Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość jońcia

Współlokatorka i akademik

Polecane posty

Gość jońcia

Zacznę od tego, że znam tę osobę 7 lat. I nigdy bym nie przypuszczała, że tak naprawdę jej tak do końca nie znam. W październiku przyszła na studia i wprowadziła się do mojego akademika i pokoju. Super! Bardzo się ucieszyłam. II Współlokatorka ją nawet polubiła. Super. Pierwszy dzień, nie poszła w ogóle z nami ani wypić piwa ani się przejść żeby poznać ludzi. Nic. Poszła o 10 spać. Okej kolejne dni nie lepsze: "Jak można się tak długo kąpać?!" - reakcja na kolejki do łazienki. Jak jej zwróciłam uwagę to jeszcze do mnie miała pretensje, że jej śmiem zwrócić uwagę. Potem przeszkadzały głośne rozmowy i krzyki na korytarzu. Kolejną sprawą było walenie o godz. 6.30 - drzwiami, szafkami, lodówką, talerzami... - zwrócona uwaga, pomarudziła, focha strzeliła ale było lepiej. Pijemy sobie kiedyś ładnie i wypiłyśmy za dużo. Jej w sumie dużo nie potrzeba. I poszła sobie na korytarz. Do okna. Otworzyła ****ardzo szeroko i się wychyliła. Wiecie. Ona mówiła, że nie chciała wyskakiwać i by nie wypadła. Ale skąd miały wiedzieć moje koleżanki? Poleciały do niej wzięły ją i zaprowadziły do pokoju. Na drugi dzień nie potrafiła zrozumieć co nas tak zdenerwowało. Juwenalia: Siedzimy na kocu koło akademika znajomego, ona wstaje i mówi, że idzie dosłownie na sekundę do naszego akademika. Czekamy 20 minut, 30...., po 50 stwierdziliśmy, że już nie przyjdzie. Bo miała iść ze znajomymi z roku o 12 na koncerty. No ok. Pewnie poszła, a nie dała znaku bo nikt nie miał telefonu. Poszliśmy, bawimy się. Chłopak koleżanki dostaje sms - a. Od niej. "Gdzie my do ch***ry jesteśmy!" itd. itp. On napisał do niej, gdzie będzie stał i na nią czekał. Poszedł. Nie było go z ponad pół godziny. Wrócił. Nie znalazł jej. Ona mu napisała, że czeka gdzieś tam i on MA PRZYJŚĆ. Dobra. Foch kolejny. Jak wróciłam do akademika na tel. miałam 3 wiadomości z przecinkami typu "cho**ra". Wróciła. Na drugi dzień wylało się na moją kurtkę i podłogę piwo, które zostawiła poprzedniego wieczoru. Spoko. Wzięła mopa i starła to piwo. II współlokatorka zwróciła jej uwagę a ona z wielkim fochem i trzaskaniem kijem opłukała tego mopa i wytarła na mokro podłogę. Potem ją przeprosiła. Sytuacja z wczoraj - uczyłam się do późna w pokoju. Światło duże paliłam. Prawda. Jest u nas pokój cichej nauki, ale jest tam tak ciemno, że masakra. Ale jej powiedziałam, że trochę posiedzę. A ona, że ok. Budzi się koło 2 i z wielkim bulwersem w głosie: " Długo jeszcze będziesz świecić to światło?!" Ja się wkurzyłam, zgasiłam i pisałam notatki po ciemku, żeby mogła spać. Dzisiaj kłóciły się o to współlokatorki. Że ona jak nie może przy świetle spać, to niech sobie opaskę kupi, a ona że "przecież ładnie mi powiedziała o tym świetle w tej nocy, że nie potrzebuje opaski, że ma się do niej nie przypier*alać, że ta II mnie zawsze broni, że śpimy do 12(?) i powiedziała że już nie chce o tym gadać i nie będzie" tupnęła nóżką i się do teraz nie odzywa(od rana). Ja już nie wiem co robić. Serce mnie boli, denerwuję się. Nie wiem jak z nią gadać. Bo ona sobie nic nie da wyjaśnić. Macie jakiś pomysł? Chciałam też się troszkę wyżalić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×