Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Moja książka... Proszę o opinie.

Polecane posty

Gość gość

To początek mojej powieści - co o niej myślicie? Dzieciństwo. Zrobiłam sobie koronę z owoców jarzębiny, czerwona, piękna, błyszcząca, jestem dumna… Babcia zaplotła mi warkoczyki, włosy po ich rozpleceniu są takie puszyste i bujne, miłe w dotyku… miękkie… mogę je głaskać godzinami. Dostałam od babci słoik na ślimaki, będę je zbierać w okolicznych krzakach i podziwiać jak bezszelestnie prześlizgują się po szklanej nawierzchni. Chyba jestem szczęśliwa – z powodu ślimaków… To uczucie będzie rzadkie w moim życiu, ale jeszcze o tym nie wiem. Jestem prawie pustą kartką nie zapisaną przez nikogo. Siedzę z kolegą na chodniku, nałapaliśmy sporo mięczaków, urządzamy wyścigi… mój wygrywa, rozpiera mnie dziwne uczucie zadowolenia. Potem wpadamy na pomysł, aby zobaczyć, co kryją muszle naszych zawodników… Przytrzymujemy delikatnie skorupkę czekając, aż ślimacze ciało się z niej wyciągnie, wtedy ja patykiem odcinam mu możliwość powrotu kładąc patyk niczym szlaban tuż u wylotu muszli. Mój współtowarzysz każe docisnąć… Dociskam… Masakrujemy biedaka… Potem delikatnie wyciągamy resztę ciała z wnętrza muszli. Nie czuję wyrzutów sumienia, cieszę się, że mam ładną, pustą muszlę… Babcia opowiada mi, że byłam bardzo grzecznym i spokojnym dzieckiem – sadzała mnie przed blokiem w piaskownicy i bawiłam się tam sama godzinami, nie ruszając się z miejsca. Łowca też potrafi tkwić bez ruchu wieczność czekając na swoje ofiary… Ojciec nerwowo szarpie mi włosy, nie potrafi stworzyć mi warkoczyków, ryczę, chcę warkoczyki, w które wplecione są zielone wstążki. W końcu traci cierpliwość, wychodzimy z domu – matka podobno urodzi mi braciszka lub siostrzyczkę. Idziemy ją odwiedzić. Cieszę się i jestem wściekła – nie mam tych cholernych warkoczyków, tylko jakieś kołtuństwo na głowie. Mam 5 lat, pierwszy raz idę szpitalnym korytarzem. Śmierdzi, ale nie zwracam na to uwagi, ojciec kupił mi zabawkę w szpitalnym sklepie – pudełko, z którego, po odsunięciu szufladki, wyskakują dwie myszy: szara i biała. Myszy są z plastiku, przyjemnego w dotyku. Wchodzimy do jakiegoś pokoju, kilka łóżek, jest mama – wskakuję na brzeg łóżka. Jeszcze nikogo nie urodziła, ma wielki brzuch. Znowu czuję ten smród szpitalnej atmosfery. Ojciec odstawia mnie ponownie na przechowanie do babci. To mi pasuje - uwielbiam babcine mieszkanie i ogródek – stwarza tyle możliwości. Dziś będę łapać motyle na łące… Z dużym zaangażowaniem dobieram rośliny, które umieszczę w słoiku, który przeznaczyłam na motyle. Moim celem jest paź królowej, cudeńko… Biegam za nim już od kilku dni po wale kolejowym, który jest obok ogródka babci. Mam poharatane łydki, ale niewiele mnie to obchodzi. Nie czuję bólu. Jak dziki kot na sawannie skradam się do mojego pazia – w końcu usiadł na jakimś białym kwiatku. W lewej ręce trzymam wieczko, w prawej słoik, ciach… Złapałam go! Tańczę z radości, nie zauważając wbitego w stopę szkła – krew leje się wszędzie… Biegnę do babci, krew nie jest ważna, liczy się motyl! Mam brata! Budzę się rano… Pusto. Matki nie ma w domu, nie ma nikogo, jestem tylko ja i on – brat. Dochodzę do wniosku, że zostaliśmy porzuceni, szarpię za jego śpioszki, zaczyna ryczeć, je też ryczę, zbiorowa histeria… Wraca rodzicielka. Okazuje się, że była w sklepie, wiadomo – czasy PRL-u, puste półki, o żarcie i inne atrakcje życia codziennego trzeba walczyć jak lew. Czuję ulgę - nie zostaliśmy sierotami. Niemowlak nie przedstawia dla mnie ciekawego obiektu zainteresowań – śpi, drze się i tak na przemian, a miał się ze mną bawić… Rozczarowanie… Wymyśliłam nową zabawę – rzucanie klockami w bombki choinkowe. Jesteśmy sami w domu. Dorośli są naiwni myśląc, że dzieci pozostawione samopas są grzeczne. Mam dziesięć lat, brat - pięć. W końcu nadaje się do jakiegoś sensownego spędzania czasu. Rozbijamy kilka cennych okazów ze świątecznej kolekcji świecidełek. Matka – wiadomo w sklepie – świąteczny szał ciał, o ile można użyć takiego sformułowania myśląc o sklepach w latach 80-tych. Po powrocie dostaję lanie skakanką, za szkody, bo jestem starsza, bo daje zły przykład bratu. K****, nienawidzę jej! Zauważam, że jestem mniej ważna – liczy się tylko on – ukochany synuś. Ja jestem ten gorszy element układanki. Powoli zaczyna rodzić się we mnie uczucie, że jestem wybrakowanym towarem. Usuwam się w cień. Będę żyć w swoim własnym świecie – będzie piękny i kolorowy…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
język jak z wypracowania z podstawówki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Całkiem, calkiem. Jak na powieść dla nastolatków w porządku:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
fajne masz styl. lekki i sensowny zwłaszcza od chodnik..rozczrowanie...fajnie się czytało i zawierało coś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ludzie z podstawówki też mają swój styl i polot, kwestia gustu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To dopiero początek, a mam prawie cztery dychy na karku ;) , więc mam co pisać, język dziecka jest językiem z podstawówki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a o czym to będzie tak w zarysie? jakiś romans czy powieść obyczajowa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To w dużym procencie moja autobiografia, a że mam lekko poryty żywot to jest co pisać. Mam nadzieję, że książka pomoże ludziom w różnym wieku spojrzeć na samego siebie z innej perspektywy i znaleźć odpowiedzi na pytania, które być może skutecznie zatruły czyjeś życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ktoś jeszcze coś doda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mianem lekkiego języka
mogą teb bełkot określać jedynie ludzie, którzy wiele w życiu nie czytali. Silisz się na lekkość i polot, ale czuje się sztuczność. Nic nowego, nic ciekawego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No cóż, każdy ma swoje zdanie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
książki z taką narracją czytałam w okresie wczesnej nastoletniości, moja rada nie rób takich odniesień na siłę utrzymaj to w konwencji strumienia podświadomości, swobodnego pływania w oceanie pamięci:) nie rób takich oczywistych odniesień " Matka – wiadomo w sklepie – świąteczny szał ciał, o ile można użyć takiego sformułowania myśląc o sklepach w latach 80-tych. " fajnie jest skupianie sie tylko na wrażeniach, a wspomnienia rób takie.... niejasne, enigmatyczne, nieostro zarysowane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dodaj więcej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×