Czy wasz partner bądź partnerka słucha tego samego

gatunku muzyki co wy? Czy raczej panuje między wami rozbieżność pod tym względem?

Lubimy podobną muzykę, ale każde z nas ma swoje zespoły których drugie nie lubi albo nie ma specjalnego zdania na ich temat.

Czy wg was muzyka może być kryterium, na podstawie którego ludzie się dobierają? Czy ludzie o odmiennych gustach mogą być razem szczęśliwi?

Jasne, że mogą, czego przykładem są moi rodzice. Tata uwielbia Jazz i country, mama nienawidzi tej muzyki.

A moim zdaniem na dłuższą metę ciężko utrzymać taki związek. Mogą być pewne różnice, ale nie za duże. Poza tym w takim przypadku trudno o wspólne wyjścia na koncerty.

no jak związek uzależniasz od chodzenia razem na koncerty to faktycznie możesz mieć problem.

No sorry, ale nie jest tak, że wspólne pasje i wyjścia konsolidują ludzi? Jeśli tego nie będzie, związek może nie przetrwać.

Muzyka to nie jedyna pasja jaka może być wspólna.

No tak, ale jak dla mnie bardzo istotna.

Najwazniejsze, żeby partner szanował to, że możemy lubić coś innego niż on. U nas jest tak, że niby mamy podobny gust muzyczny, ale zgrać się niestety nie możemy. Czasem uda mi się wyciągnąć męża na jakiś fajny koncert zagranicznej gwiazdy bluesowej czy jazzowej, ale np. rocka przy nim nie mogę słuchać, nie mówiąc już o metalu albo disco polo. Jakoś nie potrafi uszanować, że mam ochote posłuchac czegoś, co może warsztatowo nie jest najwyższych lotów, ale mam do zespołu/utworu sentyment i dlatego mi się podoba. Jak znajomi grają blisko to też mam ochotę wpaść posłuchać, zawsze jest im przyjemniej grać jak widzą znajome twarze ;-), ale mąż ze mną nie pójdzie, bo jak twierdzi, to dla niego uwłaczające. Przykro mi z tego powodu, bo ja takich szopek nie odstawiam. O spędach typu woodstock juz nie wspominam, bo na to za nic w świecie się nie wybierze, a i mnie puścić samej nie puści.

To współczuję męża. :/

Z partnerem mamy gust muzyczny podobny tylko do pewnego stopnia. Oboje lubimy power metal np., ale on nie może się przekonać do "mojej" muzyki :D

Nie przeszkadza mi gdy ktoś słucha odmiennego gatunku muzyki do momentu gdy nie katuje mnie wieśniackim disco polo "Ona tańczy dla mnie" i inne "hity".

Zupełnie się różnimy pod względem muzycznym. Ja lubię nujazz i chillout, On woli bardziej rockowe, metalowe zespoły. Muzyki słuchamy w samochodzie (każdy w swoim), na koncerty chodzimy osobno, z przyjaciółmi, którzy słuchają tego samego. Żadne z nas nie wpadło nigdy na pomysł, że przekonywać kogoś do zmiany gustów muzycznych ;]

to ja muszę pochwalić mojego partnera, bo chociaż nie lubi mojej muzyki to dzielnie ze mną jeździ na koncerty

oboje słuchamy rocka, on trochę hip hopu do tego , a ja do tego poezje śpiewaną