Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

ZahraM

Zostawił mnie... DLA WŁASNIEJ MATKI!

Polecane posty

Witam, post trochę długi, ale ZACHĘCAM DO PRZECZYTANIA I ODPOWIEDZI. Chciałabym podzielić się z Wami moją historią, ponieważ czuję się w tym wszystkim osamotniona. Mam 20 lat. Z moim byłym już chłopakiem poznałam się rok temu. Jest ode mnie tylko rok starszy, ale pomimo naszego młodego wieku udało nam się stworzyć cudowny związek... do czasu aż na horyzoncie nie pojawiła się... jego własna matka. Nie zdawałam sobie jeszcze wtedy sprawy jakim wcieleniam zła jest ta kobiate – wręcz przeciwnie, tłumaczyłam jej zachowanie matczyną troską. Wracając pamięcią do moich pierwszych wspólnych chwil z ówczesnym ukochanym. Nie mogłam na niego narzekać. Miał świetną pracę, co wiązało się z dobrymi zarobkami, był czuły, kochający, miał solidnie poukładane w głowie a nawet jego plany wydawały się przyszłościowe. Nie mogłam prosić o nic więcej, gdyż jednym słowem był dla mnie spełnieniem marzeń. Niestety moja radość i szczęście nie mogły trwać wiecznie, dlatego też wkrótce miałam się przekonać o jego kłamstwach. Na jaw wyszły jego długi. Długi, które zaciągnął na rzecz jego matki. I to nie było kilkaset złotych, to były sumy po kilka tysięcy. 21 letni chłopak z bagażem długów na dzień dobrych zafundowanych przez rodzoną matkę. Zniosłam to wszystko, bo zasługiwał na pomoc i wsparcie. Zasługiwał na miłość. Akcja nie skończyła się przyznaniem do winy... wtedy wkroczyła między nas jego matka. Kiedy on pracował, ta kobieta obgadywała go na moich oczach. Mówiła mi, że mam z nim zerwać, bo to darmozjad; zły człowiek i wszystko co najgorsze w jednej postaci. Twierdziła, że ona na moim miejscu już dawno by zakończyła ten związek oparty na kłamstwach. Nie mówiąc już jaką fanatyczką religijną była i jakie zło wyrządzała wszystkim dookoła swoimi „moralnymi” radami. Po tej rozmowie postanowiłam zadziałać. Zabrałam się za mojego chłopaka i pomagałam mu w tej sytuacji jak mogłam. Zaczął wychodzić na prostą. Nie mówiąc już o zaangażowaniu mojej rodziny. Przyjęli go bardzo ciepło, wspierali a nawet pomagali. Kiedy jego mamusia poczuła, że zaczyna tracić kontrolę nad jego życiem zabrała mu samochód – wracał i chodził do pracy po kilka godzin dziennie (2h w jedną stronę); dniami i nocami. Nie ważne czy noc, deszcz, śnieg, zimno czy ciepło. Trwało to kilka miesięcy ponieważ wtedy jeszcze miał siłę się jej przeciwstawić i pokazać, że nie jest od niej zależny. Gdy to nie pomogło zabrała mu pościel i wymontowała zamek z drzwi jego pokoju dla ograniczenia jego prywatności. A kiedy to nie pomogło... wyrzuciła z domu i przeciwstawiła całą rodzinę przeciwko niemu. Własna babcia nie chciała przyjąć go pod własny dach. Kazała szukać pomocy u kolegów. Wtedy przygarnęła go moja rodzina. Otoczyła go wspaniałą opieką i rodzinnym ciepłam. Jego rodzice natomiast zachowywali się jakby nic się nie stało i cieszyli się, że „syn nie grzeszy pod ich dachem” i mieszka u obcych ludzi. Po czasie wszystko wróciło do normy, on wrócił do domu, mama na chwilkę oprzytomniała i życie toczyło się dalej. Wkrótce dostaliśmy szansę od losu by wylecieć za granicę. Dla mojego chłopaka była to największa motywacja, by w końcu uwolnić się od jego mamy. Ciągle powtarzał, że w końcu da radę, odetnie się od niej i w końcu skupi na nas. Na naszym szczęściu. Nie wspomnę, że podczas przygotować do wylotu jego matka dostawała furii, wydzwaniała do mnie i szantażowała, że nie pozwoli mu wylecieć jeśli nie zostanie i nie pomoże jej. Ignorowałam to, bo wiedziałam, że się uda. Wszystko zaczęło sypać się, kiedy dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że ona nie potrafiłą mu dać spokoju. Wydzwaniał do niego dzień w dzień z najmniejszą pierdołą. W końcu i on przestał się kryć z tym, że ma potrzebę rozmawiania z nią i nasze kłotnie się nasiliły. Jego toksyczna więź z matką nabierała na sile podczas gdy moja więź z nim niszczyła się pod wpływem kłotni i jego matki. Po dwóch miesiącach postanowiłam wrócić i odesłać go do matki, ponieważ to wszystko stało się nieznośnie. Chciałam wrócić, bo nie miałam w nim tam wsparcia ani już tego kochanego i cudownego faceta... tylko mamisynka. Mimo wszystko kochałam go, bo oprócz tych złych chwil były też dobre. Kilka dni po powrocie będąc u mnie jego matka wydzwaniała do mojej, by on wrócił do domu. Nie chciała dać sobie przegadać, że on jest u moich rodziców w odwiedzinach i awanturowała się z moją mamą, że ten ma wrócić i koniec. Niestety... musiał pójść. I już nie wrócił. Kilka dni później jak się okazało zerwaliśmy pod wpływem jego matki. Rozstaliśmy się z hukiem. Jego mama byłą wręcz zadowolona i obwiniała mnie jaką złą dziewczyną byłam. Po kilku dniach zebraliśmy się na szczerą rozmowę i on płacząc przyznał mi się, że nie może mnie już dłużej krzywdzić i musi zostać z matką. Że to nie pierwsza sytuacja kiedy przez matkę zostawił kochającą dziewczynę. Płakał jak dziecko, szlochał i zanosił się. Dla mnie to sygnał o pomoc... nie potrafię go w tym wszystkim zostawić, ponieważ w dalszym ciągu coś do niego czuję. CZY POWINNAM O NIEGO WALCZYĆ? CZY POWINNAM MU POMÓC UWOLNIĆ SIĘ OD TEJ ZŁEJ KOBIETY? Dziś, 5 września mija 3 dzień od rozstania... powiedzcie proszę, czy to ja zawiniłam. Czy powinnam pozwolić mu tak po prostu odejść i patrzeć jak marnuje się w sidłach własnej matki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jesli masz siły to pomóż mu uwolnic sie ze szponów jego pazernej matki która bezwzglednie marnuje mu zycie i wykorzystuje go na maksa, powiedz mu ze dasz mu szanse jesli całkowicie zerwie kontakt z matką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ty głupia babo, to są inne relacje. Matka, to matka. Żona to żona. Nikt nie ma prawa ranić rodziców. Rodzice wtedy są spokojni i nie narzucają się jeśli wiedzą ze On tworzy związek z kobietą która także potrafi im okazać odrobinę serca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×