Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mamicórka

mam 25 lat i mama nie pozwala mi zamieszkać z narzeczonym

Polecane posty

Gość mamicórka
Mam często wrażenie, że moja mama generalnie ma ze mną niekończący się problem. Jak jechałam na studia, to się stresowała, panikowała, na magisterkę pojechałam do innego miasta i zaczęłam pracę w zawodzie, to jej przerażenie było coraz większe, a do tego doszła babcia, która mi tego kategorycznie... zabroniła. Zrobiłam jednak jak uważałam, zdobyłam doświadczenie, skończyłam studia i chcę ułożyć sobie dorosłe życie z narzeczonym, ale już wyobrażam sobie te lamenty, przeżywanie, obrażanie, groźby, prośby, wykończę się. Mam czasami ochotę rzucić wszystko, wrócić do domu, zamknąć się w pokoju i już nigdy z niego nie wyjść, bo czuję psychiczne obciążenie jej niekończącym się komplikowaniem każdego mojego kroku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamicórka
Naprawdę nie robię nic złego, a ciągle mam poczucie winy! Ona nie ma udanego życia, jest znerwicowana, sfrustrowana, przepracowana. Zaraz ktoś powie, że robiła to wszystko dla mnie, ale jeśli mam spędzić swoje życie na codziennej wdzięczności i mieszkaniu z rodzicami pod jednym dachem, to czy aby na pewno można to nazwać życiem? Dla mnie to by była wegetacja. Mama nie może patrzeć na mojego tatę, ale ciągle są razem (to między innymi jeden z powodów, przez które dla mnie małżeństwo nie jest żadnym sukcesem - ona oczywiście tego nie rozumie i nigdy na to nie wpadnie), nie znosi swojej pracy (pielęgniarka), nie ma żadnej pasji, zaniedbuje dom, utrzymuje kontakt tylko z własnymi rodzicami (dziadkowie chętnie kierują jej życiem i na pewno z ochotą by ułożyli moje), swoim bratem i jego rodziną sporadycznie. Z rodziną ojca jest pokłócona od lat. Przykre, ale wydaje mi się, że nic jej w życiu nie wyszło tak jak by chciała, może we mnie była jedyna nadzieja, ale dorosłam i nadzieja przepadła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Piszesz o mamie a napisz nam czego Ty chcesz , pomyśl o sobie , o swoim życiu , masz kupę fajnych lat przed sobą , od Ciebie zależy jakie one będą , masz marzenia tylko Twoje , masz wizję jakby miało wygladać to tylko Twoje życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko, zrozum jedną rzecz, mówię z własnego doświadczenia- cokolwiek nie zrobisz Twoja Mama zawsze znajdzie powód do niezadowolenia. Nigdy nie zaspokoisz w pełni jej oczekiwań, zawsze będzie chciała więcej i więcej ustępstw, aż zniszczy Cię całkowicie. Dlatego żyj własnym życiem, układaj je sobie po swojemu- to dla Ciebie jedyna szansa na osiągnięcie względnej harmonii i wewnętrznej stabilizacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćja matka dorosłej córki
mam jedną córkę i broń boże nie chciałam jej ograniczać studiowała daleko od domu teraz mieszka i pracuje za granicą czasem mam ciągoty do doradzania, ale panuję nad sobą bo każdy musi mieć swoje wybory lepsze lub gorsze,ale jego/jej nie daj się mamie stłamsić, bo cały czas będziesz niepewna będziesz się oglądała za siebie,a co powie mama,czy dobrze zrobiłam itd powoli małymi krokami ogranicz mamie wpływ na ciebie niech się przyzwyczaja, to trudne, zawsze będziecie naszymi dziećmi czy w wieku 2 lat czy 40-tu ale musicie żyć swoim życiem,taka kolej rzeczy:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno,matka kocha cię bardzo.Przede wszystkim z nią porozmawiaj i powiedz jej jak sobe zaplanowałaś przyszłość.Nie proś i nie przepraszaj,powiedz jej że też ją kochasz ale chcesz żyć po swojemu.Powiedz to spokojnie aczkolwiek stanowczo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Matce szkoda,ze twoja cipka będzie pracować ,a jej już przestała.Boi się ze będziesz miała dziecko i cię zostawi.W jej młodych nlatach antykoncepcji nie było i każdy ruch w cipce to ciąża.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mialam ten sam problem, ale powiedzialam ze sie wyprowadzam i juz. starala sie mnie zniechecic i nawet wczasie wyprowadzki przekonywala zebym zostala. teraz mieszkam 600km dalej i mam spokoj :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę że wieku 25 lat nie pyta się mamy o zgodę i uczy się podejmowania własnych decyzji szczególne w tak ważnych kwestiach. Po informuj mamę na spokojnie i daj jej czas by oświadczenie się z myślą że nie jesteś już dzieckim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamicórka
Dziękuję za rady, słowa innych są dla mnie bardzo pomocne. Nie obawiam się zajścia w ciążę (skoro od wspólnego mieszkania się zachodzi, bo niby na randkach to już nie ;) ), chciałabym miec dziecko, może nie teraz, ale w niedalekiej przyszłości, moja mama chyba by zawału dostała, bo kolejny problem, znów bym sobie skomplikowała życie, jestem przekonana, że moją ewentualną ciążę w wieku 25,30, a nawet 35 lat by traktowała jak wpadkę nastolatki. Odnoszę też wrażenie, że żaden facet na świecie nie sprosta jej wymaganiom na nadającego się dla mnie, na wejście do naszej rodziny jako jej członek, a nie gośc raz na jakiś czas. Nigdy nikogo nie zaprosiłam nawet na obiad, bo nie chciałam jej robic problemu, bo przecież by wtedy musiała ten obiad zrobic ze mną, a to już fanaberie i marnowanie jej cennego wolnego czasu i w ogóle po co to wszystko. Zanieduje dom i dlatego kłopotem jest zapraszanie do niego kogokolwiek, koleżanek też, zawsze tak było. Może nawet nie jest to kwestia szczególnych ambicji wobec mnie, ale tego, że cokolwiek robię nowego (?) to dla niej kłopot, stres i niepotrzebne zajmowanie czasu. Muszę tkwic w miejscu, nie rozwijac się, nie utrzymywac najlepiej żadnych relacji z ludźmi, siedziec w jej domu i wtedy jest spokojna, bo zadowolona to nie jest nigdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamicórka
Oczywiście nie oczekuję i nie wymagam od niej pomocy w czymkolwiek, ona się stresuje samym faktem, że ja coś robię, coś zmieniam w swoim życiu. Stresowała się moją wyprowadzką na studia, a nigdy jej nie prosiłam o nic, nawet jedzenia do zabrania ze sobą mi nie chciałam, żeby jej nie robic kłopotu. Stresowało ją moje rozpoczęcie pracy w kolejnym mieście, bo duże miasto, jak ja sobie poradzę i wypomina mi, że tyle ją to nerwów kosztowało. Nigdy nie pomyślała, ile mnie nerwów kosztuje radzenie sobie tak naprawdę ze wszystkim samej bez wsparcia, za to z bagażem jej lęków na plecach. I bardzo się boję, że coś mi w życiu nie wyjdzie, cokolwiek, bo będzie zawiedziona całkowicie, że jej nie posłuchałam, nie siadłam pod telewizorem w rodzinnym domu i nie patrzyłam spokojnie, jak życie płynie nie robią przy tym jej problemu i nie przysparzając zmartwień. W mojej pierwszej pracy była bardzo zła atmosfera, początkowo nie wyczułam tego, nie wiedziałam, podjęłam się jej i przeniosłam do stolicy, ale psychicznie nie wytrzymałam i odeszłam sama. Chyba nie muszę wyliczac, ile się nasłuchałam o tym, jak bardzo przeżywała to moja mama i ile zdrowia ją kosztowała ta moja porażka, bo po co ja to wszystko robiłam, po co się przeprowadzałam itp. itd. Sama nie uważam tego za swoją porażkę, mobbing się zdarza i trzeba uciekac i szukac czegoś innego, nie płakac nad rozlanym mlekiem i tak właśnie zrobiłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamicórka
Do tego wydaje mi się, że mama może cierpi na depresję, bo nie wiem, czy lenistwo może miec aż takie rozmiary. Nie sprząta w swoim pokoju. Na krześle, szafkach, wszędzie walają się sterty nienoszonych ubrań, starych przedmiotów, zużytych kosmetyków itp. Zawsze mówi, że w urlop posprząta, przed świętami posprząta, nigdy to nie dochodzi do skutku. Już się z nią o to nie kłócę, zaproponowałam pomoc, ale była wściekła, że mieszam się w cudze rzeczy i absolutnie mam nic nie ruszac. Reszta domu wygląda lepiej, choc i tak wstyd kogoś zaprosic. Wydaje mi się, że ona ma jakiś problem z samą sobą, dlatego staję na rzęsach i usuwam się w cień, żeby jej nie dokładac problemów ze mną, ale chcę zamieszkac z narzeczonym, miec wspólne wynajęte, czyste (!) mieszkanie, kiedyś oszczędzic na własne. To naprawdę tak wiele?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
born Boże nie ulegaj, bo skończysz jak ona. Ja mam podobnego ojca I uwolniłam się psychicznie od niego dopiero po urodzenui dziecka. Przestawiłam swoje myślenie, że każdy z nas jest niezależną, wartościową jednostką I musi żyć wg własnych zasad, bo za to będzie (zależy w co kto wierzy) po śmierci rozliczany. Ty masz żyć, działać, rozwijać się , bo do tego zostałaś stworzona. Ona, jeżeli tego nie chce dla siebie, to niech pozostanie gdzie jest. Radzę poczytać o toksycznych rodzicach, bo widzę, że wkoło o tym samym nawijasz, także też masz lekutkie schizy I natrętne myśli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama jest podobna w takim posrednim kontrolowaniu z ta roznica, ze moja mama jest perfekcjonistka i jej problemem jest, ze nigdy nic nie robia tak jak ona. dlatego nawet spokojnie nie moge sie spakowac na wakacje, bo przeciez "polowe rzeczy zapomne". Nie miesci sie jej w glowie, ze jak zapomne to trudno, kupie nowe, pozycze albo bede cierpiec i tyle. Nastepnym razem nie zapomne. Nie to niemozliwe! Wyjechalam na studia daleko od domu, usamodzielnilam sie, a mimo to wciaz mam takie poczucie co mama powiedzialaby, dlatego rozumiem jak ciezko jest podjac taka decyzje. Najlepiej chyba dziala postawienie przed faktem dokonanym i nie zwierzanie sie ze wszystkich szczegolow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kitka100000
Cześć, Przede wszystkim nie robisz nic złego i musisz to sobie uświadomić. Nie daj się wpędzić w poczucie winy. Powiedział zresztą Pan J, : "Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną/mezem". Przekaż ten cytat mamie jesli jest wierząca. Czytalam taka książkę kiedyś, polecam Ci ją "toksyczni rodzice". Przeczytałam ją w wieku 16 lat (mam 31 ) i bardzo mi pomogła zrozumieć wiele ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz 25 lat i masz prawo swoje życie przeżyć jak chcesz. Twoja mama najprawdopodobniej boi się że Cię straci i to czy wyjdziesz za mąż czy nie nie ma tu znaczenia. Jeśli podjęłas decyzję o zamieszkaniu chłopakiem to poinformuj mamę o tym nie pytaj jej o zdanie. Miłość matczyna czasami bywa chorobliwa niestety najlepiej byłoby żebyście zamieszkali z dala od rodziców aby ani jedni ani drudzy nie mogli wtrącać się w Wasze życie. Ta sytuacja przypomina mi sytuację mojej bratowej, której matka na wieści o ciąży córki i jej ślubie dostała ataku histerii , wyzywala bratowa i krzyczała ze 55 lat to stanowczo za wcześnie na zostanie babcią. Obecnie wnusio jest najkochanszy na świecie a babcia życia bez niego nie widzi. Życzę powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Piszesz ,ze pracujesz w stolicy i masz dobra prace dlaczego chcesz wyprowadzki gdzieś na prowincje gdzie nie wiadomo czy jest tam praca w twoim zawodzie , tutaj masz możliwość awansu i dalszego kształcenia . Ktoś wczoraj mądrze napisał , ze mieszkanie razem to obowiązki i takie lewe małzensto z reguły do niczego dobrego nie wiedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hania654321
boże, jakbym czytała o swojej matce, tylko trochę łagodniej...moja matka to identyczny koszmarek i wiesz na co ja postawiłam? jak miałam 12-13 lat (teraz mam 24) to też, tak jak Tobie, zależało mi na relacjach więc ustępowałam i dawałam się ponieść tym chorym paranojom. te czasy na szczęście minęły i od wielu lat jest regularna wojna, a ja mam tą kobietę w d***e, nie mam żadnych emocji względem niej, nie jest mi już jej żal, po prostu się odcinam. mam z nią kontakt, w okolicach 18-tki po prostu nie informowałąm co robię (przy lamencie, padaczkach, trzęsawicy OJEJU GDZIE MOJA CÓRECZKA ILE MNIE TO NERWÓW KOSZTUJE),a później zaczęłam z satydsfakcją opowiadać ze szczegółami, co robię, gdzie i z kim. mieszkam na swoim, utrzymuje sie przez całe studia sama, wiec może mi naskoczyć - jest telefon - CÓRUNIU CO U CIEBIE (ma chore poglądy, że jest wszystko ok, ona nie widzi tego co mi zrobiła), na co ja odpowiadam, że spoko, właśnie rzygam na kacu bo się wczoraj uchlałam jak świnia, a następnie jadę na siłownię to wypocić i później spotykam się z koleżanką na mieście. i co? ŁOJEZU ALKOHOL ŁOOOJEZZUUU JAK TO RZYGASZ?! BRZUCH CIE BOLI?! MOŻE DO LEKARZA??? I JAK TO NA SIŁOWNIĘ,A CO TY JESTEŚ ZA GRUBA? ANOREKTYCZKA? PRZESTAŃ, NAWET MI NIE WYMYŚLAJ, A PO CO TO... i z KOLEŻANKĄ? A Z KIM WRÓCISZ? TAKSÓWKĄ WRACAJ. no k*wa. tak to wygląda, nienawidzę raszpli która mianuje się moja matką, od dziecińśtwa tak wygląda codziennie moje życie, CODZIENNIE, każda decyzja spotyka się z jej NIE MA MOWY mimo tego że nie ma na mnie ŻADNEGO wpływu, więc rzucam jej przez telefon sp*dalaj i po rozmowie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
łamiesz 4 przykazanie czcij ojca i matkę a jest to grzech ciężki ktury musi isc do spowiedzi by przyjmować komunie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyprowadzająąąąca
Przeczytałam tylko kilka pierwszych postów, ale Autorko, w Twoim wieku to ja już od dwóch lat mieszkałam z chłopakiem, który nawet nie był jeszcze moim narzeczonym. I wcale nie było to tak dawno, zaledwie kila lat temu. Ja mieszkałam z rodzicami, mój facet znalazł pracę, jak dostał umowę to wynajął mieszkanie i na wieczór przed wyprowadzką z domu powiedziałam rodzicom, że "jutro się wyprowadzam". Mama płakała, ale cóż, miała 23 lata żeby się na to przygotować (tyle miałam lat jak się wyprowadzałam). Nie przejmowałam się tym, to moje życie, telefony istnieją, a ona przecież też kiedyś wyprowadzała się z domu rodzinnego. Co bym zrobiła na Twoim miejscu, Autorko? Przeprowadziła się i dopiero poinformowała rodziców. Dopiero po jakimś czasie dałabym adres, żeby zdążyli ochłonąć i nie robili nalotów-niespodzianek. A płacze i paniki bym pozostawiała bez komentarza lub zwyczajnie na nie nie reagowała. Matka będzie panikować, a Ty dalej jej opowiadasz jakie cudowne meble w kolorze brzoskwiniowym widziałaś :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, nie w tym problem, że mama nie pozwala ci zamieszkać z narzeczonym, ale w tym, że z narzeczonym się nie mieszka. Wyjdź za mąż i wtedy razem zamieszkajcie,. Tak będzie najlepiej i wtedy mama nie będzie miała nic do gadania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mama boi się konsekwencji psychicznych -jeśli Twój związek się rozpadnie . Ważne jest to jak Ty chcesz przeżyć swoje życie.To są Twoje decyzje.Moja córka już 2 rok mieszka sama ,wynajmując mieszkanie ,bo tak chce Ona /nie ja/.Ma 21 lat, studiuje 2 kierunki ,pracuje.Moi rodzice uważają,że szkoda pieniędzy,ze mieszkając ze mną mogłaby sobie coś odłożyć-też tego nie rozumieją.Ja widzę ,że ona jest zadowolona i to mi zupełnie wystarcza .Ona zawsze wie czego chce dla siebie i przypomina ,że 18 lat już skończyła. Kochanie Ty też.Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu nie chodzi o to, że jesteś jedynaczką. Niektóre matki takie są, jak twoja. Moja mama miała takie przeboje z najstarszą siostrą. Ja na jej przykładzie nauczyłam się buntować. W podstawówce nie kupowałam sobie jedzenia i kupiłam sama akwarium bo chciałam rybki. Przedstawiłam ja przed faktem dokonanym i tyle. W wieku 14 lat uciekłam z domu, to bardzo długa historia. Tylko teraz gdy mam 20 lat moja mama traktuje mnie inaczej niż moją siostrę. Gorzej, bo jestem złym dzieckiem? Nie! Lepiej. Przeszła ze mną wiele i lepiej mnie zna niż moją siostrę. Moja siostra jest rozwódką, bardzo cicha, skryta i smutna. Ja się z matką kłócę, ale za to więcej rozmawiam. Lepiej gdybym pewne rzeczy jej powiedziała a nie wykrzyczała, ale zawsze jakaś komunikacja jest. Matka wie, że mogła mnie stracić(w czasie ucieczki z domu zostałam napadnięta...). Ze stresu mam wrzody. Lekarze też jej trochę przemówili do rozsądku. Czasem potrzebna jest terapia szokowa :) Powiedzieli, że musi mi dać trochę luzu. Bo inaczej się wykończę. Może to strasznie wygląda, ale jak mama ma jakiś kłopot to rozmawia ze mną a nie z siostrą. Wie, że jej najmłodszy łobuz da sobie radę. Czasem trzeba wywołać burzę, by ujrzeć znowu promienie słońca i tęczę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko ktos tu juz wspomnial o KSIĄŻCE "TOKSYCZNI RODZICE", tez ja polecam, przeczytalam, duzo rozjasnia w glowie. napewno jest gdzies na chomiku albo w necie jako ebook.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
za bardzo Ci zależy na tym, żeby "nie niszczyć tej relacji". toksyczną relację TRZEBA zniszczyć, bo inaczej zniszczy ciebie. to twoje życie, nie jesteś niewolnicą. i nie daj sobie wmówić że jesteś rodzicom winna dozgonną wdzięczność za to że cię wychowali. ich też ktoś wychował, a odwdzięczyć się za to możesz tylko i wyłącznie WYCHOWUJĄC KOLEJNE pokolenie, własne dzieci, a żyć na łańcuchu z nieprzeciętej pępowiny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamicórka
Nie chcę wnikac w powody, dla których nie mam zamiaru zostac w stolicy, bo niezależnie od tego, czy zamieszkam z narzeczonym czy bez, to w innym mieście. Znam dobrze swoją sytuację zawodową, studia mam skończone, chwilowo nie mam ochoty ani pieniędzy, by kształcic się dalej, w moim zawodzie na awans musiałabym czekac ze 20 lat w każdym mieście, więc sytuacja na rynku pracy jest dla mnie taka, że nie zarobię zbyt wiele, a stolica (wynajem, opłaty itp.) pochłania o wiele więcej niż mam. Odnośnie uznawania mieszkania za grzech - zostawiam to dla własnego sumienia, wspólne mieszkanie to wg mnie nie orgie 24 na dobe, jak się tu chyba komuś wydaje. I dodam, że seks z rodzicami/współlokatorami za ścianą, to taki sam grzech, jeśli chodzi o szczegóły ;) Wracając do wiodącego tematu, dziękuję za rady, poszukam tej książki, ale chociaż moje myślenie się zmieni, otworzę się, spojrzę z dystansu, nabiorę oddechu w tej sprawie to i tak moja mama się nie zmieni. To najbardziej boli. W dalszej rodzinie kuzyni śmiali się ze mnie, że jestem chowana pod kloszem, faktycznie tak zawsze było. Chciałabym w końcu przestac się czuc w życiu jak na smyczy, jak tu ktoś napisał, póki co tak się czuję, ze wszystkiego tłumaczę, wyjaśniam, uspokajam i nieraz rezygnuję. Nie mam się komu wygadac, a potrzebuję tego i wsparcia, zamiast którego dostawałam zawsze lęk.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamicórka
A odnośnie ślubu, to nie chcę go brac po to, żeby mama była spokojniejsza. Patrząc na swoim rodziców ogólnie nie widzę aż takiego sensu tej przysięgi, ale jednak z czasem na pewno warto by było to rozważyc, tyle, że dla mojej mamy ślub bez wesela to skąpstwo i wstyd, a z weselem kolejny problem i po co to wszystko... Nie dogodzę jej :) Mi się marzy za jakiś tam czas mały ślub z obiadem dla najbliższej rodziny i bez żadnej szopki, przy czym nie wezmę go z kimś, z kim wcześniej nie pomieszkam, bo potem to ja będę do końca życia ponosi konsekwencje brania kota w worku, nie moja mama, babcia ani inni nakazujący najpierw ślub, potem mieszkania i to najlepiej z rodzicami albo piętro niżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamicórka
I pewnie tak też jest, że mama by się bała, że związek się rozpadnie, ale małżeństwa też się rozpadają, a jeśli nawet ze strachu przed ludźmi nie, to bywają nieszczęśliwe. Nie uchroni mnie przecież przed tym, choc widzę, że bardzo by chciała, ale jedynym sposobem jest doprowadzenie do tego, żebym była starą panną. Wtedy na pewno nie będę płakac z powodu złamanego serca ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nikt ci tu nic nie pomoże. musisz być stanowcza i walczyć o swoje, najlepiej byłoby wyjechać do innego kraju, gdzieś gdzie rodzice nie mogliby zbyt często cię odwiedzać i kontrolować. przygotuj się psychicznie na szantaże i bądź nieugięta. bo inaczej przegrasz życie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kikakikusia
Jak na razie, to ciągle piszesz o mamie, o jej odczuciach, analizujesz jej psychikę na podstawie zachowań, "psychologizujesz", trochę mi to zalatuje natręctwami. Oczywiście to zrozumiałe, bo mama ma problem z Twoim związkiem. To niedobrze, ale ma prawo mówić co chce, jak ktoś słusznie napisał- mama obawia sie psychicznych konsekwencji w przypadku ewentualnego rozstania. Ty masz prawo sie do tego ustosunkowac/ Może pora przestać sobie tłumaczyć motywy matki, które pewnie potrafisz wymienic jak z nut (ma nudne zycie, nieudane malzenstwo blablabla), tylko skupić się na faktach, które są istotne dla wyboru, który probujesz podjac. czyli zamieszkaniu z partnerem. a jedyny fakt jest taki, ze matka probuje utrzymywac kontrole w relacji nad tzw. doroslym dzieckiem. Sceptycznie odnosze sie do dobrych rad i naprawde chcialabym sie powstrzymac od dawania ich komukolwiek, bo w koncu temat poniekad dotyczy samodzielnosci w podejm. decyzji;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×