Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Zawsze miałam pseudoprzyjaciółki nierozłączki przy których byłam szarą myszą

Polecane posty

Gość gość

Podstawówka - miałam "przyjaciółkę", taką pewną siebie i podlizującą się wszystkim naokoło - ja byłam przy niej tłem. Ona tez nie była fair wobec mnie, jak się pokłóciłyśmy (a ja się słusznie obrażałam) to potrafiła się ze mnie śmiać razem z takimi laskami etc. Gimnazjum (chodziłam do tego samego co do podstawówki, ale ta pierwsza odeszła do innego) - "przyjaciółka"-gwiazda. Zrobiła się cwana, ściemniała żeby zyskać w oczach innych ludzi, pyskowała do nauczycieli, wszyscy zachwycali się też jej urodą. Do pewnego momentu nawet jej nie zazdrościłam, ale jak potem - oczywiście - musiała zacząć mnie upokarzać. Liceum - siedziałam w ławce (choć nie była to moja jakaś przyjaciółka) z dziewczyną, która była jaka? Pewna siebie i charyzmatyczna! I pomimo, że była też dość nietypowa, to lubili ją w klasie i szanowali - potrafiła się postawić nauczycielom. Mnie traktowała dziwnie, nigdy nie fair, ale często źle mi się z nią gadało etc etc., ignorowała mnie też czasami. A ja zawsze w cieniu, zawsze olewana, wyzywana od sierot.. Z żadną z nich nie mam dziś kontaktu. Z tą z gim miałabym, gdybym jej wybaczyła pewną rzecz, którą mi zrobiła, ale powiedziałam dość toksycznych znajomości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciągnęło Cię do osób pewnych siebie i charyzmatycznych, sama sobie takie towarzystwo wybierałaś (standard wśród szarych myszek bez charakteru) i masz pretensje, że nie robiłaś wrażenia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No wlasnie - to niech ich wina, ze ty bylas szara mysza, bojaca sie odezwac....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jestem szarą myszką bez charakteru, tylko się po prostu boję ludzi. Kiedyś byłam inna, byłam liderką na podwórku, wesoła, zadziorna, odkąd poszłam do przedszkola, coś się ze mną porobiło. Pamiętam, że w przedszkolu czułam się, jakbym miała depresję. A właśnie! Przedszkole! Było to samo. Miałam koleżankę-nierozłączkę, która też mnie potrafiła olać, iść do innych, wyśmiać. Miałam też innego kolegę, ale on był uczciwy. Nie wiem, dlaczego wybieram akurat takie. Może podświadomie, boję się ludzi i "chowam" się za nimi. Pamiętam, że z nimi zaczynałam się zadawać już od samego początku. W podstawówce stałam na rozpoczęciu obok tamtej i potem po prostu się zadawałyśmy etc, w gimnazjum też (musiałam do kogoś w klasie się doczepić, bo tamta odeszła do innego gim) ,w LO to samo - już pierwszego dnia wracałam z tamtą laską (tylko, że ja ją znałam już z widzenia, również chodziła do mojego gim do równoległej klasy i chyba dlatego się ze sobą zadawałyśmy).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
OK - ale one zachowywały się tak, że ze mną było jeszcze gorzej - co zresztą opisałam. Ja mam przekichane właściwie od przedszkola. Zawsze ktoś się ze mnie śmiał etc. Może nie byłam totalną ofiarą, ale zawsze ktoś mnie upokarzał. W gimnazjum się zmieniłam trochę - ale traktowali mnie nadal tak samo, bo to byli ci sami ludzie i zakodowały im się pewne rzeczy (choć ktoś kiedyś powiedział, że się trochę zmieniłam - ale że moja papużka nierozłączka o wiele bardziej). W LO to samo - tyle sobie obiecywałam - przeczytałam tyle poradników - i na początku było całkiem ok - nawet 2 chłopaków mnie podrywało! ale ani się obejrzałam, już pozawiązywały się grupki, już gdzieś byłam na uboczu - później zaczęła się faza olewania. I tak sobie przetrwałam w tym LO, ledwo, bo się tam źle czułam, ale przetrwałam. Poza szkoła miałam znajomych, jeździliśmy stopem, ale część z ludzi się powyprowadzała za granicę, z częścią jakoś zerwaliśmy kontakt, część kontaktów ja "posortowałam", wykluczając te, które mi po prostu szkodzą. Została mała garstka. Mam nadzieję, że na studiach nie powtórzę po raz enty schematu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, zwal winę za swój charakter na to, że Cię w przedszkolu olała inna 5 latka. Trochę to żałosne, nie sądzisz? To normalne, że osoby zahukane, bojaźliwe ciągną do tych wygadanych, otwartych, charyzmatycznych. Nie wiem o co masz tylko pretensje. Dla takich osób TY nie jesteś żadnym ciekawym towarzystwem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no wiec problem tkwil w tobie, a nie kolezankach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój największy problem to zakompleksienie, nie bycie cichą. Cicha wcale taka nie byłam choćby w gimnazjum czy też LO. Cały czas chodzą za mną demony przeszłości. Jak byłam mała, to byłam strasznie niesamodzielna - mama była nadopiekuńcza, a jednocześnie mnie ciągle strofowała (dziś mnie po prostu wyzywa, kiedyś były też rękoczyny). Buty nauczyłam się sznurować w 5 klasie podstawówki, wkurzyłam się wtedy na mamę i kazałam jej mnie nauczyć, nauczyłam się w 3 minuty. Zawsze się dobrze uczyłam, choć nie byłam typem "kujonka". Świadectwa z paskiem etc. Wygrywałam konkursy polonistyczne, ortograficzne, recytatorskie, chodziłam na lekcje śpiewu. I na zajęcia lekkoatletyczne. Ale to ludzie, nauczyciele mnie wypychali do przodu, bo sama za bardzo się bałam. Żadnej z tych rzeczy na większą skalę dziś nie kontynuuję (jedynie uprawiam sport).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może idź na terapię?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Żałośni jesteście wy. Powiedzcie mi, jakim cudem z zadziornej, wesołej dziewczynki, liderki na podwórku (którą wszyscy lubili, jak mi rodzice opowiadali to mówię wam.. zupełnie coś innego. Poza tym ja też pamiętam coś z tamtego okresu), zmieniłam się w smutne, bojaźliwe dziecko? W JEDEN rok? W 5 roku życia było wszystko ok, jak miałam 6 lat - BAM. Gdzieś musi być przyczyna. Ale nie wiem, gdzie ona jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może nagle okazało się, że wcale nie jesteś liderką i odstajesz od rówieśników jeżeli chodzi o zwykłe, codzienne umiejętności? A może to co Ci mama mówiła mija się z prawdą?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokladnie, moze wcale nie bylas liderka na podworku, albo byla tam garstka zahukanych dzieci gdzie ty bylas z nich najmniej zahukana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Byłam i u psychologa, i u psychiatry, brałam nawet antydepresanty. Nie pomogło. Idę znów na terapię za 1,5 miesiąca. Ja sobie zdaję sprawę z wielu rzeczy, ale co z tego, skoro nie potrafię tego zmieniać... Powiedzcie mi, czy ludzie aż tak wyczuwają słabość?.. Ja w LO już miałam spokój od wyśmiewania się, ale miałam takie epizody, że troszkę dokuczały mi laski z klasy i dowaliły się do mnie takie 2 dziewczyny z innej (znałam je z poprzedniej szkoły). Dla mnie to był koszmar, bo "potwierdziły" się pewne rzeczy i mimo, że byłam trochę inną osobą, to dało mi to znac o tym, że ludzie dalej wyczuwają moją słabość i nadwrażliwość..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, tam była taka wredna dziewczyna, z którą pamiętam, że się wykłócałam, reszta to aktualna dresiarnia etc :). Kurczę, nawet rodzina od strony mamy pamiętam jak wspominała jaka ja byłam.. oni mnie bardzo lubią, i przy nich jeszcze jestem bardziej sobą.. otwieram się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kochana :) życie cię poraniło, ale nie mozesz się poddawać! ja też byłam szarą myszka, chyba jeszcze większa niz ty, bo byłam zupełnie niewidzialna.. dzisiaj jestem po studiach, mam dobrą prace i radze sobie! Trzymam za ciebie kciuki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mówisz "dresiarnia" o bardzo małych dzieciach, nie porównuj tego jak się człowiek zachowuje w małej grupie dzieci które zna od pieluch do pójścia do przedszkola, gdzie są nowe dzieci, nowe zasady i zupełnie inny system obcowania z ludźmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego twierdzicie, że odstawałam od innych "normalnych"? Tak jak napisałam w dobrze się uczyłam, wygrywałam konkursy.. Swoją drogą pamiętam, jak gadałam z laskami, które się ze mnie śmiały na gg.. i one mówią że 'jestem zupełnie inna na gg niż w realu'..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale żeby aż tak się zmienić.. w przedszkolu jak mówiłam, pamietam, że czułam się jakbym miała depresje... próbowałam wychodzić do dzieci, ale nie wychodziło.. zresztą zawsze tak było, ja się w kącie nie chowałam, często podchodziłam pierwsza .. próbowałam mieć jakieś relacje z ludźmi, ale nie wychodziło. Choć starałam się też nadmiernie nie narzucać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie wiem...może dlatego, że nauczyłaś się wiązać sznurówki w wieku w którym ja strzelałam z wiatrówki w letniej szkółce? Tak poważnie - Twoje zachowanie jest dość typowe. Za każdym razem kiedy jesteś wybita z rytmu, z środowiska które znasz podczepiasz się do pierwszej wygadanej osoby. Z podwórka przeszłaś do przedszkola (pierwsza duża zmiana) i od tego momentu powielasz ten sam schemat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie ta sama sytuacja. Ale w porę zmieniłam nastawienie, przestałam się kolegować z DZIEWCZYNAMI. To te istoty zawsze tyłek obrobią, zrobią jakąś intrygę, byleby upokorzyć, a chłopakom jakoś nie wpadło do głowy, że trzeba niszczyć ludzi. ;) Bynajmniej w moim otoczeniu. Ale nie oszukujmy się, większość pań lubi poplotkować. ;) Mi pasowało nowe towarzystwo. Grzebanie wraz z innymi przy motocyklu kolegi okazało się ciekawsze niż popychanie pierdół o tym, która, gdzie i za ile jaką kiecę kupiła. Ja jakoś zawsze mało dziewczęca byłam. ;) No i cóż, przybyła jedna z byłych towarzyszek i mi w twarz wykrzyczała, żem babochłop! :D Wszyscy mówili, że one tak gadają, ale mi to tylko schlebiało. Lepiej być babochłopem niż mieć tak nudne życie, żeby się czyimś interesować. ;) Także norma, u mnie przejście do szkoły też mnie zablokowało...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Te osoby niekoniecznie były wygadane. Po prostu pewne siebie. Ta kol z podstawówki była dość powściągliwa, wiele nie mówiła, ale bardzo pewna siebie. Z kolei ta z gim nie była jakaś nie wiem jak pewna siebie, ale cwana, pyskowała do nauczycieli i promowała swoją urodę. Może ja po prostu jestem masochistką ;). Ale nie chcę tego samego schematu na studiach! Kurczę, jestem normalną dziewczyną, nie muszę za sobą ciągnąć tego schematu. Tylko, ze nawet, jak się inaczej zachowuję, to i tak wychodzi podobnie. Jak pisałam, miałam etapy zmian i efekt był zawsze podobny, i tak czy siak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może ja po prostu doczepiałam się do kogoś (choć raz to ktoś doczepił się do mnie), bo bałam się, że nie będę w stanie poradzić sobie sama. Moja mama była nadopiekuńcza, ale też wiecznie mnie strofująca. Psycholog mi powiedziała, że jest prawdopodobnie toksyczna (bo również mnie wyzywa, manipuluje mną i wiele innych, do teraz) i powinnam się wyprowadzić z domu, żeby całkiem się od tego odciąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Psycholog miała rację...a mnie wcale nie dziwi, że szukasz kopii matki wśród znajomych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
elyh, coś w tym jest. Ja też jakoś lepiej dogaduję się z facetami. Miałam kilku kolegów, z którymi łaziłam wszędzie, jeździłam stopem etc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak byłam nastolatką to wydawało mi się, ze faceci to lepsze towarzystwo. Teraz wiem, że nie ma różnicy, a faceci to takie same ploty jak kobiety ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale mi faceci też dokuczali. Pamiętam, jak mieliśmy próbę generalną zajęć tanecznych w domu kultury i jeden (z mojej klasy) to już przegiął samego siebie w dokuczaniu mi. Więc walnęłam go w twarz. A występ na szczęście się udał ;).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, ja mam tę samą sytuację co Ty. Jestem już jakiś czas po studiach i wszędzie byłam tak jak Ty traktowana. Wybierałam różne towarzystwa, a więc nie tylko ludzi przebojowych ale również szare myszki i wszędzie byłam traktowana tak jak Ty. Byłam jedynie doczepką na której nikomu nie zależało. Mieli mnie po prostu w doopie. Można by jeszcze zadać pytanie dlaczego szłam nieraz do ludzi pełnych energii i entuzjazmu, skor sama taka nie jestem. Otóż dlatego, że lepiej mi sie rozmawiało z takimi ludźmi niż z innymi. To, że miałam inny temperament niż oni nie sprawiało, że moje porozumienie z nimi było całkowicie do bani. Niestety, faktem jest to, że to mi zawsze zależało o wiele bardziej na ludziach niż ludziom na mnie. Zawsze tak było. Ja to mam kompletnego pecha do ludzi:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
swoją drogą to moi bracia są podobni. A nawet chyba gorsi, tylko oni są bardziej skryci, więc nie wiemy, co im siedzi w głowach tak w 100 proc. Ale też boją się irracjonalnych rzeczy i to widać, jeden ma mało kolegów (i zauważyłam, że też ma pewnych siebie, ale jemu nie dokuczali w szkole..) ale za to ma od niedawna pierwszą dziewczynę (w wieku 25 lat), drugiego za to koledzy zawsze lubili, on jest skromny i taki uczciwy, ale też ma swoje problemy. Oni są o wiele bardziej zamuleni niż ja, zero energii etc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mam pecha do ludzi
To ja - Gość z 12:51. Postanowiłam w końcu odpuścić i przestać się innym narzucać. No i teraz z kolei jestem sama. Nikt do mnie nie przyjdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Nie pociesza mnie to :(. Ani to, że Ty też tak miałaś, ani to, że nie udało Ci się zmienić tego w żadnym etapie. Swoja drogą, to moim zdaniem to chyba głównie kwestia samooceny. Ludzie nie szanują ludzi, którzy nie szanują samych siebie. I tyle. A to jest mój największy problem.. Może dlatego nawet jak się trochę zmieniałam, byłam bardziej otwarta, to mało co to dawało. Bo ludzie dalej wyczuwali zerową samoocenę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×