Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kamillla1

Jak mam rozmawiac z mezem?

Polecane posty

Gość mataczzcz
ale swiadomym byc trzeba tego , ze trzeba miec finanse na budowe , albo relne mozliwosci na przyszłosc na zdobycie pieniedzy czy to na budowe czy na spłate kredytu , kredyt trzeba jeszcze dostac . Jako ze napisała ze do listopada zdobeda kolene 50 tyz zł czyli w w 6 miesiecy no to jest oki :) ale jak nie ? a co w dalszych miesiacach ? jezeli maz zarabia na pół roku 50 tyz zł i tyle odkładacie znaczy sie , to ja bym najoł forme budowalna wyjechał na hawaje a po powrocie sie wprowadził :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamillla1
Ja rozmawialam z kolezanka, ktora wlasnie sie buduje. Jej maz jezdzi koparka i fundamenty wykopal sam. Oni stawiaja dom 150 m2, razem z dachem dali 100 tys. To niewiele, tak mi sie zdaje. Ponadto znajomi rowniez zaczynaja w sierpniu budowe. Mowia, ze nie beda odkladac, zbierac, brac kredytu. Twierdza, ze jak sie zacznie to sie i skonczy. Tym bardziej, jak czas nie goni i ma sie gdzie mieszkac. Bo kazdy pieniadz sie wtedy pcha w budowe. I nam tez mowili, zebysmy na calosc nie odkladali, bo nie odlozymy nigdy (maz tak chcial na poczatku, tylko ja mu te plany zweryfikowalam i zgodzil sie uzbierac "tylko" na ssz)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamillla1
To nie tak. Owszem, wzielismy 100 tys zl w tamtym roku i 50 odlozylismy. Ale trzeba jeszcze z czegos zyc i wlozyc w gospodarke. I na to poszlo te drugie 50 tys. To, ze do listopada dozbieramy pozostala kwote to tez sa nasze zalozenia. Wiadomo, jak sytuacja z Ukraina i Rosja wyglada. A to oni sa glownym importerem jablek z Polski... A my z tego zyjemy. No i wisni. Wiec w sumie wszystko zalezy od cen na skupach... I to jest wlasnie ta zyciowa weryfikacja, z ktorej ja sobie naprawde zdaje sprawe... I rozumiem, ze z naszych palnow moga byc nici, tylko ze zastanawiam sie, co wtedy wymysli maz, bo sam rozumie, ze w jednym pokoju z dzieckiem i tesciowa za sciana, nie da sie na dluzsza mete zyc. I mam do niego zal, bo moje pomysly na wspolna przyszlosc odrzuca bez zastanowienia- chcialam wyjechac do UK (moi rodzice mieszkaja tam od 9 lat), oboje bysmy poszli do pracy, dziecko do zlobka. Dalibysmy rade, ale nie bo tu ON zarabia wiecej niz by tam zarobil i nie chce wyjechac... No ok, ale mnie by starczyly mniejsze zarobki, za to z wieksza mozliwoscia znalezienia wlasnego lokum. Rozumiecie wiec, skad ten moj pospiech? A tu nawet planowac nic nie chce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może u was jest większy problem niż tylko to, ze mąż nie chce planować? Odnoszę wrażenie, ze brakuje Wam jakiejś wspólnej wizji przyszłości. I jak Cię czytam to odnoszę wrażenie, że i w listopadzie nic się Wam nie "urodzi"... Nie pozostaje Ci jednak nic innego jak poczekanie do listopada i wrócenie do tematu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamillla1
Dziekuje za odpowiedzi. Naszym najwiekszym problemem jest aktualnie brak wystarczajacej przestrzeni zyciowej i prywatnosci. To nie tak, ze mamy inne wizje. Ja chetnie zostane na wsi, tu sie urodzilam i wychowalam, ale do szczescia brakuje mi jedynie wlasnego kata. I by go miec jestem w stanie nawet wyjechac za granice i tam sobie zycie ulozyc. Tylko moj maz nie chce. Co do tego, czy nasze plany sie urealnia- jezeli odlozymy te 50 tys, a nawet 40 to na pewno wtedy zaczniemy "cos" dzialac. Odetchnelam kiedys z ulga, gdy wlasnie ze znajomymi rozmawialismy na temat budowy i maz powiedzial: "no my to musimy cos zrobic, nie mamy wyjscia"... Czyli jednak traktuje powaznie te nasze dalekosiezna plany, chce cos zrobic, zreszta widze to po tym, ile pracuje. Tylko najzwyczajniej w swiecie brak mi rozmowy na ten temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój mąż miał tak samo. Przez pięć lat ciągle było coś, a bo odkładamy, a bo dziecko najpierw, a bo rodzice jeszcze pracują i on musi mamę odwozić z pracy :O Musiało się oprzeć o kryzys w naszym małżeństwie, żeby przyznał, że mu wygodnie u rodziców i się boi zmian... :O Teraz już planujemy, też na jesień, chociaż mamy mnie kasy niż Wy. ;) :P Jednak bierzemy pod uwagę kredyt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamillla1
I nie wiem juz jak wytrzymac te pol roku i sie nie udusic... Rozmawialam juz z babcia na ten temat, z rodzicami (obiecali nam kupno 1000 pustakow, a to oszczednosc okolo 7 tys.)... Na pewno i w trakcie budowy by cos pomogli, dokupili. Maz duzo rzeczy potrafi zrobic sam, zreszta ma brata "zlota raczke", wiec tu takze daloby sie poszukac oszczednosci. Tylko ze to z mezem chcialabym porozmawiac, pomarzyc najbardziej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamillla1
No wlasnie ja tez kiedys sie zastanawialam, czy jemu nie jest po prostu tak wygodnie- z mama i zona. No ale chyba kiedys przestanie, gdy dziecko podrosnie i nie bedzie mialo gdzie spac. O przepraszam, bedzie spalo u 66-letniej obecnie tesciowej (jej pomysl)... Dlatego chce brac nogi za pas, zanim zdaze skrzywic wlasnemu dziecku psychike...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamillla1
Mowilam. Jego odpowiedz: daj mi spokoj juz z tym domem! Beda pieniadze to bedziemy myslec, teraz nie ma o czym. Naplanujesz, a potem i tak z tego nic nie bedzie i co wtedy? No wiec zapytalam, czy mamy jakies wyjscie awaryjne, jakis wynajem, poza tym ja mam dom przepisany od babci, ale tam mieszka jeszcze babcia i jest on do remontu. Odpowiedz meza: wynajmowac nie bedzie, bo po co, skoro ma swoj dom, zreszta na wsi nie ma gdzie, kredytu brac nie bedzie, bo to glupota w tych czasach, u mojej babci nie bedzie mieszkal, bo mu sasiedzi nie odpowiadaja (tylko ze do najblizszego sasiada jest jakies 100 m, a tu gdzie mieszkamy sasiedzi zagladaja sobie niemal do okien, poza tym remont wynioslby tyle, ile zaplacilibysmy za budowe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz wydumane problemy i jestes po prostu upierdliwa Mieszkam z męzem poza naszym krajem juz 3 rok. Do przyszlego roku uda nam sie oszczedzic 300 tys zlotych i dopiero wtedy bedziemy przehladac projekty, szukac po,ysłow, jezdzic za pozwoleniami. Do tego c zasu skupiamy sie na odkladaniu pieniedzy a nie dumaniu o chumrkach. Widocznie nie masz co robic , ze az tyle czasu zajmuje Ci rozmyslanie o budowie domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To są dokładnie takie wykręty, jakie stosował mój mąż. W pewnym momencie przestałam już wyrabiać psychicznie i mój organizm przy tym zaczął wysiadać. Złapałam depresję i dopiero pogadaliśmy szczerze, że ja uważam, że jesteśmy dla niego na szarym końcu, ja i dziecko, bo wszystko jest ważniejsze od nas i naszej rodziny. Powiedziałam mu, że nie chciałam, aby u nas w małżeństwie było moje-twoje, ale skoro on tak stawia sprawę, że nie jest ze mną szczery i ciągle coś wynajduje, żeby naszą przyszłość oddalić, to ja się wyprowadzę z małym, bo z mojej pensji spokojnie się z dzieckiem utrzymam, choć na przyszłość nie odłożę, ale będę żyła w końcu jak dorosła osoba i sama za siebie będę odpowiadać, a co za tym idzie, sama o wszystkim decydować, nawet o firankach w kuchni. :P Ale trudno, nie mam zamiaru wiecznie żyć na poczekanie i czuć się tylko żoną do łóżka, bo na nic innego nie mam wpływu... Podziałało... Ale to było bardo trudne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój mąż jeszcze robił takie akcje, że zgadza się ze mną, że tak budujemy się, że tak, musimy się wyprowadzić i trzeba jak najszybciej, po czym ustalał z teściową ogrodzenie, wygląda sadu, ogrodu i jaki plac zabaw będzie miało dziecko. Ja mu mówię, że przecież się umówiliśmy, że nie będziemy tutaj inwestować, tylko zbieramy kasę. To było potem, ale kiedy to będzie, to się wszystko jeszcze przyda i takie tam. W końcu nie wytrzymałam i tyle... A możliwości, żeby się pomału budować mamy i już dawno powinny być chociaż dokumenty załatwione i fundamenty. No, ale na dwa domy inwestować się nie da przy średnich pensjach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamillla1
Gosciu 13:23, to wcale nie sa wydumane problemy! Gdybys byla w podobnej sytuacji to bys zrozumiala... Zauwaz, ze ja proponowalam mezowi wyjazd za granice. Oboje mielibysmy prace, moglibysmy odkladac. Fajnie, ze WSPOLNIE wyjechaliscie i WSPOLNIE odkladacie, ale jak widzisz, dla niektorych (mojego meza na przyklad) wyjazd za granice to nie jest szczyt marzen. On woli tu sam zapierdzielac... Maz na szczescie nie chce inwestowac w obecny dom. Chce odlozyc pieniadze na budowe. Chociaz ostatnio marzy mu sie nowy samochod, bo stary to nie wiem, czy jeszcze ze 2 lata pojezdzi, ale mimo wszystko zakladam z wielka nadzieja, ze pojezdzi i nie pozwalam na kupno nowego. Najpierw dom. Nie musi byc on skonczony w 2 lata, byleby tylko bylo cos w tym kierunku zrobione. Jakies fundamenty, mury, cokolwiek. Wtedy latwiej mi bedzie zniesc obecna sytuacje i moze pozwolimy sobie po drodze na kupno auta... Jedynym wiekszym wydatkiem, jaki ponieslismy w tym roku zwiazanym z domem byl zakup nowego stolu i krzesel do kuchni. Koszt 900 zl... Wiec staramy sie odkladac wiekszosc pieniedzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój mąż jest realistą i uważa, ze do budowy domu trzeba sie przygotować, czytać, czytać, czytać, aby wiedzieć jaką technologią chce sie budować, jakie rozplanowanie pomieszczeń dla naszej rodziny będzie odpowiednie, jakie rozwiązania w domu sie chce mieć, czy spiżarnie w domu czy piwniczkę na zewnątrz czy garaż osobny, jak duży salon, razem z kuchnią czy osobno, na którą stronę okna? Wiele rzeczy które chce mieć sie w domu trzeba już na etapie budowy wprowadzić, aby potem kable, rury, itp. nie były na wierzchu. Czy parterówka, aby na starość nie biegać? Czy piętra aby działkę oszczędzać.... Marzyciele tylko myślę, że to takie łatwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Doskonale Cię rozumiem autorko. Nie musi być wszystko na już, ale żeby coś się ruszyło. Wtedy odpocznę psychicznie, bo na każdą chorą sytuację, będę sobie mówiła, że nie będziemy tutaj wiekować i już coś się dzieje w tym kierunku. A i inne korzyści będą z tego. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale jestes po prostu z tym upierdliwa, maz Cie prosi zeby nie mowic o marzeniach tylko o konkretach, Na konkret Was nie stac, poczekaj jeszcze i juz. Dla Was wazne zeby postawic np funadmenty a pomyslcie, ze dla ambitnego faceta takie fundamenty to jest nic. Jesli sie okaze ze brak funduszy, to co mu po fundamebtach ? Mialam tez wujka, który wpakowal oszczednosci w dom, Jedynie udalo mu sie go zadaszyc i zmarl ( zator i bach, 40latek w ziemi).Ciocia tegod omu nie znosi, z reszta nie dba o niego, niszczeje od ladnych lat. I ciocia ma zal, ze tak sie spieszyl a nie zdazyl , ze wpakowal ich oszczednosci w ten dom i zmarl... Nikomu oczywiscie, ze zycze nic zlego. Ale dajcie sobie czas, co Wam po fundamentach ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To w takim razie jej mąż jest marzycielem, skoro myśli, że ma kasę i z dnia na dzień zaczyna. Nawet przed kupnem samochodu długo się planuje i rozpatrzą różne modele pod różnymi kontami, porównuje masę rzeczy, a co dopiero dom? Ja uważam, że teraz jest właśnie czas na zaplanowanie wszystkiego i dopięcie na ostatni guzik, w końcu do listopada wcale nie jest tak daleko. Niekiedy samo załatwienie dokumentów trwa kilka miesięcy, zależy jaka jest sytuacja ziemi i w danej gminie. On nie zdaje sobie z tego sprawy? Dla mnie takie gadanie, będę miał kasę, zaczynam dom, to jest marzycielstwo i nieznajomość rzeczy, bo nawet na dobrą sprawę nie wie ile kasy potrzebuje, bo do tego potrzeba mieć z grubsza upatrzony projekt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kątami :O :O :O .... oczywiście....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamillla1
Ciesze sie, ze ktos mnie rozumie. Ja po prostu musze miec takie wyjscie awaryjne w postaci budujacego sie domu. Na kazda trudniejsza sytuacje bede reagowac mysla o naszym nowym lokum i bedzie mi lepiej. Ja mam dobra tesciowa, pomocna, nie klocimy sie, ale jednak brak mi tej prywatnosci i to ciagle poczucie, ze jestem u kogos... Pisze ktos, ze do budowy domu trzeba sie przygotowac i duzo czytac. To przeciez ja ciagle o tym pisze. Nie chce wcale marzyc o p*****lach, typu, jak to bedzie gdy zasiadziemy z dzieckiem przy kominku wieczorem, tylko chce rozmawiaz z mezem o takich bardziej praktycznych rzeczach: jak ten dom ma wygladac, jakie pomieszczenia potrzebujemy, jak sie zalatwia formalnosci, ile sie czeka, itd. To, jak bedzie kiedys wygladal moj ogrod to sama sobie moge pomarzyc, bez meza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kamilla olej męża myślę, że takie rozmowy wywierają na nim presję, sama wejdź na stronę Muratora zacznij czytać i dowiadywać się, na razie on nie jest na to gotowy, ale Ty możesz sie przygotować :) od czego zacząć i jak dalej to pociągnąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamillla1
No wlasnie... Przyznam, ze formalnosci chcialam zalatwiac wczesniej, bo znajomi czekali 8 miesiecy na wszystko... Ale zalatwili i w sierpniu zaczynaja budowe. A wcale jakichs duzych oszczednosci nie maja... Przeciez papiery sa wazne 3 lata, wiec raczej bysmy odlozyli przez ten czas te drugie 50 tys... No ale moj maz jest strasznym tchorzem chyba, bo boi sie podejmowac tak wazne decyzje w ciemno... Ja wiem jedno: kto nic nie ryzykuje, ten nic nie ma. Trudno, najwyzej by nam przepadly pozwolenia, gdyby sie nie udalo odlozyc. Z drugiej strony, gdyby sie udalo to juz na wiosne bysmy zaczeli... A tak to nie wiadomo, ile sie jeszcze z papierologia sama zejdzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mozliwe, ze on faktycznie nie chce nic zmienic. dziwne jest jego podejscie, ze wyjazd nie, wynajem nie, mieszkanie u twojej babci w przepisanym na ciebie domu nie... jedyna opcja to mieszkanie z jego mamusia i niby budowa, ale bez konkretow i zadnych krokow w tym kierunku. on chyba nie chce sie wyprowadzic od matki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamillla1
Takie mam przeczucie, ze sie zwyczajnie boi. Bo nie jest typem maminsynka. Wlasnie mnie tez draznia te jego wymowki i odrzucanie kazdej mojej propozycji... W sumie dobrym argumentem jest to, ze tu ma juz pomieszczenia gospodarcze, to znaczy przechowalnie itd. A budowa takiej przechowalni to koszt okolo 100 tys zl...Nie mozemy sobie pozwolic na daleka wyprowadzke, bo w pewnym sensie jestesmy uwiazani ziemia... Ale ten dom mojej babci jest tylko niecaly km drogi od obecnego domu, wiec tu nie byloby problemu. Tylko ze maz nie chce pchac pieniedzy w stary dom, woli postawic nowy. Tak sobie nieraz myslalam, co by zrobil, gdyby okazalo sie, ze jestem w ciazy i ze np. beda blizniaki (absolutnie nie biore takiej opcji pod uwage, tylko rozmyslam). Jaki by mial wspanialy pomysl na rozwiazanie naszej sytuacji. Pewnie zadnego, a na moje propozycje mowilby ze to glupota i nie wypali...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nam formalności (jak mieliśmy wybrany projekt) zajęły ok. 4 miesięcy. Zacznij od zdobycia mapek w powiecie (2 dni), umów się z geodetą na mapkę do celów projektowych (2-3 tygodnie), weź z gminy wypis z planu miejscowego (2 dni), postaraj się o warunki przyłączy (wodnych, energetycznych ,gazowych- jeśli masz) - góra 14 dni; załatwiasz warunki zjazdu z drogi (gminnej, powiatowej, jakiej tam masz - 10 dni). To wszystko możesz załatwiać równoległe, czyli od zakupu projektu do jego adaptacji mija max 1,5 miesiąca. Później składasz papiery w powiecie - tam maksymalnie pozwolenie na budowę "leży" 60 dni . W cztery miesiące można to wszystko załatwić (jak jesteś obrotna). Ja to wszystko załatwiałam sama, będąc narzeczoną, z upoważnieniami (da się dogadać wszędzie). Ty jako żona będziesz miała łatwiej (o ile działka też jest twoja).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ps. skoro i tak nie macie kasy do jesieni, to bez sensu teraz się tym zajmować. Bo nawet jakbyście zdążyli z pozwoleniem i innymi papierami do listopada, to co wtedy zrobisz? Wykopiesz fundamenty i śnieg spadnie? BEZ SENSU. Dom najpóźniej zaczyna się budować latem, żeby do jesieni przykryć dachem i wstawić okna/drzwi (zamknąć dom na zimę). A dobrej ekipy np. do dachówki nie znajdziesz "od ręki". Zrób "papierologię" przez zimę i na wiosnę zacznijcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
poza tym równie bez sensu jest teraz załatwiać formalności jak nie wiesz na 100% czy będziesz miała pieniądze na budowę. Jak dostaniesz pozwolenie, to MUSISZ w ciągu 2 lat rozpocząć prace, bo inaczej pozwolenie przepada. I od nowa musisz załatwiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×