Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość butlaaaaaaaaaaa

O karmieniu MM szczerze

Polecane posty

Gość butlaaaaaaaaaaa

Witajcie. Ten temat gościł tu niejednokrotnie i zawsze budził kontrowersje. Kp contra MM. Mimo, że sama uznaję wyższość tego, co naturalne nad sztucznymi zamiennikami, to jednak moje dziecko należy do grona butelkowych. Od początku planowałam karmienie piersią, innej opcji nie brałam nawet pod uwagę. Tym bardziej, że sama byłam chowana na butli, o co przez lata miałam potężny żal do matki. Tuż po porodzie, moje dziecko zostało zabrane na inny oddział. Zero kontaktu skóra-do-skóry, przystawiania do piersi etc. Pokazano mi je przelotnie, po czym trafiło do inkubatora pod tlen. Przez 10 dni było pod obserwacją, karmione w tym czasie mm. Ja leżałam na osobnej sali i próbowałam pracować z laktatorem. Wiedziałam od początku, że nie będzie to łatwe zadanie, bo właściwie nie posiadam brodawek. Wyglądają na wklęsłe - dwie dziury pośrodku sutków - ale po próbach wyciągnięcia ich okazuje się, że nic tam nie ma. Położne same były tym faktem zaskoczone, ale dopingowały mnie w pracy nad laktacją. W 3 dobie doświadczyłam nawału mlecznego, niestety poza potwornym bólem i obrzękiem ani kropli mleka. Dostawałam środki p/zapalne, lód do okładów. Potem zaczęło się najgorsze, czyli daremne próby położnych, by "wycisnąć" ze mnie pokarm. Siłowały się na zmianę z moimi piersiami, naciskały je tak, że z bólu wyłam. Poza kilkoma kroplami z jednej piersi nic nie chciało lecieć. Minął tydzień zanim udrożniłam piersi na tyle, by obrzęk znikł, były to jednak żałosne ilości mleka. Tymczasem na oddziale neonatologicznym zaczęłam odczuwać na sobie niezadowolenie personelu, że nie dostarczam dla dziecka własnego pokarmu. Przynosiłam więc, ile się dało - 5,10 ml. Patrzyły na to krzywo. W końcu dziecko nabrało na tyle sił, by podjąć próbę przystawienia do piersi. Fatalnie to wspominam. Dookoła położne oczekujące, że nakarmię maleństwo, wielkie zdziwienie wyglądem moich sutków, histeria dziecka, które nie miało za co chwycić, zero mleka. Znów zaczęły miętosić mnie z całej siły, ale w tym stresie nie poleciała ani kropla. Później nieudane próby z nakładkami - "protezami" brodawek. W końcu maleństwo zostało wypisane, trzeba było czymś je karmić. W domu pracowałam systematycznie z laktatorem, ale to, co udało się odciągnąć było kroplą w morzu potrzeb. Więc wciąż mm. Ponieważ dziecko było po antybiotykoterapii, zaczęły się problemy jelitowe, wyjazdy do lekarzy, coraz mniej czasu na regularne odciąganie. Potem ja zachorowałam i musiałam brać antybiotyki. Niewiele później odpuściłam.. Niestety wyrzuty sumienia i poczucie winy nie dają mi żyć tak jak dawniej. Wszędzie czytam, że dzieci sztucznie karmione są słabsze,chorowite, mniej zaradne, głupsze, a nawet brzydsze od tych karmionych mlekiem matki. Czuję, jakbym jedną decyzją skazała swoje dziecko na gównianą przyszłość. Analizuję swoje własne życie - życie butelkowego dziecka - problemy zdrowotne, adaptacyjne, niesamodzielność, zaburzenia emocjonalne i liche osiągnięcia w edukacji. Nałożyło się na ten obraz wiele czynników, ale dziś ze strachem podejrzewam, że mm było jednym z tych najistotniejszych, który stłumił mój wrodzony potencjał. Nie szukam pocieszenia, nie oczekuję ocen, chciałbym poznać inne historie butelkowych mam i dzieci..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
*chciałabym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy nie zrozumiem jak można mieć poczucie winy z powodu tego, że się karmiło dziecko MM albo rodziło CC. Przecież powody, dla których się tak robi, mogą być tylko dwa. Pierwszy to świadomy wybór, a wtedy tak chciałam, zrobiłam i kropka i guzik mnie obchodzi opinia innych. A drugi to po prostu zdarzenie niezależne od nas, choroba, przedwczesny poród i generalnie masa przyczyn poza nasza wolą. A już ciągle kłócić się o to na forum, czytać po netach i brać do siebie co ktoś pisze, to całkiem mi się w głowie nie mieści... Mam 32 lata jestem dzieckiem butelkowym, pierwszy tydzień byłam z babcią bez mamy, bo została w szpitalu po ciężkim cięciu CC, wtedy jeszcze od pępka w dół i co? Od mamy pępowina do dziś nieodcięta :P, z babcią nie mam kontaktu żadnego bliższego, skończyłam studia wyższe, nigdy nie choruję. Uważam, że dzisiaj wszystkie tematy około ciążowe, porodowe i do pierwszego roku życia dziecka są zbytnio rozdmuchiwane i jakieś takie histeryczne wręcz. Wystarczy poczytać o historii w medycynie ciążowej. Kiedy, chyba w latach 60 o ile dobrze pamiętam, w Stanach karmienie dziecka piersią było podobnym dziwactwem, jak dzisiaj kamienie MM i wszyscy się na taką matkę patrzyli krzywo. Ludzie, odrobina zdrowego rozsądku, chyba w życiu nie macie problemów prawdziwych. Zamiast roztrząsać coś, czego już się nie da zmienić, skupicie się na tych dzieciach, które macie dzisiaj, na ich wychowaniu, żeby kryminalistami potem nie zostały. Bo znam mamy, co karmiły do 5 roku życia, ale już dzieci wychować nie potrafiły i przyczyniły się do zniszczenia im życia. No i co z tego karmienia przyszło? Nie mówię, żeby temat olać, ale brać rzeczywistość, jaką jest i nie zamartwic się przeszłością, na którą nie mieliśmy, a teraz już na pewno wpływu nie mamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja z wyboru karmie mm i moje dziecko nie choruje daj spokój z tym karmieniem, to nie sredniowiecze kazdy karmi jak uwaza, nie lubie wyzywania sie na zasadzie ta karmi sztucznie a ta nie, sama bylam chowana na butli i nie mam zalu o to, sama uwazam ze karmienie nie wplywa na nic, wazne zeby dziecko zjadlo, nie ma co sie obrzucac na wzajem, wazne zeby pozniej dziecko dobrze zylo, zdrowo, ile matek karmi piersia a pozniej dzieciak w wieku 15 lat pali papierosy i rodzice uwazaja ze to nic zlego, tak samo mamy butelkowe moga zle wychowywac tak samo mamy karmiace naturalnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sorry za błędy ortograficzne... :O Ile razy bym nie czytała, a potem publikuję i i tak się okazuje, że masa byków... Nie wiadomo skąd! :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak ktos obraza sposob karmienia to chyba nie ma co robic w zyciu i domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Analizuję swoje własne życie - życie butelkowego dziecka - problemy zdrowotne, adaptacyjne, niesamodzielność, zaburzenia emocjonalne i liche osiągnięcia w edukacji. Nałożyło się na ten obraz wiele czynników, ale dziś ze strachem podejrzewam, że mm było jednym z tych najistotniejszych, który stłumił mój wrodzony potencjał. Nie szukam pocieszenia, nie oczekuję ocen, chciałbym poznać inne historie butelkowych mam i dzieci.. " Jeśli to prawda, to nadajesz się do psychiatry. A jeśli chcesz tylko w zawoalowany sposób obrazić ludzi karmionych MM, to już więcej nie rób z siebie większej idiotki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie chce urazic autorki ale moim zdaniem musi miec powazne problemy emocjonalne...za wszystko zlo w zyciy oskarza....mm:)to jest tak masakryczna hipoteza ze mnie rozbawila. Pare lat temu eks maz okradl mnie i dzieci-okolo 70tys zniknelo z konta.wiesz co uslyszalam-ze zrobil to bo jest DdA czyli dorosle dziecko alkoholika....bo wzial nie przeciez ukradl i gral na gieldzie zeby pieniadze pomnozyc i nam dac:) Rozwiodlam sie z tym nieudacznikiem karmionym zreszta piersia podobno...:) Taka sama teze na wlasne nieudacznictwo wysnulas. TY SAma. Przestan i kochaj swoje dziecko!!! Jakby sposob karmienia czy sposob porodu warunkowal fakt jaka sie jest matka albo co jeszcze b irracjonalne-jakim sie jest czlowiekiem,to byloby chyba zbyt cudownie. Pozdrawiam i tak troche z przekora radze"popros Bozie o rozum".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O cholender, nie pomyslalam ze karmienie mm moze az tak komus zrypac zycie. Ile trzeba karmic piersia zeby dziecku byla pisana swietlana przyszlosc? Pol roku? Rok? Dwa? Trzy? Szybko szybko bo jak trzeba to zakupie od jakiejs mamy jej mleka i dokarmie ile trzeba swojego siedmiolatka. Tylko jedno mnie powaznie zastanawia. Znam dwoch braci, obydwaj karmieni mm i jeden jest lekarzem a drugi nawet studiow nie skonczyl. Myslicie ze matka potajemnie jednego dokarmiala piersia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja karmie z wyboru mm. Uwazam ze jest lepsze niz moje mleko bo mialam po porodzie koszmarna anemie. Poza tym bylam na lekach. To jak ja to mialam dziecku dac. Brodawki tez plaskie tez mialam nakladki. Nic to nie dalo. Pokarmu mialam sladowe ilosci. Bromergon bralam. Dziecko ma sie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem dzieckiem karmionym butelką od początku. Mam 30 lat i obalam twoją teorię autorko. Zawsze świetnie się uczyłam, nauka przychodziła mi z łatwością - na studiach miałam stypendium naukowe za b. dobrą średnią. Rzadko choruję - najczęściej lekkie przeziębienia, pierwszy raz byłam w szpitalu podczas porodu. Nie jestem otyła, nie mam cukrzycy, zdrowe zęby, no mogłabym wymieniać. Nigdy nie miałam problemów adaptacyjnych - zawsze świetnie się odnajduję w nowym środowisku, lubię poznawać nowe osoby, lubię podróżować itp. itd. Na nasze życie ma wpływ szereg czynników i naprawdę nie można obarczać winą mm dlatego, że coś ci tam w życiu nie wyszło. PS. Swoje dziecko też karmię sztucznym mlekiem od urodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niestety, to że jesteś głupia czy masz inne problemy emocjonalne to nie wina mm.. taka już jesteś wybrakowana i nawet 5 tysięcy litrów mleka prosto z piersi by tego nie zmieniło. Najbardziej rozwaliło mnie hasło "byłam chowana na butli, o co przez lata miałam potężny żal do matki" :O nawet nie chcę tego komentować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko miałam podobne przejścia z kp do Twoich. Moje dziecko praktycznie od początku jest na mm i co?? Ma 2 lata i nigdy nie brał antybiotyku, nigdy nie chorował poza katarem i lekkim kaszlem,kiedy inne dzieci znajomych karmione piersią do roku wybrały juz kilka antybiotyków. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego ;) a i pi co sobie wkręcić takie rzeczy. Kochamy nasze dzieci najbardziej na świecie,dbamy o nie,troszczymy się i tak przez całe życie a na pewno nie jesteśmy wygodne,bo się nie udało z karmieniem. Czasem nie ma tego mleka, chociaż dla innych to wymysł i wymówka,ale ktoś kto przez to nie przeszedł nie zrozumie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie rozumiem tego linczu na autorce. Nie oszukujmy się, większość kobiet karmiących butelką ma wyrzuty sumienia. Wystarczy popatrzeć na butelkowe fora. Skąd te wszystkie posty, pełne tłumaczeń, dramatycznych historii o przegranej walce? Właśnie z poczucia winy, z próby usprawiedliwienia swojej porażki. Najbardziej zaskakuje mnie stwierdzenie, często padające z ust butelkowych mam : "nie ma znaczenia pierś czy butla, ważne, żeby się najadło/ było kochane etc. " . Jak to nie ma znaczenia? A skąd pochodzi ponad 70% przeciwciał odpornościowych człowieka? Jaki narząd (zaraz po mózgu; zresztą słusznie nazywany "drugim mózgiem") ma największy wpływ na nasze zdrowie fizyczne i psychiczne, jeśli nie jelita? A teraz zadajcie sobie pytanie, czy proszek na bazie krowiego mleka jest w stanie zapewnić małemu człowiekowi prawidłową florę bakteryjną, specyficzne dla naszego gatunku przeciwciała? Natura nie jest głupia. To człowiek robi z siebie idiotę próbując ją poprawiać w każdej możliwej dziedzinie. A efekty tego widzimy na co dzień. Samica każdego gatunku posiada jedyne w swoim rodzaju mleko, poza wspólną, umowną nazwą, niewiele te napoje łączy. Inny skład, inne proporcje, bo inne potrzeby potomstwa. Ludzkie dziecko potrzebuje ludzkiego mleka, a porównywanie go z mm jest nieporozumieniem, wynikającym albo z nieświadomości albo z ignorancji. Owszem, istnieją osoby o tzw. dobrych genach, którym mleko modyfikowane nie zrujnuje jelit doszczętnie. Ale większość butelkowych dzieci boryka się w dorosłym życiu z problemami zdrowotnymi, u których podstaw leży nieprawidłowy stan jelit. Nie oznacza to przecież, że karmieni piersią nie chorują, bo o jelita należy dbać całe życie, a znaczna część populacji o tym nie pamięta. Niemniej potencjał zdrowia otrzymany z mlekiem matki jest nieporównywalnie cenniejszy i większy niż w przypadku butli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kelingful
A ja polecam książkę o jelitach - "Jelita. Historia wewnętrzna". Autorka jest lekarzem, sama była dzieckiem butelkowym. We wstępie napisała, że można bez problemu przewidzieć, jakie choroby i w jakiej kolejności zaczną dopadać człowieka karmionego w ten sposób, sama tego zresztą doświadczyła. Ktoś wysunął stwierdzenie, że w latach 80' pierś była w niełasce, a teraz "moda wróciła". To żadna modna, to powrót do normalności. Przemysł farmaceutyczny nakręcił bajkę o zdrowym mm. Chyba oczywiste, że dla własnych korzyści, a nie dla dobra dzieci. Ale społeczeństwo nauczone błędami w końcu przegląda na oczy i przestaje wierzyć na słowo tej farmakomafii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:56 Masz w 100% racje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mleko modyfikowane powstało w celu karmienia dzieci w sierocińcach, jako pokarm zastępczy. Dzięki kampaniom producentów żywności dla niemowląt, mm zaczęto stawiać na równi z mlekiem matkim, ze szkodą dla dzieci, a z korzyścią finansową dla producentów. Biznes się kręci a naiwne matki myślą, że robią dobrze. Dla mnie mówienie, że nie ważne czym się karmi dziecko, ważne, że je się kocha jest niepoważne. Dieta ma kluczowy wpływ na nasze zdrowie, czy się to komuś podobs czy nie. Jak można mówić, że nie ważne jak się karmi? Potem będziecie wpychać dzieciom chipsy, mc donaldy, slodycze, z głupim tłumaczeniem, że przecież wszystko jest dla ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale z ciebie histeryczka autorko. ja sama kp, ale nie rozumie jak możesz karmiąc mm robic z tego taki dramat...i jeszcze te pretensje do matki ze cie karmila butelka...jesteś już mama to powinnas wiedzieć ze kazda mama chce dl swojego dziecka jak najlepiej...nie obraż się ale jak to czytałam to miałam wrazenie ze pisze jakas chora na tym punkcie osoba naprawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kiedyś matki wcale nie karmily piersią, bo szly do pola i nie miały czasu i dzieci były i sa zdrowsze niż teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie matka powiedziała, że nie karmiła nas, bo szkoda jej było ładnych piersi. Więc w pełni rozumiem, że można mieć żal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Nie karmiły bo chodziły w pole." Ale były mamki, było zdrowsze jedzenie, woda, powietrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko! Przestań popadać w paranoje! Co ma powiedzieć mój starszy brat? Gdy się urodził okazało się że ma nietolerancję laktozy i do 6 mż był karmiony tylko sokiem z gotowanej marchwi. Później mm :D Facet żyję, ma żonę, mieszkanie, samochód, dobrą pracę, wykształcenie wyższe. Wspaniały okaz klasy średniej :P Dziecka jeszcze nie ma ale to nie wina marchewki spożywanej od urodzenia a antykoncepcji ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kelingful
Przede wszystkim przyszłym matkom należy się edukacja, po to, by wiedziały jak sobie poradzić, gdy pojawia się kryzys laktacyjny czy inne kłopoty z karmieniem. Należy obalać pokutujące wciąż mity na temat karmienia, typu: -nie miałam pokarmu (laktacja zaczyna się w głowie,nie w piersiach, determinacja i nastawienie oraz wytrwałość pomimo przeszkód to podstawa; ważne jest też wsparcie ze strony otoczenia, bo jego brak często sprzyja łatwemu poddawaniu się i przejściu na mm). -dziecko ma alergię na mój pokarm (alergenami mogą być składniki diety matki, ale nie jej mleko jako takie; po prostu należy dostosować swoją dietę do dziecka) -mój pokarm był za tłusty/za chudy -mam złe brodawki ( dziś jest dostępnych tyle pomocy dla mam o trudnych brodawkach, że każda znajdzie dla siebie rozwiązanie; w ostateczności pozostaje zawsze laktator - koleżanka o wklęsłych brodawkach wykarmiła w ten sposób swojego syna,więc jest to jak najbardziej możliwe. Nie poddawajcie się; nikt nie obiecywał, że karmienie będzie zawsze i dla każdej z nas czystą przyjemnością. Ale celem nadrzędnym jest dobro dziecka. Jego optymalny start w życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oczywiście, że dawniej kobiety karmiły, a to, że chodziły w pole w niczym im nie przeszkadzało. Nie miały przecież alternatywy w postaci mleka modyfikowanego, a po krowim dzieci srały na potęgę. Tylko że nie było cyrków typu leżenie i karmienie przez kilka dni, zamykanie się z dzieckiem w pokoju, czy wiszenie na piersi. Jak dzieciak był słabszy i nie umiał dobrze ssać, albo matka miała problemy z laktacją, to umierał i nawet nikt nie wiedział dlaczego. Nie było doradców laktacyjnych, kapturków, laktatorów i innych bajerów. Dzieciak nakarmiony spał albo darł się gdzieś na miedzy, a matka zasuwała w polu. I nikt jej nie bił brawo za to, że już ósmy miesiąc karmi piersią. Dzisiaj możemy mieć spokojne głowy, bo w razie problemów damy butlę i dzieciak jakoś się wychowa. Nasze babcie nie miały takiego komfortu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja kp i mam tego dosyc. Niby wygoda ale przez pierwsze 3 miesiace wiszenie czyli wiezienie. Teraz mnie drapie i szczypie po piersiach do krwi weez daj spokoj. Autorko lecz sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jagoda vernis
Korzystałam po porodzie z pomocy u doradcy laktacyjnego i ta mądra kobieta powiedziała mi jedno - teoretycznie KAŻDA KOBIETA jest w stanie karmić piersią, ale w praktyce nie każdej starcza sił i konsekwencji. Dlatego tak ważna jest pomoc specjalisty, ale także wsparcie rodziny czy innych kobiet karmiących. Warto przekonywać do walki o naturalne karmienie, bo nie oszukujmy się, nie ma lepszego sposobu na zapewnienie dziecku wszystkiego, co potrzebne do prawidłowego rozwoju. Natomiast jestem przeciwna zjawisku tzw. terroru laktacyjnego, atakowania butelkowych mam, którym nie udało się wytrwać w kp. Nie zapominajmy także, że czasem karmienie takie jest niemożliwe z przyczyn zdrowotnych. Wrzucanie kobiet, które chcą a nie mogą lub nie potrafią wykarmić własnym mlekiem, do jednego worka z tymi, które zwyczajnie nie chcą, jest krzywdzące i nieuczciwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko wiem ze nie o to Ci chodzilo ale autentycznie mnie rozbawilas:) Idz do psychologa tyle napisze.Sadze ze masz generalnie problem sama ze soba. Juz tu czytalam o nienormalnych co sa np.grube(kobieta o nicku wifigdansk) i ze obwinia za to swoja matke bo...karmila ja mm:) Zamiast wziac sie za sfoj tlusty tylek obwinia sie za to innych.Wygodne to wasze myslenie.Wiec ta wifigdansk czytam i nie wierze-karmi tym nieszczesnym cycem duze ponad roczne dziecko.Ba jak sie nie mysle to i ponad dwuletnie...Sama uwaza sie chyba tak jak autorka za jakis odpad...Smutne ale takie niskie poczucie wartosci i to co pisze autorka leczy sie takze farmakologicznie. Nie odnosze sie nawet do tego bo to tak niskie i slabe i IRRACJONALNE ze szkoda argumentow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kelingful
Od kiedy leki psychotropowe mają wpływ na samoocenę? Kolejna ofiara teorii farmakomafijnych. I nie ma nic dziwnego w karmieniu dwulatka. Znasz najnowsze wytyczne WHO? To przytoczę: "WHO jako najbardziej odpowiednie dla rozwoju szkraba uznało karmienie piersią kontynuowane do drugiego roku życia dziecka. Z kolei rezolucja World Health Assembly wnosi, że najlepiej karmić piersią nawet powyżej drugiego roku życia i dłużej". Jeśli dziecko chce jeść, a matka jest zdolna zapewnić mu pokarm i wyraża taką wolę, to dlaczego ma tego nie robić?. Myślę, że dla wspomnianej dziewczyny z nadwagą, świetną psychoterapią jest właśnie owo długie karmienie, a nie jakieś chemikalia na receptę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak WHO zaleca długie karmienie piersią, to wszystkie przyklaskują i recytują owo zalecenie jak pacierz. Jak WHO zaleca szczepienia, to nagle się okazuje, że się WHO jest skorumpowane i zaprzedane koncernom farmaceutycznym. To jak to w końcu jest z tym WHO?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×