Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

zdradziłam

Polecane posty

Gość gość
Haha, dokładnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Biedactwo, nic tylko po główce pogłaskać i zlitować się. Największych problemem dzisiejszych kobiet (niektórych) jest to, że szukają wszędzie winy, tylko nie w sobie. Zrozum, że jesteś homo sapiens i masz zdolność kontrolowania swoich popędów. Wszelkie tłumaczenia Cię nie usprawiedliwią, a jedynie przybliżą do zwierząt, które w większości są bardziej ludzkie, niż nie jeden człowiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Prawda jest taka, że k******o ma się we krwi. Są kobiety, które nigdy nie zdradzą (takich mało), a taka jak Ty będzie zawsze podatna na takie rzeczy. Generalnie nie chciałbym mieć z Tobą nic wspólnego. Sam miałem kiedyś taką "kobietę" i Boże uchowaj!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość troluś
Ty nie zdradziłaś. Zdrada to jednorazowy wypad. Ty zdradzasz. Jeden raz można wybaczyć, pracować i naprawić związek. Ale Ty zdradzasz nieprzerwanie. Nie ma tu miejsca na delikatne słówka i głaskanie Cię po główce. Nie napiszę autorko co myślę o Tobie bo obiecałem sobie że będę nad sobą pracował i nie obrażał innych. Ale przyznaje że ciężko się powstrzymywać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem Cie w pelni bo sama bylam w identycznej sytuacji rok temu. Z ta tylko roznica, ze moj kochanek (kochalismy sie 2 razy) chcial ogromnie byc ze mna. Wiedzial, ze bylam w zwiazku i czekal cierpliwie na moja decyzje przez rok czasu. Ja bylam rozerwana miedzy, wtedy jeszcze, chlopakiem, a tym drugim. Nie wiedzialam kompletnie co zrobic, kogo wybrac; z jednej strony chlopak, z ktorym w tamtym czasie przezywalismy kryzys w zwiazku z drugiej strony on... najmadrzejszy i najmilszy czlowiek jakiego poznalam. Okropnie cierpialam, ciagle plakalam, stracilam radosc zycia. Ale kazda taka historia w koncu znajduje swoj final, to nie moze trwac w nieskończoność bo Twoja psychika tego nie udzwignie i w momencie najgorszego cierpienia wybierzesz... Bardzo Ci wspolczuje i nie osadzam Cie, moja rada dla Ciebie to abys porozmawiala z narzeczonym. Nie mowie o przyznawaniu sie do romansu, powiedz, ze pojawil sie w Twoim zyciu ktos kim jestes zafascynowana i stoisz na rozdrożu. Ta rozmowa rozjasni Ci w głowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Airoturles
A ja Ci powiem tak: Źle zrobiłaś, wybaczam Ci, idź i nie grzesz w ten sposób więcej. Jako pokutę - zakończ znajomość z jednym i z drugim i po pewnym czasie zacznij układać sobie życie na nowo. Wtedy można powiedzieć, że częściowo odkupisz swoje winy. W przeciwnym wypadku czeka Cię to samo, co zgotowałaś swojemu narzeczonemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tu ja autorka. dzięki za wszystkie rady (i za wyzwiska, zasłużyłam). ja nie powiem mojemu narzeczonemu o tym, uważam, że o takich rzeczach nie powinno się mówić, bo robi się to tylko dla siebie. ale niewykluczone, że skończy się to właśnie tak jak Arloturles napisał. rozstanę się z każdym z nich, zostanę sama i spróbuję sobie ułożyć życie na nowo. z tym kochankiem nie chciałabym być. on jest cudowny, ale to nie jest materiał na poważny związek, właśnie ze względu na to, jakie ma podejscie do kobiet i do wierności. on jest z tych, co rzeczywiście nie widzą w zdradzie czy romansie nic szczególnie złego. dla mnie to niepojęte, ale pisałam już, on się bardzo dobrze czuje w tej sytuacji, żadnych rozterek. więc z nim na pewno nic z tego nie wyjdzie. i początkowo myślałam, że skończę z kochankiem, dojdę do siebie i znów spróbuję być szczęśliwa z narzeczonym. ale sama nie jestem pewna, czy to możliwe. w końcu to mój narzeczony, nie mąż. dopiero mamy się pobrać. i czy naprawdę jest sens budować małżeństwo i szczęście rodzinne po czymś takim? czy cała ta sytuacja nie wróży źle ewentualnemu przyszłemu małżeństwu? nie wiem, ja się ostatnio zastanawiam, czy może tak naprawdę ja go nigdy nie kochałam, skoro do tego doszło? i to prawda, będę obwiniać kochanka, już obwiniam. szczerze go czasem nienawidzę, pomimo tych wszystkich wspaniałych chwil, i siłą rzeczy kojarzy mi się z całym tym syfem, który jest teraz w moim życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
znacie takie powiedzenie? "nothing never goes away until it teaches you what you need to know". nic nigdy nie odchodzi, dopoki nie nauczy cię tego, co powinienes wiedzieć. x ja czasem myślę, że jedyna lekcja, która dla mnie z tego wszystkiego wynika, to to, że zaręczyny były błędem i nie powinnam wychodzić za tego narzeczonego. zwłaszcza, że już wcześniej miałam takie wątpliwości. czasem się zastanawiam, czy nie zrobiłam tego błędu właśnie po to, żeby te wątpliwości przypieczętować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam koleżankę która była w podobnej sytuacji co autorka. Z tą różnicą że jej wówczas wtedy narzeczony wyjechał za granicę na 4 miesiące(zarobić na ślub) a ona po jakichś dwóch zaczęła go zdradzać z kolegą z pracy który na nią leciał już od długiego czasu. Jak to w takich sytuacjach bywa narzeczony się dowiedział zerwał zaręczyny, ona walczyła o niego jeszcze 2 lata aż on znalazł inną i się po jakimś czasie ożenił. To jest moja dobra koleżanka, przychodzi na kawę i wyobraźcie sobie że po około 10 latach mimo że sama ma już własną rodzinę potrafi się czasem zwierzyć że wtedy popełniła największy błąd swojego życia i nigdy sobie tego nie wybaczy. Chyba go nadal kocha...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale mleko się rozlało, ona ten bląd juz popełniła więc wasze morały na nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no sytuacja podobna. u nas to ja wyjeżdżam, często nie ma mnie nawet dłużej niż przez 4 miesiące. i ten kochanek też od zawsze do tego dążył. znamy się od lat... dłużej niż z moim narzeczonym i zawsze był wspaniałym przyjacielem. a teraz coś takiego. ale ja wierzę, że mój narzeczony nigdy się nie dowie. jak na razie, nikt nic nie wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno, czy Ty w ogóle masz sumienie? Gryzie Cię? Czy z narzeczonym uprawiacie seks??? Po co Ci taki narzeczony,którego i tak zdradzasz....Jakbyś go kochała, nei chciałabyś dawać d**y innemu,bo za nic w świecie nie chciałabyś go zranił, choćby nie wiem jak swędziała Cię c**a!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wszyscy macie rację, ja wiem. niektóre kobiety może tak potrafią, ja jestem za delikatna na takie układy. mam też na tyle jednak honoru, żeby nie szukać usprawiedliwień. wiem, że tak najłatwiej sobie z tym poradzić i większość ludzi tak robi. tłumaczy sobie, że to nic takiego, albo że partner się przyczynił do sytuacji itp. ja nie chcę się usprawiedliwiać, może dlatego tak mi ciężko to znieść. ja to zakończę z tym kochankiem, ale co z tego? mleko się rozlało, jak ktoś wyżej napisał. z pamięci tego nie wymażę. chyba rzeczywiście kupię jakieś leki na nerwy, odczekam jakiś czas. czas leczy rany podobno. i może wtedy wyklaruje się mój mętlik w głowie. na razie nie chcę podejmować radykalnych decyzji co do narzeczonego, najpierw muszę ochłonąć. zazdroszczę czasem ludziom bardziej gruboskórnym, już nie pierwszy raz w życiu. po nich by pewnie spłynęło, a ja zawsze ze wszelkimi takimi rzeczami się tak męczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje zdanie jest takie, że powinnaś zakończyć znajomość z kochankiem i prawdopodobnie też z narzeczonym. Z kochankiem dlatego bo ma takie luzackie podejście do związku a z narzeczonym bo go zdradziłaś i ci tego nie wybaczy po drugie nie zaspakajał cię w łóżku a to też jest ważne bo za jakiś czas nawet jeśli jakimś cudem by ci wybaczył to i tak go zdradzisz bo już teraz go nie szanujesz wcale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
może. czasem myślę, pisałam wyżej, że po to się to stało, żebym nie wychodziła za mojego narzeczonego za mąż. to właściwie pocieszająca myśl - że cały ten koszmar może mieć jakiś sens, nawet jako nauczki. sama nie wiem... mój narzeczony.. będzie wspaniałym mężem i ojcem. ale od samego początku ten związek był taki właśnie - jakby trochę z rozsądku, właśnie dlatego, że to dobry człowiek. ale nie miałam takiej fazy prawdziwego zakochania. po innych przejściach z facetami, uznałam, że to nieważne; ważne, że dobry człowiek. a potem jeszcze wyszły te problemy w łóżku, do tego ja wyjechałam, więc chyba się trochę oddaliliśmy. nie chodzi o to, że ma małego - jak ktoś wyżej sugerował. aż tak pusta nie jestem, żeby zdradzać faceta z powodu za małego przyrodzenia, naprawdę. to są o wiele poważniejsze problemy. przez szacunek dla mojego narzeczonego (jednak resztki wolałabym zachować) nie chcę tu pisać, jakie to problemy. mogę tylko napisać, że po tylu latach związku ani razu nie doszło do normalnego stosunku, takiego do końca, z wytryskiem. a od dawna się staramy. czasem się martwiłam, jak ja miałabym zajść w ciążę, bo jednak chciałabym kiedyś mieć dzieci. ale pewnie w końcu by się udało. wiem, że seks nie jest najważniejszy, zaraz mnie tu znowu oplują, ale to jednak jest problem - kilka lat nieudanych prób odbycia stosunku jest frustrujące, uwierzcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w każdym razie - niezależnie od frustracji - może po prostu nie powinniśmy być ze sobą. może oboje u boku kogoś innego znaleźlibyśmy więcej satysfakcji, również seksualnej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
żadnych bluzg? jestem zaskoczona ;) nie wiem, czy ktos to czyta jeszcze, ale mi potrzeba wygadania się nie przeszła, więc jeszcze napiszę. wiecie, co jest najgorsze? mój narzeczony to był mój najlepszy przyjaciel. nie tylko obecnie, ale w ogóle - najlepszy, jakiego miałam w życiu. jedyna osoba, która wiedziała o mnie wszystko i której o wszystkim mogłam powiedzieć. teraz już tak nie jest, bo mam moją tajemnicę. i zakładam, że narzeczony nigdy się nie dowie, nie może się dowiedzieć, więc nawet jeśli zdecyduję się z nim zostać, nigdy nie będzie tak jak kiedyś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Huć minie i wszystko wróci do normy. Nie warto psuć wartościowego związku dla paru numerków. Z kochankiem daję ci max kilka miesięcy i się znudzicie sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moze. chciałabym, żeby tak było. boję się tylko, że mój związek z narzeczonym już nie będzie taki sam. teraz to jednak inna jakość. ale może, z czasem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie powiem, że Ci współczuje, bo świadomie podejmowałaś decyzje, ale jakoś mnie ta twoja sytuacja smuci. Ranisz człowieka i to bardzo. Jednocześnie twierdzisz, że to twój przyjaciel, partner... Chyba go jednak nie kochasz, a nawet jeśli, to i tak powinnaś się z nim rozstać, przecież nie da się żyć z takim brzemieniem. Kochając go nie możesz go okłamywać, a gdy wyznasz prawdę, zranisz go. Nie mów mu i się rozstań. Tak bedzie lepiej dla ciebie i dla niego. Ułoży się wam z innymi osobami, może nawet pozostaniecie przyjaciółmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego ma się rozstawać? Stracić narzeczonego dla jakiegoś *****cza, który nawet związku nie chce? Zakładam, że nic o tym nie wspomina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
on nie wspomina, ja nie wspominam. poniosły mnie emocje, przyznaję, nie umiem mu się oprzeć, ale jednak rozsądek mi mówi, żeby się z nim nawet nie próbować wiązać. nie chciałabym z nim być, nawet gdyby powiedział, ze mnie kocha, zostawi wszystko, a moj narzeczony by mnie kopnął w dupę. nie umiałabym mu zaufać, wiem, jakie ma podejście do wierności, zawsze bym podejrzewała, że mnie zdradza. i pewnie by to robił. więc on w ogóle nie wchodzi w grę tak na poważnie. w grę wchodzi tylko: albo narzeczony albo samotność. jeśli rzeczywiście kochając nie można kłamać, będę się musiała z nim rozstać. ale czy rzeczywiście nie można?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie badz głupia. Kobiety zdradzaja i jakoś nie rozwalaja swoich zwiazkow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oczywiscie, ze możesz skłamać, ale jak bedziesz się z tym czuła? Ja, jeśli tylko pomyśle o tym, że bym mogła zdradzić mojego, a potem go okłamywać, czuje prawie realny ból w sercu. Jeśli go kochasz, to chyba tego nie wytrzymasz psychicznie. Moja mama zawsze mi mówi, nie wiem w sumie po co, ze jak sie kogoś zdradzi, to nie powinno się przyznawać partnerowi, bo się go tylko zrani, a jeśli zdrada nic nie znaczy to po co psuć związek. Jak dla mnie ten związek juz jest zepsuty, to co zrobiłaś bedzie nad wami wisieć. Ja powiedziałbym, mimo, ze by mnie zostawił. Nie mogłabym go okłamywać na dłuższa metę, ale ja tez nigdy bym nie zdradziła i nigdy nikogo nie zdradziłam, wiec może nie wiem co mowię. Wg mnie, bedziesz sie tylko czuła gorzej i gorzej z tym wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no ale przecież to jest strasznie egoistyczne - sama piszesz, że klamiąc, czułabyś straszny ból w sercu. Ty a nie On. wyznałabys prawdę tylko po to, żeby pozbyć się swojego bólu w sercu. i piszesz, że to dlatego, że kochasz powiedziałabyś? mi się wydaje, że skoro to egoistyczne, to właśnie ze względu na miłość, nie należy mówić. ja nabroiłam, ja sama sobie muszę z moim bólem w sercu poradzić. nie wiem sama, nigdy nie bylam w takiej sytuacji, ale myślę, że może z czasem... przejdzie, ja zapomnę i wszystko wróci do normy. nic nie będzie wisieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a tak na marginesie - nie wiem tego, ale myślę, że mój narzeczony może nawet nie zostawiłby mnie, nawet gdybym mu powiedziała. zna mnie dobrze, wie, że dla mnie to nie jest chleb powszedni - zdrada (w sensie, nie miałam raczej takich skłonności, z tym kochankiem to wyjątkowa sytuacja). bardzo mnie kocha. i bardzo chce mnie poślubić. ale i tak - nie zamierzam sprawdzać, czy moje przypuszczenia są słuszne. naprawdę, jestem przekonana - niezależnie czy będziemy razem czy nie, trzeba zrobić wszystko, żeby się nie dowiedział.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie klamac tylko nie powiedzieć. Inne zdradzaja aż miło i siedzą cicho... Gdyby z kochankiem naprawdę coś było to pisalabys inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może i jest to egoistycznie, ale jeszcze bardziej egoistyczna jest zdrada. A szczytem egoizmu jest juz pozostawanie w związku, który stracił sens w momencie zdrady. Zdrada, przy założeniu, ze nie jest to gminazjalny związek, a dwojga poważnych ludzi, jest dowodem na to, ze cos jest nie tak w związku. Nic jej nie usprawiedliwia. Ja bym nie wybaczyła, nawet kochając jak idiotka, wolałabym odejść i cierpieć, niż zostać ze świadomością zdrady. A żyć jak ostatnia naiwna z kimś, o tej zdradzie nie wiedząc - jeszcze gorzej. Postaw się w tej sytuacji. Robisz z faceta osła. Powiedz mu i zobacz czy wybaczy, weź na klatę konsekwencje. Nie buduj związku na kłamstwie. Prawda zawsze wyjdzie na jaw, zwłaszcza ta bolesna. I pewnie dopadnie cie to w najgorszej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dzięki za rady! miło, że nawet ktoś rzeczowo doradził, bez wielu bluzg. ja idę spać teraz, dobranoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak powiedz narzeczonemu, kopnie cię w tyłek, kochanek też, i zostaniesz sama.... Ale ci doradzaja... Nic nie mów. Zakończ z kochankiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×