Polska to kraj biurokracji i nieudolnych urzędników.

Zamiast ciąć etaty, rośnie armia urzędników. Z wyliczeń GUS wynika, że obecnie w Polsce jest aż 443,1 tys. urzędników (bez ZUS i sektora obrony narodowej), a w porównaniu z 2011 rokiem ich liczba zwiększyła się o 7 tys. etatów. Gdyby wywalić wszystkich nieudolnych urzędników bezrobocie skoczyłoby do 50%. Opłacamy pół miliona ludzi, którzy z najprostszej czynności potrafią zrobić problem nie do przeskoczenia. To pewien rodzaj niespotykanie wysublimowanego masochizmu. Każdy urzędnik, to kolejna gęba do wyżywienia z naszych podatków, kolejna kłoda pod nogami wolności gospodarczej i kolejne ręce, które nasze podatki, składki będą dzielić na działkę dla siebie, dla budżetu i dla nas. Z czegoś przecież żyć musi, wielkość stwarzanych utrudnień jest - jego zdaniem - miarą jego ważności oraz wymiernym wskaźnikiem sankcjonującym istnienie stanowiska, na którym pracuje.