Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość RailiFene

Wszystko tak po prostu się skończyło, chyba

Polecane posty

Gość RailiFene

A zaczęło się tak niewinnie. Skończyliśmy studia i każde z nas wróciło do siebie. Zwróciłam mu uwagę, że mógłby choć raz zrezygnować z kolegów żeby poświęcić te 2h wieczorem dla mnie. Dzieli nas spory kawałek drogi i właśnie mija drugi tydzień kiedy się nie widzimy. Dodam, że jego dzień wygląda następująco: Pobudka o godzinie 13, cały dzień przed kompem i godzina 18 spotkanie z kolegami. Ja wstaję 5h wcześniej i nie ma mnie przez cały dzień w domu bo pomagam rodzicom na budowie, dlatego chciałam żeby chociaż jednego dnia poświęcił spotkanie z kolegami dla mnie. Oczywiście skończyło się wybuchem, że pewnie wkręcam sobie że mu nie zależy. Miał do mnie przyjechać, nie może z powodu braku pieniędzy. Jeszcze 1,5 tygodnia temu mówił mi że lepiej by było gdybym nie przyjeżdżała do niego bo w domu są wieczne awantury (ma ojca alkoholika) i musi pozałatwiać kilka rzeczy. Zrozumiałam to, zresztą sama bym się źle czuła wiedząc, że zarówno jemu, jak i jego mamie moja obecność może sprawiać kłopot i uczucie wstydu. Zaproponowałam mu, że mogę kupić mu bilety, odmówił z powodu swojej dumy i stwierdził, że równie dobrze ja mogę przyjechać do niego. Próbował mi wmówić że przecież mówił, że mogę już śmiało przyjeżdżać, że sytuacja już jest pod kontrolą. Nie było na ten temat rozmowy, ani razu nie pytałam o sytuację w domu bo wiem, jak ciężko mu się o tym mówi (sam nieraz ukrywał przede mną wszystko i się cały dzień do mnie nie odzywał - po pewnym czasie zaczynałam to łączyć ze sobą bo nie wiedziałam, że chodzi o jego tatę). Dzisiaj rozmawiałam z nim jeszcze z jakieś 5 razy przez telefon. Usłyszałam jedynie, że już ma tego dosyć, że nic nie rozumiem i próbuję go zmieniać, wrzucać pod pantofel. Standardowo tłumaczył się swoim wybuchowym zachowaniem tym, że jego tato go nauczył tak reagować bo też całe życie mu coś zarzucał, stwierdzając ostatecznie że jestem taka sama jak jego ojciec. Wygląda to tak jakbym ja była kulą u nogi. Nie wytrzymałam w końcu (wcześniej przerabiałam związek w którym to ja zawsze byłam be i przez pół roku się o wszystko obwiniałam, a kiedy zdałam sobie sprawę co się dzieje i to zakończyłam, on nawet nie próbował nic naprawić). Zapytałam się wprost, co w takim razie z nami robimy. On oczywiście, że nie wie, zaproponowałam mu więc żeby każde z nas sobie w spokoju wszystko przemyślało i żeby w końcu pomyślał co jest dla niego ważne. Skomentował to tylko tak, że to nie on ale ja powinnam wszystko przemyśleć i wtedy się rozłączyłam. Najgorsze jest to, że go kocham, że zależy mi na naprawie tego ale mam dosyć ciągłego zabiegania o niego i proszenia o czas dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przerabialam to, jak dla mnie on jakos dziwnie sie zachowuje. Nie pytalas co jest tego powodem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, pytałam. Reakcja była do przewidzenia, znowu ja niczego nie rozumiem i zarzucam mu że mu nie zależy i że mnie nie kocha, mimo że ani razu nic o tym nie mówiłam. Czasem się zastanawiam czy nie robi tego specjalnie bo nie wie sam jak to zakończyć i chce żebym ja zrobiła to za niego. Ehh :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to nie ma sensu :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×