Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Zakochałem się nieszczęśliwie

Polecane posty

Gość gość
Kielich za Wasze zdrowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O, dzięki. Postanowiłem podjąć życiową decyzję i wyjechać. Nie od razu, ale za to "porządnie" to znaczy jeśli się uda, to na drugą półkulę, gdzie są cieplejsze dni i życzliwsi ludzie. Powoli zamykam swoje sprawy. Porządkuję rzeczy. To przerażające, ile można nagromadzić w ciągu całego życia. Pozdrowienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kaona
Autorze tematu, Twoja historia moze nie bezposrednio, ale wydaje sie byc podobna do mojej. Juz dawno minal czas na rady, doczytalam juz o Twojej decyzji I sadze, ze budujesz nowy, zdrowy I staly zwiazek na tej drodze zycia. Gdyby jednak okazalo sie, ze wciaz bladzisz myslami wokol tego tematu bardzo ucieszylabym dostajac jakies informacje do kontaktu z Toba. Pozdrawiam, K

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autora pewnie już nie ma, ale ja jestem w analogicznej sytuacji do niego, choć jestem kobietą. Jeśli chcesz, podaj do siebie kontakt.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość go
Hmm. Dziwne, pisać tak o czymś publicznie, o dość, jakby nie było intymnych bardzo sprawach. Tak, nawet sam to po sobie widzę, że to jakiś akt desperacji. Zakochałem się w kobiecie, starszej ode mnie, ale wiecie, kiedy jest się zakochanym, to wiek nie gra żadnej roli, nawet jeśli to prawie 10 lat. Byliśmy z sobą ponad rok, nigdy się nie kłóciliśmy, jeśli pamiętać o sobie, to wyłącznie same dobre rzeczy i momenty. Mam się za dojrzałego faceta, przy którym ona czuła się jakby odmłodniała i było nam razem cudownie. Ale, dziś chyba widziałem się z nią po raz ostatni. Rozstawaliśmy się kilka razy, za każdym razem żegnaliśmy się ze łzami w oczach i długo. Co przeważyło i co się w takim razie kuźwa stało? Ja. Ja zawiniłem. Nie udźwignąłem i nie stanąłem na wysokości zadania bo zawahałem się kilka miesięcy temu, kiedy nie zdecydowałem się do niej wprowadzić. Chciałem zaprzyjaźnić się z jej dwójką dzieci i pokochać je tak jak potrafię, a procedurę "usunięcia" jej męża, którego ona nie kocha od kilku lat i chowa do niego urazę, o której nigdy mi nie powiedziała zacząć. I parę mniej ważnych spraw. Ale się zawahałem. Spotykaliśmy się jeszcze potem kilka razy, za każdym razem nie dało się nie wracać do tego co zrobiłem. Tak, ona po jakimś czasie nie ma do mnie żalu, tak mówi, ale myśli co innego. A ja czuję się jak śmieć lekko mówiąc, bo widzę co zrobiłem i czego o mało nie zrobiłem, w sensie większego bajzlu w jej domu i życiu. I dziś, kiedy widziałem się z nią i rozmawialiśmy i zrobiliśmy wspólnie barszcz na obiad dla dziec****adło kilka łez, kiedy chciałem rzucić na szalę wszystko od siebie i dać jej to czego nie dałem kilka miesięcy temu - ona nie chce. Zasada wszystko albo nic. Ważna. Ważna dalej. I wiem, kocham ją, nie chcę jej krzywdzić i dobrze że jej nie skrzywdziłem. Ale kocham ją. I boli. Boli jak cholera. I wiecie, że słowa nie oddadzą tego. Jak również tego czego nie robię żeby nie myśleć. Spytacie, gdzie tu konsekwencja, po obu stronach, jakimi jesteśmy ludźmi skoro tak siebie ranimy tak robiąc. Jakim ja jestem s*********m a ona... nie. Wiecie, straszne może to co powiem, ale wiecie, niczego nie żałuję. Ona też. Boli nas, bolimy siebie wzajemnie. Ale wiecie co, to była, jest, miłość. Taka romantyczna, taka niedzisiejsza, nienormalna, chora. Ale miłość. Ja nie chcę być sam. Nie umiem. Bo kiedy pokocha się kogoś bez reszty, kto kupi cię takiego jakim jesteś, ze wszystkim w środku, to nie chcesz już inaczej żyć. Chcesz kochać i być kochanym. Chcesz kochać i być kochaną. Czy to tak wiele, czy po prostu chcieliśmy oszukać sytuację i opóźnić ten moment jak najdłużej się da? Chyba tak. Obecnie mam urlop i szlag mnie trafia bo nie umiem znaleźć sobie miejsca i zajęcia. Chcę już do pracy wrócić i zająć się czymś co mnie zaabsorbuje i oderwie. Bo nie umiem. Tak, jestem niby młodym, ale trudnym człowiekiem, ale jeśli coś robię, mówię, czuję, to zawsze to mówię, daję się poczuć, wyczuć, można ze mną w zasadzie wszytko co dobre robić i wymyślać. Nie chcę być sam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×