wyrodne matki,sa tu takie? jak sobie radzicie jak padacie,chce wam sie spac....

Nie macie juz sily. Te niewyrodne tez;)? Mialam dzis dzien okropny. Wstalam i bolalo mnie wszystko. Kazdy miesien,kazda kosc,glowa i do tego dostalam okres. Synek do tego cala noc budzil sie co godzine-zeby i wstal po 6h mojego przerywanego snu. Na nic nie mialam sily. On ma rok a dzis okazalam sie chyba wyrodna matka. Na drugie sniadanie dalam mu butle mleka z kasza. Nie bylam w stanie dac mu czegokolwiek lyzeczka,cokolwiek przygotowac. Na obiad sloiczek. Jakos zjadl polowe,nie chcial wiecej,nie wciskalam,nie latalam,nie prosilam bo sama i tak skonczylam nad kibelkiem:o na kolacje dalam parowke z pomidorem a przed spaniem mleko. Malo tego,nie zabralam go dzis na spacer a o 16 mialam kryzys,posadzilam go na dywanie,wlaczylam bajke,wzielam poduszke i koc i drzemalam obok,co chwila spogladajac polotwartym okiem,reagujac na jakies stukniecie itp. Telepalo mna,mialam sweter i bluze na sobie,wiec to nie tak,ze lenistwo mnie dopadlo. Do tego maz od poniedzialku w delegacji,wraca na szczescie jutro i nikogo do ew.pomocy. jak sobie radzicie w takich kryzyzsowych sytuacjach?

nie przesadzaj z tą wy rodnością. poradziłaś sobie super, menu nie najgorsze, miałas dziecko na oku... wg mnie Ok

ja takmam. a w domu 5 latka. dzis wrocilam tak padnieta z pracy a corka nie da odpoczac.

Drugi tydzien choruje, angina mi przeszla w zapalenie slinianek. Staram sie przygotowac cos na wielkanoc, dzisiaj w nocy tez jestem sama. Mam dwumesieczne dziecko, spi ok 3 razy po gdzinie w dzien, ma problemy z zasypianiem na noc. Od 20 juz padalam, nie mialam sily nosic i uspokajac, dawalam smoczek i odkladalam do lozeczka. Teraz jeszcze nie spi, karmie go. Nie mam juz sily spiewac i podnosic.

Podobnie jak ty autorko :) Jak mam taki gorszy dzień wykonuję plan minimum.

Miałam tak kiedy mąż wyjeżdżał na dłużej a mi wypadły nocki w pracy, jeszcze w nocy miał mi kto dziecka przypilnować ale w dzień też ludzie mieli pracę. Mały, malutki jeszcze wtedy, wstawał jakieś 2-3 godz. po moim powrocie, jak nie miałam totalnie siły to zostawiałam mu picie w bidonie, suche pieczywo czy jakieś inne przekąski i skarpetki na jego stoliku, coś do zabawy przygotowane, zamykałam pokój i chociaż chwilę mogłam odespać, czasem 5 godz. się udało a to już super. Jak byłam chora, też pod nieobecność męża, po prostu się kładłam, mały już starszy, bywało że pizzę zamawiałam albo na obiad była mieszanka "warzywa na patelnię", synek podchodził i pokazywał mi książeczki czy bawił się obok łóżka.

Dzieki za slowa otuchy:) na prawde mialam wyrzyty sumienia. Chcialam odespac na wieczor,zebrac sily na dzis,to jak na zlosc,zdarzylam tylko sie ogarnac,zjesc i pobudki synka sie zaczely, od 22.30 do 24 co 10 min.a pozniej to juz ze zmeczenia nic nie pamietam. Dzis znow wstal po 6 niewiadomo czego,bo ostatnio zawsze wstawal nawet po 8. Ale przynajmniej na razie chociaz troche lepiej sie czuje. No i maz wraca,w prawdziec po poludniu,ale sama mysl,ze chociaz troche spokojnie bede mogla pospac podtrzymuje na duchu. xxx "jak nie miałam totalnie siły to zostawiałam mu picie w bidonie, suche pieczywo czy jakieś inne przekąski i skarpetki na jego stoliku, coś do zabawy przygotowane, zamykałam pokój i chociaż chwilę mogłam odespać," A ile dziecko wtedy mialo? Podziwiam za odwage,ja bym sie bala zostawic samego w pokoju.