Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Co ludzie myślą o osobach niepełnosprawnych ?

Polecane posty

a to zależy jeśli niepełnosprawny genetycznie to nie chcę z takim dzieci Jeśli zraniony np. odcięta noga to mogę mieć z Nim dzieci ale kryteria są równie duże jak w przypadku ludzi zdrowych tzn. takie same. Co myślę np. jeśli się taki urodził to albo wina rodziców, lekarzy lub przypadek. Myślę że mają ciężej w życiu zależy od stopnia niepełnosprawności. Człowiek niepełnosprawny może być równie albo pondwartościowy w porównaniu z innymi ludźmi może być też mniej wartościowy. Nie ma co tu myśleć. Prawie nie ma różnic. Po prostu jest inaczej . Ćwiczy inaczej, porusza się inaczej itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nielubie ich bo mysla ze wszys y onich zle mysla,mamkumla na wozku znamy sie kupe lat i nawet niemysle o tym ze ma sozek ale obcy na wozku sam sie cofa takie mam odczucia nawet bym niechcial pomoc jak by nie poprosil balbym sie ze mnie zj***e;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja od dziecka poruszam się na wózku inwalidzkim. Tego, że nigdy nie miałam żadnego chłopaka chyba pisać nie muszę- rozumie się samo przez się. Zawsze żyłam sama, całą szkołę i studia. Wykonanie wszystkich czynności zajmowało mi więcej czasu. Dookoła pełno ograniczeń. Jedyne co mnie trzymało w kupie to były studia a potem praca. Wiedziałam, że będę zawsze skazana sama na siebie, dlatego zacisnęłam zęby i skończyłam studia. Moja decyzja o kierunku studiów i pracy zawodowej musiała być bardzo przemyślana- musiałam uwzględnić ograniczenia wynikające z niepełnosprawności. Znalazłam zawód, w którym większą część rzeczy mogą załatwić komunikując się drogą e-mail lub telefonicznie. Po studiach znalazłam pracę w swoim zawodzie, za wynagrodzeniem poniżej moich kwalifikacji, i średniej w branży. Godziłam się na to, bo wiedziałam jakie są perspektywy zatrudnienia dla osób niepełnosprawnych. Kiedy zaczynałam pracę byłam pierwszym pracownikiem w firmie (poza szefową właścicielką). Pozwalałam jej wobec mnie na naprawdę dużo- cóż, rynek pracy, wiedziałam, że muszę zdobyć gdzieś doświadczenie. Poza tym dla niepełnosprawnej kobiety która niema życia rodzinnego i towarzyskiego, praca potrafi mieć wymiar nie tylko ekonomiczny, ale także psychologiczny. To świadomość, że na tym polu jestem komuś potrzebna, że tutaj mogę coś znaczyć, trzymała mnie w kupie. Potem w firmie pojawili się nowi pracownicy- moje koleżanki. Starałam się z nimi być na dobrej stopie. Ale to one integrowały się same ze sobą. Ich wspólne imprezy, wyjazdy integracyjne. A ja, zawsze na uboczu, bo co ze mną zrobić w czasie takiej imprezy. Nawet mnie na nie zapraszali. Zazdrościłam im tego, że mają wspaniałych facetów, ich wspomnień z urlopów. A ja wiecznie żyłam jak w getcie dla osoby na wózku- tylko na dobrze znanej tracie praca-dom- podstawowe zakupy. Znowu próbowałam nadrabiać pracą- wyprzedzałam koleżanki wiedzą i doświadczeniem (one wolały spędzić studia na imprezach ja musiałam nad książkami, one wolały po pracy się bawić ja musiałam brać nadgodziny). Pomimo ograniczeń związanych z niepełnosprawnością dużo się dokształcałam. Szacunku nabierały do mnie ilekroć pojawiał się jakiś problem, w ich ocenie nie do rozwiązania. Zasady podziału zadań były w firmie stałe- najpierw wydzielano najtrudniejsze problemy i je przydzielano mnie, a resztę dostawały koleżanki. Byłam też odpowiedzialna za kontrolę ich pracy, pod nieobecność szefowej, która w firmie bywała stosunkowo rzadko. Szefowa rekompensowała mi to wyższymi zarobkami, ale i tak poziom życia moich koleżanek był wyższy od mojego- je de facto utrzymywali mężowie. Wiem, że kiedy nasza firma zmieniała siedzibę to poprosiły szefową, czy nie mogła bym pracować w osobnym pokoju. Podobno któraś z nich stwierdziła, że rażę jej wrażenia estetyczne, i źle wpływam na wizerunek firmy wobec klientów (ci i tak trafiali w przeważającej mierze do mnie). Nie byłam starsza od nich- miałam wtedy około 30 lat, one koło 25-27. To było dla mnie tym trudniejsze, że dla mnie kontakt z ludźmi w pracy był jedną z nielicznych okazji do relacji interpersonalnych (mieszkałam sama). Było mi naprawdę przykro, ale szefowa zdecydowała, że tak ma być. Wtedy konflikt miedzy nami zaczął się zaogniać. Całymi dniami słyszałam ich rozmowy, na tematy nie związane z pracą, a kiedy próbowałam wytykać im błędy w ich pracy, to słyszałam od szefowej, że to ja mam je poprawić. Jakiekolwiek próby nawiązania współpracy z nimi, celem podniesienia jakości ich pracy, nie wywoływały jakiegokolwiek odzewu z ich strony. Zawsze kiedy wychodziłam z ich pokoju słyszałam za sobą śmiech i szyderstwa, a jedną z nich przyłapałam na tym jak przedrzeźnia osobę poruszającą się na wózku inwalidzkim. Tolerowałam tę sytuację przez kilka lat. To był istny ostracyzm, za cichym przyzwoleniem szefowej. Zawsze dziwiło mnie to, że w firmie wisiał krzyż, a koleżanki deklarowały się jako wierzące chrześcijanki. Jedyną rzeczą która trzymała mnie w tej pracy, to świadomość, że jako osoba niepełnosprawna jestem mam znacznie mniejsze szanse niż inni, na znalezienie pracy. Ale zaszło wydarzenie które przelało szalę goryczy. Jedna z koleżanek organizowała wesele, w atrakcyjnym miejscu. Tajemnicą poliszynela było to, że wychodzi za syna właściciela firmy, która była naszym znaczącym kontrahentem. Wydaje mi się też, że ta okoliczność była wyłączną przyczyną jej zatrudnienia. Jakież było moje zaskoczenie kiedy dowiedziałam się, że moja szefowa współfinansuje jej wesele (ja w życiu od niej nic nie dostałam za darmo). Na wesele byli zaproszeni wszyscy pracownicy firmy, oczywiście poza mną (no bo co ty byś tam robiła), ale do tego rodzaju sytuacji się przyzwyczaiłam (zawsze można powiedzieć, że ktoś musi ogarniać firmę przez tych parę dni). Kiedy wrócili do pracy widać było, że coś się zmieniło. Koleżanki do swojej kompani wciągnęły szefową. Domyślam się, że w trakcie imprezy wszyscy mieli ze mnie niezły ubaw. Na koniec kwartału dowiedziałam się, że koleżanki zostały sowicie obdzielone premiami, tak że łącznie z nimi zarabiały tyle co ja. Przełknęłam to. Tak było też w kolejnym kwartale. Kiedy dowiedziałam się, że od nowego roku koleżanki dostają podwyżki, udałam się do szefowej, żeby dowiedzieć się co z moim wynagrodzeniem. Szefowa odparła, że nie widzi powodu do jego zwiększania, pomimo że po podwyżkach zarabiała bym praktycznie tyle co koleżanki. Dała o sobie znać stara jej filozofia- niepełnosprawnej Kaśki nikt nie zatrudni, dlatego można z nią zrobić wszystko. Opuściłam jej gabinet. Wróciłam po 15 minutach z wypowiedzeniem. Założyłam własną firmę, świadczącą usługi tego samego rodzaju co moja była szefowa. A co z moją szefową? Wytoczyłam jej proces o dyskryminację- wygrałam go. Śmieję się, że moja była szefowa de facto sfinansowała założenie mojej firmy. Moje koleżanki? Po tym jak zaczęłam konkurować z moją szefową, w wyniku czego straciła trochę klientów, dowiedziałam się, że zwolniła już część z nich. A ja? Dobrze mi zrobiło zerwanie kontaktu z tymi ludźmi. Prowadząc już własną firmę poznałam innych ludzi niepełnosprawnych, którzy skupieni byli w swoim środowisku. Kontakt z nimi dużo mi daje- to ludzie którzy rozumieją moje problemy, z wzajemnością. Okazało się, że razem jesteśmy w stanie wzajemnie sobie pomóc, a nawet zorganizować wspólne wypady. Ktoś może powie, że zamykamy się w swojej enklawie. To prawda. Ale my czujemy się dobrze tylko w niej. Nie chodzi tylko o wzajemne zrozumienie. Chodzi też o to, że towarzystwo zdrowych ludzi i problemy którymi żyją, czasami „kłują” nas w oczy. To chyba dla tego, że zdrowi ludzie nie zdają sobie sprawy z naszych problemów. W swoim środowisku nigdy nie padliśmy także ofiarą dyskryminacji czy ostracyzmu. Po jakimś czasie w moim życiu pojawił się mężczyzna- Paweł. Też jest niepełnosprawny (niema jednej ręki). Nasz związek daleki jest od typowego związku młodych ludzi- obaj jesteśmy po trzydziestce, ze swoimi przejściami, nie ma między nami szału emocji. Ale czasami po prostu łatwiej jest móc liczyć na kogoś, móc z kimś porozmawiać, nie wracać do pustego domu. Obaj radzimy sobie z naszymi niepełnosprawnościami pracując, a jak do dać do tego konieczność ogarnięcia domu przez osoby niepełnosprawne, to czasu dla siebie zostaje nam nie wiele. Ale jest lepiej niż w okresie kiedy byliśmy sami. Także, myślę że osoby niepełnosprawne mogą być szczęśliwe, tylko nie trzeba się pchać za wszelką cenę w środowisko zdrowych ludzi, w szczególności tam gdzie nas nie chcą. A jeśli chodzi o problemy z dyskryminacją w pracy to pamiętajcie, że aktualne przepisy kodeksu pracy są bardzo restrykcyjne w tej kwestii. Nawet jeśli nie chcecie z nich aktualnie korzystać, to zbierajcie dowody dyskryminacji. Kiedyś może wam się to przydać. I nie łamcie się przekonaniem, że nie znajdziecie innej pracy- zawsze możecie się czegoś nauczyć od swojego dotychczasowego pracodawcy, a potem założyć swoją firmę. Pamiętajcie, mamy nad zdrowymi pewną przewagę. Życie wyrobiło w nas takie cechy jak upór, konsekwencja, dyscyplina i organizacja. Pod tym względem niewielu zdrowych ludzi nas przebije.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A na co chorujesz że jeździ sz na wózku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja ostatnio znalazłam fajną stronę www.zaz.wroclaw.pl o aktywności zawodowej osób niepełnosprawnych warto zajrzeć na ich stronę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Osoby niepełnosprawne są takimi samymi osobami jak wszyscy pozostali. Natomiast warto pamiętać o komforcie ich funkcjonowania, stąd np miałem osobiście okazje zafundować mojemu dziadkowi profesjonalny sprzęt z firmy http://schodolaz.eu/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Według mnie większość osób traktuje niepełnosprawnych tak samo jak innych. Dokładnie możemy się dowiedzieć o tym np na http://forum.rampa.net.pl/. Jeśli mamy jakiś problem to możemy się nim podzielić , porozmawiać na spokojnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też ostatnio trafiłam na potral Rampa i jestem pełna podziwu dla osób niepełnosprawnych, które występują w reportażach. Udowadniają swoją samodzielność!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kola

Nie ma co się przejmować ludźmi, najlepiej otaczać się ludźmi, którzy są ludźmi, znajdują się oni m.in w fundacjach. Wszystkim polecam fundację SilentioFundacja Pomocy Osobom z Zaburzeniami ze Spektrum Autyzmu oraz Ich Rodzinom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ona86539

Cześć jestem osobą niepełnosprawną jest mi z tym ciężko bo mam mało przyjaciół i ludzie mnie nie szanują. 😭Mam też niska samoocenę bo che mieć chłopaka a jakoś się mnie boją bo uciekają albo mnie blokuja, ciężko mi bardzo się z tym żyje co mogę zrobić. 😭

Dziękuję 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×