Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Alicja_15

Chłopak powiedział, że już mnie nie kocha...

Polecane posty

Cześć, Długo szukałam jakiegoś tematu z podobnym problemem do mojego, ale chyba jednak mój jest specyficzny. Chodzi o to, że od pół roku spotykam się z pewnym chłopakiem. Oboje jesteśmy w technikum i dodatkowo chodzimy ze sobą do jednej klasy. Jak to w szkole bywa wszyscy tworzą ze sobą tzw. "paczki" i tak też było w naszym przypadku. Ja, moja przyjaciółka, on i jeszcze jeden chłopak - tak wyglądała nasza. Olaliśmy resztę klasy, przez co bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Ja i mój (teraz już były) chłopak po jakimś czasie zaczęliśmy pisać ze sobą. Każdego dnia coraz więcej, tak aż w końcu całe dnie spędzaliśmy na pisaniu ze sobą. Po jakimś miesiącu takiego pisania zapytałam go czy wierzy w przyjaźń między dziewczyną a chłopakiem - odpowiedział, że nie ponieważ on mnie kocha. Też już wtedy coś do niego czułam więc tak się wszystko między nami zaczęło. Jak to na początku, wielka miłość...Mimo wszystko nasze rozmowy nie polegały na samym słodzeniu sobie, zawsze były bardzo szczere. Oprócz tzw. "drugiej połówki" oboje mieliśmy w sobie najlepszego przyjaciela i jak tylko któreś z nas miało problem, to razem go rozwiązywaliśmy. Dla mnie to było coś nowego, coś innego niż dotychczas, mimo że to nie był mój pierwszy "poważniejszy" związek. Byłam pewna na 1000%, że kocha mnie jak nikogo dotychczas. Nigdy za nic nie mogłam zapłacić, za każdym razem on wszystko stawiał, zawsze to on proponował spotkania, i za każdym razem jechał na rowerze te 20km, żeby tylko się ze mną zobaczyć, a przez ostatnie pół roku jedyna pora, kiedy nie pisaliśmy była w nocy, kiedy oboje spaliśmy. Z nikim nie byłam bardziej szczęśliwa... Do czasu aż przyszły wakacje. Obojgu nam się to nie podobało, bo to oznaczało, że nie będziemy się widywać każdego dnia jak dotychczas w szkole. Ale przyjeżdżał do mnie i lipiec jakoś zleciał. Niestety początkiem sierpnia pojechałam na miesiąc do Tajlandii. Oboje wiedzieliśmy, że będzie ciężko, tysiące kilometrów od siebie, miesiąc bez spotykania się i praktycznie bez pisania, a przecież byliśmy od siebie uzależnieni... Przed wyjazdem, żegnając się nawet się przy mnie popłakał. Niestety już praktycznie pod koniec pobytu stało się coś, czego nie potrafię sobie wybaczyć. Dyskoteka na plaży, alkohol, i setki chłopaków szukających okazji. To był mój pierwszy raz na takiej prawdziwej dyskotece mówiąc szczerze, bo ja raczej nie jestem jakaś imprezowiczką. Wypiłam trochę przez co się rozluźniłam i zaczęłam się bawić razem z resztą. Nagle dołączył do mnie pewien chłopak. Tańczyliśmy razem, przecież taniec to nie zdrada więc czemu nie. Do dziś nie wiem jak mogłam nie wyczuć, że to zrobi, ale po chwili tańczenia mnie pocałował... Ten pocałunek trwał z 5sek po czym poszłam stamtąd pod jakimś pretekstem. Na drugi dzień bez wahania o wszystkim napisałam mojej miłości. Wiedziałam, że będzie zły, ale nigdy bym nie pomyślała, że dojdzie aż do czegoś takiego... Napisał mi "baw się dobrze" i mimo moich przeprosin nie odzywał się przez tydzień. Napisał dopiero jak już wróciłam do Polski, a następnego dnia mieliśmy się pierwszy raz zobaczyć w szkole. Jego wiadomość w skrócie brzmiała "Nie mam już do Ciebie żadnych pretensji, ale chce żebyśmy udawali, że nic między nami nie było, nie wiem jak to będzie, ale lepszej propozycji nie mam." Dla mnie to był szok a zarazem cios. Zaczęłam starać się o niego jak głupia, błagać, żeby dał mi kolejną szansę, zapewniałam go, że dostałam po d***e i nigdy bym 2 raz do tego nie dopuściła, że nie pozwolę mu tego tak skończyć bo strasznie go kocham, wiedziałam, że to ja zawaliłam i że teraz ja muszę stanąć na głowie, żeby to naprawić. Przez ten cały czas byłam pewna, że musiałam ogromnie go zranić, przecież jest młody i dla niego nawet to pewnie było ciosem. No i byłam pewna, że to tylko o to chodzi, bo przecież było wcześniej tak dobrze... Za każdym razem jak próbowałam z nim pisać, to albo nie odpisywał, albo zmieniał temat. Po prostu nie chciał o tym gadać i to nie tylko ze mną, bo ze swoim przyjacielem robił to samo, kiedy ten go chciał o coś wypytać. Nie widziałam dalszego sensu w pisaniu do niego, więc postanowiłam załatwić to jak należy i pogadać z nim w 4 oczy. Niestety i to nic nie dało bo cały czas milczał zapatrzony gdzieś w dal... Chciałam tylko usłyszeć od niego czy są jakieś szanse by to naprawić, czy mam po prostu odpuścić, bo nie jest w stanie mi tego wybaczyć... Nie potrafił mi na to odpowiedzieć "tak" lub "nie" jedyne co usłyszałam to "szanse może i są, ale może nie teraz...". Dał mi tym nadzieje, bo mógł powiedzieć, że nie ma i mieć spokój od tej sprawy raz na zawsze... Uznałam, że po prostu dam mu czas. Ale ileż można czekać? I na co tak na prawdę? Aż czas zrobi swoje i oboje zaczniemy powoli o sobie "zapominać"? Aż nauczymy się żyć bez siebie? Nienawidzę niewyjaśnionych spraw, a z jego strony nie wiedziałam kompletnie nic. Po czasie i po tym wszystkim co mu powiedziałam/napisałam przestałam zwyczajnie wierzyć w to, żeby ten pocałunek, który nie wyszedł ode mnie był powodem przekreślenia tego wszystkiego co między nami było. Wczoraj kończył godzinę później ode mnie, więc nie uprzedzając go o niczym, poczekałam na niego pod szkołą i na spokojnie poszliśmy w końcu pogadać. Myślałam, że jak zabiorę go tam gdzie pierwszy raz się pocałowaliśmy to coś to da, wrócą mu wspomnienia czy coś, ale się rozczarowałam. Wziął mnie za rękę, zaczął przepraszać za wszystko, za to ile wycierpiałam itd, po czym powiedział, że chciałby, żebyśmy się 'kolegowali'... Zapytałam dlaczego, czy było mu ze mną tak źle, że teraz beze mnie jest mu lepiej? Powiedział że nie. Zapytałam czy mnie jeszcze kocha. Nie odzywał się z pół godziny, nie potrafił mi tego powiedzieć wprost. W końcu to z niego wyciągnęłam - "Ten wyjazd od początku mi się nie podobał, tęskniłem za Tobą, ale po jakimś czasie jak wyjechałaś, jak przestaliśmy tyle pisać co zawsze, widywać się i jeszcze do tego ta sytuacja z tym pocałunkiem... tak jakby "czar prysł". Zaczęłam płakać bo mimo, że byłam przygotowana, że może nie być "happy endu" to jednak zabolało mnie to ogromnie, usłyszeć takie coś prosto w twarz od kogoś kto wciąż jest całym moim światem. Powiedział że jest pewien, że czuję ze mną bardzo silną więź, ale chyba mnie nie kocha. Powiedziałam mu że ma 2 opcje: albo próbujemy to naprawić, albo całkowicie się od siebie oddalamy. Powiedział, że nigdy nie wybierze, bo nie chce ani jednej, ani drugiej opcji. Błagał mnie, żebym się od niego całkiem nie oddalała, bo nie chce mnie stracić, błagał mnie o "przyjaźń". Powiedziałam, że jest egoistą, bo gdzieś ma to jak ja się będę czuła, przyjaźniąc się z kimś kogo kocham. Powiedział, że bardzo brakuję mu pisania ze mną i tych wszystkich rozmów. W szkole staram się na niego nie patrzeć, nie odzywać się, po prostu chce żeby on widział, że traktuję go jakby go nie było i że nie jest mi do szczęścia potrzebny. Ale w głębi serca, nie ma minuty żebym o nim nie myślała, jest mi tak źle, czuję się tak, jakby mi ktoś zabrał sprzed nosa cały świat. Nie widzę sensu w żadnym kolejnym dniu i mimo wszystko wciąż mam naiwną nadzieję, że może zrozumie co stracił, że może po prostu przez ten czas rozłąki i przez to że odzwyczaił się od pisania ze mną tylko sobie ubzdurał, że mnie nie kocha. Powiedział, że nie wyobrażam sobie, jak zabolała go ta wiadomość o pocałunku. Przecież gdyby na prawdę mnie nie kochał, to miałby to gdzieś z kim się całuje... Przynajmniej tak się pocieszam :'( Ja nie spojrzę na to obiektywnie, a moi przyjaciele już sami nie wiedzą co o tym myśleć. Nasz wspólny znajomy powiedział, że skoro już raz mnie pokochał, to może zrobić to znowu, jeżeli spróbujemy zachowywać się jak wtedy, kiedy zaczynaliśmy pisać. Tym dał mi nadzieję, dlatego też to wszystko napisałam. Bo chyba ostatnie co mi zostało, to już tylko poprosić o opinie kogoś, kto spojrzy na to z boku. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oh te mlodziencze czasy!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
łoo matko rozwiń opowiadanie, bo te jest zbyt krótkie żeby można było coś konkretnego napisać tobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wieem, wiem , że nikomu pewnie się tego czytać nie chce, ale opisanie tego w 2 zdaniach byłoby jak napisanie połowy definicji jakiegoś pojęcia... Nikt by tak na prawdę nie rozumiał do końca o co chodzi... Mimo wszystko mam nadzieje, że komuś się nudzi na tyle, że to poczyta i szczerze mi napisze co o tym myśli. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nasze czytanie niczego przeciez nie zmieni. Nie kocha to nie kocha, takie zycie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lol, w końcu jakaś kobieta przekonała się na własnej skórze co to znaczy usłyszeć od kochanej osoby "zostańmy przyjaciółmi" :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość edel
Nie zmusisz nikogo do miłości... Jesteście bardzo młodzi, więc zauroczenia się zdarzają. Może to właśnie chłopak pomylił z miłością? Obawiam się, że tutaj tylko pozostaje czas. Nie powinnaś się mu narzucać, ani nic. Jeżeli Cię to boli to unikaj z nim kontaktu. Kto wie może jeszcze coś z tego będzie. Jak już czytałam Twoją wypowiedź o pocałunku to tak sobie pomyślałam, że od czegoś takiego facet by Cię rzucił? Dziwne. No, a potem jasne. Ostudziły się jego uczucia. A może jest jakaś inna dziewczyna? Brałaś to pod uwagę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na co komu taka dziewczyna co ledwo się gdzieś wyrwie ze swojego grajdoła to już puszczają hamulce? Teraz się "tylko" po pijaku migdaliłaś, jaką on ma gwarancję że następnym razem po pijaku nie dasz jakiemuś tubylcowi d**y? Jesteś teraz wolna możesz się bez stresu na dyskotekach... bawić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Brałam pod uwagę inną dziewczynę i wykluczyłam to całkowicie. Znam go jak się okazało lepiej niż jego przyjaciele, a nawet oni mówili mi, że inna laska nie wchodzi w grę. A jeżeli chodzi o "migdalenie się", to tak jak już pisałam, nie wyszło to ode mnie, a nawet choćbym to ja tego kolesia pocałowała, to wg mnie człowiek błędy będzie popełniał zawsze, na nich przecież się uczymy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To, czy jest jakaś inna, wie tylko on. Wszystkie zdradzane żony zawsze dałyby uciąć sobie rękę za swoich mężów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zrób tak jak Ci koleżanki radzą. Wmów sobie że to jego wina, że na pewno to on miał inną i tylko czekał na jakiś błąd z twojej strony. Bo przecież kobieta nigdy nie jest winna, to facet zdradza. U kobiety to zawsze jest "mały błąd czy" chwilowe zagubienie " a jak facet przez to zrywa to znak że sam ma kochankę i ogólnie nie jest kobiety warty :D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Byliśmy ze soba 3 lata i muszę przyznać że zdarzało się że nie byliśmy ze sobą całkiem w porzadku. Zostawiłam go sama, bo w tamtym momencie wydawało mi się że go nie kocham. Ale myliłam się. Naprawdę było mi bez niego ciężko, i zdałam sobie sprawę że to ten jedyny. A on tymczasem dobrze się bawił z kolegami i koleżaneczkami….odzyskałam go dopiero po zamówieniu rytuału ze strony http://urok-milosny.pl i teraz jest między nami wspaniale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×