Jestem jakaś taka cholernie nieszczęśliwa

Nie wiem co mi jest. Każdego dnia jak jeżdze na uczelnię to chce mi się wyć.. Nie chodzi nawet o uczelnie ani o zajęcia, bo nawet je lubię narazie, dopiero zaczęłam więc nie jest jeszcze tak strasznie.. Ale po prostu wyć mi się chce. Jak widzę tych wszystkich ludzi, czuję się tam taka samotna.. nie umiem się zakolegować z nikim - po prostu jednocześnie jakoś nie mam ochoty gadać a z drugiej strony chciałabym mieć chociaż jakąś koleżankę.. I dobija mnie to, że nic się nigdy nie zmieni, że teraz będzie tylko uczelnia-stancja, uczelnia-stancja.. Nie lubię imprez.. Ogólnie nie wiem czego ja chce. Czuję się pusta w środku. Nie mam nawet o czym myśleć. Ja się po prostu nie nadaje do życia. Nie wiem co mam ze sobą zrobić? Iśc do psychologa? Na jakąś psychoterapię? Spotkania DDA? Nie mam pojęcia jak się pozbyć uczucia tej pustki