Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Omega1234

Moze ktoś pomoże?

Polecane posty

Gość Omega1234

Z góry przepraszam,ze takie dlugie..ale może ktoś ma czas,przeczyta,ma jakaś rade,refleksje, Dziekuje z góry za poswiecony czas. xxxxxx Witam.Jestem z mężczyzną,myśle że mojego życia,bo zawsze super sie dogadywaliśmy,byliśmy jak papużki nierozłączki.Uwielbialiśmy być razem wszędzie i zawsze,do siebie nas ciągnęło i każdą minutę i sekundę staraliśmy się spędzać razem.Ale do czasu gdy pojawiły się dzieci mojego faceta.On jest po rozwodzie ma 4 dzieci, 2 synów dorosłych ,a dwoje jeszcze nie pełnoletnich.My mieszkamy za granicą i tam ułożyliśmy sobie życie.On jako ojciec chciał pomóc swoim dzieciom,bo osiągneli już pełnoletność,a mieszkali już od paru lat (bo mama pozwoliła)ze swoimi dziewczynami w ich domu,które nie pracowały i ich rodziny nie pomagały w ich utrzymaniu.Więc utrzymywani byli wszyscy za pieniądze które były wysyłane przez ojca-Alimenty.Przyszedł czas dorosłości,a właściwie pełnoletności,jeden syn skończył szkołe i mój mężczyzna pomyslał jest możliwość żeby pomóc dziecku i znajdzie mu prace tu na miejscu,dziewczynie jego też,bo bez tego nie mam mowy żeby przeżyć i żyć za granicą.I tak było,syn przyjechał ze swoją dziewczyną-na początku było wszystko super,pierwszy tydzień bez problemowo,ale następne już zaczynały się stawać dziwne,bo dziewczyna jeszcze nie miała pracy,a sama nie garneła się do pomocy jakiejkolwiek w domu,siedziała tylko przed komputerem i tv,a jak prosiłam ją o jakąkolwiek pomoc w kuchni,bo razem sie żywiliśmy-chyba raczej to jasne(przynajmniej dla mnie )bo za nim staneli na nogi to trzeba pomóc.Ale tej dziewczynie było chyba to nie na rękę bo cokolwiek robiła to robiła to ze złością i pokazywała że zmuszona jest do pracy.I w tym czasie zmieniał się stosunek do mnie syna mojego faceta,myślę że ona go nastawiała przeciw mnie,pewnie też z zazdrości bo my normalnie rozmawialiśmy wcześniej,a w tym czasie on unikał rozmów ze mną,wręcz mnie ignorował.Widać było że chce nas wszystkich skłócić.Po pewnym czasie ja nie wytrzymałam i wybuchłam zawsze spokojna i opanowałam,po prostu nie wytrzymałam!A to była niby głupota ale widocznie to była iskra do wszystkiego co sie nagromadziło.Ja byłam w pracy dłużej,a ona dalej siedziała w domu bezczynnie,i mój facet wpadł na pomysł żeby ona zrobiła obiad i zasugerował że są kotlety w zamrażarce,a ziemniaki do obrania i ugotowania to da rade wszystko szybko w tym samym czasie zrobić(bo wie jak ja to robie i sam też by tak zrobił),tyle że ona stwierdziła że ma mało czasu iiiiii zobaczyła słoik z fasolką po bretońsku i przygrzała tą fasolke,ale prócz tego też ugotowała ziemniaki! Niby głupota, ale wtedy mnie ruszyło.Powiedziałam że niepotrzebnie się uniosłam,ale tak sie nie robi,ale to nie zostało zauważone,tylko biedna skrzywdzona dziewczynka dostała rzuconą prawdę oczy,że jest nygusem i nie chce jej się prostych spraw ogarnąć!Teraz mieszkają osobno,po miesiącu już byli na swoim,a już są,a są już 9 miesięcy tutaj.Ale dalej są konflikty z nią,ona cały czas ,,mruczy" pod nosem różne rzeczy na mój temat,cokolwiek bym ja nie powiedziała ja sie wita to tylko z ojcem swojego chłopaka,pełna ignorancja,prowokuje kłótnie moim zdaniem.Bo kto inny może sobie mówić co chce.Mówiłam to do swojego mężczyzny,ale on widzi problem nie w niej tylko we mnie,bo po co ja wybuchłam,po co ja tak nakrzyczałam na nią-wszystko jest według niego moją winą.Drugi syn też został ściągnięty do nas,też razem z dziewczyną i oni na tej samej zasadzie mieszkali u nas.Z nimi było wszystko w porządku, z tą dziewczyną się dogadywałyśmy razem wszystko robiłyśmy,jak ją o coś poprosiłam zawsze starała się zrobić wszystko jak należy i jak najlepiej potrafiła inny człowiek inne podejście-normalność.Syn też było ok,aż do czasu kiedy załatwiłam im pracę w swoim zakładzie,wtedy się zmienił,wiem że relacje w pacy są różne i różni ludzie tam pracują i nie wszyscy są przyjaźni dla wszystkich,a w ręcz chcą skłócić innych wobec siebie,mają radość z tego i tak było z nami.Bo wiedzieli jakie mam zdanie na temat jego matki itd.bo to sama widziałam jak z nią jest nie wyssałam sobie z palca.Ale widze że to go ruszyło,prawda jest bolesna.Oni też mieszkają już na swoim.Tak więc dzieci-synowie ze swoimi dziewczynami mają swoje życie,ale spotkania jakiekolwiek z nimi nie są miłe.I co ważne nikt o tym nie mówi,że gdym nie była z ich ojcem,to nawet córka by nie mogła przyjechać tu do ojca na wakacje,a co dopiero reszta rodziny.Problem jest tego typu że jak jesteśmy razem z moim facetem,jest ok,razem wszystko robimy i razem jak ,,gołąbki sobie gr****my",ale ja jest sprawa dzieci,któreś ma przyjść itd.tu już jest problem i zaczynają się po ich wizycie kłótnie.Ja nie chce dla nich źle,ale ja też jestem człowiekiem i mi się też należy normalne traktowanie. Co z tym robić,żeby normalnie żyć w symbiozie,nie musimy się kochać,ale żeby nie było tych problemów,specjalnie prowokowanych wobec mnie(czyli całkowitej ignorancji)-bo przez to sie nasz związek rozpadnie,a tego bym bardzo nie chciała.Proszę o szybką pomoc-odpowiedź.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko, znam te problemy skąd inąd. Musisz spokojnie i rzeczowo porozmawiac ze swoim facetem. Macie swietne relacje mièdzy sobą, szkoda byłoby, zeby siè popsuły przez jakąs gówniarè. Syn twojego faceta moze miec jeszcze 5 nastèpnych dziewczyn, ale OD KAZDEJ powinnas dostac szacunek i kulturalne traktowanie. Nie moze jakas roszczeniowa niunia wbijac klina mièdzy was, twoj facet powinien trzymac twoją strone, a gowniarè usadzic, syna pouczyc. Pomagacie- ok, ale lenistwa i czekania na obslugè tolerowac nie bèdziecie. Wazny jest wspólny front i jedno zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×