Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zagbnony

zakochany w żonie

Polecane posty

Gość zagbnony

Jesteśmy razem 12 lat, mamy dwójkę dzieci. W małżeństwie nam się nie układało od dłuższego czasu. W końcu (1,5 roku temu) postanowiliśmy, że żyjemy osobno. Weszliśmy w układ nieformalnej separacji - daliśmy sobie wolność, oddzieliliśmy się emocjonalnie i fizycznie choć dalej mieszkaliśmy pod jednym dachem. Dużo przebywałem poza domem wiec nie nie wchodziliśmy sobie za bardzo w drogę. Jak się widzieliśmy to normalnie rozmawialiśmy itd. To była dziwna sytuacja - ja wiedziałem, że się z kimś spotyka, choć wydawało mi się, że to po prostu przyjaciel - zresztą w sumie w separacji to nie moja sprawa. Jakiś czas temu coś się zmieniło (pół roku temu) Może pojawiła się zazdrość o przyjaciela (który jak się okazało wyszedł poza te ramy), może jakiś lęk - w każdym razie zacząłem napierać na naprawę naszych relacji i wręcz powrót do małżeństwa. Zaskoczył mnie g***towny sprzeciw żony - choć w sumie był do przewidzenia - zaczęła sobie układac życie na własną rękę. Ja, ze względu na zmianę pracy, zacząłem dużo przebywac w domu i okazało się, że powoduje to konflikty, tym bardziej, ze nie potrafiłem się pogodzić z tą sytuacją. Zaczęliśmy się niszczyć. Na szczeście dogadaliśmy się, żyjemy teraz bardzo dobrze,ale... żyjemy jak przyjaciele, a ja w związku z całą sytuacją coś we mnie pękło, zrozumiałem, że bardzo kocham żonę. I to tak szczerze, całym sercem. Już bez zazdrości i złych emocji. Wiem, że za późno, wiem, że popełniłem wiele błędów... Jeśli trzeba będzie, jeśli będzie odejdę - ale chciałbym byśmy wszystko odbudowali... Wiem, że takie uczucie jest nie do powtwórzenia. Zrozumiałem , że zawsze w głębi serca kochałem żonę... Mówię o tym żonie, ale ona mi nie wierzy i mówi, że już nic nie czuje. I ze ją meczę moimi uczuciami. I że moze być przyjacielem ale nic więcej. Szkoda. Straciłem kobietę mojego życia... Wciąż o tym myślę ot tak, chciałem się podzielić, może ktoś poczyta i przemyśli swoje zachowanie... póki nie jest za późno - walczcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sklonowana40
a jakie to błędy popełniłes? Jesli je powiesz być moze ktoś wychwyci że dokładnie to samo dziś robi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grkanchaididhio2dc
smutne, ale nie odpuszczaj, moze jeszcze nadejdzie taki moment ze moglibyscie byc razem, ale Ty przestaniesz w to wierzyc i zwrocisz sie ku innej. kobiety doceniaja wytrwalosc, badz przy niej bez naciskania. chcesz sie wygadac na priv?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zawsze tak jest. ale gdybyscie dali sobie szanse, to gwarantuje ze wytrzymalibyscie gora kilka lat i znow by wyszly rozne zgrzyty. taka juz jest natura czlowieka a w zasadzie jego mozgu. w tej chwili bardziej jestes zazdrosny niz kochasz. ona uklada sobie zycie. ale daj, ze znajdujsze jakas babke, przechodzi ci to cale kochanie i tego jestem pewna niemal na sto procent

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W sumie ta separacja to nic nie zmieniła:O żyliscie pod jednym dachem inaczej by to wygladało jakbys sie wyprowadził całkiem odseparował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagbnony
błędy były różne, przede wszystkim niezdolność do prawdziwej troski o żonę, czerpanie od niej a nie dawanie, wieczne niezadowolenie - nie dawałem jej radości i spokoju czyli najpierw obojętność - przejawem było samo przyzwolenie na rozstanie faktyczne (separację) a potem nachalność i napieranie, jakby bez stanów pośrednich - tam było wiele zazdrości o faceta, w którym się zakochała oraz obawy przed odrzuceniem. Sam wdawałem się w flirty i małe romanse - nie dawało mi to żadnej trwałej satysfakcji. Chyba to było zapełnianie pustki. Przez ostatni rok stałem się innym facetem - oczywiście charakteru nie zmienię, ale wiele zrozumiałem, jestem dużo bardziej świadomy i otwarty. Wiem, że gdybyśmy się zeszli byłoby inaczej. Problem czy osoby tak poranione i tak mocno wchodzące w schematy są w stanie zbudować jeszcze coś - bez terapii pewnie nie, a tę żona wyklucza. Niestety, zona mnie skreśliła, czuła się zniechęcona moją obojętnością, a potem osaczona moim powrotem - źle to wszystko prowadziłem ale przerosły mnie emocje. Teraz mogę czekać cierpliwie, bez nachalności, spokojnie - ale czy coś z tego będzie? Czy dostanę jeszcze szansę? Gdzieś jest jeszcze iskra nadziei - ale coraz mniejsza. Teraz traktujemy się jak koledzy, jest ok, ale czy z tego się jeszcze coś wydobędzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ehhhhh
sytuacja jak u mnie, tylko ja jestem żoną. ... czasem chcę ratowac to małżeństwo dla dziecka , ale wiem, ze byłoby to poświecenie z mojej strony, zmuszanie się do konca życia. Sama nie wiem co robic z takim związkiem, boje się, żadne wyjście nie jest dobre

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nic z tego nie będzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Problem czy osoby tak poranione i tak mocno wchodzące w schematy są w stanie zbudować jeszcze coś - bez terapii pewnie nie, a tę żona wyklucza. xxx a myslałes o terapii dla siebie?:) Jest takie stare porzekadło"chcesz zmian? Zacznij od siebie". Spróbuj napewno nie stracisz nic ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagbnony
Dużo przepracowałem. zmiana jest... ale już za późno. Nie chce by ze mna została, bo nie ma wyboru, by nie zostać sama chciałbym by mnie pokochała, jak ja ją... ale w niej wszystko zgasło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak dla mnie to stworzyliscie chory układ i chora relację. Co to znaczy że zyjecie nadal pod jednym dachem i układacie zycie na nowo??Co z ciebie za facet ze zyjesz pod jednym dachem z kobieta która ma juz przyjaciela? Gdzie twoja duma?? Czemu sie nie wyprowadzisz co???Dla mnie to chore....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
poza tym bardzo dobrze że zona nie daje ci sznasy, byłes beznadziejny, nie miała w tobie oparcia przez lata, wyprałes ją z uczuc i teraz skamlesz?? Moim zdaniem masz to na co zasłuzyłes, sama jestem z takim typem jak ty i jestem strasznie nieszczesliwa i mysle codziennie o rozstaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to chore ze mieszkacie razem jestescie p******i

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Znalazł sie pokrzywdzony:-( A nie zal ci było olewac zonę przez lata i źle ja traktowac? Wiecznie niezadowolony panicz sie znalazł któremu zona nie mogła dogodzic. takich to wystrzelac bo tylko w depresje wpedzają. Odejdz od niej, niech bedzie szczesliwa. Ty sie nie zmieniłes, ciebie zaslepia zazdrość, ta kobieta jesli bedzie madra to nigdy do ciebie nie wróci. Znasz takie pojęcie wampir emocjonalny? To sie leczy, idz na porzadną terapie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"przede wszystkim niezdolność do prawdziwej troski o żonę, czerpanie od niej a nie dawanie, wieczne niezadowolenie - nie dawałem jej radości i spokoju czyli najpierw obojętność - przejawem było samo przyzwolenie na rozstanie faktyczne (separację) a potem nachalność i napieranie, jakby bez stanów pośrednich" Nie dziwie się że zona nie chce wrócić, do takich toksycznych typów się nie wraca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagbnony
Rozpisałeś się... Ale dużo w Tobie jadu. Taka łatwa ocena innych. Życie nie jest takie proste, jak ci się wydaje. Popełniałem błędy ale nie byłem fatalnym meżem - ot, takim jak 3/4 innych. Jak widzisz biorę winę na siebie - a przecież zawsze to się rozkłada na dwoje. gdyby żona zachowywała się inaczej, pewnie jak tez byłbym fajniejszym mężem. Zresztą dostałem takie ciosy, że dostałem za swoje. Ale było minęło - teraz interesuje mnie terażniejszość. Mamy wspaniałe dzieci i szukam dla nich najlepszego rozwiązania. układ jest dziwny, ale znam wiele dziwniejszych. Sami mamy świadomość niecodzienności sytuacji - ale czy są tu rozwiazania standardowe. Ja mam gotowość do naprawy blędów - jak się uda to ok, jak nie - to trudno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zona zagubionego
Tego nie napisal moj maz, ale moglby... I on, tak samo jak Ty nie moze zrozumiec jednego. Doceniam jego trud wlozony w zmiane siebie i prace nad zwiazkiem. Ale ja tego potrzebowalam lata temu i lata temu o to prosilam. We mnie cos umarlo i nie chce tego budzic od nowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorze, u mnie jest to samo tyle ze różnica 15 lat, jestem w tej samej sytuacji co Ty i tez popełniłem błędy, choc i Ona rownież bo za duzo pracowała. Jesteśmy w separacji, dla wygody po tygodniu sie wyprowadziła twierdząc ze szybciej sie oswoje z myślą i bedzie mi lżej. Wiem ze kogos tam ma. Miałem czasem ja dosc, myślałem o innej itp, ale.... jak tylko sie rozstalismy to cos we mnie wstąpiło i czuje ze bardzo ja kocham i ze mi na tym zalezy... Tyle ze jej juz nie i chce bysmy byli przyjaciółmi i wspólnie wychowywali nasza 6 letnia córkę, i tak ze względu na jej prace mala śledzi wiecej czasu u mnie, jedynie co teraz moge zrobic to tak żeby mala za bardzo tego nie odczuwala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety człowiek uczy sie na błędach a te zas duzo kosztują :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czysta psychologia,ty poprostu boisz sie g***tpwnej zmiany,czyli ze to koniec na zawsze.czasem lek nazywamy miloscia,ot tyle.nie mozna sobie NAGLE uswiadomic milosci,na moj rozum to tej milosci juz dawno nie bylo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
takie próby powrotu wywołują tylko irytację a czasem agresje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagbnony
Ale ja to przerabiałem, przegadywałem ze sobą - lęk przed zmianą, lęk przed samotnością, uzależnienie, przywiązanie. Po części też, ale generalnie wyrwałem się z tych złych emocji. I teraz jest uczucie przyjaźni i troski. Życzę jej jak najlepiej - co wybierze, zaakceptuje. Choć wolałbym, abyśmy spróbowali jeszcze raz. Może nie ma w tym szalonej namiętności - ale wierzę, że możemy zbudować coś fajnego jeszcze. Mamy wiele wspólnego, dobrze się rozumiemy, mimo doświadczeń potrafimy fajnie spędzać czas, lubimy się - no i mamy dzieci. Są dla żony najważniejsze. I wie, że nikt nie będzie ich bardziej kochał niż ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciezkie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dora09
Wszystko ma swój czas. Gdybys wcześniej reagowal, walczyl i pokazal się z lepszej strony pewnie i zona by dala cos więcej z siebie i bylaby szansa na naprawę związku. Niestety zbyt długo zwlekales, zbyt długo trwala obojetnosc co spowodowalo u zony reakcje oddalenia się od Ciebie, stłamszenia uczuc i wreszcie zakończenia związku. Zyjecie pod jednym dachem a jednak osobno. Zastanow się jak długo może jeszcze trwac taka sytuacja ? jak długo nikt z Was nie podejmie poważnego kroku i zadecyduje o rozwodzie ? przecież dzieci tez to widza, wcale nie jest to dla nich komfortowa sytuacja. Zbyt długo zona czekala na milosc, której nie dostala lub jej nie okazales, zbyt długo czekala na większe wsparcie z Twojej strony i zaangażowanie w końcu przyszedł moment, ze powiedziała sobie "dość" i zaczela porzadkowac swoje zycie, niby z Toba obok a jednak osobno.... Moim zdaniem nie ma widokow na naprawę tego malzenstwa, zwłaszcza, ze ona ma już kogos ( o ile ten ktoś nie jest po to by zrobić Ci na zlosc ) niemniej jednak zawiodles ja i zraniles a kobiety wbrew ogolnej opinii tak latwo nie wybaczają. Pozdrawiam Autora

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagbnony
Aktualnie nie ma nikogo. On odszedł, żyje z inną kobietą. Niemniej ona wciąż o nim myśli i jest na pewno ważniejszy dla niej niż ja. Dlatego chyba trzeba się poddać. Przykre to. Naprawdę moglibysmy się jeszcze dogadać. Ale ona nie chce. Nic już nie czuje. Boli ale co robić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesli on poszedl do innej to Ty masz teraz szanse;] ATAKUJ chlopie a nie roztkliwiasz sie nad soba. Pamietaj duuudo komplementow my kobiety to lubimy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×