Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tlusta wieprzowina

jak sie w koncu zmotywowac i ruszyc dupe zamiast siedziec i biadolic

Polecane posty

Gość tlusta wieprzowina

Za kazdym razem gdy mam cos zrobic odczuwam dol. Nawet gdy dotyczy to bardzo prostych czynnosci. Tygodniami zalegaja u mnie dokumenty, korespondencja ktora przeczytac, pranie ktore musze wyprasowac, z rana nawetnie sciele po sobie lozka. Na zewnatrz jest piekna pogoda, powinnam pojsc na spacer by poprawic sobie nastroj (ktory jest ciagle ponizej stanu tzw normy) powdychac swieze powietrze a ja po prostu nie wiem dokad isc i konczy sie tym ze siedze caly dniami w domu, tyje, obzeram sie, lampie sie w monitor. Efekt jest taki, ze waze 80kg przy wzroscie 1.60 a dobre samopoczucie jest dla mnie czyms abstrakcyjnym, odleglem, egzotycznym i jaky niedostepnym luksusem. Wiem, ze wystarczy zrobic chocby jeden krok, nie wahac sie, zebrac sie w tzw kupe i do przodu jednak gdy tylko zaczynam planowac, probuje podjac jakas decyzje - dopada mnie uczucie straszliwego przygnebienia i otepienia. Swiat zewnetrzny naraz wydaje mi sie szaro - betonowy i smutny, dopada mnie zwatpienie i niemoc. Koniec koncow od kilku lat spedzam wiekszosc swojego wolnego czasu w 4 scianach. Praca - dom - komputer - jedzenie - spanie. Jakies dwa lata temu zapisalam sie na silownie i poszlam tylko raz. Spedzilam tam niecale 20 minut cwiczac na jakims sprzecie. Fizycznie bylo z poczatku OK, jednak uczucie przygnebienia pecznialo we mnie z kazdym wykonywanym ruchem. Uroslo w koncu do takich rozmiarow, ze poczulam sie jakbym stanela twarza w twarz z jakas mordercza bestia. Ta bestia bezlitosnie uruchomila we mnie wszystkie olbrzymie poklady leku, pustki, samotnosci, bolu i ostatecznie wygrala. Nie mialam sil by dluzej cwiczyc bo klebila sie we mnie mikstura tak niespokojnych emocji, ze zapragnelam umrzec bo nawet zabraklo przestrzeni by to z siebie wyrzucic. Wciaz sobie obiecuje, ze zaczne cwiczyc, kupuje sobie kolejne sterty ubran na silownie, oplacam ja co miesiac. Podobnie rzez sie ma z planowniem czegokolwiek podejmowaniem decyzji. To co przed laty bylo dla mnie pasja - podroze chociazby - dzis staje sie kolejnym ciezkim kieratem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tlusta wieprzowina
Jedyne co jestem w stanie robic to sleczec dlugie godziny przed kompem i ogladac filmy badz czytac bzdury w necie. No i szukam przyjemnosci w jedzeniu i zakupach. Obzeram sie jak przerosniete prosie przez co tak samo wygladam. Jestem na siebie wkvrviona, nie lubie patrzec w lustro, zabraniam komukolwiek robienia mi zdjec. Do tego dochodzi fobia spoleczna i nieustajace niskie samopoczucie. Ja nawet nie miewam naglych napadow depresji. Ja caly czas jestem otepiala, apatyczna i pesymistczna. Takie pojecia jak radosc, milosc czy spokoj brzmia dla mnie jak chinszczyzna. Z niepokojem przygladam sie innym ludziom jak normalnie i bez leku rozmawiaja ze soba i potrafia konwersowac o rzeczach zwyczajnych, niezobowiazujacych. Ja tak nie potrafie bo we mnie jest chaos. Ludzie, z ktorymi pracuje maja mnie za bardzo wyciszona i malomowna ale we mnie nie ma ciszy, we mnie jest ciagly niepokoj przeplatany z poczuciem apatii, otepialej i ociezalej obojetnosci. Kiedy wpadam w pulapke swojej fobii spolecznej moj umysl i moj organizm zaczynaja swoj pokraczny taniec co jest widoczne na zewnatrz. Ludzie wtedy patrza na mnie jak na jakies dziwadlo, czasami slysze za moimi plecami ciche smiechy z tego powodu i mam ochote plakac z bezsilnosci i jednoczesnie wrzeszczec z gniewu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tlusta wieprzowina
Proby trzymania sie w tzw. pionie, by wypasc zgrabnie, by wypasc normalnie, by zamaskkowac ow wewnatrzny i zewnetrzny chaos pochlaniaja moja energie. Rozmawiajac z obcymi ludzmi odpowiednio zmieniam ton glosu nawet by brzmiec w sposob w miare stabilny i nie gdakac jak kura. Poza tym ciezko mi utrzymac kontakt wzrokowy, zaraz uciekam oczyma, przerazenie widac na mojej twarzy. Ludzie to wyczuwaja bo dostrzegam ich reakcje. Nie to co mowie czy slysze jest w tych kontaktach najbardziej widoczne czy wyczuwalne lecz te niewyrazone slowami odruchy. Caly czas nachodzi mie ochota by tlumaczyc sie za swoja dziwnosc, by przepraszac i wyjasniac, ze ja w glebi uszy jestem (bylam kiedys) inna, ze to moje wewnetrzne problemy mnie blokuja. Potem przychodzi moment kiedy znow obiecuje sobie, ze juz od jutra cos ze soba zaczne robic, zmieniac. I chvj.. Kolejny weekend, kolejny sloneczny dzien, kolejny miesiac, kolejny rok a ja wciaz budze sie z poczuciem bolesnej swiadomosci swojego istnienia, ledwo moge glowe od poduszki oderwac, do tego dochodzi ciagla sennosc i zmeczenie. Po pracy siadam w metrze i od razu zasypiam (prace mam biurowa). Przychodze do domu i ledwo mam sile zdjac buty. Rozrzucam ciuchy dookola i siadam przed kompem jednoczesnie pozerajac cos co zdazylam zakupic w sklepie po drodze. I tak do poznych godzin. Kolejny dzien tak samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MISZCZparkowania
milosc blizniego opekalem w swoim zakladzie pracy zwlaszcza obserwujac poczynania przelozonych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tlusta wieprzowina
Nie mam zbyt wielu znajomych. Mieszkam za granica - to jedno - a poza tym wiekszosc z nich zyje wlasnym zyciem. Jedyna towarzyska rozrywke stanowi dla mnie wyjscie na kawe z kolezanka raz na kilka miesiecy (jak przypomnimy sobie o swoim stnieniu). Mieszkam z facetem ale ten zwiazek to... echh szkoda slow,bo to rozlegly temat. Moze tylko tyle dodam, ze zarowno moja obecnosc w jego zyciu jak i jego w moim nie ulatwia sprawy. Jakies 8 lat temu nawiazalo sie cos miedzy nami i tak zostalo. Mysle teraz ze byl to obopolny lek przed samotnoscia i to specyficzne podobienstwo polegajace na sklonnosci do apatii i byciu depresyjnym i zamknietym w sobie. Tak - bo owe wzorce moga sie wzajemnie przyciagac. Nie zywimy do siebie zadnych uczuc, oboje cierpimy (kazde na swoj sposob) w tym zwiazku, meczymy sie ze soba, nie ma miedzy nami swobodnej konekcji, nie ma seksu, spimy pod osobnymi koldrami. Nie obwiniam tu nikogo. Tak sie zlozylo, ze dobraly sie dwie negatywne energie i juz niczego sie nie wskrzesi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tlusta wieprzowina
Chyba boimy sie od siebie odejsc bo ... i tu trafiam w pustke. Czego ja sie boje? Mimo iz w tym zwiazku czuje sie jak zakurzony, zwiedly lisc, jak niekobieta i mimo iz odczuwam bolesna samotnosc to boje sie ze po rozstaniu nie bedzie w moim zyciu zadnego czlowieka do ktorego moznay choc powiedziec "czesc". I tu jest paradoks bo kazde z nas zyje po swojemu i nie spedzamy czasu razem. On spedza czas przed laptopem, je przed laptopem, zasypia przed laptopem (laptop jest w sypialni) nawet jak raz na jakis czas zdarzy nam sie napic piwa to.. on idzie w swoim kierunku - czyli do laptopa - ja w swoim, czyli przed komputer do salonu. Jesli raz do roku zdarzy nam sie pojsc na spacer razem to oboje tego zalujemy bo jest niewygodnie, niezrecznie, obco i byle jako. On milczy i zamyka sie w sobie, ja probuje rozgladac sie wokol i na sile znalezc jakis kawalek piekna w otaczajacym krajobrazie. Nie wiem czego boi sie on, chyba mu wygodnie, chyba popadl w podobny marazm i otepienie. Oboje zgadzamy sie do jednego: nie jestemy juz zwiazkiem, miedzy nami nie jest dobrze i juz nie bedzie. Roznica jest taka, ze jemu to nie przeszkadza. To specyficzny czlowiek, zamkniety, ma swoj swiat, stroni od ludzi, nie okazuje zbytnio emocji i przyznaje, ze wie jaki jest i nie zamierza tego zmieniac. Rowniez ostatnio powiedzial, ze jesli zechce odejsc w swoim kierunku nie bedzie mi robil problemow.Tylko ja nie wiem w jaka strone mam pojsc!!! Jak juz wczesniej napisalam, gdy tylko zaczynam tworzyc jakis plan - fala przygnebienia zwala mnie z nog. Tak jakby moj umysl czy tez moje ego( ?) stworzylo gruby obronny mur i caly czas stawia mi przeszkody. Nadchodzi lato a ja odczuwam poglebiajacy sie smutek bo dla mnie oznacza ono osamotnienie, zamkniecie we wlasnym kwadracie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tlusta wieprzowina
Tam gdzie inni moga cieszyc sie swoim wigorem, euforia wywolana pogoda i wlasna atrakcyjnoscia, lekkoscia i odczuwac przyjemnosc wlasnego istnienia - ja odczuwam jedynie ciezar, brzydote, brzemie przemijalnosci i czuje sie staro, jakby cala ciezkosc tego padolu zwalila mi sie na glowe i przygniatala do ziemi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tlusta wieprzowina
Bylam u kilku psychologow - w tym rowniez prywatnie. Efekt tego byl taki, ze ostatnio najdluzej wytrzymalam 7 sesji. Wspolpraca nie szla nam wcale. Ja wylamywalam palce speszona i przytloczona wzajemna cisza i nie bylam w stanie sie otworzyc, psycholog wbijal we mnie intensywnie wzrok nie zachecajac mnie wcale do wyrazenia czegokolwiek. Nie powiedzialam mu zbyt wiele z tego co chociazby napisalam tutaj. Wczesniej chodzilam do pani psycholog, rowniez prywatnie. Kobieta wogole jakby wogole mnie nie sluchala tylko caly czas kiwala glowa - tak jak te pieski co sie je w samochodach wozi - nawet gdy zmienialam temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
up up up moze ktos cos napisze? hello anyone?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czytam jeszcze a dlugie to. Fajnie piszesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gubernatka
trafic na dobrego psychologa nie jest tqak latwo ale jest to mozliwe, widzisz ze sama mimo checi nie dajesz sobie rady... musiszchciec wyobrazsobie jak twoje zycie moze wygladac gdy zaczniesz cos robic jak zmieni sie na lepsze i daz do tego nie poddawaj sie jesli na poczatku nie bedzie tak kolorowo i latwo ale z kazdym dniem bedziesz mogla byc z siebie dumna ze cobisz cos zeby zmienic zycie na lepsze i ze dajesz rae:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tlusta wieprzowina
gubernatka - masz sporo racji. Wyobraznia to jedno na plus a poza tym faktycznie dzialajac zauwazam te minimum zmiany. Tylko u mnie dziala to tak, ze zrobie 1 krok w przod a potem odrzuci mnie 3 kroki w tyl. Moze stawiam sobie zbyt wysokie wymagania.. za jednym zamachem chcialabym byc piekna, szczupla i swiezutka niczym lesna elfica, spokojona i oswiecona jak sam Budda i wiesc zycie pelne pasji, radosci i czuc pelnie tego zycia. To wszystko sprawia, ze w moim umysle stworzylo sie przekonanie o jakims nadludzkim wysilku ktorego musze dokonac a tych sil mi po prostu nie starcza. Na moich polkach zalegaja ksiazki na temat rozwoju duchowego, swiadomosci, medytacji itd. W szafie - ciuchy do cwiczen na silownie. A gdy biore ksiazke do reki z nastawieniem, ze TYM RAZEM odczuje te zmiane, ze dotrze to do mojej swiadomosci i odczuje jak otwiera sie cos we mnie, w rezultacie odczuwam tylko niechec do czytania i otepienie. Podobnie z silownia - nawet nie chce mi sie zajrzec w net na strone silowni by sprawdzic na ktore klasy mozna sie zapisac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tlusta wieprzowina
a moze te niechec trzeba jakos "rozepchac", nie ulegac jej tak od razu? Ominac ja jakos nie zasilac jej myslami lub brakiem dzialan.. Przygladac sie wiecej sobie i oberwowac wewnetrzne procesy..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wspólnie się motywować? mnie dopadają jeszcze choróbska itd. ja mam niedowagę, i mega słaba kondycje fizyczną. mam rozregulowane hormony, dodatkow coś nie tak chyba z tarczyca mam, muszę zadzwonić umowić się na usg (czego od tygodnia nie zrobiłam). może też się pobadaj? ja odkąd biorę anty na regulacje jest lepiej, nei idealnie ale lepiej. x miałam ugotowac obiad ale zwalam wine, że źle się czuje, owszem ale nie na tyle by tego nie zrobić. tylko gnije przed kompem musze zrobić pracę na studia od 2tyg i czekałam na ostatni moment. w mieszkaniu powoli brudno się robi, poodkurzac trzeba itd. a mi się tak nie chce :( xxx może koniec tego biadolenia, tłumaczenia skąd to się bierze, szukania usprawiedliwień, zamartwiania się, wprowadzania w poczucie winy. tylko ruszymy dupska?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A może mniej analizować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tlusta wieprzowina
racja za duzo tego analizowania;-) lapie sie najczesciej na tym, ze zbyt duzo mysle a z tego rozmyslania wychodza pozniej takie potwory.. chyba lepiej kuc zelazo poki gorace zamiast interpretowac w stylu: a co jesli ... itd..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gubernatka
po czesci wlanie wioem jak to jest gdzy wymagasz od sibie duzo za duzo, na spokojnie przemyslec ze wszsytkiego nie da sie na raz zrobic pomalu do przodu skupic sie na jednej rzeczy potem drugiej i tak dalej i to jest prawda mniej myslec wiecej dzialac a jesli myslec to tylko i wylacznie pozytywnie!!! przede wszsytkim polub siebie i nie nazywaj tlusta wieprzowina:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" Fizycznie bylo z poczatku OK, jednak uczucie przygnebienia pecznialo we mnie z kazdym wykonywanym ruchem. Uroslo w koncu do takich rozmiarow, ze poczulam sie jakbym stanela twarza w twarz z jakas mordercza bestia. Ta bestia bezlitosnie uruchomila we mnie wszystkie olbrzymie poklady leku, pustki, samotnosci, bolu i ostatecznie wygrala. Nie mialam sil by dluzej cwiczyc bo klebila sie we mnie mikstura tak niespokojnych emocji, ze zapragnelam umrzec bo nawet zabraklo przestrzeni by to z siebie wyrzucic. " O KUZWA ZACZNIJ PISAC KSIAZKI LUB FELIETONY

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i ciekawe co w tym czasie zrobiłyście :P ja zjadłam chipsy i obejrzałam 3 housy :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×