. Ale ja jestem na studiach nauczycielskich. Zreszta sama pamietam ze szkoly jak byly osoby ktore w szkole byly nie znośne a w domu uchodzily z uosobienie grzecznosci. I to zazwyczaj ich rodzice robili awantury w szkole i nie rozumieli jak ich anioły moga psuć lekcje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja gdy chodziłam do szkoły miałam w klasie bliźniaczki- takie ulubienice nauczycieli, bo takie drobne niziutkie chudziutkie takie tiu tiu :o A były tak przebiegłe wredne i fałszywe, ze perfidnie sciagały na sprawdzianach nauczyciele ( nie wszyscy na szczęście) potrafili podejść i się uśmiechnąć, a innemu uczniowi przegrzebac piórnik, tornister etc. Matka tych bliźniaczek przed końcem roku latała z bombonierkami do nauczycieli, i tak przygłupy zamiast naciąganej 3 z matematyki miały 4. Nauczyciele maja swoich lizusów, a czasem bystre dzieci sa tłamszone, taka prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja dziś byłam u nauczyciela po raz pierwszy, bo z ocen wychodziło mojemu dziecku 5, a on wystawił jej 4. Trochę inaczej wyobrażałam sobie tą rozmowę - liczyłam na rzeczową dyskusję, ale niestety zbył mnie takim głupim uporem "nie bo nie". Na nic moje tłumaczenia, że ma najwięcej 5 za aktywność na lekcji z całej klasy, że sprawdzian, z którego miała gorszą ocenę został poprawiony, że pracowała cały rok na tą ocenę. xxxxxx Każda ocena ma swoją wagę, ocena z aktywności ma wagę 1, ze sprawdzianu najczęściej 5 i bardzo potrafi obniżyć lub podwyższyć średnią. Mój syn mimo kilku szóstek i sporej liczby piątek dostał na koniec roku 4, bo kiedyś załapał 1 za nieprzeczytana lekturę. A że był to sprawdzian, to ta jedynka katastrofalnie obniżyła mu średnią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up up up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja dziś byłam u nauczyciela po raz pierwszy, bo z ocen wychodziło mojemu dziecku 5, a on wystawił jej 4. Trochę inaczej wyobrażałam sobie tą rozmowę - liczyłam na rzeczową dyskusję, ale niestety zbył mnie takim głupim uporem "nie bo nie". Na nic moje tłumaczenia, że ma najwięcej 5 za aktywność na lekcji z całej klasy, że sprawdzian, z którego miała gorszą ocenę został poprawiony, że pracowała cały rok na tą ocenę. xxx najwidoczniej nauczyciel uznał, że się dziecku nie nalezało. to on pracował caly semestr z dzieckiem. bylas na lekcjach? widzialas? on ocenie wiedze z przedmiotu a nie ty. nauczyciel mial racje pytajac czy on wchodzi w twoje kompetencje. czasem oceny to nie wszystko. ja tez jestem nauczycielka, pracuje z tymi dziemci nons top i doskonale wiem, ktore ile potrafi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×