Nie ma nic gorszego niż wierzący który zdradza

A wiecie w jakim sensie? Bo robi się na świętego, w niedziele modli się przed ołtarzem, traktuje małżeństwo jako coś istotnego przez wiarę (w sensie 'o, nie będę żyć na kocią łapę!') a potem niektorzy pomimo wszystko i tak zdradzają. Wiara jest zła z tego punktu widzenia, bo istnieją ludzie, którzy nie umieją nad sobą panować (tak, istnieją tacy, i są tak durni, że nie umieją inaczej) i wyobraźcie sobie, żeni się taki hipokryta/tka, niby przykładnie, robi/rodzi dzieci, a potem rozwala rodzinę. Ja jestem agnostyczką, ale nie mam nic do wierzących, tylko niech dotrzymują swoich ślubowań i niech niektórzy z nich nie krzyczą o moralności, skoro sami są chodzącym jej zaprzeczeniem. Szanuję koleżankę, która nie poszła do łóżka z chłopakiem przed ślubem i czekała całe 3 lata, pomimo, że uznaję to za niepotrzebne. Ona jest wierząca i traktuje swoją wiarę poważnie (jakakolwiek ona nie jest..) czyli tak jak być powinno, a nie jest hipokrytką.