Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość saad

Z mężem nie da się rozmawiać...

Polecane posty

Gość saad

Nie wiem dlaczego piszę, chyba dlatego, że nie mam gdzie i komu się wygadać a za chwilę chyba wybuchnę. Otóż tak, powiedziałam mu wczoraj zwięźle i w oczy, że zmarnował mi życie. Jesteśmy razem 12 lat. Mieliśmy kiedyś dużo wspólnych zainteresowań, lubiliśmy ze sobą rozmawiać o wszystkimi o niczym... Ogólnie taki standard. Dwójka dzieci 7 i 3 lata, wszystkie obowiązki z nimi związane na mojej głowie. Od samego początku. Jedynie co to raz po raz na spacer je zabierze i to zazwyczaj jak się pokłócimy, żeby pokazać jaki z niego super tata. Typ autorytatywny (po tatusiu) wszystko ma byc tak jak on chce, wszystko wie najlepiej i nikt inny nie może mieć racji. Czepia się o wszystko. Że słucham muzyki, że rozmawiam przez telefon, że na obiad były pierogi a nie kluski, że się na dziecko wydarłam bo ,mnie po raz 15-ty nie posłuchało (za chwile sam robi to samo, ale to mnie nie wolno), że po południu się przespałam godzinę bo bylam skonana. Tak się jakoś stało, że w końcu nie mamy zadnych znajomych- nigdy nie lubił moich koleżanek, kontakty po mału mi się urywały, bo byłam w niego ślepo zapatrzona, robilam co chciał. Nigdzie razem nie wychodzimy- bo nie umiem tańczyć. Tak z perspektywy czasu sobie myślę, bo mój dom rodzinny też do cudownych nie należał- czy to taka wielka miłość była czy chęć ucieczki. Tyle razy walczyłam o ten związek,ale nie wiem, czy ma to jakikolwiek sens Moja rola sprowadza się do wielofunkcyjnego urządzenia domowego, które ma działać jak w zegarku, a w razie potrzeby wyładować swoje złości. Długo starałam się robić wszystko perfekcyjnie, żeby był zadowolony- niestety zawsze bez skutku. Obojętnie ile wysiłku wkładam, ile pokazuje, że moge i potrafię- nigdy pochwały, ciepłego słowa, za to zawsze znajdzie się coś, żeby się przyczepić... Duszę się nie mogę już tak dłużej. Njagorsze że nie da się z nim w ogóle rozmawiac- jesli delikatnie sygnalizuję problem- obraca wszystko w żart, trochę ostrzej- mówi, zebym nie jojczyła i wychodzi z pokoju, tak, jak na początku posta- obraża sie i się ze mną rozwodzi. Mija parę dni i wszystko rozchodzi sie 'po kościach' żeby dzieci miały normalną rodzinę. Ile tak można? Rzucić go nie tak łatwo- prowadzimy firmę, więc jestem zależna finansowo, do tego nie mam żadnej pomocy, więc nie ogarnę znalezienia pracy plus dowożenia do szkoły i przedszkola, bo na niego nie będę miała co liczyć,. bo będzie chciał mi pokazać, że bez niego sobie nie poradzę. Poza tym nie wiem czy chcę- albo go kocham albo uzaleznił mnie od siebie sama nie wiem. jak ktoś dotrwał do końca tego chaotycznego monologu, to może mi coś doradzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×