Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Pytanie do mam NIE karmiacych piersią

Polecane posty

Gość gość

Pytanie kieruję do mam które chciały/miały zamiar karmic piersią a ostatecznie karmią MM. Co spowodowało, że nie karmicie piersią?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a co cie to obchodzi c***j ci do tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja chciałam karmić ale dziecko z silną żółtaczką leżało pod lampami na oddziale noworodków gdzie było dokarmiane mm i potem nie umiałam przekonać go do piersi. Tak wyszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
z troski o swoj biust.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A CO Z GRAWITACJĄ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pytanie dotyczy mam które CHCIAŁY karmić piersią ale z jakiegoś powodu im sie nie udało. Nie chodzi mi o kobiety które z góry postanowiły karmić mm np z "troski o biust" czy z wygody.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po trzech m-cach zabrakło mi pokarmu, nie wiadomo czemu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
(Autorka): Dziewczyny, przymierzam się do pisania pracy o wsparciu laktacyjnym na oddziałach położniczych. Chciałam zasięgnąc języka na forum i stad to pytanie. NIE JEST to kolejny post który ma prowadzić do kłótni piers vs mm. Prosze tylko o zwięzłą odpowiedź, te z Was które chciały karmić: dlaczego się nie udało, co poszło nie tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chciałam ale nie umiałam... Nie umiałam przystawic dziecka do piersi, on nie umiał się zaciągnąć. Pomoc doradcy laktacyjnego w szpitalu polegała na tym, że sama naciagneła brodawke i wepchneła dziecku do buzi. W drugiej dobie po porodzie nie chciano mi już pomagać bo to była "juz druga doba i inne mamy też potrzebują bardziej pomocy". W domu pomagała mi siostra, położna. Zrobiłam do poradni laktacyjnej i tyle... Tyle było z mojego karmienia piersią. Byłam tym załamana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1a
Przy synu nie umiałam za cholerę przystawić. Pogryzł mnie strasznie, zamiast mleka lała się krew. I zaraz zapalenie cycka i antybiotyk, i po karmieniu. Nie przeżyłam czegoś takiego jak nawał, nie wiedziałam co to jest. Przy córce także kłopoty z przystawieniem. Mała nie umiała chwycić sutka. Lekki nawał w 7 dobie i redukcja do 20ml daj Boże. Horror. A później dopiero kapnęłam się, że być może mam upośledzone cycki (wklęsłe, małe sutki).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1a
Aha, no i córka też mnie pogryzła. No nie no, ogólnie wspominam okropnie, kurde ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
(Autorka): Bardzo mi przykro z powodu Waszych przeżyć. A czy prócz pomocy połoznych w szpitalu i połoznej środowiskowej próbowałyście zasięgnąc porady doradcy laktacyjnego? Mam na myśli certyfikowanego doradce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
urodziłam blizniaki wczesniaki, lezeli w inkubatorach na poczatku nie mialam pokarmu ,przyszedl pozniej i zaczelam sciagac mleko, tyle ile mialam to dawalam, pozniej gdy wrocilismy do domu corka sie zachlysnela i trafila znow do szpitala, krazylam miedzy domem i synkiem a szpitalem i corcia, nie dalam rady i sciagac i ogolnie psychicznie i fizycznie, , pokarm jak przestalam sciagac zanikl, a chcialam naprawde karmic , lezalam po cesarce miesiac z dziecmi na oddziale w remonowanej klinice i nie slyszalam o pogotowiu laktacyjnym, bylo to 9 lat temu - a 16 lat ma starszy syn, nie karmilam tez , po cesarce na 2 dzien mi go przyniesli i nie umialam przystawic, on byl glodny i plakal, po karmieniu pielegniarki zabieraly dzieci, i to bylo tak ze zadnej pomocy tylko mowa by karmic i tyle, w domu anie nie wiedzialam jak ani za bardzo nie chcialam, wiec bralam tabletki na zanik mleka, poprostu tak bylo wygodniej, no przelezalam troche po tych cesarkach i zadna pielegniarka polozna nigdy nie kwapila sie do pomocy, niektore dziewczyny mialy zapalenia piersi i polozne zalecaly oklady z kapusty i na tym pomoc sie konczyla moze jakbym umiala i wiedziala jak, nie bylabym po cesarkach to bym karmila,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja z sukcesem karmię ale jest to zasługa tylko i wyłącznie moja, przed porodem przeczytałam mądra książkę na temat karmienia i laktacji i wiedziałam ze większość rzeczy mówionych przez polozne i pediatre to bzdury. W szpitalu byla bardzo fajna polozna laktacyjna. Pomagala dziewczynom z naszej sali. Ale one nie sluchaly jej rad. Zamiast karmić caly czas dawaly dziecko do dokarmienia, nie wierzyly w siebie. I podawaly smoczka, którego chowaly przed poloznymi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to ja ostatni gosc, pierwsze slysze o certyfikowanym doradcy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja miałam wizyte domową doradcy certyfikowanego, 160zł za wizytę, a córcia akurat spała jak zabita i za nic nie chciała cyca, 160zł poszło do kosza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
(Autorka): Gościu- przy niektórych szpitalach działają poradnie laktacyjne. W niektórych z nich (bo nie we wszystkich) pracują profesjonalni doradcy laktacyjni z certyfikatem międzynarodowym. Porady takie są najczęściej bezpłatne (niektóre szpitale wprowadzają opłaty dla pacjentek które nie urodziły u nich ale są to niewielkie kwoty). Generalnie profesjonalna pomoc w szpitalach praktycznie nie istnieje. Szpitale które mają poradnie laktacyjne to wyjątki. Najczęście trzeba szukać poradni i dojechac na własną ręke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja miałam wizyte domową doradcy certyfikowanego, 160zł za wizytę, a córcia akurat spała jak zabita i za nic nie chciała cyca, 160zł poszło do kosza Ooo to nie fajnie...swoja droga w takiej sytuacji to nie powinno się brać pełnej odpłatności za taką wizyte. Albo doradca powinien zaproponowac inny termin. Ja byłam w poradni, córka akurat na głodniaka. Siedziałyśmy ponad 1,5 godz. Gdyby nie ta wizyta to nie wiem czy bym sie nie poddała ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a powiedzcie mi, proszę, jak wygląda taka wizyta w poradni laktacyjnej? Pytam z ciekawości, bo takie przygody jeszcze przede mną ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W moim wypadku wyglądało to następująco: byłam w 5 dobie po porodzie. Sama walczyłam o karmienie piersią bo w szpitalu pomocy nie było praktycznie żadnej. Mała nie umiała uchwycić sutka, ja nie umiałam jej przystawic. Płakałam razem z nią ale przystawiałam co chwile i walczyłam by wypiła choć troszkę siary. Położne w szpitalu tylko wpychały sutka do buzi i siłą wpychały główkę małej na moją pierś (masakra!). Maż kupił mi nakładki silikonowe i dopiero w domu jako tako nauczyła się córeczka ssac przez nie. Ale cały czas była to droga przez mękę. Bez nakładek nie chciała ssac a w nakładkach było też bardzo ciężko. Kuzynka poleciła mi poradnię laktacyjną przy szpitalu w sąsiednim mieście. Zadzwoniłam z samego rana i umówiłam się na wizytę. Pojechalismy w 3 razem z mężem. Doradca laktacyjna najpierw przeprowadziła bardzo szczegółowy wywiad (BARDZO!). Pytała o przebieg ciązy, porodu, pierwsze chwile i dni z maluszkiem. Potem był trening praktyczny :D Pokazała mi jak prawidłowo ułożyć niemowle do karmienia, jak podawać pierś. Tam po raz pierwszy córka złapała sutka i jadła 15 min :) Wizyta była bardzo owocna. Przebiegała w intymnej atmosferze i nie czuc było żadnej presji czasu. Trafiłam na wspaniała kobiete i nieraz dzwoniłam jeszcze do niej z pytaniami czy wątpliwościami. Dziewczyny, apeluje do Was! Czytajcie o karmieniu już w czasie ciąży. Nie wierzcie w bzdury które mówią zwykłe położne na oddziale (zazwyczaj g...za przeproszeniem wiedzą w temacie KP). Jak Wam nie wychodzi to szukajcie profesjonalnej pomocy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bzdury, tzn co na przykład??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bzdury np: mnie powiedziano, że mam płaską brodawkę na jednej piersi i dlatego mała nie umie ssać. Jest to mit który na dobre zakorzenił się na oddziałach połozniczych i dobra wymówka by nie pomagać takiej połoznicy (bo po co, lepiej kawkę wypić). Wystarczy poczytać ile chociazby na tym forum dziewczyn pisze że nie karmiły bo miały "płaskie brodawki". Oczywiście po uzyskaniu pomocy i wsparcia psychologicznego bez większych problemów pozbyłyśmy się nakładek i mała ssie moje "płaskie brodawki" z upodobaniem. Myslałby kto...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hmmm....to ja tu czegoś nie rozumiem. Spotkałam się parę razy z wpisami dziewczyn o "Laktacyjnym terrorze", co oznacza chyba przymuszanie do karmienia piersią, a negowanie mleka modyfikwoanego, tak? Tutaj piszesz o tym, że położne miały w d***e Twoją nieporadność i nie chciały Ci pomóc. Boże, jakie to popieprzone...;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikt nie mówi matkom, że problemy z ssaniem to często efekt zaburzeń neurologicznych u dziecka.Jest metoda Castillo-Moralesa - poprawiająca ssanie i zapobiegająca problemom logopedycznym.Bo dzieci , które mają z ssaniem problemy często mają poblemy z mową...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szczerze? Też tego nie rozumiem. Bo w ogóle nie zaobserwowałam czegoś takiego jak "Terror laktacyjny". Wg mnie jest to wymysł kobiet które nie chca karmić piersią i usłyszały kilka uwag pod swoim adresem. A co do wsparcia w szpitalu to jest z nim podobnie jak z poziomem innych usług medycznych w naszym kraju. Zobacz ile porodów kończy się tragedią z powodu zaniedban. Lekarze mają gdzieś pacjentki, położne siedza na FB w trakcie swojej pracy. Więc dlaczego miałoby dziwić że nie chce im się pomagac w przystawianiu dzieci do piersi. Osobiście (to moje doświadczenie) obserwowałam że panie z oddziału noworodków wręcz bardzo chętnie rozdawały buteleczki z mm każdej mamie która po nie przyszła. Sama chodziłam po mm bo jak jeszcze nie miałam pokarmu to znajoma poradziła skrapianie sutków mm żeby zachęcić dziecko do ssania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz rację, najgorsza jest rutyna i takie przedmiotowe traktowanie pacjentek.. Jak tak czytam te różne historiach o skandalicznym poziomie opieki okołoporodowej, to mi się nie chce zachodzić w ciążę. Już zapowiedziałam swojemu facetowi, że będzie mógł mi zrobić dziecko dopiero wtedy, gdy będzie go stać na opłacenie mi porodu w prywatnej klinice. Chociaż wiem doskonale, że to żadna gwarancja...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
terror polega na tym, ze każą przystawiać ale już pomagać w tym nie mają ochoty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
terror polega na tym, ze każą przystawiać ale już pomagać w tym nie mają ochoty O własnie! Dokładnie tak to wygląda. Aczkolwiek podkreślam, że ja NIBY rodziłam w szpitalu nastawionym na karmienie piersią a wszystkie zmiany personelu na oworodkach rozdawały mm bez żadnych komentarzy i bardzo chętnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Karmię piersią. Jestem mamą wcześniaka, który od początku z uwagi na niską wagę był dokarmiany mm - ja po cesarce musiałam poczekać na mleko i możliwość karmienia. Ale chciałam karmić. W szpitalu przez 7 dni mała była dokarmiana, ale dużo ćwiczyłyśmy zawsze przed mm próbowałam karmić piersią, położne mi pomagały przystawiać, a mała zamiast ssać to zasypiała. Ssała za słabo, więc mleko nie wypływało, a jak nie wypływało, to przestawała ssać. Położne wymyśliły sposób na to - polewałyśmy sutka mlekiem mm, to mobilizowało do ssania. I tak się udało doprowadzić do produkcji mleka. W domu jednak miałam kryzys, bo mała nie przybierała na wadze i mało jadła (już nie dokarmiałam). Korzystałam z wizyty domowej doradcy laktacyjnego - w efekcie mała zaczęła przyrastać w tempie 300g/m-c :) Minął 4 m-c - karmię nadal. Ale fakt - trochę się musiałam namęczyć i swoje odcierpieć;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja chciałam bardzo ale słabe przyrosty wagi przyczyniły się do przejścia na mm....niestety namawianie do mm przyszło od pediatry i położnych bo skoro nie przybiera to mam dokarmiać...odciągałam swój pokarm 3 miesiące...i podawałam z butelki ale okazało się że bez różnicy czy mm czy moje wypija tak samo mało....no i błąd że odstawiłam bo potem nie chciał już piersi ....i taka historia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×