Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

ElfiaMama12

Córki nie chcą chodzić do szkoły...

Polecane posty

Mam dwoje dzieci, 6letnie bliźniaczki Angelikę i Tolę. Wychowuję je samotnie, rozwiodłam się z mężem i on przestał się nami interesować, jedynie płaci alimenty. W tym roku wedle nowej ustawy dziewczynki poszły do 1 klasy. Na wakacjach zostały przebadane w poradnii i pani psycholog stwierdziła że są gotowe, aby iść do szkoły. W 1 dzień było jeszcze w porządku; wiecie, Msza, poznanie pani i w ogóle, były ciekawe. Na drugi dzień poszły do szkoły i potem strasznie narzekały (są w jednej klasie). Mówią, że dzieci ich nie lubią, a pani krzyczy. Spróbowałam im wyjaśnić, że co do dzieci, to może im się wydaje, może dzieci są nieśmiałe i nie chcą podejść i zaproponowałam, aby same podeszły. Co do pani powiedziałam, że może miała zły dzień albo coś ją zdenerwowało. Następnego dnia Angela i Tola poszły znowu do szkoły. Byłam w pracy, kiedy dzwoni ksiądz i mówi, żebym przyjechała po Tolę, bo się posikała (dodam, że Angelika jest odważniejsza od Toli i mniej się boi, z kolei Tolcię łatwiej wystraszyć i ona jest bardziej lękowa, wrażliwa). Przyjeżdżam, rzeczywiście - Tola posikana. Biorę ją do domu, a Angela prosi mnie, żebym ją też zabrała, bo też się posika. Ja mówię: "Nie, Angelika, ty masz zostać, przyjdę po Ciebie po lekcjach". A ona - nie uwierzycie - zaczęła płakać i prosić mnie, żebym ją zabrała do domu, bo się boi, bo pani krzyczy, a dzieci ją wyzywają. Mówię, żeby nie odstawiała przedstawień, a Angelika zaczęła lament, że ją nie kocham, że ona się boi, że nie chce tu być i jak jej nie zabiorę to naprawdę też się posika. Aby uniknąć dalszych nieprzyjemności zabrałam obie dziewczynki do domu. Tola opowiedziała mi przez łzy, że pani (wychowawczyni, na którą narzekają) nakrzyczała na nią, bo pomyliła się przy rozwiązywaniu zadania i za karę nie pozwoliła jej wyjść na lekcji do toalety, kiedy o to prosiła, a jej biednej bardzo się chciało i nie wytrzymała. Dopiero ksiądz to zauważył. Angelika potwierdziła jej słowa i powiedziała, że ta pani to w ogóle krzyczy o byle co i nie puszcza do łazienki, i jej się też bardzo chciało a pani jej nie puściła i ledwo doniosła do kibelka. Zostawiłam dziewczynki na jeden dzień w domu, ale potem zdecydowałam, że nie ma sensu tego tak unikać i puściłam je do szkoły, a sama porozmawiałam z wychowawczynią. Pani zareagowała z wielkim oburzeniem, że co ja do niej mam, że ona jest bardzo dobrą nauczycielką, o co mi chodzi, nic takiego nie miało miejsca i żebym - dosłownie - odczepiła się. I tak skończył się trzeci tydzień nauki, dziewczynki do szkoły chodzić nie chcą, co rano jest płacz, lament, nie chcą wstawać z łóżka, symulują choroby. Nie odrabianą zadań domowych. Tola nawet chciała podrzeć swoją książkę. Każę im chodzić, ale nie wiem, czy dobrze robię. Pomocy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Propo.uje udac sie do dyrektora szkoly

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdyby moje dziecko nie zostało wypuszczone do toalety poszłabym do dyrekcji szkoły i kazała doprowadzić tam pseudo wychowawczynie, zrobiłabym jej dosłownie piekło. Bo potrzeby fizjologiczne sa potrzebami pierwszorzędnymi gdyby dziecko np. zsikało się w gacie przy całej klasie pewnie by już nigdy do szkoły pójść nie chciało, to nic innego jak znęcanie się. Nie pozwól na to!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miałam dokładnie to samo i nie bardzo potrafię ci pomóc. Oprócz bycia dobreym nauczycielem trzeba byc tez dobrym człowiekiem i lubic dzieci, a z tym nielatwo. Broń swoje dzieci i idź na skarge do dyrekcji. U mnie troszke pomogla opinia z poradnii PP bno przynioslam caarni na bialym że z moim dzieckiem jest wszystko w porządku a nawet lepiej i pani troche spuściła z tonu. Wczesniej próbowała mi wmówic, ze z moim dzieckiem coś jest nie halo. Trzymaj sie :) Może dasz rade zmienic klase, masz do tego prawo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tez poszlabymna skarge

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
myślę że to prowo, bo te twoje dzieciaki zachowują się tak, jakby na bezludnej wyspie byly chowane. W zerówce problemów nie było? Do przedszkola nie chodziły? W szkole nagle problem się zaczął?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja bym nie posylala dziecka do katolickiej szkoly

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
poza tym co ma ksiądz do tego wszystkiego, bo widzę że jest wszędzie i wszystko wie. Ksiądz dzwonil a nie dyrektorka albo wychowawczyni? Skąd miał telefon do ciebie? Poza tym jakie zadania są w 1 klasie, żeby dziecko samo miało sobie radzić i kary dostawać? Jedna wielka ściema :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×