Czy warto być z kimś skoro nie mamy czasu na spotkania?

Jestem tym zmęczona, mieszkamy 10 km od siebie moglibyśmy widzieć się codziennie a czasem nie widzimy się 2 tygodnie. Po 2 latach myślę, że warto było by zamieszkać razem i wtedy nie było by tego problemu. Co raz więcej się kłócimy, bo jestem sfrustrowana. Nawet jak się spotkamy to on wpada do mnie na herbatę, uwali się na łóżku, marudzi, żebym wymasowała mu plecy i tyle. To nie związek, tylko jakiś żart. Nie wiem, wy byście dali rade w czymś takim siedzieć? Ja studiuję, opiekuję się babcią. On pracuje i chodzi do szkoły. Chodzi bo ja za niego wszystko robie, przesyła mi przez email, pomagam mu na egzaminach... Latem gdy mam więcej czasu jest fajnie, ale co to za wakacyjny związek? Co z tym zrobić? :(

10km to jakiś problem? Nie o odległość chodzi, tylko o podejście partnera do związku

No ja właśnie pisze, że 10 km to mozna widzieć się codziennie.(miasto jedno przy drugim) On ma taka pracę, że faktycznie ciężko jest się dopasować, ja też mam babcie na głowie, jednak 2 tygodnie to totalne przegięcie!!! Mam dość! I nie wiem co robić :(

:(

Nikt się nie wypowie?